środa, 27 sierpnia 2014

{ 17 } Breakeven

PRZECZYTAJCIE NOTKĘ POD ROZDZIAŁEM! :) 

Z punktu widzenia Kendall:
- Próbowałaś mnie zabić. - Wrzasnęłam patrząc na tabletki, które podmieniła, zdając sobie sprawę z jej zamiarów. Jej twarz zbladła i zamarła w miejscu, tępo wpatrując się we mnie. To było bezcenne, gdybym nie była wkurzona pewnie zrobiłabym zdjęcie abym się z tego śmiała, zawsze. Zacisnęłam szczękę, czując jak moja szyja i policzki nagrzewają się złością. Chęć snu odpłynęła natychmiastowo, gdy chwyciłam kołdrę i zdjęłam ją z siebie oraz wstałam z łóżka. Miałam wystarczająco dużo dramatu na dzisiaj, ale nie, mówiąc, że miała atak serca było czymś nie wystarczającym. Musiałam doświadczyć jak suka Jasona próbowała mnie zabić. Cóż, niezła próba.

- To był zły ruch, Christina. - Mruknęłam przez zaciśnięte zęby, gdy ta się cofnęła. - Zapłacisz za to kurwa.
- Nie, ja nie..
- Tak, dobrze cholera to wiesz. Trzeba mieć odwagi, by być wścibską suką i wkradać się w moje sprawy. Ale mam dość, teraz przekroczyłaś linię. I nie pozwolę ci na to, rozumiesz? Nie jestem święta, Christina. Wiesz co? Nie ma tutaj Jasona by mnie powstrzymał. - Warknęłam fałszywie słodkim tonem, na co ona jęknęła.
- Spierdalaj. - Splunęłam. Zacisnęłam dłonie w pięści.
- Próbowałaś mnie kurwa zabić, ty dziwko. - Wrzasnęłam dobiegając do niej i ciągnąc ją za włosy. Christina krzyczała próbując się uwolnić z mojego uścisku. Tym razem nie będę siedziała z zamkniętymi oczami.

Usłyszałam, jak drzwi się otwierają i słyszalne były stłumione głosy, ale byłam zbyt zajęta ciągnięciem jej za włosy.
- Co tu się kurwa dzieje? - Usłyszałam krzyk chrapliwego głosu, i wiedziałam, że był to Jason, ale nie mogło mnie to mniej obchodzić. W rzeczywistości, byłam zadowolona, że patrzył na to, więc mogłabym mu powiedzieć 'A nie mówiłam' o Christinie będącej wariatką. David owinął swoje muskularne ramiona wokół mojego brzucha trzymając mnie mocno i odsuwając od dziewczyny, mówiąc bym się uspokoiła. Cóż, Davidzie, nie mówi się komuś aby się zrelaksował, gdy byli świadkiem próby morderstwa. Poruszyłam się pod jego uściskiem kontynuując oszczerstwa w stronę Christina, która chowała się za Jasonem, który wciąż nie rozumiał co się stało. Miał zaspaną twarz, nieogarnięte włosy i nie miał na sobie koszulki. Nie miał na sobie koszulki. Niemniej jednak wyglądał na bardzo zmęczonego, jakby w ogóle nie spał. Ale nie miałam zamiaru się czuć winna z tego powodu, w ogóle. Bezsenna noc go nie zabije, wiem to, miałam ich kilka. Poza tym, nie był celem jego obsesyjnej dziewczyny. Ja byłam.

- Och, powiem ci co się dzieje. Próbowała mnie zabić! - Zawołałam wskazując na Christinę, która trzęsła się stojąc za Jasonem. Chłopak zmarszczył brwi odwracając się by na nią spojrzeć zanim spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Okej, czy to jakiś kurwa żart, czy co? Kendall przestań żartować w środku nocy. - Ziewnął.
- Och, więc teraz ją bronisz? - Mruknęłam przez zaciśnięte zęby, a David ponownie położył mnie na ziemi. Wyraz twarzy Jasona się zmienił, a jego usta się rozchyliły, jednakże nic z nich nie wyszło. Zaśmiałam się kręcąc głową. - Głupi, mały Jason. Zawsze broniący swojej żałosnej, kłamiącej suki. - Wzdrygnął się formując dłonie w pięści, a szczękę mocno zacisnął. Odwróciłam się łapiąc pudełka lekarstw, które trzymałam na stoliku z tymi, które ze sobą wzięła Christina, abym mogła im pokazać prawdę. - Twoja dziewczyna próbowała mnie zabić. - Powiedziałam cicho i spokojnie. - Podmieniła moje lekarstwa z innymi, tymi których brać nie mogę, które wywołałyby mój atak serca, czy coś. - Siknęłam głową przewracając oczyma. - Więc innymi słowami, tak, twoja dziewczyna jest tutaj, Jason, próbowała mnie zabić. - Rzuciłam.

 Jason otworzył usta i rozchylił wargi. Wszystkie jego kolory zmyły się z jego twarzy i wyglądał jakby miał zemdleć, gdy odwrócił się twarzą do Christiny.
- Mogę do wyjaśnić. - Wypaliła. - Myślałam, że..
- Myślałaś, że zabijając mnie w końcu się mnie pozbędziesz i będziesz kontynuowała swoje szczęśliwe życie? Cóż, kurewsko się mylisz. - Zawołałam. - Puść mnie! - Krzyknęłam, a David złapał mnie mocniej. I ku mojemu zdziwieniu, Jason nie powstrzymywał mnie, w ogóle. Nawet nie drgnął, stał tam po prostu, wstrząśnięty. Wyglądał na zdradzonego i oszukanego i trochę załamanego. Ale to w porządku. Da sobie z tym radę. Da sobie radę ze wszystkim.
Z punktu widzenia Jasona:
Modliłem się aby to wszystko było tylko złym snem. Niestety dla mnie, Bóg nie był po mojej stronie od bardzo długiego czasu. A będąc bardziej dokładnym, od dnia, w który z nią zerwałem. Ona. Musiałem spowodować jej wiele bólu, więcej niż jestem sobie w stanie wyobrazić. Byłem głupi wierząc, że będzie z nią dobrze, że będzie lepiej jak nie będziemy razem. Myślę, że nigdy nie brałem jej wystarczająco poważnie, gdy powiedziała, że umrze dla mnie, bo w rzeczywistości, tak się stało. Nie tylko raz, ale dwa razy. I kto wie, jak wiele nocy z rzędu umierała ponownie przeze mnie. Umarła za nas. Po prostu wybrałem by być po jej stronie historii.

Gdybym nie miał za mało na dzisiaj, moja obsesyjna dziewczyna próbowała ją zabić. Byłem zszokowany tym co mogą wyrazić słowa. Ale nie byłem na nią zły, ku zaskoczeniu. I nawet skarciłem siebie za to. Po prostu czułem dużo bólu. Wiedziałam, że jej reakcja wobec faktu, że ja i moja dziewczyna, w której wciąż byłem szaleńczo zakochany, żyjemy pod jednym dachem, nie będzie całkiem normalna. Ale na litość boską, zabijając Kendall nie zrobi jej nic dobrego. Nie doceniłem jej. Lub lepiej, przeceniłem ją. Wiedziałem od początku naszego związku, że miała ze sobą jakieś pojebane problemy. Po prostu odsunąłem się od tych myśli, rozpraszając się jej uwodzicielskimi, uroczymi cechami. Ale to nie była Christina, na którą patrzyłem. I moja dziewczyna, czy nie, nikt nie kładzie ręki na Kendall.

 - Idź do swojego pokoju, teraz. - Wypaliłem ostro, gdy próbowałem się uspokoić.
- A.. Ale..
- Powiedziałem, teraz. - Podniosłem głos, podkreślając każde słowo, aby do niej dotarło.
Posłuchała i natychmiast pobiegła do pokoju.
- David, wiesz co robić. - Skinąłem głową w jego kierunku, co natychmiast zrozumiał. - Weź ze sobą kilka rzeczy na noc, gdzieś cię zabieram. - Wymamrotał. Twarz Kendall zmieniła się w pytającą. Wciąż była wkurzona. Nie obwiniam jej. Gdyby to mnie próbowała zabić pieprznięta suka to bym ją zabił. To dlatego nie powstrzymał Kendall przed skopaniem Christiny. Głównie dlatego, że byłem zszokowany, pomyślałem. Zamknąłem oczy, wypuszczając drżący oddech, przejeżdżając dłońmi po czole. Nie mogłem nawet myśleć. Przybliżyłem się do Kendall, gdy ta nie zwracała uwagi, jej wzrok był zwrócony na ubrania znajdujące się na łóżku.

- Tak bardzo przepraszam za dzisiaj. - Wyszeptałem ledwo słyszalnym głosem. Spojrzała na mnie tymi swoimi dużymi, brązowymi oczami. Była tykającą bombą, ale ja byłem tym nieaktywnym, gdy przekraczałem jej radar. - Nie zbliży się już do ciebie, okej? - Powiedziałem kładąc dłoń na jej szyi. Wzdrygnęła się, zamykając na chwilę oczy. - Obiecuję. - Wypaliłem, pocierając kciukiem jej policzek. Jej skóra była ciepła, a ja mógłbym tak stać wieczność. Następnie zrobiła to, czego się nie spodziewałem. Wyciągnęła swoją drżącą rękę, chwytając za moją. Oddech uwiązł mi w gardle i przysięgam, serce mi stanęło. Wierzyła we mnie. Przez długi czas nie byłem w tym miejscu, i przez milisekundy, znowu była moja. Wypuściłem oddech nie zdając sobie sprawy, że go wstrzymywałem i pocałowałem ją w czoło, zanim puściłem ją i szybko wyszedłem z jej pokoju. Czułem jej oczy na plecach i przez raz czułem, że mnie nie nienawidzi.

Pchnąłem drzwi swojego pokoju i ujrzałem Christinę. Bała się jak cholera, była zła, rozczarowana.
- Ty i ja musimy poważnie o tym porozmawiać, Christina. - Przemówiłem cicho, zamykając mocno drzwi. Wzdrygnęła się, ale nie kupię jej zachowania. Było bardziej niż oczywiste, że miała ze sobą problemy.
- Mogę to wyjaśnić.
- Nie, nie możesz tego kurwa wyjaśnić! - Krzyknąłem. Ale jak już mówiłem, nie byłem zły, po prostu zraniony i przestraszony. Przestraszony, ponieważ wiedziałem, że jeśli Kendall nie obudziłaby się przypadkiem, pewnie by umarła. I tylko myśl o tym powodowała mdłości w żołądku. - Próbowałaś ją kurwa zabić, Christina, i to bardziej niż oczywiste. Widziałem cię, ona cię widziała, wszyscy widzieli, co próbowałaś zrobić. I to kurwa chore. Sprawiasz, że chce mi się rzygać. Nigdy nie sądziłem, że posuniesz się do takiego czegoś.

Jej oczy pociemniały i wiedziałem, że walczy z łzami, ale nie mogło mnie to mniej obchodzić.
- Boże, co ty sobie myślałaś?
- Chciałam po prostu by odeszła. - Płakała.
- Cóż, to kurewsko chore. Próbowałaś zabić człowieka, który nic ci nie zrobił. - Rzuciłem odwracając się twarzą do ściany. Nie mogłem teraz na nią patrzeć.
- Och, daj spokój, nie rób, że wygląda to tak źle. - Rzuciła, nagle z rosnącą pewnością ciebie. Wytrzeszczyłem oczy. Była bardziej szalona niż myślałem. - Ty cały czas to robisz. - Wybełkotała.
Zacisnąłem szczękę, zaciskając wargi w cienką linię.
- Nie waż się kurwa. - Mruknąłem przez zaciśnięte zęby, kierując swój palec w jej kierunku. - Nie waż się mnie w to wciągać, Christina. To twój bałagan i nie pozwolę, byś mnie w niego wciągnęła. Tym razem nie ocalę ci tyłka, ponieważ zrobiłaś to sobie.
- Zrobiłam to dla nas! - Zawołała łapiąc się za włosy.

- Nie rób ze mnie wymówki! Nie jestem twoją wymówką. - Warknąłem, a moje serce szybko biło.
- A ja nie jestem drugą opcją. - Zawołała. Pokręciłem głowa.
- Nigdy nie byłaś moją drugą opcją, Christina. - Powiedziałem spokojnym głosem, ponieważ kłótnia z nią była bezcelowa. Oboje mieliśmy popieprzone charaktery i może dlatego byliśmy razem. I może nie dobrze jest mieszać ze sobą dwa wulkany. Dlatego musiałem to zakończyć. - Ale teraz, jesteś moją ostatnią. - Powiedziałem drżącym głosem spoglądając na nią. Jej oczy wytrzeszczyły się zdając sobie ze wszystkiego sprawę.
- C.. Co?
- Ty, masz popieprzoną osobowość, z którą już nie mogę się dłużej zmagać. Musisz się uspokoić, bo tracisz kontrolę. - Powiedziałem ciągnąc się za kosmyki włosów, gdy się cofnąłem.
- Jason proszę, nie rób mi tego. - Wyszeptała, a łzy spływały jej po policzkach, gdy wyciągnęła rękę. Ale odmówiłem jej, by mnie dotknęła.
- To koniec. - Powiedziałem.

 I po tym odepchnąłem ją od siebie i wyszedłem, z tego co nazywałem naszym pokojem, tak szybko jak mogłem, ignorując jej wołania i płacz. Złapałem bluzę i włożyłem ją na siebie oraz wziąłem kluczyki od samochodu z szafki kuchennej. Wsiadłem do auta i nie oglądałem się za siebie, jadąc tak szybko jak mogłem. Tak wiele myśli krążyło w mojej głowie. Czułem jak zaciska mi się klatka i czułem, jak pustka wypełnia mój żołądek, gdy nacisnąłem na pedał gazu przyśpieszając. Noc wciąż była młoda, a ja nie mogłem wymazać wszystkie co się wydarzyło w mniej niż 24 godziny. Musiałem oczyścić mój umysł od tych rzeczy, i ludzi.

Jeżdżąc pustymi drogami, myślałam o tym, co się stało krótko po tym, jak zostałem obudzony przez kobiece krzyki. Naprawdę miałem zły sen. Stało się to tak szybko, w mgnieniu oka - tak jakby powiedzieć, że działo się to naprawdę - i czułem jak boli mnie serce za każdym razem gdy przebiega mi to przez myśl. Śniło mi się, że siedziałem na ganku domu w moim domu w LA, a miejsce obok mnie było puste, i wciąż na nie spoglądałem i słyszałem czyjś anielski, znajomy śmiech. To był śmiech Kendall.

Potem coś się stało. Usłyszałem głos mężczyzny, którego głosu nigdy nie słyszałem. Ale smutek w nim przerażał mnie do śmierci. Mówił bardzo wolno, bym zrozumiał, powiedział, że Kendall odeszła trzy dni po tym, jak ją zostawiłem z powodu niewydolności serca ze względu na emocjonalny uraz, który przeszła czytając mój list. Powiedział, że nie mogli przywrócić do życia, jej malutkie serce zostało nieodwracalnie uszkodzone, na wszystkie sposoby. Rzekł, że jej pogrzeb był sześć dni temu, a ogłaszają mi to tak późno, bo nie mogli mnie znaleźć. Następnie powiedział, że mu przykro na wgląd na moją stratę, i to, że jej pogrzeb był świetny i całe miasto się pojawiło. Ale rozbiłem telefon o ziemię i płakałem. Płakałem i płakałem raniąc siebie poprzez uderzanie we wszystko, co było w zasięgu moich oczu, ponieważ moja dziewczyna umarła, bo mnie tam nie było. Nie wiedziałem. Nie mogłem się z nią prawidłowo pożegnać i nie pojawiłem się na jej pogrzebie. I tak jak myślałem, byłem tym, który uciekł, a ona odeszła na zawsze. Wszystko dlatego, że nie wiedziałem. Wszystko ze względu na mnie.

I ból był tak prawdziwy, czułem jak moja poduszka przesiąknięta jest moimi własnymi łzami. Cały ból fizyczny, który może przejść człowiek, nie mógł być porównywany do dziury w moim sercu. I najgorszą częścią było to, że nie mogłem się obudzić. To sprawiło wszystko jeszcze bardziej realnym. Potem usłyszałem czyjeś głosy i krzyki. I czułem, jakbym przez nią został sprowadzony na ziemię, więc zostałem przywrócony do rzeczywistości, za co powinienem być wdzięczny.

Ponownie poczułem zawroty głowy. Więc zgasiłem silnik, wysiadłem z samochodu. Spojrzałem w górę na bezgwiezdne niebo.
- Możesz przestać w tej chwili? Możesz? - Wołałem oszalały. - Czy to twój sposób karania mnie za wszystko, co zrobiłem? Jesteś zadowolony? - Krzyczałem jeszcze głośniej wzruszając beznadziejnie ramionami. - Tylko proszę, skończ z tym, bo nie sądzę, że mogę to dłużej znieść. Proszę... - Wołałem, a mój głos łamał się. Byłem zdesperowany, naprawdę.

Następnie poczułem krople deszczu na twarzy i zacząłem wpatrywać się w pustkę. Padał deszcz.
- Cholera. - Krzyknąłem ze złością i usiadłem z powrotem do samochodu. Pojechałem do centrum miasta, nie czując, jak wolno lecą minuty. Zaparkowałem samochód w ciemnej, zatłoczonej ulicy i poszedłem do klubu, którego nazwa była w języku francuski, której następnego dnia już nie będę pamiętał. Usiadłem na stołku barowym, ignorując wszystkie kobiety, które uśmiechały się kusząco w moją stronę. Poprosiłem o tequillę i barman podał mi rundkę. Myślę, że powiedział, że 'to czas do domu', ale muzyka była zbyt głośna abym go słuchał, jakby mnie w ogóle to obchodziło. Wypiłem jeszcze jeden, potem następny, a potem zamówiłem butelkę tequilli.

Gdy byłem zbyt pijany, by myśleć odpowiednio, wsiadłem w samochód, nie zastanawiając się, dokąd mam jechać. Zacząłem jechać i jechałem, jechałem, jechałem. Pamiętam jazdę po autostradzie i moje zbyt ciężkie powieki, których nie mogłem utrzymać otwartych. Potem usłyszałem hałas, zobaczyłem światła, dużo światła. Kolejno usłyszałem jakieś przenikliwie dźwięki. A potem wszystko stało się białe. Nie czarne. Białe.
Z punktu widzenia Kendall:
Pochyliłam głowę o okno auta, czując jak blaknie mi skóra. Zamknęłam oczy i wciągnęłam powietrze próbując się zrelaksować. Moje dłonie nadal drżały, a serce biło szybko. Głowa pulsowała na nowe wydarzenia. Siedzenie w skórzanym fotelu nie działało. David spojrzał na mnie przez kilka sekund, zanim spojrzał na drogę.
- Musisz odpocząć. Staraj się o tym nie myśleć. - Wymamrotał. Uśmiechnęłam się lekko, nie nawiązując kontaktu wzrokowego.
- Cóż, to trochę trudne o tym nie myśleć, David. - Zaśmiał się.
- Jesteś zabawna, Dwayne. - Powiedział, a ja obdarzyłam go uśmiechem. - Słuchaj, wiem, że się martwisz.
- Nie martwię się. - Odpowiedziałam. - Nie boję się Christiny. Ile razy powstrzymywałeś mnie od skopania jej tyłka, tak w ogóle? Powinieneś wiedzieć, że w każdej chwili mogę ją zniszczyć. Może mieć te swoje latynowskie korzenie, ale ja mieszkałam w Detroit. - Powiedziałam krzyżując ramiona na piersi.

David wybuchnął śmiechem.
- Spójrz na siebie, jesteś energiczna, co nie. - Uśmiechnął się złośliwie. - Kim jesteś i co zrobiłaś z Kendall? - Parsknęłam śmiechem.
- To brzmi jak coś co by powiedział Jason. - Rzekłam z uśmiechem, besztając się w myślach. Musiałam po prostu o nim wspomnieć.
- On z nią zerwał, wiesz? - Nagle wypalił. Natychmiast na niego spojrzałam.
- Co? - Splunęłam, otwierając usta. Chłopak ponownie na mnie spojrzał, marszcząc brwi.
- Cóż, to dość przewidywalne, mogłaś sama się domyślić. - Zachichotał. - To znaczy, czy to nie oczywiste? Próbowała cię zabić, do cholery. - Spojrzałam na kolana, wciąż nie analizując jego słów.
- Jesteś w stu procentach pewien, że z nią zerwał?
- Tak. - Odpowiedział z dumą. Znowu westchnęłam.

- Woah. - Wypaliłam kręcąc głową. David zmrużył na mnie oczy, a na jego ustach pojawił się figlarny uśmieszek. - To nie tak, że jestem szczęśliwa, czy smutna lub coś. Cóż, szczęśliwa, tak, trochę. Jestem chora ich związku. - Rzekłam. - Jestem po prostu zaskoczona. To wszystko.
- Czemu? - Zapytał marszcząc brwi.
- Bo miała go owiniętego wokół małego palca. Ten chłopak zrobiłby dla niej wszystko, zupełnie nie zważając na nic. Teraz z nią zrywa? - Zadrwiłam z niedowierzaniem.
- No tak, oczywiście. Która osoba ze zdrowym rozsądkiem chciałaby z nią być? Zawsze była suką.
- A on był ślepy. - Dołączyłam.
- I zawsze w tobie zakochany. - Zaśpiewał, mając nadzieję, że zostanie to niezauważone. Nie chcąc rozpoczynać kłótni, którą by wygrał, trąciłam go figlarnie, ale wciąż wystarczająco mocno. Zaśmiał się.

Ziewnęłam.
- Gdzie mnie zabierasz? - Powiedziałam, zmieniając temat.
- Do domu przyjaciela. - Mruknął uśmiechając się, gdy w oddali pojawił się prosty dom. Uniosłam podejrzliwie brew.
- Naprawdę? - Zapytałam rozglądając się. Miejsce nie wyglądało na zbytnio przyjazne, ale widziałam gorsze.
- Tak. - Uśmiechnął się wyłączając silnik i biorąc torbę z tylnego siedzenia nim wysiadł z samochodu, a ja zrobiłam to samo. Podeszliśmy do nieznanych drzwi i spodziewałam się, że zapuka. Cóż, nie. Wyciągnął klucz z tylnej kieszeni i otworzył drzwi. 
- Dlaczego masz kluczyki do 'domu przyjaciela'? - Szepnęłam podkreślając słowo przyjaciel.
- Wyjaśnię ci jutro. - Odpowiedział, chwytając mnie za rękę i prowadząc przez ciemny korytarz. Otworzył jedne z pierwszy drzwi na lewo i pchnął mnie do środka. 

 Zamrugałam przyzwyczajając się do panując ciemności.
- Ten pokój jest wolny. Śpisz tu dzisiaj. - Wyszeptał pochylając się o framugę. Wzruszyłam ramionami kładąc torbę na ziemi.
- Okej. - Wymamrotałam.
- David, czy to ty? - Usłyszeliśmy kobiecy głos dobiegający z drugiego pokoju. Wygięłam usta z uśmiechem i mogłam powiedzieć, że David się zakłopotał.
- Tak, będę za chwilę. Wracaj do spania. - Mruknął cicho, a ja walczyłam z chęcią powiedzenia 'aw'.

- Gdzie śpisz? - Zażartowałam. David westchnął.
- Dobranoc, Kendall. - Rzekł wychodząc z pokoju i zamykając drzwi. Uśmiechnęłam się do siebie. Powie jutro.
Obudziłam się ze względu na wibrowanie mojego telefonu na stoliku nocnym. Westchnęłam zdając sobie, że był to mój budzik, którego zapomniałam wyłączyć. Sięgnęłam po niego dłonią, kilkakrotnie przejeżdżając palcem po ekranie, aż udało mi się go wyłączyć. Leżałam przez chwilę mając nadzieję, że będę mogła wrócić do snu. Miałam okropny ból głowy i czułam się jakbym w ogóle nie spała. Otworzyłam oczy, mrugając kilka razy, gdy przypomniałam sobie, że był to dom przyjaciółki Davida. Ściągnęłam z siebie kołdrę i zaciągnęłam w stronę nieznanego pokoju. Szłam ostrożnie po bladym korytarzu.

Dźwięk telewizora poprowadził mnie do tego, co wyglądało jak salon. Złapałam wzrok Davida w aneksie kuchenny. Musiał słyszeć moje kroki, ponieważ uśmiechał się do mnie.
- Dzień dobry słoneczko. - Powiedział.
- Dzień dobry. - Wymamrotałam. Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale go ubiegłam. - Zanim cokolwiek powiesz przejdźmy prosto do tematu. Opowiedz mi o tej swojej przyjaciółce. - Uśmiechnęłam się, gdy usiadłam na stołku. David przewrócił oczami.
- Cóż, mieszka tutaj dziewczyna. Jest moją przyjaciółką. - Mruknął nie łapiąc kontaktu wzrokowego. Uśmiechnęłam się szatańsko.
- Masz na myśli dziewczynę, David? - Dokuczałam.
- Nie jesteśmy w związku. - Wzruszył ramionami. - Jesteśmy bardziej jak.. - Zatrzymał się na chwilę, myśląc. - Przyjaciółmi z korzyściami. - Powiedział z przekonaniem.

Otworzyłam usta zszokowana.
- Ew! To znaczy, gdy spałam to wasza dwójka uprawiała seks? - Zawołałam marszcząc brwi. David zaśmiał się.
- Kto by pomyślał, że nadejdzie dzień, kiedy będziesz tak mówiła? - Zachichotał.
- Mieszkałam w domu pełnym facetów w Detroit. Myślę, że jestem w pełni zdolna do wyrażania się w takich sytuacjach. - Powiedziałam. - Wciąż nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
- Odpowiedź brzmi nie. Nie martw się. - Mruknął, a ja przewróciłam oczami żartobliwie.

- Cóż, ty musisz być tą słynną Kendall. - Przemówił kobiecy głos, a ja odwróciłam się, by stanąć twarzą w twarz z piękną brunetką, która się do mnie uśmiechała. Zaśmiała się na moją zaskoczoną twarz.
- Hej, jestem Gabriella. Proszę, mówi mi Gabby. - Powiedziała wyciągając do mnie rękę.
- Miło cię poznać. - Wypaliłam.
- Wiele o tobie słyszałam. - Rzekła siadając obok mnie.
- Cóż, chciałabym móc powiedzieć to samo. - Wymamrotałam patrząc na Davida, która dziwnie się uśmiechał. Gabby zachichotała. Telefon Davida zadzwonił i szybko go odebrał i wyszedł na korytarz. Ponownie skupiłam swoją uwagę w stronę Gabby.
- David powiedział mi, że potrzebujesz damskiego towarzystwa. - Powiedziała. Westchnęłam przytakując, gdy wzięłam łyk gorącej kawy. - Powiedział mi też, co się stało z Christiną. - Wymamrotała. - Szalona suka. Wiedziałam zawsze, że coś z nią nie tak. - Przewróciła oczami. Zaśmiałam się.
- Myślę, że będziemy dobrymi przyjaciółkami.

Poczułam dłoń na ramieniu i odwróciłam się, by ujrzeć Davida. W drugiej dłoni trzymał telefon i wyglądał na zmartwionego. Zmarszczyłam brwi zdezorientowana.
- Szykuj się. - Wypalił.
- Co jest? - Mruknęłam kładąc kubek na szafce, czując dziwny ból w brzuchu.
- Musimy jechać. Coś się wczorajszej nocy wydarzyło. - Coś w jego słowach mnie przeraziło.
- David, powiedz mi, co się dzieje? - Nalegałam czując jak podnosi mi się tętno. Przełknął ślinę, patrząc na ziemię, a potem na mnie, jakby przygotowywał się do mówienia.

- Chodzi o Jasona.
____________________________________________________________________________
Tadam! Dwa rozdziały w jednym dniu. Kochacie mnie? Haha:>
No i niestety jest to ostatni rozdział.. Autorka opowiadania nie dodała jeszcze rozdziału 18 i aktualnie wątpię, że to zrobi. Ech. Ale tak, czy siak, gdy kiedykolwiek się pojawi nowy rozdział to oczywiście go przetłumaczę, o to się nie martwcie.
Pragnę wam podziękować za to, że przez tyle czasu byliście tu ze mną i czytaliście to tłumaczenie. Blog istnieje od listopada, a teraz mamy sierpień. Oznacza to, że przez 10 miesięcy znosiliście moje tłumaczenie i to, że czasem nie dodawałam tak często rozdziałów. Liczby mówią same za siebie. Ponad 167 tysięcy wyświetleń - WOW! Nigdy żadne moje tłumaczenie nie miało tylu wejść. To cholernie cieszące.
Jeszcze raz wam za wszystko dziękuję (: Miło było mi tłumaczyć dla was te rozdziały.
A mam dla was też w sumie taką niespodziankę, chyba zacznę tłumaczyć nowe opowiadanie.. Tylko nie wiem jeszcze jakie, jak znacie jakieś fajne dajcie znać. Jeśli jesteście ciekawi czegoś na ten temat to proszę tutaj o pytania etc - >  PYTANIA
LOVE !

18 komentarzy:

  1. Ale...jak to koniec....Jezu przeciez to jest kurwa najwspaialsze ff jakie kurwa czytalam *.* mam lzy w oczach. Dziekuje ze tak zajebiscie tlumaczylas i obiecuje ze jak autorka doda rozdzial a ty go nie przetlumaczys to znajde cie w nocy i obudze zebys tlumaczyla go specjalnie dla mnie. Kocham cie za to ze mialas tyle wytrwalosci i uwierz ze te 10 miesiecy z toba i tym ff byly wspaniale. No i placze haha. Nie ma slow ktore sa w stanie okreslic jak bardzo wdzieczna jestem za to tlumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  2. I proszę jednak się zorientowała :D szalona suka to idealne określenie tak przy okazji. Zawsze chcialam przeczytać Friends with Benefits Justin Bieber ale nie mogłam znaleźć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Friends with Benefits Justin Bieber jest już tlumaczone :)

      Usuń
  3. świetny rozdział! I to już drugi, wow, jesteś cudowna! haha
    Mam nadzieję że autorka napisze jeszcze chociaż parę rozdziałów a jeżeli nie no to był to świetny blog i może wreszcie Jason i Kendall by do siebie wrócili

    OdpowiedzUsuń
  4. RUTHERFORDSTREET27 sierpnia 2014 13:30

    No nie no kurde nie zgadzam sie. Ja zyje nim. :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie no nie wieże, że autorka nie dodała więcej rozdziałów :( Szkoda, bo to opowiadanie jest genialne i dziękuję Ci za to, że je tłumaczysz ;* No to czekamy na ten kolejny rozdział, który nie wiadomo kiedy będzie.
    A no i jak będziesz tłumaczyć kolejne z chęcią będę czytać ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku ale się porobiło. Szkoda mi Jasona bo myślałam, że teraz wszystko bd na wmiare dobrej drodze do tego by byli znowu razem a tu taka niespodzianka w postaci jego wypadku. Mam nadzieje, że jakoś się z tego "wyliże" i bd wmiare okey. Dzięki wielkie za rozdział. Kocham ;)



    /Sky ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boze chce mi się beczeć że to na razie koniec...
    Bosz co się ze mną dzieje..
    Dziękuję ze tłumaczyłaś, jesteś wspaniałą.
    Jeżeli będziesz tłumaczyć nowe opowiadanie na pewno będę je czytać

    OdpowiedzUsuń
  8. kurwa mać! jak to nie ma innych rozdziałów?
    no ja się chyba zajebie...
    boże dopomóż
    rozdział jak każdy inny idealny!
    mam nadzieję że jak autorka doda rozdział 18 i go przetłumaczysz to nie zapomnisz poinformować informowanych na tt!!
    hahahaha
    zajebiste.. po prostu.. kurwa..
    nigdy nie czytałam lepszego opowiadania. najlepsze opowiadanie EVER KURWA
    mam nadzieję że autorka doda niedługo nowy rozdział...
    Kocham cię i trzymaj się
    a no i mam nadzieję że do usłyszenia;)
    @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  9. O moj Boze! Musi byc kolejny, oni musza byc razem noo :D uwielbiam Cie

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak to nie dodała ? :( oby dodała! Nie można tak robić, w takim momencie?! :(
    :D
    Rozdział rewelacyjny! *.* już nie mogę doczekać się nexta! O ile się pojawi.
    Kocham to i dziękuję ,że to tłumaczysz!! <33 :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak autorka mogła w takim momencie skończyć pisać? JAK? Jejku, świetny rozdział! Oby jak najszybciej dodała kolejny. :) /@bizzlessmile

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże to jest genialne!!! Jeju <3 kocham to opowiadanie i dziękuję Ci ze to że tłumaczysz <3 jesteś najlepsza!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. co do rozdziału cudowny,strasznie martwię się o to co stanie się z Jasonem,smutno trochę,że autorka już nie pisze :c ale co zrobić,opowiadanie wspaniałe i a ty tłumaczysz genialnie,dziękuję ci bardzo za poświęcenie nam tyle czasu :) xx
    +zapraszam także do siebie
    http://secret-fanfiction1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia