- Jest pan na czas, panie McCann. Podoba mi się to. - Powiedział nauczycielka chemii, pani Andrews, uśmiechając się do swojego zegarka. Jason mrugnął w odpowiedzi, siadając się na pustym miejscu przy Kendall, na którym miała siedzieć Nicole.
- Więc klaso, dzisiaj pracujecie nad projektem z waszymi partnerami. Ponieważ Jason jest nowy, jest ktoś chętny by być jego partnerem? - Zapytała. Niemal natychmiast, dziewczyna za nim podniosła swoją rękę.
- Ja. - Pisnęła. Jason odwrócił się i posłał jej oczko.
- Możemy iść później do mnie. - Uśmiechnęła się. Usta Jasona zlustrowały jej.
- Do cholery nie ma mowy, kochanie. - Odpowiedział sarkastycznie, a ona zmarszczyła brwi.
- Okej, w takim razie, Jason, będzie pracował z Amandą.
- Nie! Um.. Ja już mam partnera. Kendall będzie ze mną. - Uśmiechnął się, łapiąc Kendall za ramię.
- Nie, nie jestem twoją partnerką? - Wymamrotała chichocząc.
- Tak, jesteś. Pamiętasz, co mi powiedziałaś w kawiarence? - Powiedział, uśmiechając się przez zaciśnięte zęby.
- Oh, tak, teraz pamiętam. - Zachichotała.
- Okej, dobra, nieważne.- Pani Anderws powiedziała, machając lekceważąco.
- Jesteś taka sztuczna. - Powiedział, potrząsając głową.
- Ta sztuczność, ocaliła twój tyłek. - Powiedziała, uśmiechając się. Cholera. Potem Danny Lane wszedł do klasy. Uśmiech Kendall znikł przypominając sobie wypadek Justina.
- Danny, mogę wiedzieć gdzie jest Todd? - Zapytała pani Andrews.
- Um.. jest.. jest chory? - Powiedział. Kłamał. Kiedy Todda i Nicole nie było w klasie, coś musiało się dziać. Biedny Justin.
- Nienawidzę Todda. Przeraża mnie. - Wypaliła Kendall, jej oczy paliły dziurę w plecach Dannyego. Jason zaśmiał się.
- Todd? Jest kretynem. Nawet Bieber może łatwo skopać mu tyłek. - Powiedział, kręcąc głową.
Kendall westchnęła, podnosząc rękę.
- Proszę pani Andrews, skończyliśmy pierwszą stronę naszego projektu. - Powiedziała grzecznie.
- Cóż, przyjdź tutaj i sprawdzę jak wam poszło. - Kendall przytaknęła i wstała, czekając, aż Jason się ruszy, by mogła przejść.
- Ugh, siadaj, blokujesz mi widok. - Przemówił zza nich denerwujący głos Amandy. Jason odwrócił się i spojrzał na nią.
- Dziwko proszę, ona jest widokiem. - Powiedział uśmiechając się do Kendall, która spoglądała na niego ze swoim niesłynnym uśmiechem. Ten chłopak naprawdę będzie dla mnie śmiercią.
***
- Hej, chcesz przyjść do mnie? By zrobić projekt? - Kendall powiedziała, przygryzając wargi, gdy ona i Jason opuszczali mury szkoły. Jason uśmiechnął się. Nicole nigdzie nie było widać, Claire miała szlaban; znowu, i nie mogła mieć zbyt często przy sobie Justina.
- Spójrz na siebie, Dwayne. Zapraszasz mnie już do siebie? Lubisz mnie za bardzo, prawda? - Powiedział poruszając brwiami, obejmując ją dłonią.
- Chciałbyś. - Uśmiechnęła się.
- Tak. - Uśmiechnął się. Kendall spojrzała w dół, starając się ukryć rumieniec, a Jason uśmiechnął się do siebie z satysfakcją.
***
Kendall otworzyła drzwi mieszkania, wpuszczając Jasona, zapominając ich zamknąć i opadła na kanapę.
- Woah, to miejsce jest niesamowite! - Rozejrzał się wkoło.
- Wiem. Sama dekorowałam. - Uśmiechnęła się. Jason westchnął, siadając obok niej.
- Kendall, jest kilka rzeczy, które powinnaś o mnie wiedzieć. - Powiedział drapiąc się nerwowo po karku i oblizując wargi. Kendall pochyliła się i zauważyła dwa srebrne łańcuchy, były to nieśmiertelniki zwisające z jego szyi. Pierwszy z nich miał wygenerowane na nim imię: Alex McCann. A z tyłu wyryty cytat: Z popiołów obudzi się pożar, z cieni wyrośnie światło. Oczywiście było to z kimś powiązane.
Wzięła jeden z nich do ręki i przeczytała: Jonathan McCann. Zmarszczyła brwi. Grupa krwi: AB+, Armia-A: Afganistan 2004.
Wtedy Kendall zadałą sobie z tego sprawę. Zanim Chris, jej brat, wyjechał do wojska, miał podobny nieśmiertelnik z imieniem, grupą krwi, składem i terytorium. Kiedy zapytała go po co to ma, spojrzał w dół i wyszeptał.
"- Jeśliby się coś wydarzyło.." I Kendall pamiętała załamanie, błaganie go, by nie odchodził.
Obracając to na drugą stronę Kendall zobaczyła napis: Jonathan A. McCann, Odważny żołnierz, kochany mąż i ojziec. RIP. Twarz Jasona wyrażała coś czego jeszcze nigdy nie widziała. Jego oczy były pełne rozpaczy, smutku, poczucia winy, a usta drżały, gdy wspomnienia powróciły.
***
- Hej Alex! Czy dostanę taki nieśmiertelnik jak ty? Proszę? - 11 letni Jason powiedział bawiąc się naszyjnikiem brata. Alex zachichotał.
- Nie teraz kolego. Poczekaj, aż będziesz miał 15 lat i wygeneruj coś na nim specjalnego. - Powiedział Alex, pamiętając , kiedy dostał naszyjnik, gdy miał 15 lat, dokładnie 3 lata temu Jason westchnął zawiedziony, jego nadzieja utonęła.
- Nie chcę czekać pięć lat na nieśmiertelnik. - Zmarszczył brwi, a Alex zaśmiał się histerycznie. Następnie zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Otworzę.
- Mogę jakoś pomóc? - Powiedział grzecznie Jason, podnosząc brew, zauważając dwóch mężczyzn ubranych w policyjne mundury przed jego drzwiami. Jeden z nich trzymał list i kartkę. Drugi trzymał małą paczkę.
- Hej Jase, kto jest przy drzwiach? - Alex się zbliżył. Kiedy tylko zobaczył dwóch mężczyzn jego wyraz twarzy natychmiastowo uległ zmianie. Nie mógł złapać tchu, a ręce mu drżały. Bał się tej chwili od lat, miał o tym koszmary, ale żaden z nich nie był tak bolesny jak to. To było tak jakby ktoś dźgnął go szybko w pierś i wyrwał mu serce.
- Wróg zaatakował 4 czerwca 2004. W wyniku tego wielu amerykańskich żołnierzy zginęło, większość z nich z... Składu-A. - Oficer spojrzał w dół, nie wiedząc, co powiedzieć. - Bardzo nam przykro z powodu pańskiej straty, panie McCann. Był świetnym żołnierzem. - Powiedział drugi policjant dając Alexowi paczkę i pocztówkę. Walczył z łzami, ale nie miało to sensu. Już spadały jak wodospad.
- Alex co się dzieje? Co się stało? Co mieli na myśli? - Powiedział anielskim głosem Jason. Otworzył pudełeczko. Nieśmiertelnik ojca był w paczce wraz z innymi osobistymi rzeczami, które używał w Afganistanie.
Usta Jasona drżały, a oczy były wypełnione łzami.
- Alex, to jest taty! Czy oni mieli na myśli.. Nie ma mowy! Kłamali! To nie może się dziać! To są stosy kłamstw! On nie mógł odejść! - Krzyczał płacząc Jason, chodząc po pokoju i kopiąc z westchnieniem wszystko na co trafił. Alex mocno go przytulił. Wziął nieśmiertelnik ojca w ręce i dał go Jasonowi. Jason otarł łzy, dotykając nieśmiertelnik, popłynęło więcej łez. Już nigdy nie będzie mógł zobaczyć ukochanego ojca.
- Chciałeś nieśmiertelnik, kolego. Tatuś chciałbyś żebyś go miał. Zachowaj to, na zawsze. Dzięki temu on zawsze będzie z tobą. - Powiedział Alex nie próbując powstrzymywać już dłużej łez.
- Będę za nim bardzo tęsknił. - Wyszeptał Jason łkając cicho na piersi Alexa.
***
Wyrzucił te wspomnienia z głowy i otworzył oczy, by zobaczyć Kendall w łzach. Zmarszczył brwi.
- Mój brat też jest w armii. - Powiedziała. - Też ma podobny medalion, Jason. - Powiedziała wstając, gdy kilka łez spłynęło po jej wargach. Jason przysunął się do niej. - Przykro mi. - Powiedziała Kendall.
- Nie, jest dobrze. Nie płacz. - Wyszeptał Jason, pieszcząc jej policzek.
- Boję się, Jason. Co jeśli mu się coś stanie? - Wyrzuciła z siebie, łamiącym głosem, gdy gorące łzy oplotły jej policzek. Jason czuł wszystko to co ona, w zasadzie nawet gorzej. Otarł łzy kciukiem i objął ją ramieniem, przytulając ją mocno.
- Wiem kochanie, wiem. Shshshs, będzie z nim dobrze. Będzie w porządku. - Wyszeptał, umieszczając delikatny pocałunek na jej czole, gdy płakała na jego klatce piersiowej.
Siedzieli tak, objęci. Nie musiały być wypowiedziane żadne słowa. To wszystko tam było, to samo przeznaczenie, ta sama historia. Oboje nie zauważyli stojącego opartego o framugę Justina oglądającego tak emocjonalną scenę. Gotowała się w nim krew. Jego wyraz twarzy był niemal przerażający. Jason i Kendall odsunęli się od siebie i odwrócili, by zobaczyć jak Justin patrzy na nich z obrzydzeniem.
- Hej, Kendall. Widzę, że mnie okłamałaś, prawda? Powinienem był wiedzieć. Kurewska suka. - Splunął.
CZY TO POWIEDZIAŁ JUSTIN ?! Jeśli tak, to właśnie stracił całą moją sympatię. Nosz kurde, który to z nich nie jest, to już go nie lubię. Można wyzywać dziewczyny od kłamczuch, od nawet zdradzieckich (góra) suk, ale kurde, obaj znają Kendall i wiadomo, że nie jest kurewska. To już była przesada.
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, jak zawsze i bardzo interesujący.
Na tym o rzołnieżach, to się popłakałam.
Weny, całusy :* i do następnego ;)
OMB to zapewne Justin powiedział, mam nadzieję, że dostanie za to od Jason'a :)
OdpowiedzUsuńJason jest taki asdfgjkl
OdpowiedzUsuńTym razem zawiodłam się na Justinie... ech
Cudowny rozdział! Czekam na następny:)
Justin powinien teraz oberwac, co on powiedział ?! jak mógł, zazdrosny jest ? Niech zajmie sie ta swoją cudowna dziewczyną. jason awww chyba naprawdę mu zależy, cudowny rozdział, czekam na nowy mam nadzieję że będzie niedługo a tobie baaardzo dziękuję
OdpowiedzUsuń