Kendall przytuliła Claire i szybko udała się do swojej szafki z poważnym wyrazem twarzy. Jason westchnął. Co zrobił nie tak, że nie był tego świadom? To sprawiało, że nie spał całą noc. Jak mogła nie odpisać na jego wiadomość? I potem rano, miał nadzieję, że wysłałaby mu coś w zamian, ale tego nie zrobiła. Nie robił tego nigdy. Zazwyczaj to dziewczyny były tymi, które pierwsze do niego pisały. Ale z Kendall wszystko było inne. Ona była inna. I to go ciekawiło. Nie. To go zabijało.
Przyglądał się jak bierze kilka książek z szafki i nagle zabrzęczał jej telefon. Chwyciła go i szybko przeczytała wiadomość. Natychmiastowo uśmiech pojawił się jej na twarzy, taki uśmiech wywołać może tylko facet. Zmarszczył brwi. Sposób w jaki jej palce drżały, sposób w jaki jej oczy świeciły z radością, sposób w jaki zagryzała wargi odpisując na tą wiadomość: to oczywiste, że był to chłopak.
Co on ma czego ja nie mam? Zastanawiał się spoglądając w dół i oblizując nerwowo swoje wargi. Normalne życie, palancie. Przemówił głos z tyłu jego głowy.
Niska blondynka przeszła obok niego, uśmiechając się do niego uwodzicielsko, ale on przewrócił nerwowo na nią oczami. Tymczasem Kendall już poszła na angielski. Oczy Jasona znalazły ją i instynktownie pobiegł za nią. Zauważając, że nikogo nie ma w pobliżu, szybko położył rękę na jej ramieniu, a drugą na jej ustach, ciągnąc ją do zaplecza woźnego, próbowała krzyczeć. Kendall krzyczała jak opętana ze strachu, ale wychodziły z niej stłumione dźwięki.
- Wyluzuj, to tylko ja. - Powiedział Jason podnosząc ręce w obronie. Kendall wytrzeszczyła oczy w szoku, gdy rozchyliła usta w kształci literki 'o'.
- Co do cholery, Jason? - Rzuciła ze złością. Kendall nigdy nie przeklinała. I mimo, że Jason uwielbiał niegrzeczne dziewczyny, uwielbiał to w niej. To jaką była cnotką.
- Przepraszam. Chciałem znaleźć sposób, by z tobą porozmawiać, ponieważ nie odpowiedziałaś na moją wiadomość. - Odetchnął.
- Cóż, niezła próba. Próbując porwać ludzi i zamykając ich w schowku woźnego nie jest dobrym sposobem na rozmowę. - Splunęła przewracając oczami.
- Czy możesz mi powiedzieć co zrobiłem, że nie odpisałaś wczoraj? - Wypalił.
Kendall zmarszczyła brwi. Podekscytowanie słodką wiadomością z podziękowaniem od Justina zniknęło, zmieniło się w straszny widok Justina w bólu, przez Jasona.
- Biłeś się z Justinem, moim przyjacielem, skrzywdziłeś go. To właśnie zrobiłeś. - Splunęła, przesuwając się do przodu, by wyjść, ale Jason delikatnie ją zatrzymał.
- Zaczekaj.. Przepraszam. - Powiedział cicho, prawie szeptem. Skąd się to wzięło? Dlaczego on, Jason McCann; jeden z najbardziej niebezpiecznych nastolatków w USA, tak bardzo chciał by mu wybaczyła?
- Cóż, przepraszam nie zmieni tego co zrobiłeś, prawda?
- Hej, chciałem mu po prostu powiedzieć prawdę. To nie moja wina, że ma taką słabość do tej suki i stawiał się w momencie, gdy powiedziałem mu 1/8 prawdy! - Powiedział, a jego głos był głośniejszy niż chciał by był.
- Jesteś idiotą, Jason. - Szydziła, potrząsając głową.
- Dlaczego kurwa tak bardzo się o to martwisz tak w ogóle? - Warknął, patrząc na nią z niesmakiem, pozwalając by jego bipolarna strona, gniew i temperament się ukazał.
Kendall otworzyła usta, ale nie wyszły z nich żadne słowa.
- Bo tak. Martwię się o moich przyjaciół i nie lubię widzieć ich zranionych, dlatego. I myślałam, że jesteś inny niż Todd lub Danny... jesteś taki jak oni. - Wyszeptała cicho ostatnią część, zanim wyszła z pomieszczenia. Jason westchnął wściekły i uderzył z frustracją w ścianę. Zrobił to ponownie. Pierwszy raz poznał kogoś, kogo był warty i spieprzył to. To nie była twoja wina. Tak, była. Przejechał dłonią po swoim ciemno brązowym zamku i wyjął swój iPhone5, wybierając numer Davida.
- Kurwa, jest 9 rano, McCann. Co ty kurwa chcesz? - Warknął jego zaspany głos.
- Ruszaj te dupsko, teraz, Cortez. Słuchaj uważnie. Musisz iść do kwiaciarni czy coś... i um.. dać mi różę, czerwoną. - Wymamrotał nerwowo. David roześmiał się histerycznie.
- Ktoś jest dzisiaj romantyczny. Mówiłem ci, Kendall zmienia cię już w miękkiego skurwysyna. - Jason syknął przekleństwa pod nosem.
- Spieprzyłem, okej? I muszę coś zrobić w zamian, by mi wybaczyła. - Odetchnął. Ponownie był słyszalny śmiech Davida.
- Spójrz na siebie, stajesz się romantykiem..
- Słuchaj mnie Cortez. Lepiej zrób to co ci kurwa mówię, bo nie żartuję tym razem. I przysięgam na Boga, że ci skopię tyłek jeśli nie skończysz gadać bzdur i śmiać się. Wiesz, że mogę to zrobić. Teraz podnoś swój leniwy tyłek i daj mi tą kurewską róże. - Ze złością rozłączył się, zostawiając Davida całkowicie oniemiałego.
***
- Nie powiedziałaś mi, że ty i Justin jesteście razem. - Kendall skrzyżowała ramiona na piersi, a Nicole próbowała ją 'przepraszać'. Meh, i tak jej wybaczyła.
- Oh tak, zapomniałam. Wziął mnie do parku i dał róże i to wszystko. Było romantycznie. - Westchnęła, gdy Kendall spojrzała w dół, przygryzając wargi w smutku. - No tak, muszę iść spotkać się z Toddem. - Mrugnęła, wstając. Kendall opadła szczęka. - Nie, nie mów słowa. Czego on nie wie to go nie zrani. - Zaśpiewała Nicole.
Kendall westchnęła głęboko i położyła głowę na rękach. Właśnie wtedy poczuła przed sobą przyjemny zapach i podniosła głowę, znajdując piękną czerwoną różę. Jej twarz natychmiastowo ogarnął wielki uśmiech. Spojrzała za różyczkę i zobaczyła Jasona, drapiącego się po szyi drugą ręką, to było czymś co zawsze robił gdy się denerwował, przygryzając wargi. Kendall uśmiechnęła się, walcząc z chichotem. Jason usiadł i położył różę na jej kolanach.
- Przepraszam. Mam zły temperament i jestem dziwny, więc miałaś z tym wszystkim rację. Powiedz temu Bieberowi, że go przepraszam za skopanie mu tyłka, choć.. - Urwał.
- Wybaczam ci. - Uśmiechnęła się Kendall. Na doskonale wyrzeźbionej twarzy Jasona pojawił się uśmiech. Nie spodziewał się, że mu wybaczy.
- Przyjaciele? - Uśmiechnął się, otwierając ramiona.
- Przyjaciele. - Przytaknęła, tuląc się do niego, owijając ramiona wokół jego torsu. Nie chciał jej puścić i nawet ona nie chciała. Pachniał tak dobrze, a ona czuła się taka bezpieczna. Ale ludzie zaczęli już patrzeć, więc musieli niezręcznie odsunąć się od siebie.
***
- Więc to jest twój pokój? - Uśmiechnęła się Nicole, marszcząc brwi, gdy Justin ją wpuścił. Zamknął drzwi i oprał się na nich.
- Tak.
- Miło tu. - Powiedziała, gdy Justin usiadł na brzegu łóżka. Nicole uśmiechnęła się i usiadła na jego kolanach, owijając ramiona wokół jego szyi, gdy on położył się na plecach, pieszcząc jej biodra. Zdecydowana umieściła na nim swoje usta, a Justin się uśmiechnął. Nicole uwielbiała dominować, Danny Lane i Todd Faren mogliby to potwierdzić... włączając wielu innych chłopaków, o których Justin nie miał pojęcia. Ich pocałunki przerodziły się w coś bardziej intensywnego, zdecydowanie zbyt intensywnego. Justin odepchnął ją i delikatnie posadził ją na łóżku wstając.
- Wow, co ty robisz? - Zachichotał.
- A na co to wygląda? - Mruczała uwodzicielsko, leżąc na łóżku.
- Po co ten pośpiech? - Zaśmiał się Justin.
Pociągnęła go za koszulkę, ciągnąc go w dół, zmarszczyła brwi, gdy on wciąż się z niej śmiał.
- Czy jesteś.. - Przerwał potrząsając głową z uśmiechem. - Jesteś? - Zmarszczył brwi.
- Nie.. - Wyszeptała Nicole, odpinając guziki jego koszuli swoimi szczupłymi palcami.
- Ile razy.. wiesz co. - Powiedział niezręcznie.
- Parę razy. - Powiedziała, patrząc na jego klatkę piersiową, oblizując wargi. Justin powoli wstał od niej. Ona natychmiastowo usiadła.
- Już mnie nie lubisz? - Powiedziała, starając się nie zwariować.
- Nie, oczywiście, że nie. - Powiedział delikatnie. - To dlatego, że myślałem..
- Jeśli chciałeś małej zakonnicy to mogłeś iść prosto do Kendall, wiesz? - Rzuciła ze złością.
- Co? Nicole! Ja po prostu.. Dlaczego tak się zachowujesz? Co ona ma z tym wspólnego? Ja po prostu, ja tylko.. - Wyjąkał, próbując się wytłumaczyć.
- Wiesz co? Skończyłam już. - Splunęła, przerywając mu i wychodząc szybko z jego domu.
Justin usiadł na łóżku oddychając głęboko. Usłyszał irytujący głos Chaza w głowie: Mówiłem ci, palancie! Szybko wyciągnął telefon, wybierając numer Kendall. Musiał z nią porozmawiać. Dałaby mu radę lub sprawiłaby, że poczułby się lepiej. A nawet miałby miłą, od serca rozmowę z nią. Potrzebował jej teraz. Sygnał dzwonił chyba z 20 razy. Justin westchnął klikając przycisk zakończenia rozmowy. Oblizał nerwowo wargi myśląc: Kendall, gdzie jesteś kiedy cię potrzebuję?
Źle, że ktoś już ją potrzebował, ktoś kogo ona też teraz potrzebowała.
OMB Jason jest słodki <3
OdpowiedzUsuńJason jest słodki. Justin trochę oprzytomniał, a przynajmniej coś w tym stylu. Niestety mój kochany Justinek się spóźnił. Teraz ten Jason robi się dla niej dobry, mięknie dla niej, zależy mu na niej. I to jest to. Jeśli Kendall będzie miała potem zagwostkę kogo wybrać i nie będziew wiedziała który jest lepszy, to nie zdziwię się kiedy wybierze Jasona, ale to tylko jak na ten moment, spodziewam się, że jeszcze będzie akcja ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, całusy i weny :*
Świetny rozdział!
OdpowiedzUsuńHahaha mam dylemat: Justin czy Jason
Obaj są cudowni
Awww to słodkie, że Jase dał Kendall różę, a Justin próbował się do niej tak wiele razy dodzwonić:)