- Kochaś poszedł? - Uśmiechnął się sarkastycznie Jason.
- Poszedł porozmawiać z Nicole. - Wymamrotała Kendall, przewracając oczami, gdy Jason zachichotał. Wyciągnął z torby jedzenie i wyłożył je na stolik, skacząc na łóżko obok Kendall, przygniatając ją.
- Miałeś zamiar zgnieść mnie na śmierć! - Powiedziała bez tchu. Jason położył rękę na sercu udając zranionego.
- Daj spokój, naprawdę myślisz, że mógłbym cię zranić? - Powiedział, a Kendall zachichotała. - Chcesz obejrzeć film?
- Tak, wiem dokładnie co powinniśmy obejrzeć.- Powiedziała wstając i pochylając się nad szafką telewizora, dając Jasonowi jasny obraz jej idealnego kształtnego tyłka w jego słowach, na co uśmiechnął się i przygryzł wargę.
- Pamiętnik! - Zawołała trzymając płytę.
- Fuj. - Mruknął Jason przewracając oczami, a Kendall włączyła film. - Jesteś taka dziewczęca. - Powiedział. Kendall uderzyła go żartobliwie w ramię.
- Co ty nie powiesz. - Odpowiedziała sarkastycznie.
***
- Czy nie było to niesamowite? Noah jest taki.. oh męski! Nie wiem! - Piszczała Kendall, opierając głowę na ramieniu Jasona, kiedy kilka łez wypłynęło z kącika jej oczu.
- Filmy dla kobiet są do bani. Mogliśmy w zamian obejrzeć Szybcy i wściekli. - Żachnął.
- Nie martw się, obejrzymy następnym razem. - Zaśmiała się Kendall. - Ale.. - Wykrzyknęła. - Przyznaj, że twoje oczy wypełniły się łzami, kiedy oni..
- Nie, nie, nie! - Przerwał jej Jason, potrząsając głową. - Nie płakałem, nie płaczę. Nigdy... zwłaszcza podczas filmów. - Przewrócił oczami, krzyżując ramiona.
- Aww, Jason zmienia się w mięczaka. - Kendall powiedziała przytulając go.
- Nigdy nie zmienię się w mięczaka. - Powiedział. Tak, trochę na to za późno, bracie. Usłyszał w głowie głos Davida.
- Dlaczego? - Zapytała Kendall.- Ostatnim razem, kiedy to zrobiłem, nie wyszedłem na tym za dobrze.. - Wymamrotał spoglądając w dół. Ostatnim razem?
Uśmiech Kendall zniknął, gdy usłyszała łamiące jej serce jego słowa. Jason nigdy nie zakochiwał się w dziewczynach. Był flirciarzem. Wykorzystywał dziewczyny dla czegoś i zapominał o nich po kolejnych dwóch godzinach, jeśli miały szczęście to dopiero następnego dnia. Był czarującym, seksownym, manipulującym, zarozumiałym draniem i był z tego dumny. Ale wszystko poszło gorzej, kiedy Samantha Cole grała flirciarę. Kto wiedziałby, że Jason McCann miał tak naprawdę serce? Dokładnie.
Nawet po złamanym sercu przez Samanthę, nigdy tego nie pokazał. Nigdy nie pokazał swoich prawdziwych uczuć, swojego prawdziwego oblicza. Spoglądał na nią z niesmakiem, podczas gdy jego serce pękało, następnie odszedł, tak po prostu. Wszyscy myśleli, że było w porządku: jego gang, jego przyjaciele, jego brat, nawet on. Ale okłamywał sam siebie.
To było to, pomyślał. Nigdy więcej dziewczyn, nigdy więcej złamanych serc, nigdy więcej gównianych związków. Porzucił różne rzeczy, poddał się miłości. Nawet nie wiedział jak kochać. I kiedy był blisko tego, wszystko się rozpadło i zwaliło na niego. A on przysiągł, że nigdy więcej nie pozwoli by oszalał tak na punkcie dziewczyny, nie z powodu pracy, reputacji i wszystkiego, po prostu nie chciał przechodzić przez to ponownie.
Bycie postrzelonym, bójki gangów, nic nie było porównywalne ze złamanym sercem i Jason wiedział to, wiedział to dobrze. Byli ludzie, którzy nie chciał by się o tym dowiedzieli, a teraz, zwłaszcza nie dowiedzieli się o Kendall. Nie chciał być zbyt emocjonalnie do niej przywiązany, obawiając się, że nie będzie zbyt dobry dla tak doskonałej małej bogini jak ona. Bał się, że w jakiś sposób skończy ona z Justinem, zostawiając go kompletnie zranionego i zawiedzionego po raz kolejny. Ale cholera, był uzależniony, chłostany, i tak bardzo jak nienawidził tego przyznać, tak bardzo nienawidził być pod jej niewinnym czarem, ale też mu się to kurewsko podobało.
Mimo, że Kendall nie wiedziała zbyt wiele o życiu miłosnym Jasona, wiedziała, że nie pozwoli zburzyć swoich ścian. I zgodnie z tym co powiedziała jej Claire, co było totalną przesadą, wiedziała o tym, że był flirciarzem, właściwie najlepszym. Ale nikt nigdy nie powiedział, że flirciarz nie ma uczuć. Może powodem dlaczego stał się nim było ukrywanie co mu się przydarzyło. I to ją intrygowało, bardzo.
***
- Idę się dzisiaj zobaczyć z Samanthą. - Wymamrotał Jason, poprawiając kołnierzyk przy koszuli.
- Ouuhh, kochaś spotka się z dziewczyną, o której marzył od kiedy ją zobaczył. - Śmiał się Alex. Jason uderzył go żartobliwie ramieniem, walcząc z rumieńcem.
- Zamknij się. - Zawołał.
- Więc to prawda. Samantha zmieniła cię w mięczaka, McCann. Wiedziałem. - Uśmiechnął się David. Jason przewrócił oczami.
- Nie zmieniła mnie w mięczaka. Nie zmienię się w mięczaka dla kogokolwiek, a zwłaszcza nie dla dziewczyny. - Powiedział chichocząc.
- Ta, pewnie. - Wymamrotał Alex. - Ma cię wokół palca bracie.
- To nie prawda. - Podniósł głos, strzelając spojrzenia w stronę Davida.
- Jase, w porządku jest mieć uczucia dla dziewczyny. - Powiedział Alex zakrywając roześmiane usta. - Ale nie zaufaj suce zbyt bardzo. - Powiedział surowo. Jason zmarszczył brwi.
- Nie nazywaj jej tak. - Syknął, czując jak jego ciało w ciągu kilku sekund się napina. Alex wykrzywił usta, a David zrobił to samo patrząc na swoje kolana.
Nawet Alex wiedział, że lepiej nie wkurzać swojego młodszego brata, kiedy był zdenerwowany. Samantha Cole prawdopodobnie uczyniła go miękkim, ale jego charakter i gniew wciąż były takie same. Nikt nie odważył się zobaczyć złej strony Justina, bo jeśliby to zrobili, wiedzieli na pewno, że byłoby to ich ostatnią rzeczą, którą by zrobili.
- Po prostu zostaw mnie kurwa samego. - Syknął, podnosząc kluczyki od samochodu i trzaskając drzwiami po opuszczeniu domu. Przeklinając pod nosem, westchnął nerwowo, umieszczając kluczyki w samochodzie, odpalając ruszył pod adres, który podała mu Samantha. Przygryzł dolną wargę na myśl o niej. Kochał w niej wszystko, jej blond włosy, zielone oczy i jej seksowny uśmiech. Podziwiał każdy centymetr jej ciała. Była absolutnie bez zarzutu.
Gubiąc się w swoich myślach nie zdał sobie sprawy, że już był w budynku. Zdejmując okulary przeciwsłoneczne, pchnął drzwi, pozwalając wejść sobie w nieznany i obcy budynek. Ku jego zaskoczeniu było ciemno i cicho.
- Samantha? - Zawołał, jego głos rozniósł się echem po dużym pokoju. Usłyszał chichot i uśmiech pojawił się na jego twarzy, kiedy uznał go za znajomy. Czuł obecność Sam w pobliżu i prawie ją widział, zanim nie zniknęła w ciemności. - Hej, chodź tutaj! - Zaśmiał się, podążając za nią, dźwięk jego głosu rozniósł się po pokoju.
Uśmiechnął się do siebie z radości. Nie mógł w to uwierzyć. W końcu miał dziewczynę, w której się kochał i był z nią. Samantha Cole nie była jak inne dziewczyny, które od razu rzucają się na niego. Nie była łatwa. Była dokładnym przeciwieństwem i odrzuciła Jasona tysiąc razy. Ale Jason wiedział, że granie trudnej nie było jedyną kartą, którą używała wobec niego.
W końcu, jego dłonie chwyciły ją delikatnie w pasie obracając ją twarzą do niego.
- Mam cię, Sam. - Przemówił cicho uśmiechając się mimo, że nie mógł jej zobaczyć.
- Myślę, ze ja cię mam, McCann. - Samantha nagle przemówiła ostrym tonem. Nie pozostawiając nawet szansy Jasonowi pomyśleć nad doborem słów, jej pięść nawiązała kontakt z jego szczęką. Jason cofnął się, chwytając policzka.
- Co kurwa, Sam? - Krzyknął. Ale zanim zdążył zaprotestować ponownie, Samantha kopnęła go dwa razy w brzuch, co sprawiło, iż stracił równowagę i upadł. Jason chwycił się za brzucho kaszląc. Nie mógł wstać i walczyć, nawet gdyby chciał. Nie mógł bić się z dziewczyną. Nie chciał. Zwłaszcza z Samanthą.
Słyszane były otwierane drzwi i rozbłysły oślepiające światła, Jason przymrużył oczy. Spojrzał do góry, by zobaczyć 6 chłopaków, których nienawidził z czystej pasji. Wszyscy należeli do gangu Blue G, największego rywala i wroga. Po śmierci jego ojca, kiedy Alex dołączył do gangu, widział dwie grupy walczące o terytorium, kasę, dilerów, o wszystko. W dniu kiedy stał się częścią gangu brata przysiągł, że ich zniszczy. Złowrogi śmiech wybuchł z ust Samanthy i wtedy zdał sobie sprawę. Była jedną z nich. Była częścią Blue G. Cały ten czas był nią zbyt zaślepiony, by zrozumieć to wszystko. Planowali to od miesięcy. Kiedy Jason próbował zaimponować Samanthcie, ona wraz z gangiem planowała jak kopnąć go tam, gdzie zaboli najbardziej. I ich życzenie w końcu się spełniło. Mieli go.
- McCann, mały Jason McCann. - Przemówiła uśmiechając się. - Jakim byłeś głupcem zakochując się we mnie. - Wypuściła sarkastyczny śmiech. - Jestem rozczarowana, myślałam, że nie staniesz się dla mnie słaby.. - Tym razem chłopcy się zaśmiali. Szczęka i pięści Jasona były zaciśnięte. Wiedząc co się stanie, oszczędzał swój oddech i całą energię, jako jedyny sposób na przetrwanie tego. Wstał powoli, gdy facet podszedł bliżej. Nagle usłyszał jak ktoś go woła. Spojrzał w kierunki drzwi, które były zamknięte, rozpoznając głosy. To był jego brat i gang, wołający go. Jason napiął się, a jego oddech był nierówny.
- Nawet o tym nie myśl, McCann. - Przemówił jeden z mężczyzn. - Twój brat i twój żałosny gang nie uratują ci tyłka. - Zaśmiał się.
- Nie potrzebuję ich. - Syknął Jason.
- Jesteś pewien? Jeden przeciwko 6. Naprawdę myślisz, że dasz sobie z nami radę? - Chłopcy zachichotali, kiedy Jason zauważył Samanthę siedzącą w rogu oglądającą wszystko z satysfakcją. Zaśmiał się.
- Nigdy się nie dowiesz dopóki nie spróbujesz dupku. - Wymamrotał.
Prawie natychmiast jeden z mężczyzn, największy z nich rzucił się na niego z pięścią, uderzając go w posiniaczony już policzek. Ale on nawet nie drgnął, w zamian chwycił go w obie ręce, popychając go na ścianę i uderzając go tak mocno, iż krzyczał z bólu. Drugiego Jason rzucił na ziemię, kopiąc lewą nogą w żołądek, aż stracił przytomność. Dwóch mężczyzn załatwionych, zostało czterech.
Kolejny podszedł do niego. Jason roześmiał się sam do siebie. Uderzał go pięściami i nogami, aż go nie było. Zrobił to z kolejnym, wziął głęboki oddech zdając sobie sprawę, że zostało już tylko dwoje mężczyzn. Zanim zdążył się pozbierać, piąty mężczyzna uderzył go w brzuch, pchając go o ścianę. Zamierzał ponownie uderzyć Jasona, ale ten go wyprzedził uderzając go w najgorszym miejscu, w które mógłby być kiedykolwiek uderzony facet. Po uderzaniu go pięć razy, zamierzał go znokautować, kiedy poczuł zimny metalowy przedmiot przyciśnięty do tyłu jego głowy.
- Przestań! Albo kurwa strzelę ci w łeb. - Przemówił ostry głos. Jason zatrzymał się uśmiechając się do siebie.
- Mały skurwiel. - Syknął zanim szybko odwrócił się, nie pozostawiając ostatniemu mężczyźnie szansy do użycia broni, chwytając ją i kopiąc faceta w brzuch, przycisnął pistolet do jego brzucha. Z pomocą palców mężczyzny pociągnął za spust, powieki chłopaka zamknęły się, a Jason upuścił jego ciało. Potem, drzwi się otworzyły i pokazały jego przyjaciół, którzy natychmiastowo zajęli się ciałami. Jason oddychał ciężko, trzymając się za brzuch. Jego całe ciało było obolałe od tej akcji. Mimo, że Jason był szkolony do zabijania od najmłodszych czasu, zabijając 6 kolesi samemu nie było najłatwiejszą rzeczą do zrobienia.
Wciąż trzymając broń w dłoniach, odwrócił się do Samanthy, która trzęsła się w kącie. Była zwinięta w kłębek, a jej usta drżały. Ściskając szczękę, podszedł do niej i przesunął broń do jej czoła, jej oczy pociemniały.
- Proszę, Jason, proszę.. - Jęknęła.
- Dlaczego? - Spytał przez zaciśnięte zęby, zaciskając lekko palce na spuście. Zamiast odpowiedzieć, płakała i piszczała. - Kurwa, dlaczego? - Krzyczał głośno, ale nie odpowiedziała. Ręka Jasona zaczęła się trząść, a Samantha zamknęła oczy. Opuścił broń i odwrócił się, jego oczy były wypełnione nicością.
- Jason, bracie ja..
- Nie dotykaj mnie kurwa. - Splunął, mijając brata i udając się do samochodu.
***
- Co się stało, Jason? - Powiedziała cicho Kendall, wybudzając go ze wspomnień. Potrząsnął głową. - Możesz mi powiedzieć. - Wyszeptała kładąc dłonie na jego twarzy. Chwycił ją za ręce i odrzucił, zamykając mocno oczy.
- Przestań proszę. - Powiedział i wstał.
- Jason ja po prostu chcę..
- Po prostu odpuść okej? - Krzyczał z rosnącą frustracją. Kendall wytrzeszczyła oczy. Jason wziął głęboki oddech.
- Przepraszam. Nie chciałem na ciebie nakrzyczeć.. To przez to.. - Odetchnął, przejeżdżając dłonią po włosach. - Boże, jestem takim kutasem. - Wyszeptał.
Kendall zbliżyła się do niego.
- W porządku. Wiem, że nie chciałeś o tym rozmawiać. Przykro mi, byłam wścibska i natrętna. - Powiedziała przygryzając dolną wargę.
- Chcę ci o tym powiedzieć, uwierz mi, naprawdę chcę. - Powiedział, kiedy przyciągnęła go w mocny uścisk.
- To dlatego.. ona przywraca tak wiele wspomnień, Kendall. - Wyszeptał.
O matko Jason <3<3<3
OdpowiedzUsuńJason i Kendall to jest cudowne <3
OdpowiedzUsuńoni nawet nie są razem, a są idealni <3
czekam na ten moment kiedy Kendall zrozumie, że Jason to ten jedyny <3
Fbtxchrsxvhyrcgfhr <3 Aaaaaaa cudo. Informuj mnie @BVictoriaHh lub ask.fm/sweetsugarrrr
OdpowiedzUsuńAsdfghjklasdfghjkl
OdpowiedzUsuńAwww Jason, tak bardzo idealny
Jason jest cudowny
OdpowiedzUsuńale ona i tak go.pewnie nie bdz chciala
szkoda mk go jest idealnyy *.*
extra
OdpowiedzUsuńsuper rozdział *.* Czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńChce żeby Jason i Kandall byli razem
OdpowiedzUsuńhej tu dobry anonim (potwierdzilas to )
OdpowiedzUsuńrozdzial jak zwykle cudowny Jason jest taki adafagadasafagf ladna para z nich by byla, ale mam przeczucie, ze on tylko namiesza ,a Kendall bedzie z Justinem (nie zwracaj na to uwagi to juz jest zryty mozg xd)
Jeszcze raz dziekuje, ze poswiecasz swoj czas na tlumaczenie, jestes kochana ;)
pozdrawiam x
Wole żeby Kendall byla z Jasonem niz Justinem.
OdpowiedzUsuńAaaa niech Kendall bd z Jasonem a nie z Jusem !! BOSKI.:*** *_*
OdpowiedzUsuń