- Jason stary, ile to już minęło? - Adam McGuire uścisnął Jasona po bratersku, szczerze uśmiechając się widząc jednego z jego najlepszych przyjaciół i 'partnerów zbrodni'.
- 18 miesięcy, McGuire. - Uśmiechnął się Jason. - Też zostałeś wywalony do starego Stratford?
- Cóż tak. Palant Will został złapany i wydał mnie ratując swój własny tyłek. - Syknął Adam. - Ten mały skurwiel! Tak czy inaczej, wszyscy myślą, że jest to ciche, małe miasteczko, gdzie nic się nie dzieje. Prawdą jest, że nic nie wiedzą. Tutaj dzieje się w nocy, bracie. Zaufaj mi, byłem pod wrażeniem. - Adam zachichotał.
- Spotykam się dzisiaj z 401. - Stwierdził Jason.
Szczęka Adama opadała, a oczy się rozszerzyły, pociemniały przechodząc w kilka sekund z niebieskich w siwe.
- Jason, bracie, nie lekceważ ich. To miasto jest ich. Mają dilerów. Mają wszystko i wszystkich. Gdybym był tobą zastanowiłbym się nad tym dwa razy. - Wzruszył ramionami.
- Mam gdzieś to co mają. Nie boję się ich, widziałem dużo gorsze rzeczy i ty wiesz co. Mogą mieć to miasto, ale nie mają mnie. Skurwiele zadarli ze złym gangiem i pokażę im kim jestem i co mogę zrobić. Jason McCann jest w mieście, suki. - Uśmiechnął się.
***
- Jazzy, Jaxon! Czas iść. Moja mama chce nas w domu. - Powiedział Justin, kiedy Kendall weszła do pokoju i zobaczyła ich trójkę rzucających się poduszkami. Jaxon nadąsał się, a Jazzy była zawiedziona.
- Nie możemy zostać dłużej? Dobrze się bawimy z Kendall!
- Nie kochanie, musimy iść. - Zmarszczył brwi.
- Spotkamy się jeszcze? - Przemówił Jaxon tuląc się do Kendall.
- Aww, oczywiście kochanie, chodźcie zawiozę was do domu. - Uśmiechnęła się szeroko.
Dziesięć minut później Kendall była przed drzwiami małego, pięknego domu, trzymając Jaxona i Jazzy za rękę, gdy dobra, piękna kobieta z uśmiechem na twarzy stanęła przed nimi.
- Hej kochani! - Zachichotała, kiedy dzieci puściły dłoń Kendall i przytulili się do niej. Justin szedł z walizkami. - Oh cześć. Przepraszam, nie zauważyłam cię. - Powiedziała kobieta spoglądając na Kendall.
- Hej, jestem Kendall. - Powiedziała uśmiechając się i wyciągając rękę.
- Skarbie, nie ściskam ręki, ja się przytulam! - Zawołała obejmując ją. - Przepraszam, że pytam tak prosto z mostu, ale to ty jesteś dziewczyną, która sprawia, że mój syn wariuje? - Uśmiechnęła się poruszając brwiami. Kendall walczyła, by uśmiech nie znikł z jej twarzy.
- Oh, nie. Jestem jej przyjaciółką. - Uśmiechnęła się uprzejmie. Pattie uniosła brwi, kiwając głową z niedowierzaniem.
- Hej mamo. - Justin uśmiechnął się, całując ją w policzek. - Widzę, że właśnie poznałaś Kendall. Kendall, wejdź! - Powiedział uśmiechając się. Potrząsnęła głową.
- To bardzo miłe z twojej strony, ale myślę..
- O nie, proszę, zostań! - Prosiła Pattie.
- Dziękuję bardzo, wam obu. Naprawdę to doceniam, ale jestem wyczerpana, chociaż świetnie się bawiłam z Jazzy i Jaxonem. - Zachichotała.
- Dziękuję bardzo za dzisiaj, nie zrobiłbym niczego bez ciebie. Odprowadzę cię do samochodu. - Powiedział Justin kładąc rękę na jej plecach i odprowadzając ją do jej Range Rovera.
- Dobranoc Pattie.
- Dobranoc kochanie! - Zawołała.
- Dziękuję bardzo za podwiezienie mnie i za opiekę nad rodzeństwem. Naprawdę cię lubią. - Uśmiechnął się.
- To była dla mnie przyjemność. - Uśmiechnęła się. - Dobra, robi się późno, dobranoc Justin. - Powiedziała z nieśmiałym uśmiechem. Justin zaskoczył ją i uścisnął przyjacielsko. Kendall objęła jego umięśnione ramiona, poczuła jego słodki zapach, każdy jego element sprawił, że coraz bardziej jej się podobał, zanim zadecydował skończyć uścisk, który był dla niej jakby sekundy w niebie.
- Dobranoc Kendall, jedź ostrożnie.
- Nie jeżdżę tak zawsze? - Zażartowała wytykając język i uruchamiając silnik.
***
- Jestem po prostu smutna.. bo poznałaś przede mną mamę Justina. To nie fer Kendall. Spotykam się z facetem i ty pierwsza poznajesz jego matkę! - Jęknęła przez telefon Nicole, zachowując się niedojrzale, dziecinnie i nierozsądnie, po tym jak wczoraj Justin powiedział jej, że Kendall poznała jego mamę. Kendall przewróciła oczami.
- Nicole, to nie był zaplanowane. Spotkaliśmy się przez przypadek. Jego samochód się popsuł, więc podrzuciłam go na miejsce. Nie mogłam pozwolić mu iść na drugą stronę miasta z dwójką małych, zmęczonych dzieci. To nie tak, że zaplanowałam poznanie jego mamy. Nie wściekaj się. - Przemówiła.
- On jest moim chłopakiem Kendall. Chciałam poznać jego mamę i bawić się z jego młodszym bratem i siostrą.
- Nienawidzisz dzieci, Nicole. - Powiedziała Kendall.
- Nieważne. - Splunęła.
- Co chcesz żebym powiedziała? Chcesz bym powiedziała, że przepraszam za to, że pomogłam twojemu chłopakowi? Dobra. Przepraszam. Szczęśliwa? - Warknęła.
- Rany, nie musisz być wredna. - Kendall wzięła głęboki oddech.
- Nie jestem. - Powiedziała rozłączając się.
***
- Co powiedziała ta suka? - Krzyczała Claire w samochodzie, gdy Kendall powiedziała jej o rozmowie z Nicole. - Do kurwy nędzy. Pomagałaś mu, jak zawsze. Nienawidzę jej. Walnięta dziwka. Nie mam pojęcia jak z nią wytrzymujesz. Zaczekaj, nie mam kurewskiego pojęcia jak Justin ją znosi, nie mówiąc już o spotykaniu się z nią sam na sam. - Przewróciła oczami. Kendall chwyciła kierownicę i westchnęła głęboko.
Spoglądając na prawo, w parku zauważyła dwie znajome postacie: Justina i Nicole. Claire podążyła za jej wzrokiem i zobaczyła jak Nicole na niego wskakuje. Kendall westchnęła.
- Okej. Albo jest kretynem, albo jest głupi. - Powiedziała Claire podnosząc ręce. Były świadkami, gdy pocałował ją w czoło i wręczył jej czerwoną różę. Kendall przygryzła dolną wargę. - Okej. On jest kurewsko głupi.
***
- Oh. W porządku. Spotkaliśmy się już dzisiaj w parku, więc spoko jeśli twoja mama chce żebyś została w domu i spędziła z nią czas. - Zachichotał rozmawiając przez telefon, spacerując po mieście. Matczyno-Córkowy czas? Bzdura.
- Też za tobą tęsknię kochanie. Pa. - Uśmiechnął się rozmarzony i nacisnął przycisk kończący rozmowę.
- Bieber. - Przemówił czyjś głos, odwrócił się by zobaczyć nie kogo innego lecz Todda Farenna, wraz jego paczką i jego przyjacielem, Dannym Lanem.
- Daren.
- Coż za nieprzyjemna niespodzianka znaleźć cię tutaj.
- Mógłbym powiedzieć to samo o tobie. - Uśmiechnął się Justin.
- Powiedziałem ci, że nasza mała pogawędka się nie skończyła, co myślisz o tym by zakończyć ją teraz? - Zadrwił Todd, próbując go przestraszyć.
- Oh więc chcesz to tutaj załatwić wraz ze swoimi przyjaciółmi? Co jest z tobą nie tak Toddster? Boisz się bić ze mną sam na sam? - Justin podkreślił każde słowo.
- Nie gadaj bzdur, Bieber. Mówię ci, nie chcę żebyś był w pobliżu naszej szkoły lub naszych dziewcząt.
- Waszych dziewczyn? Proszę Faren! Dziewczyny z którymi się spotykam nigdy nie zniżyłyby się do twojego poziomu. - Justin potrząsnął głową, chichocząc.
- Chcesz się założyć? - Uśmiechnął się Danny zza Todda. Oczy Justina natychmiastowo pociemniały, a uśmiech zniknął twarzy. Jeśli wzrok mógłby zabijać, oboje, Todd i Danny byliby teraz martwi.
- Co ty kurwa powiedziałeś? - Warknął na nich szybko, zanim stanęli oko w oko.
- Słyszałeś go. Gówno wiesz, Bieber. - Justin zaciskał dłonie w pięści, kiedy ze złością uderzył Todda w szczękę. Todd cofnął się tracąc równowagę, podczas gdy Danny próbował uderzyć Justina w twarz, ale chybił i tym razem to Justin go chwycił pierwszy i kopnął w brzuch. Danny ryknął z bólu, gdy Todd wstał trzymając się za szczękę. Justinowi zaczynało brakować oddechu, gdy Todd szybko uderzył go w brzuch, zanim ten miałby szansę uniknąć go lub oddać. Trzymał go za brzuch, gdy Danny wycelował pięścią prosto w jego prawe oko.
Było słychać chichot. Justin odwrócił się, dostrzegając tajemniczego chłopaka ubranego w siwe dżinsy i czarną bluzę.
- Z czego się śmiejesz? - Justin zdołał wykrztusić wstając.
- Tak, z czego się śmiejesz, McCann? - Zapytał Todd.
- Wydaje mi się to zabawne, Todd. Nie potrafiłbyś zmierzyć się z tym chłopakiem sam, więc przyprowadziłeś ze sobą kolegów z drużyny koszykarskiej. Skurwiele! - Jason roześmiał się kręcąc głową. Justin spojrzał na niego, wciąż trzymając się za brzuch, pulsujący ból przebiegł przez jego ciało.
- Spierdalaj, McCann. - Todd wywrócił oczami.
- Oh, ze mną też się chcesz bić Faren? Jesteś tego pewien? Co? - Powiedział Jason niebezpiecznie zbliżając się do Todda, spoglądając na niego wściekle. Todd powoli wycofywał się.
- Hej Todd. - Zawołał Justin, zanim ten odszedł. Todd odwrócił się, gdy prawa pięść Justina wylądowała na jego policzku, powodując, że ten stracił równowagę i upadł na ziemię.
- Następnym raz gdy chcesz się ze mną bić, pamiętaj: z czy bez twoich przyjaciół, skopię ci ten twój żałosny tyłek. - Krzyknął Justin. Danny pomógł wstać Toddowi i wszyscy udali się w drogę do swoich aut.
- Dziękuję za to.. - Justin wymamrotał do Jasona. Jason zmarszczył brwi.
- Nie zrobiłem tego dla ciebie. W zasadzie, zgadzam się z nimi w tej sprawie.
- Co? - Zadrwił Justin, a na jego szyi natychmiastowo pojawiły się żyły, sprawiając, że wyglądał 10 razy straszniej, chociaż nie wystarczająco, by sprawić, aby Jason się wycofał.
- Dziewczyna, z którą się spotykasz. Nie jestem tym kim myślisz, że jest. - Splunął. - Ona jest dziwką. - Zachichotał. Justin zamachnął lewą pięścią w szczękę Jasona, ale ten ledwo drgnął.
- Pieprz się. - Warknął.
- Twoja dziewczyna już to zrobiła. - Jeśli by tylko wiedział. Jason uśmiechnął się. Krew Justin kipiała, gdy rzucił kilka ciosów i kopnięć w stronę Jasona. Ale tym razem szczęście nie było po jego stronie. Jason uniósł jego ramiona kopiąc go trzy razy w brzuch. Poczuł jak jego cała energia odpływa, a pojawia się ból.
- Nie zadzieraj ze mną, nie wiesz co jestem w stanie zrobić, Bieber. - Spojrzał na niego ze złością, a następnie poszedł do swojego auta.
Nie podoba mi się ta cała sytuacja. Nicole niech znika, bo... no... po prostu... jest tą za którą podali ją chłopcy, kurde nawet ten wredny Tod czy jak mu tam. Błagam niech Kendall nie spotyka się z McCann'em. On to przestępca mimo, że te słowa w stosunku do niej wypowiadane przez niego we wcześniejszym rozdziale/rozdziałach były miłe, on jest zły. Nie pasuje do Kendall, ale jak zobaczyłam tych bohaterów (sorry ja wcześniej po prostu tego nie wiedziałam xD to było głupie, mogłam wcześniej przejrzeć xD sorry) to widziałam głównego jako McCann to pewnie on będzie jej chłopakiem. I tu pojawia się proźba do twojego opowiadaniowego Justina: Błagam cię kochanie moje, weź i zerwij z Nicole, bo to wredna suka i bądź z piękną i kochaną Kendall.
OdpowiedzUsuńWeny, kocham i całuję :**
Już czekam na następny :*
Jason jest niebezpieczny <3
OdpowiedzUsuńtrochę szkoda, że pobił Justin'a, może się wkońcu opamięta, w co szczerze wątpię...
Omg omg dhgujfyjbgg ale sie dzieje ♥
OdpowiedzUsuń2-ÓCH JUSTINÓW (no tak jakby) O DZIZYS!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńKEDNALL W 7 NIEBIE
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA