wtorek, 11 lutego 2014

Rozdział 27

Ostrzeżenie: Ten rozdział zawiera elementy przemocy.
Słuchajcie As Long As You Love Me - Justina Biebera podczas czytania. 


Jason zauważył dobrze zbudowanego mężczyznę opierającego się o duży, czarny Mercedes, spoglądał on na swoje stopy. Powoli jechał ulicą św. Patryka. Zacisnął dłonie na kierownicy, zanim wyłączył silnik. Patrząc naprzód, wypuścił głęboki oddech. Oczy Kendall były przyklejone do profilu należącego do jej ojca. Jason odwrócił się do niej.
- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - Powiedział wciągając wargi, przez co na jego policzku ukazał się dołek. Kendall chwyciła swoją dolną wargę między zęby i przygryzała ją nerwowo, zanim kiwnęła głową kilka razy.
- Tak. - Odparła, patrząc mu prosto w oczy. Jason spojrzał w dół. To było to. Nie było odwrotu. 
- Zostań w samochodzie bez względu na to co się stanie, nie wychodź, okej? - Powiedział niskim tonem. Starał się ją po prostu chronić. Wyjrzał przez okno przygryzając wargę. Nie bał się, wcale, był zadowolony, że to skończy. Ale przerażało go to, że wiedział rzeczy i nie chciał, by Kendall musiała się z nimi zmagać. Nie był uzbrojony, nie miał przy sobie żadnej broni bądź kieszonkowych noży. Ale on ich nie potrzebował, bo nie ważne jak bardzo nienawidził wnętrzności mężczyzny za uderzenie własnej córki, nie ośmieliłby się z nim bić. Mimo wszystko, był jej ojcem, więc nie mógł nic zrobić, jedynie się bronić.
Otworzył drzwi, po czym nimi trzasnął. Zimne kanadyjskie powietrze uderzyło w jego ciepłą skórę i niespodziewanie zadrżał czując chłód. Wpychając dłonie do kieszeni szedł przed siebie zatrzymując się zaledwie kilka metrów od Roba tak, że był on przed nim. Palił cygaro z jego paczki Marlboro. Wyciągnął cienki kawałek z ust wdychając substancję.
- Słuchaj dzieciaku. - Zaczął Rob. Jego głos był chrapliwy, zimny, surowy i wymagający, jakby nie uznawał odpowiedzi nie. Był jeszcze bardziej niebezpieczny osobiście. - Moja córka może myśleć co chce i odpychać mnie ze swojego życia, robić co chce, ale.. - Przerwał rozglądając się, księżyc oświetlił jego twarz. Jego twarz pokazała, że ten mężczyzna nie był tym, który lubi pogrywać w gierki. - Ona potrzebuje mnie tak bardzo jak ja potrzebuję jej. - Powiedział wypuszczając dym. Jason unikał kontaktu wzrokowego psychicznie śmiejąc się na owe słowa. Nie było cię, kiedy potrzebowała cię przez ostatnie 7 lat. - Dorasta. Oznacza to, że prędzej czy później będę musiał pozwolić jej odejść, aby z kimś była. - Powiedział patrząc na niego. - A kiedy na to pozwolę.. Musi być z mężczyzną, nie chłopakiem z problemami. Takim jak ty. - Powiedział unosząc brwi, jakby powiedział najbardziej oczywistą rzecz na świecie. Jason pociągnął zębami dolną wargę, po czym szybko ją puścił. 
- Kocham ją. - Powiedział głośno i wyraźnie, spoglądając w oczy mężczyzny. Robert spojrzał w prawo, prawie się śmiejąc.
- Tak, pewnie, kochasz. - Skinął sarkastycznie głową, przy czym i poważnie, spoglądając na Jasona. - Wiem jakim typem faceta jesteś; problemem. Dawno temu, też kiedyś taki byłem. - Przemówił swoim chrapliwym, aksamitnym głosem, a zarazem śmiertelnym, czym przeraziłby każdego z wyjątkiem Jasona. W pewien sposób był to tego przyzwyczajony. - Wiesz co to oznacza? - Spytał wskazując brodą w kierunku samochodu, kiedy zauważył Kendall siedzącą na miejscu pasażera. 
Miała nogi przyciśnięte do klatki piersiowej, a jej pięść zakrywała usta, gdy przygryzała palec nerwowo zębami. To ją przerażało, nie wiedza o czym rozmawiali, nie wiedza, czy jej chłopak był w niebezpieczeństwie, czy też nie. Mogła widzieć tylko ich twarze i zarysy ciał, które oświetlało przednie światło samochodu. Nie mogła zrozumieć poprzez ruch warg o czym rozmawiają.
- Oznacza to, że pewnego dnia ją zostawisz dla kogoś innego i złamiesz jej serce. - Powiedział. Jason spojrzał w prawo zaciskając szczękę. Nie było opcji, by ją zostawił, zajęło mu lata, by w końcu znalazł kogoś, kto naprawdę będzie dla niego. Jednak to go zaskoczyło. Jak człowiek tak zimny, bez serca i samolubny jak Robert, który praktycznie wyparł się własnej córki, którą porzucił dla dwóch żałosnych suk i uderzył ją, stał się taki opiekuńczy w ciągu kilku minut. - To nie może się stać. - Rob pokręcił głową, mrużąc na niego oczy.
- Nie znasz nas. - Potrząsnął głową Jason, trzymając kontakt wzrokowy z Robem.
- Nie chcę. - Odpowiedział mężczyzną. - Nie chcę cię poznać. - Warknął ostro. - Lepiej wsiądź w samochód, odejdź i nie wracaj, bo jeżeli wrócisz. - Robert uśmiechnął się szatańsko. - To nie będzie dla ciebie dobre. - Zaśmiał się.
- Co byś zrobił? - Przemówił Jason, mówił tak samo ostrym tonem, jak Rob. Nieustraszonym. 
- Chciałbym ruszyć w drogę. - Warknął odwracając się plecami do Jasona, kiedy otwierał drzwi samochodu, myśląc, że rozmowa została zakończona. Był w błędzie. Jason cofnął się do tyłu, oblizując wargi. 
- Cóż, lepiej zrób co masz zrobić, bo nigdzie się nie wybieram. - Splunął Jason, sprawiając, że Robert się zatrzymał i zacisnął dłonie w pięści. Jego twarz poczerwieniała, gdy wdychał i wydychał ostro powietrze, po czym upuścił cygaro, ustając na nie ze złością. 
- Słuchaj dzieciaku. - Splunął, a jego głos wciąż był niski. - Możesz być kimś tam w Las Vegas, ale teraz jesteś na moim terytorium. - Rzucił szorstko. Jedyną osobą, która wiedziała o Roberta trudnej, przestępczej przeszłości, z wyjątkiem jego rodziców, była jego była żona, matka Kendall, Kimberly. Była wtedy taka młoda, a on był problemowym nastolatkiem, który robił wszystkiego rodzaju szalone rzeczy. Udało jej się sprowadzić go na dobrą drogę, trochę. - Nie obchodzi mnie kim jesteś i co zrobiłeś. Zrobię wszystko co w mojej mocy, by upewnić się, że..
- Powiedziałem ci. - Przerwał Jason zamykając oczy, biorąc potrzebny oddech. - Nigdzie się nie wybieram, nie zostawię jej. - Powiedział powoli, przeciągając każdy wyraz.  
- Tak? - Jason skinął głową. - Nie wiesz w co się wpakowałeś, McCann. - Syknął Rob.
- Zobaczę jakie mam szansę, proszę pana. - Powiedział Jason, walcząc z pragnieniem uśmiechnięcia się. 
Zrobił kilka kroków w kierunku wściekłego mężczyzny zaciskając mocno szczękę. Kiedy chodziło o jego Kendall, nie bał się w ogóle. Tymczasem w samochodzie, bezradnie Kendall tupała nogą w siedzenie, a jej ręce trzęsły się ze zdenerwowania. Robert szybko podszedł do Jasona ściskając szczękę. Jason oblizał wargi, a ręce ułożył w pięści. Jednym szybkim ruchem pięść Roba zderzyła się z policzkiem Jasona, sprawiając, że upadł na ziemię. Uderzenie było bolesne, ale to nie było czymś do czego Jason nie był przyzwyczajony. Uniósł ręce, by dotknąć twarzy, wciąż będąc na ziemi, kiedy poczuł jak coś spływa z jego twarzy. Cięcie było pod jego brwią. Mrucząc kilka przekleństw pod nosem wstał, by tylko ponownie zarobić kolejny cios od faceta w swoją szczękę. Próbował utrzymać równowagę i zazwyczaj mu się to udawało. Jednak tym razem po raz kolejny ją stracił i spadł na ziemię. 
Kendall widziała, jak ojciec zatrzymał się i odwracając się z szeroko z otwartymi oczami spojrzał na nią. Wyraz jego twarzy potwierdzał, że Jason coś powiedział. Kilka słów było wymienionych i po tym Rob nadepnął nogą na cygaro. Zbliżył się do Jasona, ruszając pięścią w powietrzu, tylko po to, by uderzyć chłopaka mocno w policzek. Kendall zamarła. Przez ułamek sekundy myślała, że Jason uniknął ciosu lub oddał mu, ale ku jej pechu nic z tego się nie stało. Zrobił zupełnie odwrotnie: pozwolił mu się uderzyć. Kendall wytrzeszczyła oczy z przerażenia i strachu. Chciała krzyknąć, lecz wyszedł tylko stłumiony krzyk. 
- Nie.. - Pisnęła, a jej oczy wypełniły się łzami. Palce zaczęły się trząść, a następnie chwyciła za klamkę i szybko wyszła z samochodu. Serce głośno jej waliło, a znajomy uścisk pojawił się w żołądku. Widziała, jak Jason ponownie wstał, tylko po to, by jej ojciec ponownie go uderzył, sprawiając, że stracił równowagę i upadł bezradnie na ziemię. 
- Przestań, proszę przestań! - Krzyczała. - Proszę. - Krzyknęła ponownie.  
Słychać było głośny grzmot i wkrótce spadły krople deszczu sprawiając, że sytuacja stała się znacznie trudniejsza. Rob uderzył parę razy w twarz Jasona, prawie łamiąc mu nos. Chłopak nawet nie pisnął, przyjął każdy cios po ciosie. Włosy Jasona były przyklejone do twarzy przez deszcz, a on cały drżał. Ponownie upadł na ziemię, wstał jeszcze raz, a Robert złapał go za ramiona. Jason starał się z nim walczyć, albo bronić się w obronie, ale był zbyt zmęczony. Ten człowiek był szkolony i fakt, że Jason nie schylał się lub nie walczył w ogóle nie pomagał. Rob wykorzystywał całą swoją siłę, by pchnąć Jasona na swój własny samochód, a jego ciało mocno uderzyło w maskę, słyszalny był bolesny jęk. Ból brzucha był prawie nie do zniesienia. Nie słyszał żadnych dźwięku z wyjątkiem jego nierównego, głośnego bicia serca i krzyków Kendall. Jego wzrok się rozmył i fala bólu uderzyła w jego ciało. 
- Jason, proszę! Tato, nie! Proszę nie! - Krzyczała bezradnie przez grzmoty starając się odepchnąć ojca, lecz była zbyt słaba. Chwycił chłopca i ponownie uderzył go w brzuch. Zmęczone, bezradne ciało Jasona bezwładnie padło na ziemię, a jego ręce starały się zapobiec rozbiciu na chodniku. Lewą ręką mocno ściskał brzuch, natomiast drugą starał się utrzymywać równowagę. Kendall pochyliła się do niego, a łzy spływały z jej twarzy mieszając się z kroplami deszczy, wrzeszczała. Patrzyła jak chłopak kaszle krwią i spogląda na nią bezsił. Jego twarz była pokryta siniakami, skaleczeniami i krwią, a jego całe ciało było obolałe. Serce Kendall ledwo pompowało krew, a oddech uwiązł jej w gardle, szloch uniemożliwił jej oddychanie. Dodając do tego bolesny widok, którego była świadkiem i spoglądanie w oczy Jasona, czuła, jakby to ona była pobita, nie on. Jej trzęsące się palce przejechały po jego twarzy, delikatnie dotykając posiniaczoną skórę, gdy ten zamknął mocno oczy z bólu. 
Rob zacisnął szczękę. Był gotów zrobić wszystko. Podszedł ponownie w kierunku chłopca, by go znów uderzyć. Zauważając jego cień Kendall wstała stojąc przed Jasonem i starając się go chronić. 
- Nie. Przestań! Przestań! - Krzyczała wymagającym tonem, jej szczęka się zacisnęła, ostro wdychała i wydychała powietrze. Jej oddech stał się nierówny, uderzyła swojego ojca w klatkę piersiową kilka razy, spychając go w głąb ulic. Wykorzystała całą swoją siłę, aby nie umożliwić mu podejście do ciężko rannego Jasona. - Nie dotykaj go! Nie waż się go dotykać! - Krzyczała. - Zabijasz go, przestań! - Robert nie chciał spojrzeć jej w oczy, unikając jej wzroku. - Nienawidzę cię. - Krzyczała, łamiącym się głosem, Robert zatrzymał się i posmutniał. - Nie chcę cię nigdy więcej widzieć. - Splunęła, a jej głos drżał. - Po prostu odejdź. - Szepnęła, uderzając go ostatni raz zanim ponownie pobiegła do Jasona. Rob patrzył szeroko otwartymi oczami, jak jego córka pochyla się i ponownie dotyka twarzy chłopaka. Mamrocząc 'Przepraszam', a jej płacz wciąż był słyszalny. Z całych swych sił, podniosła chłopaka oplatując go dłońmi i pomagając mu dostać się na siedzenie pasażera. Robert spoglądał na ziemię z wciągniętymi do środka ustami. To był koniec. Wygrał bitwę i przegrał walkę. Powoli wsiadł do samochodu, włączył silnik i pojechał nie odwracając się. 
***
Chris kopnął mały stolik w łazience nogą, pozwalając sobie na sfrustrowany krzyk.
- Kim on kurwa myśli, że jest? - Krzyknął. Jason wypuścił rozpaczliwy jęk, kiedy Kendall pomagała mu usiąść na blacie w łazience. Szybko wyjęła apteczkę, podczas gdy Chris przeklinał na głos. - Dlaczego nic nie zrobiłeś? On cię kurwa tak pobił. Jesteś przestępcą do kurwy nędznej! Mogłeś go uderzyć lub co gorsza mogłeś wziąć ze sobą pieprzoną broń. - Krzyczał. Jason zamknął oczy z bólu. Kendall odwróciła się do brata z wymagającym spojrzeniem, które natychmiastowo zrozumiał i wyszedł z łazienki mrucząc przekleństwa pod nosem. Trudno było jej się wziąć w garść po patrzeniu jak jej chłopak został pobity prawie na śmierć, nie potrzebowała teraz gadki jej brata. 
Obejrzała zmęczoną twarz Jasona, jej oczy skanowały każdy siniak i cięcie ostrożnie. Jej wargi drżały, tak jak i cała ona z żalu. Dlaczego nie zrobiła czegoś co by mu pomogło? Mogła go powstrzymać przed pójściem. Nie powinna tak łatwo pozwolić mu pójść. Przygryzając dolną wargę, kilka gorących łez opuściło jej oczy. Zabijało ją to bardziej, niż zabijało go. Jason potrząsnął rzęsami, słysząc jej płacz. Zmarszczył brwi i rozchylił lekko usta, lecz nic nie wyszło. Unikała jego wzroku, pozwalając na ciche łkanie jego serce pękało jeszcze bardziej. Złapała przedmioty potrzebne do czyszczenia jego licznych ran.
- Kochanie, ja.. Proszę przestań płakać. - Jęknął.
- Jak mogę przestać płakać? Widziałam jak zostałeś pobity prawie na śmierć przez mojego ojca, który mnie porzucił, wrócił ponownie jakby nic się nie stało, a potem się mnie wyparł. Patrzyłam jak byłeś uderzany w kółko i w kółko. - Płakała, ocierając łzy rękawem swojej bluzki. Twarz Jasona złagodniała na ten widok. - I nie zrobiłeś nic by go powstrzymać! Nie mogłeś się nawet bronić, czemu? - Zapytała, łamiącym głosem. 
- Nie mogłem mu oddać. - Odpowiedział, umieszczając dłonie na pulsującej głowie.
- Dlaczego? To właśnie robisz. - Pisnęła bezradnie. Jason wdychał powietrze. Zacisnął usta w cienką linię i wziął głęboki, bolesny oddech. 
- Jest twoim pieprzonym tatą. Mimo wszystko, wciąż jest twoim tatą. Nie mogłem z nim walczyć, Kendall. Jest twoim tatą. Nie mogłem tego zrobić, okej? - Krzyczał, gdy dziewczyna patrzyła w dół, przygryzając dolną wargę. Jason wypuścił długe westchnienie, a jego oczy nadal były zamknięte. 
- To wszystko moja wina. - Wyszeptała, drżącym głosem, chwytając za materiał bluzki. Jason zmarszczył brwi szybko łapiąc ją za nadgarstek, blokując jej ruchy.
- Czekaj co? Kochanie, to nie twoja wina.-  Powiedział kręcąc głową.
- Tak, to jest moja wina. - Spojrzała w dół unikając kontaktu wzrokowego, a jej ramiona nieznacznie unosiły się do góry od jej płaczu. Jason oblizał wargi, umieszczając dłoń na jej policzku i głaszcząc skórę palcami.
- Spójrz na mnie. - Powiedział. - Nie obwiniaj się o to. Nic z tego co się stało nie było twoją winą. Twój tata jest popieprzony, to tyle. - Rzucił, starając się jak najbardziej ją przekonać. 
- Nie rozumiem dlaczego zgodziłeś się z nim od razu spotkać. - Mruknęła. Jason stawał się trochę zły, ale wciąż była niepewna.
- Skąd się to wszystko bierze, Kendall?
- Jason, bądźmy realistami. Kto inny by.. - Przerwała starając się znaleźć odpowiednie słowa. Wzięła głęboki oddech. - Kto inny spotkałby się z moim ojcem? - Powiedziała głośniej. - Nie możemy mieć choć na chwilę odpoczynku. Nicole, Brooke i teraz mój tata. Zostałeś pobity. - Wzruszyła ramionami, a jej głos był ledwo słyszalny. Poczucie winy zjadało ją od wewnątrz. Jeśliby to nie było dla mnie to nie byłby w takim stanie.
- Hej, hej, hej. Przechodzę przez to dla ciebie.
- Dokładnie. Nie chcę żebyś przechodził przez piekło dla mnie. Nie jest to tego warte. - Odpowiedziała. Jason walczył z ochotą przewrócenia oczami.
- Jest warte. Ty jesteś tego warta. - Powiedział cicho, łapiąc jej twarz swoimi dłońmi. Wziął głęboki oddech zamykając oczy na chwilę.
- Ja.. - Kocham cię, tak bardzo. - Jesteś dla mnie całym światem, Kendall. I nie pozwolę ci odejść tylko dlatego, że twój tata nie chce żebyśmy byli razem, lub Brooke próbująca spieprzyć nasz związek. To nie jest opcja. Nawet nie myśl, że cię zostawię przez nich, okej? - Wyszeptał spoglądając w jej oczy, zanim przyciągnął ją bliżej siebie i pocałował z zaskoczenia.
Cóż, doskonała okazja, aby powiedzieć jej, że ją kocham właśnie została zniszczona. Jego ręce zsunęły się na jej biodra, gdy ta stała między jego nogami. Przechylił głowę, zyskując tym większy do niej dostęp, pocałował delikatnie jej usta. Nie tracąc więcej czasu przejechał językiem po jej dolnej wardze, ale szybko tego pożałował, gdy poczuł pieczenie warg. Jęk wydarł mu się z piersi, gdy odsunął się przerywając pocałunek, jego palce delikatnie dotykały jego warg.
- Pokaż mi to. - Powiedziała Kendall, przejeżdżając palcami po jego wargach. - Masz opuchniętą wargę. Przepraszam, jeśli cię skrzywdziłam. - Powiedziała. Jason uśmiechnął się do siebie.
- Nie martw się, nie zrobiłaś tego. - Przygryzła dolną wargę, ponownie chwytając wodę utlenioną.
- Może trochę zaboleć. - Powiedziała zanim polała ją na jego rany. Jason wysyczał kilka przekleństw pod nosem.
- Piecze jak cholera. - Wymamrotał, a Kendall zachichotała.
- Podnieś koszulkę, chcę zobaczyć twój brzuch. - Mruknęła spoglądając w dół w zażenowaniu. Zdjął koszulkę bez wahania, a Kendall trudno było oderwać wzrok od jego dobrze wyrzeźbionego brzucha. Skup się. Zauważyła lekki siniak na jego brzuchu i delikatnie przejechała dłonią po jego absie. Skup się na siniaku. 
- Czy to boli? - Szepnęła.
- Tylko trochę. - Odpowiedział, a ona się uśmiechnęła.
Zauważając, że jego rana pod brwią wciąż krwawi, jęknęła.
- Nie ruszaj się. - Zażądała badając cięcie i umieszczając na nim liczne opatrunki, by zatrzymać krwawienie. - Potrzeba szwów. Musimy zabrać cię do szpitala, by to zaszyć.  - Powiedziała.
- Nie. - Powiedział chwytając ją za nadgarstki. - Nie chcę jechać do szpitala. Zadają za dużo pytań. Poza tym, to tylko drobna rana, nic szkodliwego. - Przewrócił oczy chichocząc. - Nie możesz ty tego zrobić? - Jęknął.
- Okej. - Powiedziała zdobywając się na uśmiech.
Zajmowanie się Jasonem było niezwykle trudne, biorąc pod uwagę, że nie przestawał się ruszać lub mówić, ale w jakiś sposób, na szczęście udało się jej zająć wszystkimi ranami. Chris oparł się o framugę drzwi obserwując jak jego siostra po raz kolejny bawi się w pielęgniarkę, tak jak pamiętał wielokrotnie robiła to samo z nim. 
Położyła dłonie na twarzy Jasona i  uśmiechnęła się.
- Nie pozwolę ci pojechać do domu. Śpisz tutaj, w moim pokoju. - Powiedziała poważnym tonem, a Jason uśmiechnął się figlarnie. Chris zacisnął szczękę. 
- Przetrzyj ten głupi uśmieszek z twarzy, kretynie. - Warknął Chris uderzając Jasona w tył głowy, na co ten jęknął. Policzki Kendall zaróżowiły się. - Jeśli usłyszę hałas. - Kontynuował Chris poważnym tonem, wskazując na Jasona. - Przysięgam na Boga, że cię kurwa pobiję i będziesz potrzebował dużo szwów, McCann. - Mruknął przez zaciśnięte zęby, gdy Jason walczył z chęcią do śmiechu. Kendall jęknęłam ukrywając twarz w dłoniach w zażenowaniu. 
- Po prostu idź już spać. - Wymamrotała do Chrisa, który zmrużył oczy na chłopaka, zanim poszedł do swojego pokoju. Jason ubrał spodnie dresowa Chrisa, a Kendall pomogła mu położyć się na jej łóżku. 
- Jason? - Powiedziała, oblizując usta, sprawiając, że spojrzał na nią. - Dziękuję, że biłeś się dla mnie. - Mruknęła kładąc głowę na jego ramieniu i obejmując go dłońmi za tors, a on się zaśmiał. Takie czasy sprawiały, że ją kochał, kochał jej nieśmiałość. Kochał wszystko w niej. 
- Nigdy nie przestanę o ciebie walczyć. - Odpowiedział całując ją w czubek głowy. 
*** 
 Robert trzasnął drzwiami od swojego domu, przeklinając pod nosem. 
- Skarbie, co się stało? Czemu jesteś tak późno? Gdzie byłeś? - Zbombardowała go pytaniami Danielle. Słysząc głos matki, Nicole szybko zeszła na dół, starając się, by nie hałasować, ukryła się za ścianą, tak że mogła wszystko słyszeć. 
Wypuścił głęboki oddech, znajdując siłę, by kontrolować swój gniew.
- Spotkałem się z Kendall i jej chłopakiem. - Urwał. Danielle dyszała.
- I co się stało? 
- Zagroziłem mu i kazałem trzymać od niej z daleka. Nie posłuchał i... pobiłem go. - Mruknął. Danielle jęknęła, wiedząc, że jego córka Kendall nie zasługiwała na jego uwagę. Nicole uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją.
1. Robert - Zrobione. 
***
Justin nienawidził poniedziałków. Nienawidził tego, jak wolno płynie czas, monotonii, irytujących nauczycieli, trenera, który zawracał mu tyłek związany z nadchodzącymi zawodami koszykarskimi i jego zespołu, dręczącego go w związku ze spotykaniem się z uczennicą wrogiej szkoły. Ich opinie wydawały się być takie same. Nicole nie zasługiwała na to. Liczne słowa krążyły o niej, jako dziwce, która spała z połową chłopaków z East. Justin przewracał oczami i ignorował wszystko i wszystkich. Nie wierzył w te bzdury. To były tylko plotki, prawda? 
Po wszystkim wymienionym powyżej, jedna rzecz mu przeszkadzała i bolała najbardziej: Kendall. Tęsknił za nią, tak bardzo. W ciągu ostatniego miesiąca, rzadko kiedy utrzymywali kontakt. Wiadomości, rozmowy telefoniczne i widzenie siebie wszystko zdarzało się rzadko i zabijało go wiedząc, że nie zobaczy jej twarzy lub nie usłyszy jej głosu, czy też jej osobowości. Od kiedy jest z Jasonem zrobiło się skomplikowanie. Nie mógł pójść do niej grać w Xboxa, lub przypadkowo zadzwonić, by się z nią umówić. Chociaż gdy on sam miał dziewczynę to nie powstrzymało go to od robienia tych rzeczy, kiedy była wolna. Mówił głos z tyłu jego głowy, ale pokręcił szybko głową. Wahając się przez chwilę, wyciągnął telefon wybierając jej numer. Oblizał wargi, czekając niecierpliwie, aż odbierze, jego żołądek był pełen nerwów i niepokoju. 
- Hej Justin. - Przemówił jej słodki, anielski głos, sprawiając, że sam do siebie się uśmiechnął i zamknął oczy czując ulgę.
- Hej, ty. - Powiedział. - Długo nie rozmawialiśmy, co? Jak się masz? - Zaśmiał się.
- Dobrze. Mój brat wrócił. - Pisnęła i Justin uśmiechnął się.
- Naprawdę? To świetnie. Cieszę się z tego powodu.
- Dziękuję. A ty jak się masz? - Spytała cicho. 
- Dobrze, tak myślę. - Mruknął. - Drużyna koszykówki ciśnie mnie w tyłek, razem z trenerem, o mistrzostwa. Skopiemy wam tyłki, Westernsi. - Uśmiechnął się złośliwie. Kendall przewróciła oczami. 
- Cokolwiek powiesz, Bieber. - Zakpiła chichocząc. Justin przygryzł swoją dolną wargę. 
- Wiesz, od kiedy zaczęłaś być z Jasonem zapomniałaś o mnie. - Mruknął, a na jego idealnej twarzy pojawił się bolesny uśmiech. Kendall posmutniała, a żołądek wypełnił się jej poczuciem winy. Nie chciał, by to się stało. Musiała ruszyć na przód i zapomnieć o tym. Musiał zrozumieć. Musi zrozumieć, prawda? 
- Przepraszam, po prostu, była ostatnio zajęta. Niespodzianka mojego brata była dla mnie szokiem. I miałam wiele problemów, którymi musiałam się zająć. Nie chciałam zaniedbywać naszej przyjaźni. Naprawdę mi przykro. - Powiedziała słabym, drżącym głosem. Justin zachichotał. Jest taka niewinna, wciąż taka niewinna.
- Hej, w porządku. Nie przejmuj się tym, ale musisz mi to wynagrodzić.  - Uśmiechnął się, a Kendall zachichotała. - Musimy się spotkać i nadrobić trochę czasu, co na to powiesz? 
- Chciałabym.  - Odpowiedziała.
- Dobrze, więc do zobaczenia wkrótce.
- Oczywiście. Tęsknię za tobą. - Zachichotała. 
- Też za tobą tęsknię. Pa. - Uśmiechnął się i rozłączył, nie zdając sobie sprawy, że Nicole weszła do jego pokoju.
Marszcząc swoje brwi i układając usta w jedną linie, uczucie zazdrości pojawiło się w jej oczach. 
- Z kim rozmawiałeś? - Spytała podejrzliwie.
- Hej kochanie. - Wstał, by móc pocałować ją w usta, lecz jego usta wylądowały na jej policzku, gdy obróciła głowę, odmawiając mu pocałunku bez odpowiedzi. Justin oblizał wargi. - Uch, rozmawiałem z Kendall. - Odpowiedział.
- Och. - Przerwała, spoglądając w dół i przygryzając dolną wargę.
- Kochanie, co jest? Dlaczego marszczysz brwi? - Zapytał zmartwiony Justin. Spojrzała na niego, wypuszczając długie westchnięcie. 
- Ja i Kendall pokłóciłyśmy się miesiąc temu, kiedy zaczęła być z Jasonem. - Powiedziała. Jason otworzył zszokowany usta i zmarszczył brwi.
- C.. Co? - Nicole przytaknęła głową. 
- Zaczęła mówić na mnie wszystkie wredne rzeczy. Nie zasłużyłam na jakąkolwiek z jej obelg. - Wydęła usta, udając niewinną, Justin uwierzył jej. - Myślę, że jest po prostu zazdrosna. - Mruknęła, opierając głowę o jego ramie, gdy ten pocałował ją w czubek głowy. Zacisnął szczękę. 
- Nie martw się kochanie. Porozmawiam z nią i wszystko wyjaśnię. - Warknął przez zaciśnięte zęby, stając się coraz bardziej wściekły z mijającymi sekundami. Nicole uśmiechnęła się do siebie z satysfakcją. 
2. Justin – Zrobione. 

27 komentarzy:

  1. Przepraszam za wyrażenie, ale wielka suka z Nicole... Nie mogę się doczekać nn ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. No i jak tu nie nazwać tej suki "suką" ?! Mam jej dość ! Strasznie mi przypomina jedną dziewczynę z osiedla mojego przyjaciela ! I nawet tak samo brzydkie ! ^^ Co do jej Ojca - nienawidzę tego skurwysyna ! Nawet nie mogę znaleźć wyrazu, który by go odpowiednio cechował ! Ugh Podły. Bezuczuciowy. Drań.
    Ami ♥
    this-is-my-life-brooklyn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Przepraszam, że to napiszę, ale nienawidzę tej suki zwanej Nicole! No jak można być takim wrednym? Kendall powinna powiedzieć wszystko Justinowi, że Nicole go zdradzała i wgl, ale żeby nadal byli tylko przyjaciółmi, bo nie wiem jak wy ale ja kocham Jendall... albo Kason? Nie.. XD Jendall brzmi lepiej XD <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ugh, nienawidzę tej suki!! Jak ona tak może?!?! :/
    Kocham to opowiadanie, nie mogę doczekać się nexta <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Skasowal mi sie masakrycznie długi komentarz -_- a że jestem na tel nie pisze drugi raz, tylko w skrócie powiem
    Jason jest kochany i mógł wkońcu powiedzieć to co chciał :)))
    Rob to chuj jeden, stracił do niej prawo dawno temu i jest taki niby men od siedmiu boleści,
    nicole to suka i mam nadzieje że karma kopnie ja niedługo i zostanie sama, a Justin niech spada od kendal niech nie liczy na nic i żeby trzymali sie przyjaźni, mam nadzieje że już nic do niego nie czuje
    lol ale przeżywam xd czekam na kolejny i jak zwykle będę sprawdzać kilka razy dziennie xd

    OdpowiedzUsuń
  6. U-W-I-E-L-B-I-A-M TO
    JASON jest taki idealny.
    nicole suka nr 1
    wkurwia mnie.
    juz nie moge sir doczekac nastepnego. *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. CUDOWNE ! Niech Nicole przez "przypadek" wpadnie pod samochód , autobus albo ciężarówkę co? Jason miał powiedzieć ze ją kocha! Nienawidzę Nicole to największa suka ! Kocham to <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Omg genialny ja już chce następny rozdział kocham cię <3333

    OdpowiedzUsuń
  9. ZAJEBIE TEJ SUCE GOŁYMI RĘKOMA !!!*

    *i tak, jestem chora psychicznie, daje na końcu trzy wykrzykniki

    @BVictoriaHh

    OdpowiedzUsuń
  10. CO.ZA.WREDNA.SZMATA.

    Rozdział cudowny <3 czekam nn ♥ / Fioletovaa

    OdpowiedzUsuń
  11. Co za dziwka z tej Nicole !

    OdpowiedzUsuń
  12. ale suka z tej Nicol!!

    OdpowiedzUsuń
  13. To jest Cudoownne *___* ten rozdzial jest idealny >·< dziękuje że tak szybko dodajesz rozdziały :*** ughhh nienawidzę Nicole -,-

    OdpowiedzUsuń
  14. na Nicole nie mam słów.. po prostu mam nadzieję, że Justin się dowie, że to naprawdę szmata..
    Jason i Kendall są idealni!:)

    OdpowiedzUsuń
  15. agrrmm-dzi-ahgrrrammm-wka-ahggghhh

    OdpowiedzUsuń
  16. Jason i Kenedall sa cudowni*__* aaaaa niech on jej w koncu wyzna ze ja kocha:)) Bardzo nie lubie Nicole jak mozna byc tak okropnym człowiekiem -,- i jeszcze wszyscy jej wierza co by nie powiedziala to Justin i tak wskoczy za nia w ogień ://

    OdpowiedzUsuń
  17. Ten rozdział jest cudowny *_*

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham to ^____^

    OdpowiedzUsuń
  19. O boooże. *.*
    Natrafiłam dzisiaj na to tłumaczenie i przeczytałam całe w jeden wieczór. Jeest cudowne. Świetnie tłumaczysz. Bdb się zaczyta. Co do tego rozdziału to Nicole jest taką suką, a Jasona i Kendall uwielbiam po prostu. Od początku wole Jasona niż Justina, który w ostatnich rozdziałach zachowuje się jak zazdrosny dupek.
    Pokochałam to ff i z niecierpliwością czekam na nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  20. Jase, jaki on jest slodki, oh na boga, Nicole ty suko

    OdpowiedzUsuń
  21. Zawsze bede oo ciebie walczyl

    OdpowiedzUsuń
  22. Dopiero co znalazłam tego bloga a już go uwielbiam! Jak tylko zaczęłam czytać nie mogłam przestać. ;p jest taki asjfbhdakjfa . Czekam na następny. ^^ <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia