- Kochanie.. - Wyszeptał, gdy ta rzuciła się do jego boku, by móc zawiesić dłonie na jego szyi, a także oprzeć o chłopaka czoło.
- Co się stało? - Wymamrotała drżącym głosem, zamykając oczy, aby nie pozwolić, by spłynęły jej łzy.
- Nawet nie wiem. - Mruknął przez zaciśnięte zęby, bojąc się, że ktoś mógłby podsłuchać ich rozmowę. - Ale musisz być dla mnie silna, dobrze kochanie? - Wyszeptał dotykając swoim nosem jej. - Zabiorę nas stąd tak szybko, jak tylko będę mógł, obiecuję. - Powiedział wyciągając swoje dłonie z kajdankami, by chwycić jej. Kilka łez spłynęło po policzkach dziewczyny. Jason przygryzł delikatnie dolną wargą, niemal czując jak ciało rozrywa mu się na strzępy. Poczucie winy zjadało go od środka. Pocałował jej łzy, starając się ją uspokoić. - Bardzo cię kocham. - Wyszeptał zamykając oczy czując, jak łzy zbierają się u brzegu powiek.
- Obawiam się, że będzie musiał pan pójść z nami na komisariat. - Powiedział jeden z policjantów. Amber posmutniała, gdy odwróciła się, by spojrzeć na Jasona.
- Czekaj, co? - Prawie krzyczał. - Nic nie zrobiłem. - Rzucił chłopak podnosząc w swej obronie ręce do góry.
- Proszę się uspokoić. Przesłuchamy pana.
- Nie wezmę udziału w żadnym przesłuchaniu, bo nic nie zrobiłem. - Syknął przez zaciśnięte zęby.
- Zobaczymy. - Odpowiedział drugi policjant. Jason zacisnął szczękę, wdychając i wydychając gwałtownie powietrze.
- Nigdzie nie idę. - Mruknął niskim tonem.
- Jason, proszę. - Przemówił delikatny głos, który należał do nikogo innego niż przestraszoną Amber. Odwrócił się do niej, która spoglądała na niego z smutkiem. Amber była twarda, ale kiedy chodziło o jej "braciszka" stawała się słaba, był jej słabym punktem.
- Nie pogarszaj sprawy. - Szepnęła. - Pamiętasz, co stało się ostatnim razem? - Powiedziała uśmiechając się do niego uspokajająco. Jason wypuścił głęboki oddech, przytakując głową.
- Nie martw się. - Wyszeptał do Amber. - Nic nie zrobiłem, wypuszczą mnie w mgnieniu oka. - Prawie się zaśmiał przewracając oczami. Policjanci zaprowadzili go do biura, nie opowiadając na jego pytania, w jakiej sprawie miał był przesłuchiwany.
- Ach, McCann. Czekaliśmy na ciebie. - Dwoje detektywów uśmiechnęło się, gdy wszedł do pokoju przesłuchań. Znał proces przesłuchania, aż za dobrze Przewrócił oczami, uśmiechając się do nich z sarkazmem.
- Dlaczego jesteś tak ubrany? - Zapytał śmiejąc się jeden z detektywów. Jason spojrzał na niego, miał około 40 lat, był średniego wzrostu i wagi oraz miał blond włosy. Drugi detektyw, który wyglądał dużo młodziej, był wyższy i dobrze zbudowany, włosy miał ciemne. Jason zaśmiał się.
- Miałem iść na bal. - Mruknął nie łapiąc kontaktu wzrokowego.
- Tak? Z kim? - Zapytał detektyw.
- Z moją dziewczyną. Obiecałem jej, że ją wezmę, a wy wszystko spieprzyliście. - Warknął.
- Nie bądź niegrzeczny, McCann. Pamiętaj, po co tu jesteś.
- Mówiąc o tym, dlaczego do cholery tu jestem? Szczerze mówiąc nic nie zrobiłem. Oświećcie mnie, proszę. - Powiedział Jason odchylając się do tyłu na krześle i krzyżując ramiona na piersi patrząc na nich z przenikliwym wzrokiem.
- Kilka godzin temu został spalony magazyny. Myślimy, że zrobiłeś to ty. - Przemówił starszy detektyw.
- Serio myślicie, że ja to zrobiłem? - Zaśmiał się.
- Tak. Wszystkie dowody prowadzą do naszego głównego podejrzanego, czyli do ciebie. - Odpowiedział umieszczając na stole kilka rzeczy, które chwycił Jason.
- Ten magazyn należał do Damiena Farena, uważa się, że może być przywódcą gangu. - Młodszy detektyw przewrócił oczami. Jego pewność siebie denerwowała Jason. Musiał się powstrzymywać, by nie wstać i nie skopać mu tyłka. Wiedział, że to tylko by pogorszyło całą sytuację. - Plotki głoszą, że twoje stosunki z Farenem nie były przyjacielskie. - Powiedział detektyw.
- To. - Powiedział Jason rzucając plik na stół. - Nic nie mówi. To w co wierzycie to zupełna bzdura. Nic nie zrobiłem. - Warknął.
- Twoja przeszłość mówi inaczej. - Odpowiedział.
- Tylko dlatego, że byłem bombowcem i miałem sprawę w Vegas nie znaczy, że jestem tym, który wysadził tamto miejsce. Trzymam się z dala od problemów. - Przemówił spokojnie Jason z uśmiechem na ustach.
- Faren wierzy, że ty to zrobiłeś.
- Faren robi to, by mnie zamknęli. Jestem niewinny. - Powiedział chłopak zamykając oczy. Musiał się zrelaksować.
- Naprawdę? - Podniósł pytająco brwi jeden z detektywów.
- Tak, mam alibi. - Stwierdził Jason.
- Jakie? - Chłopak przewrócił oczami i westchnął.
- Po południu moja dziewczyna poszła spotkać się z przyjacielem. Potem ją odebrał i spędziłem z nią cały dzień, jak i ze współlokatorami. W czasie, gdy to się wydarzyło była ze mną w moim domu.
- Musimy najpierw usłyszeć jej wersję historii. - Stwierdził detektyw.
- Śmiało, zróbcie to. Nie mam nic do ukrycia. - Powiedział, krzyżując ramiona na piersi. Detektywi wypuścili z pomieszczenia chłopaka, który szybko udał się do Kendall.
- Bardzo mi przykro, kochanie. Przepraszam, że musisz przez to przechodzi. Ale chcę żebyś wiedziała jedno, nic nie zrobiłem, przysięgam. Byłem z tobą przez cały czas. - Szybko powiedział cichym, niskim głosem, który był ledwo słyszalny. Kendall rozejrzała się wciągając powietrze.
- Co się dzieje? Jason, nie rozumiem.
- Ja też nie wiem kochanie. Było bombardowanie i obwiniają mnie. Nie zrobiłem tego. Ufasz mi? - Zapytał dotykając delikatnie jej policzki swoimi drżącymi palcami. Nie był pewien, czy będzie w stanie zmierzyć się z naciskiem detektywów. Kendall skinęła głową spoglądając w jego brązowe oczy. Jason wypuścił westchnienie ulgi. - Dobrze. Wszystko będzie w porządku, słyszysz mnie? - Kendall złapała go za biceps, widząc, jak dwoje detektywów zbliżało się do nich. - Nie słucha tego co ci powiedzą kochanie.
- Obawiamy się, że musimy na chwilę wziąć twoją dziewczynę, McCann. - Przemówił młodszy policjant z uśmiechem. Jason zacisnął szczękę zaciskając dłonie w pięści. Kendall poczuła jak dwie silne ręce chwytają ją za ramiona i zabierają z uścisku Jasona.
- Gdzie mnie zabierasz? - Zdołała wykrztusić spanikowana.
- Nie martw się, panienko, chcielibyśmy zadać kilka pytani.
- Nie dotykaj jej kurwa! - Krzyknął Jason próbując przejść przez dwóch policjantów, którzy złapali go za ramiona, uniemożliwiając mu pójście do detektywa i Kendall.
- Kocham cię. - Powiedział bezgłośnie chłopak. Uśmiechnęła się do niego smutno kiwając głową.
- Też cię kocham. - Rzekła bezgłośnie.
- Chodź, McCann. - Powiedział jeden z funkcjonariuszy, którzy trzymał Jasona. - Chodźmy. Nie chcemy chyba przegapić przedstawienia, prawda? - Uśmiechnął się złośliwie. Mrucząc kilka przekleństw pod nosem, Jason umieścił wzrok na ziemi, gdy był ciągnięty do innego pokoju. Nieoczekiwanie pokój był podzielony na dwie części, rozdzielony szkłem. Kendall znajdowała się po drugiej stronie pomieszczenia. Wyglądała blado i na przestraszoną, co łamało serce chłopaka.
- Nie widzi cię. - Powiedział detektyw.
- Och kochanie.. Tak mi przykro. - Szepnął do siebie.
- Siadaj. - Warknął oficer, zmuszając go, by usiadł na krześle. Jason spojrzał na niego z wrogim wzrokiem. Gdybym nie miał tylko tych pieprzonych kajdanków.
- Kendall Dwayne, prawda?
- Tak, proszę pana. - Odpowiedziała z pustym wyrazem twarzy.
- Powiedz nam, panienko. Jak długo znasz Jasona?
- Od kiedy się tutaj przeprowadził. Byliśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi. - Powiedziała miękkim, słabym głosem.
- Potem zaczęliście być parą? - Kendall przytaknęła krzyżując ramiona na piersi.
- Powiedz nam, panienko Dwayne. Czy McCann zranił cię w jakiś sposób? - Zapytał młodszy detektyw pochylając się nad drżącą dziewczyną. Jason skoczył w furii. Adrenalina przebiegła po jego policzkach.
- Kurwa. - Krzyknął.
- Siadaj kurwa, McCann. - Powiedział policjant, popychając chłopaka na krzesło.
- Nie dotykaj mnie kurwa! - Syknął przez zęby. Kendall zmarszczyła brwi, a usta otworzyła w szoku i z niedowierzaniem.
- C.. Co? Nie! - Warknęła. - Nigdy mnie nie zranił, ani psychicznie, ani fizycznie. Wiem, oc chcesz zrobić i to nie zadziała. - Rzuciła zaciskając szczękę łapiąc kontakt wzrokowy po raz pierwszy z rozbawionymi funkcjonariuszami.
- Na pewno?
- Tak.
- Ma bardzo niebezpieczną przeszłość.
- To nie znaczy, że..
- Po prostu powiedz nam prawdę, do cholery! Nie ma wątpliwości, że ci coś zrobił. Jest pieprzonym przestępcą! - Podniósł głos młodszy oficer przerywając jej i waląc pięścią w metalowy stół. Kendall drgnęła, a dreszcze przeszły przez jej kręgosłup.
- Pieprzony drań. - Warknął Jason. - Co on kurwa z nią robią? - Warknął, patrząc na dwóch policjantów. Był wściekły, a krew w nim wrzała tak, że na szyi widoczne były żyły, przez co wyglądał 10 razy straszniej.
- Nie znasz go. Nie znasz nas. - Kendall uderzyła pięścią w stół, czując się bardziej obrażona i wściekła niż kiedykolwiek.
- Och, bardzo dobrze znamy ludzi takich jak on. To wstyd, by taka niewinna dziewczyna zakochała się w jego sztuczkach. - Powiedział starszy funkcjonariusz kładąc dłoń na jej ramieniu, co szybko odrzuciła.
- Nie dotykaj mnie. - Rzuciła wymagającym tonem. Moja dziewczyna. Jason wypuścił drżący oddech. Niech się lepiej modlą by nie dostali się w moje ręce.
- Kontynuujmy z pytaniami, Dwayne. - Powiedział wyciągając kilka rzeczy. Jason spoglądał na Kendall, mimo, że ta nie była świadoma jego obecności. Przez chwilę patrzyła prosto w lustro, dzięki czemu chłopak widział dokładnie jej idealną twarz, patrzyła, tak jakby wiedziała, że on tam jest i mówi, by się trzymała.
- Gdzie był Jason w to popołudnie?
- Był ze mną cały czas w swoim domu. Są też inni świadkowie, jego współlokatorzy. - Odpowiedziała pewna siebie.
- Czy wyglądał jakby był czymś zdenerwowany?
- Wcale. Ciągle był ze mną, więc proponuję zmienić oskarżenia i nas wypuścić. Jest niewinny. - Stwierdziła.
- Jesteś pewna? Jeśli kłamiesz to poniesiesz konsekwencje.
- Nie kłamię. - Powiedziała zaciskając mocno oczy, czując poirytowanie. - Znam prawo i znam swoje prawa. Nie mówię wam nic inne poza prawdą. Czy mogę teraz iść? - Zapytała starając się brzmieć jak najbardziej uprzejmie. Nie. Jason miał rację, naprawdę zmieniałam się w dupka.
Detektywi wymienili między sobą spojrzenia, zanim odwrócili się by na nią spojrzeć.
- Musimy uzupełnić pewne papierki. Wkrótce wrócimy, do tego czasu masz obowiązek tutaj zostać. To nie potrwa długo, panienko Dwayne. Przepraszamy. - Powiedzieli, chwytając rzeczy i opuszczając pomieszczenie. Jason wkrótce również znalazł się sam. Obserwował, jak Kendall oddycha i zamyka swoje zmęczone oczy, pocierając skronie drżącymi palcami. Wstała i skierowała się w stronę lustra, położyła na nim dłonie czując wyczerpanie.
- Dam sobie radę. - Mruknęła do siebie. Jason natychmiastowo posmutniał. Położył dłonie i głowę w tym samym miejscu co dziewczyna.
- Kochanie? Słyszysz mnie? - Zapytał z nadzieją. Kendall otworzyła oczy.
- J.. Jason? Jesteś tam? - Mruknęła drżącym głosem mrużąc oczy, by mogła zobaczyć coś przez szkło, ale to nic nie pomogło.
- Tak kochanie, jestem tutaj. Nie martw się, po prostu poczekaj, okej? - Przemówił chłopak niemal czując jej ciepło przez szybę. Kendall skinęła głową. - Wyciągnę nas stąd, obiecuję. - Wymamrotał ponownie zamykając oczy, wyobrażając sobie, jakby była w jego ramionach. - Musisz być silna, dla mnie, dobrze? Bardzo cię kocham kotuś. - Przemówił ochrypłym głosem wysyłając wzdłuż kręgosłupa dziewczyny dreszcze. Kendall uśmiechnęła się, a łza zagroziła upadkiem z oczu.
- Też cię kocham, o wiele bardziej. - Wyszeptała cicho, by mógł usłyszeć.
- Panienko Dwayne. - Przemówił głos. Kendall odwróciła się zauważając dwóch funkcjonariuszy stojących przy drzwiach. - Może pani iść, dziękujemy za pani czas. - Dziewczyna nie mogła nic poradzić, ale uśmiechnęła się czując ulgę.
- C.. Co z Jasonem? - Zapytała zmartwiona.
- Po twoim zeznaniu i braku dowodów musimy go wypuścić skoro nikt nic nie widział i nikt nie może udowodnić, że dokonał zamachu. Jesteście oboje wolni. - Mruknął funkcjonariusz nie łapiąc z dziewczyną kontaktu wzrokowego. Wychodząc z ciemnego pokoju Kendall szukała pomieszczenia, w którym był Jason. Gdy zobaczyła, jak wychodzi szybko ruszyła w jego kierunku. Mocno trzymał ją w swoich ramionach, bojąc się, że jeśli ją puści to nigdy więcej jej nie zobaczy.
- Hej kochanie. - Wyszeptał jej do ucha, nasycając się jej słodkim zapachem. - Tak bardzo za tobą tęskniłem. - Zachichotał. - Jestem z ciebie taki dumny, kotku. - Powiedział zanim złączył ich usta w krótki pocałunku, następnie złapał ją za rękę i wyprowadził z posterunku. - Po prostu stąd chodźmy.
***
Jazda samochodem do mieszkania Kendall była zaskakująco cicha. Z wyjątkiem kilku spojrzeń w kierunku siebie nawzajem, nie mieli sobie nic do powiedzenia. Obydwoje weszli do mieszkania dziewczyny. Kendall położyła klucze na stoliku, zanim otworzyła drzwi od swojego pokoju.
- Przegapiłaś przeze mnie bal. - Mruknął Jason patrząc w dół, stojąc tyłem do Kendall.
- To nic wielkiego. - Wzruszyła ramionami.
- Oczywiście, że to coś wielkiego. - Mruknął kiwając głową. Dziewczyna odwróciła się, by na niego spojrzeć. - Obiecałem, że cię zabiorę.
- To nie była twoja wina.
- Nasz związek nigdy nie będzie normalny. - Powiedział w końcu znajdując odwagę, by spojrzeć w jej brązowe oczy, które uwielbiał.
- Co masz na myśli? - Powiedziała łącząc brwi. Jason wypuścił długie, drżące westchnienie.
- Nie powinnaś ze mną być. - Stwierdził. Kendall rozchyliła wargi w szoku, ale nic nie wyszło. Dosłownie straciła głos. - Nie zasługujesz na nic z tego Kendall. - Powiedział cofając się do tyłu, zaś strach, poczucie winy i zranienie widać było w jego oczach.
- Z.. zaczekaj, co? - Uniosła w panice brwi. Co on robi?
- Nie rozumiesz? Jestem kłopotem. - Rzucił. - Zraniłem cię tak wiele razy i będę to robił w kółko. Nie możemy mieć nawet przerwy, Kendall. Zawsze będą ludzi, którzy będą chcieli nas rozdzielić. Nasz związek nigdy nie będzie normalny.
- Jest normalny! Kocham siebie. - Odpowiedziała.
- To nie wystarczy. - Wyszeptał. Kendall poczuła znany już jej uścisk w piesi, który stawał się silniejszy z sekundy na sekundę.
- Oczywiście, że wystarczy. Co więcej potrzebujemy? Co więcej ja potrzebuję? - Zapytała cicho starając się go przekonać, położyła dłonie na jego policzkach.
- Potrzebujesz bezpieczeństwa i stabilności, nic nie mogę ci zaoferować. - Rzucił odrzucając jej dłonie.
- Skąd się to bierze, Jase? - Prawie krzyknęła, czując jak łzy zbierają się w oczach.
- Nie zasługuję na ciebie. Spójrz na mnie. - Krzyczał. - Jestem przestępcą, pieprzonym przestępcą. Tak planujesz skończyć? Jesteś kurewsko idealna, a ja jestem zabójcą. Nie mam przyszłości, rodziny, nie mam nic. Zasługujesz na wiele więcej niż mogę ci dać, Kendall. - Powiedział patrząc na nią.
- Proszę przestań. - Płakała, a łzy kaskadowo spływały po jej policzkach. Jason potrząsnął głową.
- Nie powinnaś tak żyć. Nie powinnaś być ze mną.
- Nie rozumiesz. - Wyszeptała.
- Nie, to ty kurwa nie rozumiesz, cholera. - Krzyczał ciągnąc się za włosy. - Wiesz jak to jest być mną? Wiesz jak to jest nie móc spać bojąc się, że ktoś cie ode mnie zabierze prędzej lub później? Zawsze coś się dzieje! Twój tata, policja, moi wrogowie, wszystko! Wiesz jak to jest nie być w stanie cię chronić? Prawie cię straciłem kilka dni temu. - Wymamrotał przez zęby. - Masz pojęcie jak to sprawia, że się czuję? To mnie zjada, poczucie winy mnie zabija! Nie mogę tego znieść. Nie mogę znieść myśli o tobie zranionej przeze mnie. - Powiedział drżącym głosem. Zamknął oczy starając się zapobiec łzom, ale to nie pomogło. Gorące łzy spłynęły po jego policzkach. Jedynymi słyszalnymi dźwiękami w pokoju był stłumiony szloch Kendall i ciężkie oddechy Jasona. Nie mógł otworzyć oczu. Tylko dźwięk jej płaczu doprowadzał go do szaleństwa. To było dla niego za dużo do zniesienia. - Przepraszam. Przepraszam za wszystko, w co się wpakowałem, Kendall. Nigdy nie chciałem cię skrzywdzić. - Jego głos załamał się z powodu łez.
- Nie skrzywdziłeś. Jason, proszę, nie rób tego. - Błagała trzymając go za biceps.
- Nie rozumiesz. Muszę. To jest dla twojego własnego dobra. Nie możemy tak trwać. Rujnuję ci życie, rujnuję ciebie. - Powiedział starając się ją odepchnąć.
- Nie, słuchaj mnie. Wybrałam ciebie. Wybrałam zostać. Wybrałam dostosowanie się do twojego stylu życia i nie zostawię cię tylko dlatego, że uważasz, że tak byłoby lepiej. Nie mogę bez ciebie żyć. - Zawołała czując jak miękną jej kolana. To wszystko było za dużo, za dużo do zniesienia. Jej serce waliło jak młotkiem.
- Nie pozwalam ci dokonać takiego wyboru.
- To moja decyzja. - Krzyknęła przez zaciśnięte zęby. - Boże, Jason. Wysłuchaj mnie, proszę. - Zawołała przejeżdżając dłonią po włosach. Jason zacisnął zęby patrząc jak łzy ciekną po jej policzkach, rozmywając makijaż. - Nie pozwolę ci odejść. .
- Musisz.
- Nie obchodzi mnie to.
- Musisz to zrobić. Nie zdajesz sobie z tego sprawy po spędzeniu ze mną tych miesięcy? Moje życie jest niekończącą się jazdą na kolejce górskiej. Jestem w środku pieprzonej bitwy. Mogę nawet nie wyjść z tego żywy. - Wyszeptał rozpaczliwie. - I będziesz miała żałobę nad osobą, która kurwa nie zasługuje na twoją miłość. - Powiedział zdyszany.
Kendall cofnęła się do tyłu, aż jej plecy uderzyły o ścianę. Zjeżdżając po niej uderzyła w twardą drewnianą podłogę, czując jak żołądek związuje się na tysiąc węzłów, a łzy ciekły z twarzy. Niemal słyszała dźwięk rozbicia jej serca. Czuła się tak, jakby nie mogła oddychać, jakby się krztusiła. Co zrobi bez niego? Zakryła twarz dłońmi szlochając. Jason musiał się powstrzymać, by do niej nie podejść i objąć w ramiona, mówiąc, że nigdy jej nie zostawi, i że wszystko będzie dobrze. Musiał się powstrzymać, by nie spojrzeć w jej oczy, bo wiedział, że jedno spojrzenie złamałoby go, klękałby błagając by nie płakała, by się uśmiechnęła. Cholera, była dla niego wszystkim, całym światem. Kendall spojrzała w jego orzechowe oczy wypełnione żalem, bólem, wina i postanowiła dokonać ostatniej próby, by go zatrzymać. W końcu znalazła kogoś, który uważał ją za idealną i kochał ją z całej siły.
- Proszę, nie podchodź bliżej. - Zawołał zdesperowany unosząc dłonie do góry w obronie. Kendall wzięła głęboki oddech, zanim spojrzała w jego miodowe oczy. Jej oczy się rozszerzyły, gdy zdała sobie sprawę.
- Robisz to celowo, prawda? - Szepnęła. Jason zmarszczył brwi. - Robiłeś to od długiego czasu. Odpychasz ludzi, którym na tobie zależy, zanim zostaną ci odebrani lub co gorsza, odejdą. - Wyszeptała. Jason spojrzał w dół wypuszczając drżące westchnienie. - Ciągle myślisz, co zrobisz jeśli umrą, a co jeśli cię zostawią. - Powiedziała, a jej oczy były zalane łzami. Jason rozchylił usta, by coś powiedzieć, ale powstrzymał się. Dotknęła jego zimny policzek, przejeżdżając po nim delikatnie palcami.
- Kendall, wysłuchaj mnie, proszę..
- Nie, to ty mnie wysłuchaj. - Warknęła wstając i chwytając go za ramiona popychając na ścianę ze złością. - Nigdy cię nie zostawię, rozumiesz? Nigdy. Kocham cię tak bardzo, że to aż boli. Nie mogę ci pozwolić odejść, Jason. Nawet jeśli to oznacza, że zostanę porwana lub co gorsze, zabita. - Krzyczała. Chłopak wzdrygnął się na dobór jej słów. Tylko na samą myśl drżał.
- Chcę żebyś była bezpieczna. - Błagał.
- Nie chcę być bezpieczna! Chcę być z tobą! - Krzyczała. Jason wytrzeszczył oczy. Była gotowa poświęcić wszystko, by z nim być. Co on zrobi bez niej? Była dla niego całym światem. - Kocham cię. - Powiedziała przeciągając każde słowo, łapiąc go za koszulkę, zanim zdążył zaprotestować. Jej usta delikatnie dotykały jego, a chłopak ujął jej policzki w swoje szorstkie dłonie.
- Też cię kocham. - Odpowiedział cicho między pocałunkami. - Bardzo. - Kontynuował umieszczając dłonie na jej biodrach i czując jej ciepłą skórę przez materiał sukienki. - Tak mi przykro kochanie. - Szepnął zdyszany przez pocałunki. Sięgnął palcami do policzków, by wytrzeć łzy, na co dziewczyna się uśmiechnęła.
- Zamknij się, proszę. - Szepnęła napierając na niego ustami. Jason przyciągnął ją do siebie jeszcze bliżej, jeśli to w ogóle możliwe.
Jęknął sprawiając, że Kendall poczuła coś, czego nie czuła nigdy wcześniej. Przechylając głowę w prawo, Jason uzyskał większy dostęp, badając każdy centymetr jej ust, ręce powędrowały do jej bioder, które mocno ściskał. Nieświadomie opadli na łóżko, nie zdając sobie sprawy, że nawet tam było.
- Kurwa, kochanie. - Syknął Jason wciąż całując dziewczynę, która leżała pod nim. Jego dłonie jeździły po całym jej ciele, a ona trzymała go za biceps. Całował jej całą twarz, sprawiając, że chichotała. Następnie zaatakował namiętnymi wargami jej szyję, a później obojczyk, lekko ją gryząc dostając w odpowiedzi jęk. Uśmiechnął się sam do siebie, zaś Kendall umieściła dłonie w jego włosach, gdy usta przeniósł do jej warg, a pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny.
- Jesteś moja. Tylko moja. - Mruknął między pocałunkami. Jej kolana słabły, gdy ustami pieścił skórę pod uchem, sprawiając, że drżała.
Wszystko w nim było czystą perfekcją. Jego pocałunki były odurzające, a dotyk niebiański, jakby miękkie piórko dotykało skóry. Jego ręce bawiły się materiałem jej sukienki próbując poczuć jej skórę. Jego żołądek był wypełniony delikatnym mrowieniem. Dłońmi przyciągnął ją bliżej siebie. Czuła gwałtowne walenie w piersi, a uśmiech pojawił się na jej ustach. Miłość i przywiązanie jakie mieli dla siebie można było czuć w całym pokoju. Jej oddech był nierówny, a na jej skórze pojawiła się gęsia skórka, gdy poczuła jak dłonią przejechał po jej udzie. Drżącymi dłońmi jeździła pod koszulką na jego wyrzeźbionej klatce. Cholera. Jason szybko chwycił ją za dłonie i przytrzymał nad jej głową. Jego dłonie wciąż jeździły po jej ciele przez jej sukienkę.
- Po prostu to zdejmij. - Jęknęła dziecinnie. Jason wytrzeszczył oczy, spoglądając na nią w niedowierzaniu. Czy ona powiedziała to co myślę?
- C.. Co? Jesteś tego pewna? Nie chcę cię do niczego zmuszać, wiesz, że cię kocham i mogę zaczekać. - Wyjąkał ciężko dysząc. Kendall uśmiechnęła się i pocałowała go w usta.
- Nigdy nie byłam niczego tak pewna w całym moim życiu. Jason uśmiechnął się do niej szczerze pochylając się, by pocałować ją kilka razy.
- Bardzo cię kocham kochanie. - Wyszeptał ochrypłym głosem. - Rozerwę tą pieprzoną sukienkę. - Mruknął atakując z niecierpliwością jej wargi. Jego ręce rozpięły zamek jej sukienki natychmiastowo ją zdejmując. Całe jej ciało szalało z entuzjazmu, a serce waliło, jakby miało wyrwać się z klatki piersiowej. Jason rzucił przez pokój sukienkę nie przerywając pocałunku. Jego ręce podróżowały po jej brzuchu, aż dotarły do biustonoszu, jeżdżąc kciukiem po materiale znajdującym się na jej piersiach. Przerwał pocałunek patrząc na jej niesamowite ciało, następnie rozszerzył zszokowany oczy. Kendall przygryzła delikatnie dolną wargę czując zakłopotanie.
- Hej, hej. Nie wstydź się. - Wyszeptał. - Jesteś piękna, tak cholernie piękna kochanie. - Wychrypiał. Kendall uniosła jego koszulkę zdejmując ją i rzucając wraz z jego dżinsami. Jego ręce i usta pieściły każdy centymetr jej ciała, na co ta dyszała.
Jego pocałunki były wolne i pełne pasji chcąc delektować się każdą sekundą. Chciał, aby to była dla niej niezapomniana noc, dla nich obu. Tym razem to nie był tylko stosunek fizyczny, to było emocjonalne, to była miłość. Wkrótce obydwoje byli nadzy. Otarł swoje usta o jej ruszając się powoli, na co Kendall skrzywiła się z bólu. Ukrył głowę w zgięciu jej szyi, jęcząc.
- Boże, kochanie. - Westchnęła. Kendall ścisnęła go mocno, a kilka łez uciekło z jej oczu. - Przepraszam kochanie. - Wyszeptał opierając o nią swoje czoło. Złapał ją za ramie przyciskając do siebie jeszcze bliżej. - Spójrz na mnie. - Wymamrotał ocierając jej łzy kciukiem. - Bardzo cię kocham.
- Ja ciebie też.
_____________________________________________________________________Przepraszam, że długo nic nie dodawałam, nie miałam czasu. Obiecuję poprawę. Mam nadzieję, że wciąż z chęcią czytacie i będziecie czytać to opowiadanie.
Co do rozdziału. Yay, w końcu! Po 35 rozdziałach :) Szczerze powiem, że nie podoba mi się jak to autorka opisała, za mało i w ogóle schrzaniła to, a zapowiadało się tak dobrze! Ale cóż, nic na to nie poradzę :) Do następnego!
Jak dla mnie najlepszy rozdzial xd
OdpowiedzUsuńomg,poplakalam się.Niesamowity,ale racja,z tym skesem troche szkoda,ze tam słabo.Ale i tak kocham.Czekam na nn ! <3
OdpowiedzUsuńLool ;o umaarlamm.. XD
OdpowiedzUsuńWow ;o genialne, zreszta jak zawsze <3
OdpowiedzUsuńsłodko :)
OdpowiedzUsuńomg jak ja kocham to tłumaczenie mogłabym je czytać cały czas od początku i świetnie to tłumaczysz ale takto rozdział świetny tylko ten koniec faktycznie autorka skopała ily czekam z niecierpliwością na nn :) ilysm <3333333333333333
OdpowiedzUsuńKocham !!!!!!
OdpowiedzUsuńJezu po prostu świetne!!! Kocham to <3 czekam na nn *.*
OdpowiedzUsuńPodoba mi się :)) zapraszam do Death Seconds :)
OdpowiedzUsuńRozdzial na serio jest przezajebisty slodki etc tylko noo szkoda ze tak slabo opisany hah no w kazdym razie juz nie moge doczekac sie kolejnego!!
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial ale bir podoba mi ise za bardzo jak ona o opisala, uwazam ze mogla z tego zrobic akcje na kilka rozdzialow. Oni sa slodcy <3
OdpowiedzUsuńCóż za zmiana nastoju z początku do końca.
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że to będzie koniec, a tu taka zmiana akcji :))
Jak najbardziej pozytywnie! Czekam na nn
Piękny!
OdpowiedzUsuńRozdział cuudowny :) cholera niech on jej nie zostawia :o co do końcówki to ubdhduhdifbbd może faktycznie autorka troszkę zbyt mało opisała ale nie jest źle :) i tak byl to cudowny moment :)
OdpowiedzUsuńtak bardzo kocham to opowiadanie..
OdpowiedzUsuńOMB !!! *.*
OdpowiedzUsuńNiesamowity ! Bałam się ,że zerwą ,ale skończyło się o wiele lepiej ! Kocham to !! <3
Jejuu jak oni do siebie pasują <33
OdpowiedzUsuńTen rozdzial jest piekny *.* oni sa tacy slodcy <3
OdpowiedzUsuńAaaa w końcu to zrobili *.* ale autorka faktycznie mogła bardziej szczegółowo opisać tą scene :( poplakalam sie na tej scenie jak Jason mówił ze na nią nie zasługuje ;(( rozdział ogolnie cudowny i świetnie przetłumaczony :** czekam z niecierpliwością. na nexta ...
OdpowiedzUsuńKocham Cie ♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńNo masz rację mało opisu hahaha ;/ kocham te opowiadanie czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCudowne :D
OdpowiedzUsuń<3
jejku popłakałam się, świetny rozdział :(
OdpowiedzUsuńświetny rozdział , juz myslałam ze ja zostawi a tu takie bum hehhe czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział , az sie popłakałam bo bałam sie ze to bedzie ich koniec , ale na szczęście nie
OdpowiedzUsuńbardzo bardo bardzo kocham to opowiadanie
OdpowiedzUsuńno wreszcie, już myślałam że się nie doczekam. Bałam się że się naprawdę rozstaną a a tu takie coś... Ciekawe jak zareaguje Justin jak się dowie... Myślę że nie będzie zadowolony... to jest chyba jedyny blog w którym nie jestem po stronie Justina
OdpowiedzUsuńZajebiście by było gdyby Justin ich teraz zobaczył hahaha <3
OdpowiedzUsuńkocham te opowiadanie. to jest chyba najlepszy rozdział;)
Pozdroo♛
Będzie następny rozdział, czy to już koniec?
OdpowiedzUsuń