piątek, 2 maja 2014

Rozdział 37

 Jason natychmiastowo zamarł. Jego serce przestało bić, a ręce zaczęły się trząść. Butelka piwa, którą trzymał w dłoni upadła bezsilnie na podłogę, roztrzaskując się na miliony kawałków. Słowa powtarzały się w jego głowie przez kilkanaście razy. Jego sercu trudno było pompować krew. Jego wzrok się rozmył, a cały pokój zaczął się kręcić.
Cały świat mu się rozbił, a Jason beznadziejnie się załamał. Zamrugał kilka razy, aż w jego żołądku zawirowały emocje, uderzył w ścianę i ześliznął się po niej na zimną podłogę. Nie miał siły, nic nie miało już sensu. Jason upuścił telefon, nawet nie słysząc, jak uderza w podłogę.
- Nie.. Kendall.. Kochanie, nie.. - Wyszepetał, a usta mu drżały, zaś oczy miał przyklejone do podłogi. Oczy były przepełnione łzami, a oddech stał się płytszy. Ukrył twarz w drżących dłoniach. Jego klatka piersiowa się zacisnęła, z ledwością oddychał. To było tak, jakby wszystkie rany mu zadane na nowo się otworzyły, zabijając go powoli. Liam biegiem zbiegł na dół spanikowany.
- Jason, Jason. Przestań! - Krzyczał pochylając się i łapiąc go ostrożnie za ramiona. - Jason, co się stało? Straszysz mnie, co się kurwa stało? - Krzyczał, a Jason go odepchnął.
- Nie dotykaj mnie kurwa! - Krzyknął zanim wybuchnął płaczem, a łzy spływały mu po policzkach. Nie mógł już się kontrolować.
Liam wymruczał kilka przekleństw pod nosem, zanim zwrócił uwagę na leżący telefon Jasona na ziemi. Szybko go wziął, zdając sobie sprawę, że wciąż rozmówca się nie rozłączył.
- David, stary. Co się kurwa stało? - Rzucił.
- Gang Blue, wzięli Kendall. Porwali ją kurwa. - Wymamrotał wściekły przez zęby jadąc do domu.
- Cholera. Czy ty kurwa żartujesz? - Szepnął Liam. - Słuchaj stary, musisz tutaj szybko przyjechać.  - Powiedział zbierając się w kupę. - Weź Dona i resztę gangu. Jason odchodzi od zmysłów. - Wypalił. Jason stał w roku, a klatka unosiła mu się z każdym oddechem. Jego błyszczące, łzawiące oczy spoglądały gdzieś w przestrzeń, a wargi drżały. Liam przyglądał mu się znad drzwi, myśląc o możliwych sposobach przywrócenia go do rzeczywistości, ale nic nie polepszało sytuacji.
David i Jaden wbiegli szybko przez drzwi, ciężko dysząc.
- Jesteśmy tutaj tak szybko, jak tylko mogliśmy. - David spojrzał na Jasona i opadła mu szczęka. Zrobił kilka kroków do przodu, po czym się zatrzymał zauważając jak załamany jest jego najlepszy przyjaciel. Nigdy nie widział go takiego, nawet kiedy umarł Alex. Był całkowicie sparaliżowany.
- Jason, stary... Przykro nam.. Wiesz, że nie mogłem nic zrobić, jeślibym mógł to bym to zrobił bez namysłu. Przykro mi, że nie byłem na czas. - Powiedział spoglądając w dół i zaciskając szczękę. Jason spojrzał na niego dając znak, że chociaż w jakiś sposób wraca do rzeczywistości.
- Zabrali ją David, zabrali ją. Zabrali ją ode mnie. - Powiedział łamiącym się głosem i ukrywając twarz w dłoniach po raz kolejny.
- Zostawili notatkę. - Mruknął David wyciągając kawałek papieru wręczając go Jasonowi. Chłopak wytarł dłonią łzy spływające po policzkach, by mógł przeczytać, co było tam napisane. 'Mamy dziewczynę.' Czytał notatkę w kółko, zanim walnął ręką w czoło.
Mógł już zedrzeć uśmieszki z ich twarzy. Gdzie ona może być? Czy ją torturują? Czy jest z nią wszystko okej? Pytanie przebiegały mu po głowie. Zacisnął mocno szczękę, Krew, adrenalina podbiegła mu do policzek, a ręce zaczęły się trząść ze złości i gniewu.
 Zbierając wszystkie siły szybko wstał i zaciągnął powietrze.
- Musimy ją odzyskać, muszę ją odzyskać. - Warknął gniewnie, gniotąc kartkę w dłoni, zanim szybko wziął kluczyki od samochodu i wybiegł z domu, trzaskając drzwiami. David, Liam i młody Jaden pobiegli za nim.
- Jason nie. - Rzucił Liam otwierając drzwi pasażera. Chłopak odwrócił się i spojrzał na niego rozwścieczony. Wyraz twarzy Jasona wstrząsnął Liamem, który był zdeterminowany, by nie pozwolić mu zrobić czegoś głupiego.
- Jason, wysiadaj teraz z tego pieprzonego auta. - Krzyknął David.
- Nie. - Odpowiedział przez zęby.
- Słuchaj Davida stary,  odchodzisz od zmysłów! Nawet nie wiesz co robisz. - Zawołał Liam, uderzając w szybę pięścią.
- Jadę wydostać kurwa moją dziewczynę, zanim ci skurwiele tkną ją palcem. - Rzucił wściekle, napinając się.
- Nawet nie myślisz trzeźwo. Nie rozumiesz. Zostaniesz zabity kurwa, pieprzony debilu! - Krzyczał David.
 - Nie, to ty nie rozumiesz. - Powiedział Jason, a oczy mu złagodniały. - Oni ją kurwa mają. Mają moją dziewczynę. Prawdopodobnie ją teraz torturują. - Powiedział zamykając oczy, by zapobiec łzom, które chciały spaść z oczu. - Jest taka niewinna i krucha. Nie pozwolę im ją skrzywdzić, David. Obiecałem jej, obiecałem sobie. Dotrzymuję obietnicy. Teraz spieprzaj z mojego samochodu, zanim cię uszkodzę. - Krzyknął.
- Teraz ty mnie posłuchaj. - Rzucił niecierpliwie David. - Odzyskamy ją. Obiecuję ci. Odzyskamy ją bez względu na wszystko. Ale musisz wysiąść teraz z tego pieprzonego samochodu. Bo jeśli nie to oni ją kurwa zabiją. - Rzucił. Jason wytrzeszczył oczy słysząc słowa przyjaciela. - To jest samobójcza misja, Jason. Nie wiesz nawet kurwa, gdzie ją trzymają. Nie wiesz ilu ich jest. - Krzyknął wściekle.
- Nie obchodzi mnie to kurwa! Zabiję ich sam.
- Cholera, nawet nie masz ze sobą pierdolonej broni! - David kopnął koło stopą, wyzwalając swoją złość.
- Więc wykorzystam swoje pieprzone pięści.
- Choć raz mnie posłuchaj i bądź kurwa odpowiedzialny. Jeśli to zrobisz to nie ma możliwości, że zostaniesz zabity. Pomyśl o Kendall, jakby się czuła widząc, że zostajesz zabity przed jej oczyma? Co by bez ciebie zrobiła? Ona cię kocha, na Boga! - Wyraz twarzy Jasona złagodniał, gdy spojrzał na swoje kolana.
- Też ją kocham, bardzo. - Mruknął, a łzy pojawiły się mu w oczach.
- W takim razie wysiadaj z auta. - Odetchnął David, cofając się. Jason oblizał usta, zanim wyszedł z auta. Chłopcy odetchnęli z ulgą klepiąc chłopaka po plecach.
- Don jest już w drodze. Nie martw się, odzyskamy ją. Obiecuję. - Przytaknął Liam, gdy szli do domu.
- Dowiem się, gdzie ją trzymają. I potem zdecydujemy się co z tym zrobimy. Mamy bronie, bomby, kontakty 0 wszystko - Będzie z tobą zanim się obejrzysz, stary. - Powiedział David uśmiechając się do niego sympatycznie, jednakże Jason nie potrafił tego odwzajemnić.
- Mam nadzieję. - Mruknął unikając kontaktu wzrokowego.
***
- Wiedziałem od początku, że to się stanie! - Krzyczał Don uderzając butem w krzesło. David przewrócił oczami.  - Widzisz w co nas wplątałeś? - Rzucił wskazując palcem na Jasona, który zacisnął szczękę i przeklinał pod nosem.
- Nie mów do mnie kurwa jakbym był jakimś dzieciakiem, Don. Wiesz, że zrobiłbyś to samo gdybyś był na moim miejscu. - Rzucił ostro zaciskając dłonie w pięści.
- Skończ pieprzyć, McCann.
- Zapomniałeś, że ta dziwka i te pieprzone skurwysyny byli odpowiedzialni za to, że mój brat, a twój przyjaciel umarł? Tak? - Syknął przez zęby, pochylając się nad stołem. Don unikał jego wzroku spoglądając na podłogę i oblizując usta, zanim jęknął sfrustrowany.
- Jest po prostu jakąś dziewczyną, McCann. - Rzucił. Chłopak zacisnął szczękę rzucając Donowi ostre, zimny i śmiertelne powietrze. Wdychając i wydychając powietrze przez nos drżącymi dłońmi trzymał się za stół. Przebiegała w nim złość.
- Jakaś dziewczyna? Moja dziewczyna został kurwa porwana i ty mi kurwa mówisz, że to jakaś dziewczyna? - Krzyczał, a jego głos robił się coraz głośniejszy, co przerażało Davida i Liama.
- Ryzykujesz wszystko dla tej dziwki. - Powiedział Don kręcąc głową. W kilka sekund, Jason pobiegł w jego stronę, złapał Dona za koszulkę  i uderzył nim o ścianę, po czym go przytrzymał.
- Powiedz o niej tak jeszcze raz, a gang Blue nie będzie jedynym, którym będę musiał kurwa zabić. Już raz cię ostrzegałem, ostrzegam cię i drugi raz. Uważaj na język, zanim powiesz o niej tak jeszcze raz. - Rzucił ostro, zanim go puścił. Don poprawił swoją koszulkę mrucząc przekleństwa pod nosem.
- Cokolwiek. - Rzucił przewracając oczami. Jason odwrócił się śmiejąc się do siebie z sarkazmem. - Spadam stąd. - Skinął podbródkiem w stronę Jasona. - Radź sobie sam, McCann. To twoja bitwa, twoja wojna. Nie pomogę ci w tym.
- Nie potrzebuję twojej pomocy. - Syknął. - Możesz iść do piekła. - Wymamrotał przez zęby. Don ugryzł się od środka w policzek powstrzymując się przed wybuchnięciem, mimo, że wiedział, że zostałby przez Jasona dziesięć razy mocniej skopany.
- Liam, chodź tutaj. - Rozkazał biorąc swoje kluczyki od samochodu i portfel. Wiedział, że nie było mowy, by David zostawił swojego najlepszego przyjaciela, ale Liam był zawsze wobec niego lojalny, będąc najstarszym z ich trójki. Z przyjemnością zobaczyłby Jasona radzącego sobie samemu z gangiem Blue. Karty na stół, Jason był wystarczająco silny, by wysadzić całe Stratford, zwłaszcza, że był wkurzony jak chuj, ale kiedy był zmartwiony nie myślał trzeźwo.  A gdy nie myślał trzeźwo było jedno wyjście z tej sytuacji i nie było ono dla niego dobre.
- Nie. - Odpowiedział Lima ostrym tonem.
- Co? - Syknął Don przez zęby.
- Powiedział, że nie idę z tobą. Zostaję tutaj z chłopkami. - Uśmiechnął się. - Tak w ogóle, Jason ma rację. Oni na to zasługują. Nie zadziera się z nami bez konsekwencji. - Jason uśmiechnął się do siebie.
- Dobra. Ale nie przybiegaj, kiedy będziesz potrzebował pomocy. - Rzucił Don trzaskając drzwiami i wychodząc na dobre.
- Dzięki stary, to wiele znaczy. - Powiedział Jason przytulając Liama i klepiąc go w plecy.
***
 Kendall przesunęła się na fotelu, gdy w końcu się obudziła. Czuła jak pulsuje jej głowa z bólu. Otwierając oczy zobaczyła tylko ciemność. Zamrugała kilka razy, dostosowując się do braku światła próbując dowiedzieć się gdzie jest. Mrużąc oczy mogła zobaczyć drzwi i małe okno po jej lewej stronie. Zostałam porwana. Nie było ucieczki. Próbowała ruszyć dłońmi, ale były mocno związane, sprawiając, że choćby najmniejszy ruch był niemożliwy. To samo było z jej nogami. Zostałam porwana.
Głos w jej głowie wciąż powtarzał to samo zdanie. Czuła jak jej suche ustra drżą, zanim się rozpłakała. Gorące łzy spływały po jej policzkach. Dlaczego to się mi stało? Co zrobiłam, że na to zasłużyłam? Wyjdę z tego żywa? Przetrwam? Zobaczę ponownie Jasona? Jason.
Jason wie kto ją porwał, jego wrogowie. Zrobili ją celem, zabrali ją i Bóg tylko wiedział, co zamierzali z nią zrobić. Tysiąc strasznych myśli i pomysłów, co mogliby jej zrobić przebiegło przez jej głowę. Wyciągnięta z zamyślenia została słysząc otwierane drzwi.
Drzwi otworzyły się ukazując dwóch mężczyzn, których nie mogła dobrze zobaczyć. Zamknęła oczy, odwracając głowę, by uniknąć światła pochodzącego z innego miejsca. Dwóch mężczyzn zamknęło drzwi i zapalili światło. Odwróciła się, by na nich spojrzeć i oddech uwiązł jej w gardle. Obydwaj mieli blond włosy i jasne oczy. Bracia Samanthy. To wszystko nabrało sensu.
Jason zabił ich młodszą siostrę, a teraz przybyli po niego, po Kendall. Może ich planem było zabicie Kendall by zniszczyć Jasona lub może porwali ją, by zabić Jasona przed jej oczyma. Tak, czy inaczej, ich brutalny plan załamie ich obu. Czuła jak drżą jej palce w ich obecności, przez sposób w jaki na nią patrzyli. Cicho chodzili po pokoju spoglądając na dziewczynę tak, jakby od niej zależało ich życie. Starszy, nie wyglądał na wiele starszego niż 24 lata. Zimny, złośliwy wyraz jego twarzy przeraził Kendall. Ale nie mogła zbyt wiele zrobić.
Z drugiej strony, młodszy chłopak, który wyglądał na jej wiek, wyglądał na dużo milszego i przyjacielskiego, jak na porywacza. Obydwaj dobrze wyglądali - dlaczego mieliby to wszystko robić niewinnym ludziom? Dlaczego żyli za zabijanie?  Kendall zaśmiała się do siebie w myślach. Jason w pewien sposób jest w tym samym biznesie, ale ona nauczyła się go kochać, prawda?
- Proszę, proszę, któż się obudził. - Przemówił starszy facet z uśmiechem na twarzy. - Tęskniliśmy, śpiąca piękności. - Zaśmiał się pochylając nad Kendall, tak, że był naprzeciw jej klatki piersiowej. Brzmiał straszniej niż wyglądał.
- K.. Kim wy jesteście? - Odetchnęła.
- Nazywam się Travis, a tamten to Connor. - Wskazał na młodszego faceta, który im się przyglądał z roku z dłońmi skrzyżowanymi na klatce. - Jesteśmy najstraszniejszym gangiem w Vegas. - Wyszeptał mrużąc na nią oczy. Kendall starała się siedzieć cicho i nie załamać, ale była cienka linia zanim miałaby wybuchnąć.  - Widzisz, twój chłoptaś. - Rzucił kładąc nacisk na słowo 'chłoptaś'. - Zabił moją młodszą siostrę. - Wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
- I.. i teraz ty zabijesz mnie. - Wypaliła bez namysłu. Travis zaśmiał się kręcąc głową. Swoimi palcami przejechał po jej miękkim policzku. Kendall zamarła. - Nie dotykaj mnie. - Wymamrotała przez zaciśnięte zęby, a łzy pojawiły się w jej oczach.
- Lubię zadziorne dziewczyny. - Rzucił, kontynuując kreślenie kółek na jej policzku. - Ale nie skarbie, nie zabiję cię. - Powiedział delikatnie. - Jesteś zbyt piękna, by umrzeć. - Rzekł objeżdżając ją wzrokiem. - Spójrz na siebie, tak niewinna, tak krucha. - Wymamrotał spoglądając w jej brązowe oczy, jakby starając się przez nie przeniknąć. - McCann wybrał piękną dziewczynę. - Wychrypiał przejeżdżając dłońmi po jej ramieniu, a dziewczyna poczuła gęsią skórkę na plecach. Jason nie był taki jak on. Przeklinała samą siebie w myślach za myślenie, że byli tacy sami - w pewien sposób.
- Nie dotykaj mnie. - Warknęła drżącym głosem po raz kolejny.
- Nie martw się. Zajmę się tobą, piękna. - Powiedział, zanim wstał i opuścił pokój bez słowa. Drugi, Connor, spojrzał na zamknięte drzwi, zanim zbliżył się do przerażonej Kendall, która siedziała na niewygodnym krześle.
- Nie martw się, nie zamierzam cię zranić. - Powiedział uśmiechając się. Dziewczyna spoglądała wciąż na podłogę. Nie mogła nikomu tutaj ufać.
- Connor chodź tutaj i zamknij drzwi. - Krzyknął Travis.
Connor westchnął przewracając oczami. Wciąż miał spojrzenia jakby chciał ją zaatakować, jakby zrobiłby wszystko by ją mieć.
- Przyniosę ci później jedzenie i picie, okej? - Wyszeptał zanim szybko podążył za bratem, zgaszając światło i zamykając drzwi, pozostawiając ją ponownie w ciemności.
 ***
- Miałeś rację. - Wymamrotał Jason wyglądając przez okno.
- Z czym? - David zmarszczył brwi zdezorientowany.
- Powinienem jej powiedzieć. - Powiedział cicho. Jego oczy spoglądały na drzwi wejściowe, nie łapiąc kontaktu wzrokowego z kumplem. - Powinienem jej powiedzieć o gangu Blue. Może, może mógłbym ją chronić. Na pewno byłaby przerażona, ale wiedziałaby. To wszystko moja wina.  Cierpi przeze mnie. - Powiedział łamiącym się głosem i pokręcił głową umieszczając wzrok w podłodze.
- Hej, przestań stary. Nie obwiniaj się. To nie twoja wina. Nie możesz każdego ocalić. - Powiedział David klepiąc chłopaka po plecach. Jason odwrócił się, by na niego spojrzeć z załzawionymi oczami.
- Miałem ją ocalić. Obiecałem. I żałośnie zawiodłem; masz pojęcie jak się czuję? - Powiedział słabym głosem pocierając czoło. - Ja.. Pójdę do jej mieszkania. - Wymamrotał wstając i idąc w stronę drzwi. David zmarszczył brwi.
- Dlaczego? - Wypalił. Jason wciągnął powietrze.
- Bo kurwa pachnie jak ona. - Mruknął ostrzej niż chciał.
Mimo, że jej mieszkanie było zaledwie kilka przecznic dalej, jechał tak szybko jak mógł, nie chcą marnować chwili. Wyciągając kluczyki i otwierając drzwi od mieszkania, westchnął zanim je otworzył. Wzrokiem powiódł z ziemi do salonu, a jego twarz złagodniała.
Wszystko było tak, jak zostało zostawione, wszystko na swoim miejscu. Oblizał suche wargi, podczas gdy powoli szedł do sypialni, gdzie najwspanialszą chwila miała miejsce.
Łóżko było starannie zaścielone, zasłony odsłonięty ukazując księżyc, który rozświetlał w pokoju. Usiadł na zimnej, drewnianej podłodze wpatrując się tępo w łóżko. Nie mógł znaleźć w sobie siły, by się na nim położyć, biorąc pod uwagę, co działo się tam ostatniej nocy, i to przez co Kendall być może przechodzi w tej chwili. Zacisnął mocno oczy, a łzy spłynęły mu po policzkach. Gdzie teraz jesteś? Co oni ci robią? Wszystko w porządku?
Przez jego umysł przebiegały myśli przez co dziewczyna może przechodzić, a on bezradnie, cicho płakał. - Tak mi przykro kochanie. - Mamrotał w kółko.
Pobiegał do kuchni wycierając gorące łzy i ostrożnie otwierając każdą szafkę, by w końcu znaleźć to co szukał. Było to prawdopodobnie Chrisa, bo Kendall nie piła. Wódka.  Wlał ją do szklanki i bez zastanowienia szybko wypił. Gorąca ciecz paliła mu w gardle, gdy ten kręcił głową zamykając mocno oczy. Po kolejnych dwóch szklankach wciąż nie mógł wyrzucić z głowy Kendall.
Zaciskając szczękę podniósł ramkę z ich wspólnym zdjęciem, na którym wyglądali naprawdę głupio. Smutny uśmiech pojawił się na jego twarzy, a dłonie zaczęły się trząść. Ramka spadła mu na ziemię, a szkło się rozbiło. Zapłakał, a poczucie winy zaczęło zjadać go od środka. Ukląkł starając się wziąć zdjęcie, ale z powodu ciemności i tego, że był pijany, nawet nie zdawał sobie sprawy, że łapie kawałki szkła, tnąc swoją skórę. Jego ciało było bezwładne, a on sam pijany. Jedyny ból, jaki czuł to była nadzieja, by odejść, odejść emocjonalnie.
Jego ręce krwawiły, ale nie obchodziło go to. Gorące, słone łzy spływały po policzkach, a on sam położył się na łóżku.  Chwycił poduszkę, zamykając oczy i wdychając słodki zapach. Pachniała jak ona. Nie mógł nawet wyjaśnić jak się czuł. Bezużyteczny. Czuł jakby nie mógł oddychać, jakby tonął. Bał się zamknąć oczy, jakby miał zobaczyć ją w ciemnym pokoju, skrępowaną, płaczącą.
- Przepraszam, że nie mogłem cię ocalić. - Wyszeptał. - Obiecuję, że znajdę cię i sprawię, że będziesz znowu szczęśliwa.
 ***
- Cholera, Jason. Jest 4 rano. Przestraszyłeś mnie jak chuj. - Powiedział David przecierając zaspane oczy rękom. Położył broń na stoliku wypuszczając oddech. - Myślałem, że zostaliśmy zaatakowanie lub.. Jason, piłeś? - Zapytał mrużąc oczy, spoglądając lepiej na chłopaka. Jason wzruszył ramionami przejeżdżając dłonią po włosach. - Powinieneś przestać się tak zachowywać. Nie myślisz racjonalnie, nie rozumiesz? Ona potrzebuję cię żebyś był silny, Jason. Myślisz, że spodobałoby się jej jakby cię takiego zobaczyła? - Rzucił.
- Nie obchodzi mnie to kurwa, okej? Nie ma jej tutaj. - Zawołał, kopiąc pobliskie krzesło. - Jak mogę spać, lub jeść lub nawet myśleć racjonalnie, kiedy jej tu nie ma, Bóg wie, co oni jej tam robią, David. - Zapłakał.  - Jest przerażona na śmierć. Czuję jej ból. Muszę ją odzyskać tak szybko, jak to tylko możliwe. Muszą pozwolić jej odejść lub zrobię coś głupiego, co wszyscy pożałujemy. Potrzebuję ją ze mną. - Wymamrotał przez zaciśnięte zęby.

16 komentarzy:

  1. o boże... jaki smutny rozdział :c

    OdpowiedzUsuń
  2. On jest pelen poczucia winy, to dowod, e ja kochan bezgraniczni

    OdpowiedzUsuń
  3. GENIALNY!!! czekam na następny <33
    xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham Cie
    Omg.. ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Smutny ,ale genialny !
    Kocham to! *.* szybko nexta ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jason,Jason,Jason...co ty robisz człowieku..? Dobrze,że Kendall nic nie jest.Wydaje mi się że Connor nie jest zły i może pomoże Kendall w ucieczce czy coś.Rozdział świetny,ale zabrakło mi momentów z Kendall.Wiem,że to nie Twoja wina,bo ty to tłumaczysz.Nie piszesz.Tak czy siak rozdział jak zawsze świetnie przetłumaczony.Bardzo lubię jak tłumaczysz. /@_Bieeeber_

    OdpowiedzUsuń
  7. Łoł świetny rozdział a zarazem smutny .. mam nadzieje że Kendall nic nie będzie, że Jason ją uratuje a potem nie zostawi tylko po to by była bezpieczna .. z niecierpliwością czekam na nn <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  8. juz chce kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
  9. O jeju
    ale smutno
    mam nadzieje że ją odbije :)
    Jason taki załamany :c

    OdpowiedzUsuń
  10. omg boski rozdział ily jestes swietna tlumaczka :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeju. Rozdział jak zwykle świetny. Czekam na nn! ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. To tłumaczenie jest wspaniałe!
    Rzadko kiedy można spotkać tak dobre tłumaczenie ^^

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne tłumaczenie !
    czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham to fanfic! Fajnie, że ktoś chciał to tłumaczyć♥
    Do następnego
    Pozdrawia + życzę weny

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia