sobota, 17 maja 2014

Rozdział 38

 - Było z tobą źle zeszłej nocy. - Wymamrotał David biorą łyk kawy, a jego wzrok niemal rozrywał Jasona na kawałki. Chłopak zacisnął szczękę i spojrzał na drewnianą podłogę. - Powinieneś przestać pić i zebrać się w sobie, to mam na myśli. - Zażądał David wyciągając palec w jego kierunku.
- Cokolwiek. - Mruknął Jason przez zaciśnięte zęby. 
- Mówię poważnie, Jason. Masz zamiar się zabić?
- Nie obchodzi mnie to kurwa. - Odrzucił, a jego głos był przepełniony gniewem.
- Wtedy Kendall zostanie kurwa zabita. - Krzyknął David z rosnącą w nim frustracją. Jason zatrzymał się w pół kroku. Jego ciało zamarło, a oczy rozszerzyły się i posmutniał. Jego usta rozchyliły się, ale ponownie je zamknął nie mogąc zebrać słów w gardle. - Przynajmniej staraj się trzymać dla niej, nigdy kurwa nie słuchasz co mówię. - Mruknął.
- Spróbuję. Wychodzę na chwilę. - Odpowiedział Jason. David zmrużył na niego oczy.
- Gdzie kurwa idziesz?
- Wyluzuj kurwa, Cortez. Idę wykonać kilka telefonów i porozmawiać z kilkoma osobami. Jesteś tylko ty, ja i Liam. Potrzebujemy jeszcze kogoś, biorąc pod uwagę, że nie wiemy co ci skurwiele zaplanowali. - Rzucił wściekły.
- Hej, ja też się na to piszę. - Rozniósł się głos Jadena po salonie. Jason odwrócił się, by na niego spojrzeć z sympatycznym uśmiech, a jego twarz złagodniała. 
- Hej, nie wpuszczę cię do tego bałaganu, Jaden. To jest zbyt niebezpieczne. - Powiedział poważnym tonem, kręcąc głową. 
- Powiedziałeś mi, że jesteśmy rodziną. Rodzina pomaga sobie nawzajem. Chce iść z wami chłopaki, abyśmy ocalili Kendall. - Kłócił się unosząc dłonie do góry.
- Nie. Zostaniesz zabity, rozumiesz? - Rzucił Jason.
- Wiem wszystko, co powinienem wiedzieć, stary. Wiem, jak używać broni. - Powiedział krzyżując ramiona na klatce.
- Doceniam to bracie, ale nie. Zostajesz tutaj i tyle. Kendall nie chciałaby abyś się w to mieszał. - Przemówił spokojnie, klepiąc kolegę po barku. Odwrócił się do Davida z poważnym wyrazem twarzy.
- Zaraz wracam. I nie martw się. Nie zrobię niczego głupiego. - Wymamrotał zanim trzasnął drzwiami wyjściowymi. 
 ***
Jason pochylił się przy budce telefonicznej, która znajdowała się na obrzeżach Stratford. Wypuszczając sfrustrowane, jeszcze nerwowe westchnięcie zamknął mocno oczy i wdychał powietrze starając się zrelaksować. Ani na sekundę z jego myśli nie wyleciała Kendall. Nie mógł znieść godziny bez rozmowy z nią. Nie mógł pozwolić komukolwiek zabrać jej. Tak jak bardzo nienawidził siebie za to co zamierzał zrobić, musiał, potrzebował. 
Gang Blue był okropny. Zabijają ludzi w mgnieniu oka, nie interesując się nimi. Gdy chodzi o Jasona i jego gang było inaczej, widząc, że mieli rywali od lat, nie bał się ich. Ale kiedy chodziło o cenne życie jego dziewczyny, był przerażony jak cholera. Dlatego potrzebował kogoś z zewnątrz, kogoś kogo oni nie znali, kogoś kogo nigdy nie widzieli, ale co najważniejsze, kogoś, kto dbał o Kendall jak on. 
- Słucham? - Słyszalny był po drugiej stronie linii ochrypły głos. 
- Bieber. - Przemówił Jason.
- McCann. - Powiedział Justin przewracając oczami zastanawiając się, jakie są intencje dzwoniącego. - Co do cholery chcesz? - Powiedział spokojnie, tak jakby byli przyjaciółmi od lat. Jason przewrócił oczami, prawie śmiejąc się do siebie rozbawiony. 
- Potrzebuję twojej pomocy. - Po drugiej stronie słuchawki nastała cisza, gdyż Justin zastanawiał się, co miał na myśli. 
- Kontynuuj. - Jason westchnął.
- Nie mogę ci tego powiedzieć przez telefon. - Mruknął. - Spotkajmy się teraz przy teatrze Avon. Dostaniesz swoje wyjaśnienie. 
- I dlaczego powinienem cię słuchać? - Odpowiedział Justin. Jason przewrócił oczami, zaciskając szczękę. Miał już dość tej sytuacji: nie potrzebował, by Bieber był dupkiem. Przysięgam na Boga, gdybym nie potrzebował jego pomocy to bym go zabił.
- Ponieważ chodzi o Kendall. - Wymamrotał przez zaciśnięte zęby zanim się rozłączył. Wyszedł z kabiny, a palcami przejechał po brązowych włosach. 
Znalazł Justin opierającego się o maskę swojego samochodu, który był zaparkowany przez teatrem Avon. Chłopak miał ramiona skrzyżowane na piersi i zdezorientowany wyraz twarzy. To nie miało dla niego żadnego sensu; Jason i Justin nienawidzili się wzajemnie przez Kendall, dlaczego Jason zadzwoniłby do niego po pomoc? Niemniej jednak, co Kendall ma do tego? Czy z nią w porządku? Kilka pytanie kręciło się w jego umyśle. Czy ona potrzebuje pomocy? Chciał być przy niej w każdej chwili, w dowolnym miejscu. Była jedyną przyczyną tego, że się tu pojawił. 
Jason zmrużył oczy rozglądając się wokół, sprawdzając, czy nie ma tu nikogo, kto podsłuchałby ich rozmowę, lub nawet zobaczył ich rozmawiających. Widząc, że teren jest czysty, powoli udał się w stronę Justina, nie zapominając o strzelaniu wrednych spojrzeń w stronę chłopaka. Stare nawyki nie umierają.
- Więc? - Zapytał Justin, gdy Jason stanął przed nim. - Dlaczego potrzebujesz mojej pomocy? - Jason odwrócił wzrok spoglądając na ziemię, wypuszczając długie westchnięcie, a ręce schował w kieszeniach dżinsów. 
- Nie wiem nawet, jak to powiedzieć, stary. - Mruknął Jason kręcąc głową. Justin był oszołomiony jego wyznaniem. Jason zacisnął szczękę.
- Kendall została zabrana. - Wydusił kręcąc głową i zamykając mocno oczy.
- Co?! Co masz na myśli mówiąc, że została zabrana?
- Została porwana. - Odpowiedział szeptem.
- Co kurwa, McCann!? - Wysyczał Justin formując dłonie w pięści. - Żartujesz sobie ze mnie teraz kurwa? - Mruknął przez zaciśnięte zęby przejeżdżając dłońmi po włosach. 
- Czy wyglądam jakbym kurwa żartował? Nie żartowałbym w tym temacie, z nią. - Syknął. Justin wypuścił drżący oddech, napięcie, złość i strach wypełniły go. To nie może się dziać. Widział ją kilka dni temu. Wymienili się smsami. Było z nią wszystko dobrze, prawda? Może to było nieporozumienie. Ale Jason wyglądał inaczej, słabo. Wyglądał na zestresowanego, bezsennego, zmęczonego i załamanego. Justin wypuścił oddech. 
- J.. Jak to się stało? - Jason zacisnął szczękę unikając kontaktu wzrokowego. Jak mógł to wyjaśnić?
- Jest gang, nazywa się Blue i wrócił do Vegas. Byliśmy rywalami. Ich narkotyki są importowane i eksportowane w Meksyku, Kalifornii i zaskakująco ostatnio nawet w Stratford. Przez lata, gdy dorastałem, widziałem mojego brata i przywódcę ich gangu walczących niezliczoną ilość o terytorium, pieniądze, sprzedawców, pracę, wszystko. Ci skurwiele chcieli tak bardzo zająć nasze miejsce. - Syknął kręcąc głową. - Ale i tak popełniłem największy błąd w moim życiu i spodobała mi się ich pieprzona siostra, która mnie oszukała. Próbowali mnie zabić, ale to ja na końcu zabiłem ich wszystkich. - Mruknął. Przejechał językiem po swoich suchych wargach, umieszczając wzrok na ziemi i kopiąc kilka kamyków. Nienawidził wciągania w to swojego brata, to przyciągało tyle wspomnień. - Mój brat zmarł kilka lat temu. Został zastrzelony przez jakiegoś gliniarza z powodu przestępstwa, którego nie popełnił. Okazuje się, że gang Blue zrobił to, by wywalić go z gry. Dowiedziałem się o tym niedawno, kiedy Samantha, siostra przywódcy, jakoś mnie znalazła i cóż.. próbowała zabić Kendall. - Syknął formując dłonie w pięści. Justin wytrzeszczył oczy i rozchylił usta w szoku. - Zabiłem tę pieprzoną sukę.
- Z.. Zabiłeś ją? Zabiłeś ją na serio? - Udało mu się wykrztusić.
- A co miałem kurwa zrobić? Ta suka zabiła mojego brata i próbowała zabić moją dziewczynę. Zasłużyła na śmierć. Tak, czy inaczej, jej bracia dowiedzieli się i wściekli się. Wrócili i zabrali ją zeszłej nocy. Zabrali ode mnie Kendall. - Powiedział niemal szeptem łamiącym się głosem.
Justin zacisnął szczękę, uderzając stopą w koło samochodu.
- To wszystko twoja pieprzona wina, McCann! - Syknął, wystawiając palec w jego kierunku, gdy Jason wyszeptał pod nosem przekleństwa. - Wciągnąłeś ją w takie życie. To jest twój pierdolony kurwa obowiązek, by ją chronić. - Powiedział Justin przez zaciśnięte zęby. W Jasonie narastała złość, a jego ciało się napięło.
- Nie uważasz, że to kurwa wiem? - Krzyknął popychając go za ramiona. - Rozmawiałem z nią przez telefon. Została zabrana po tym, jak się rozłączyła. 60 sekund. Zabrali ją w pierdolone sześćdziesiąt sekund zanim moi kumple poszli po nią. Myślisz, że pozwoliłbym im ją zabrać jeżelibym był tam z nią? Co? Zabiłbym ich kurwa lub przyjął za nią kulkę w skroń, ponieważ ją kurwa kocham. Poczucie winy mnie zjada, ale nie mam innego wyboru niż czekać. Nie mogę nic teraz zrobić. - Rzucił wściekle.
- Jesteś w pierdolonym gangu. Powinieneś robić bałagan.
- Chciałem, ale jeżeli spróbuję coś zrobić oni ją kurwa zabiją i pozwolą mi żyć tylko po to, by zobaczyć jak sam się zabijam. Wolałbym się zabić niż widzieć ją zranioną. Nie wiesz jakie to jest uczucie.. - Przerwał, a jego głos stał się miękki i drżący. Justin zacisnął szczękę spoglądając w dół. Tak bardzo jak nienawidził przyznawania tego, czuł się źle z jego powodu. Co zrobiłby jeśli byłby na jego miejscu? To samo. Wytrząsnął myśli z głowy, skupiając się na Kendall, jej bezpieczeństwie. Gdzie mogłaby być? Czy było z nią w porządku? Skrzywdzili ją? Jego klatka piersiowa była wypełniona strachem i czuł znajomy ucisk w brzuchu.
- Co zamierzasz zrobić? - Mruknął odwracając wzrok od Jasona ciemnych bursztynowych oczu, które płonęły poczuciem winy i potrzebą posiadania Kendall teraz przy sobie.
- Mam zamiar ją odzyskać. Tutaj wchodzisz. - Stwierdził. Justin zmarszczył brwi.
- Ja? - Jason zacisnął usta, upewniając się, że był pewien, co zamierza powiedzieć.
- Chcę abyś do nas dołączył, pomógł nam ją odzyskać. - Powiedział, a jego błyszczące oczy spoglądały prosto w zdezorientowanego Justina.
- Zaczekaj, co? Ja? J.. J.. - Westchnął, drapiąc się po głowie, wciąż nie przyzwyczajając się do jego słów. - Chwila, jesteś w gangu. Nie mogę oni ci pomóc? Chodzi mi o to, nie zrozum mnie źle stary. Piszę się na to. - Stwierdził pewny siebie. - Zrobię wszystko, by odzyskać ją z powrotem, ale..
- Jest nas tylko trzech, ja i dwóch innych. Przywódca jest cipką i się wycofał. Nie chcę abyś tego żałował, więc pytam drugi raz, wchodzisz w to, czy nie? - Powiedział silnym, wymagającym tonem, mrużąc na niego oczy. Chłopak szybko oblizał usta i skinął głową.
- Możesz na mnie liczyć. Jestem tylko ciekaw, dlaczego ja? Nienawidzisz mnie. - Powiedział z uśmieszkiem na twarzy. Jason zaśmiał się kręcąc głową.
- Potrzebujemy kogoś z zewnątrz, kogoś kto nie jest połączony z gangami i kogoś kogo oni nie znają. Znasz dobrze teren, jestem pewien na 110%, że oni trzymają ją tutaj, ale ważniejszym jest.. - Zaczął, a na jego twarzy pojawiło się sfrustrowanie. - I potrzebuję kogoś, kto troszczy się o nią tak bardzo jak ja. - Justin wytrzeszczył oczy. Jego żołądek zawiązał się na milion supłów. Otworzył usta, ale zamknął ponownie, żadne słowa nie wydostały się z jego ust, które natychmiastowo stały się suche. Jason zacisnął szczękę.
- J.. Ja.. - Powiedział Justin drżącym głosem. Jego brzuch wypełniony był motylkami. Mówiąc, że był zaskoczony byłoby nie docenieniem. - Nie wiem..
- Wiem, że się o nią troszczysz. - Powiedział Jason przez zęby, starając się uniknąć zazdrości i złości. Wiedział, że to się stanie od początku. Nie mógł nic poradzić, ale miał nadzieję, że gdy to się skończy to Kendall nie zmieni zdania i nie zerwie z nim i nie pójdzie do Justina. Ponieważ to by go totalnie zniszczyło, nie był na to gotowy. - Nie zaprzeczaj Bieber. Wiem, że ją lubisz. Ale nie mam czasu na te bzdury, kończy mi się czas. - Mruknął drapiąc się po szyi. Obawiał się, że z każdą sekundą kolejne siniaki pojawią się na jego ukochanej. - Karty na stół; obydwaj się nienawidzimy. Ale nie proszę cię o to byś zrobił to dla mnie. Proszę cię byś zrobił to dla Kendall. Potrzebuje cię. Potrzebuje twojej pomocy. Nie mogę przeżyć kolejnego dnia nie wiedząc, czy z nią jest okej, czy nie. To mnie zabija. - Powiedział Jason.
Bez niej tracił powietrze. Potrzebował jej bardziej niż kiedykolwiek. Cały jego świat się rozpadał. Każdy jego wciągnięty oddech był bólem, ponieważ jej nie było. I to powoli, delikatnie go zabijało. Był rozdarty wewnątrz i na zewnątrz. Było to widoczne w jego wyblakłych, smutnych oczach. Justin skinął głową.
- Chcę z wami iść. Zrobię wszystko co trzeba, by odzyskać ją bezpiecznie.. dla ciebie. - Mruknął spoglądając w dół.
- Dziękuję. Naprawdę to doceniam. - Justin uśmiechnął się do niego, wzruszając ramionami. Robię to dla niej.
- Nauczymy cię wszystkiego co musisz wiedzieć. Po prostu wsiądź do samochodu i jedź za mną, dobra? - Zapytał Jason zakładając okulary przeciwsłoneczne.
***
- Siema. - Zawołał Jason rzucając kluczyki na stół. Justin uznał to za szansę rozejrzenia się. Rozglądał się po salonie swoimi bursztynowymi oczami. Doszedł do wniosku, że przestępcy mieszkający razem to coś imponującego.
- Kto to? - Liam zmarszczył brwi wskazując na Justina.
- To Justin, jest przyjacielem Kendall. Pomoże nam ją odzyskać. - Powiedział Jason. Liam zaśmiał się.
- Jesteś pewien, że tego chcesz dzieciaku? Słuchaj, kiedy w to wejdziesz nie ma odwrotu. - Powiedział z uśmiechem na twarzy, powodując, że Jason zakrył jego usta dłonią, aby ten nie zaśmiał się na głos.
- Tak. Zrobię wszystko, by ją odzyskać. I nie nazywaj mnie dzieciakiem. - Syknął. Liam przewrócił oczami.
- Siema, Bieber. Jestem David. Dużo o tobie słyszałem stary. - Powiedział David wyciągając mu na przywitanie dłoń, którą Justin wdzięcznie potrząsnął. Przynajmniej jeden z nich jest przyjacielski.
- Nie mamy dużo czasu, więc sugeruję abyśmy nauczyli naszego przyjaciela podstaw, zanim zmierzymy się z... cięższymi rzeczami. - Uśmiechnął się Liam. Justin zmarszczył brwi, a zdezorientowanie pojawiło się na jego twarzy.
- Czekaj, cięższe rzeczy? Co masz na myśli mówiąc to?
- Bomby. - Odpowiedział. Justin podrapał się po szyi czując jak powietrze robi się rzadsze. Cóż, to będzie interesujące.
- Nie martw się. Nauczymy cię wszystkiego. Oni cie nie znają i nie jesteś w gangu, więc przemyśl to. Gdy to się skończy możesz zapomnieć, że to się kiedykolwiek nawet wydarzyło. Nigdy z nami nie byłeś. Rozumiesz? - Wyjaśnił Jason poważnym tonem. Brał biznes bardzo poważnie, zwłaszcza jeżeli chodziło o Kendall. Miał zamiar się tego trzymać, dla jej życie, ponieważ całe jego życie zależało i obracało się wokół niej. Jason przygryzł dolną wargę. - Potrzebujemy cię tylko w przypadku.. - Urwał.
- Tylko w przypadku, co?
- Słuchaj stary. Nie wiemy ilu ich jest. Obiecałem sobie, że zabiję tych wszystkich skurwieli, którzy zadarli z moją dziewczyną i ośmielili się położyć na niej palec i tak zrobię. Ale biorąc pod uwagę, że teren będzie kompletnie nam nieznany i nie mamy pojęcia, co mają w głowie możemy potrzebować zapasowego planu. Jeśli gdzieś nas złapią lub jeśli niektóre cipki postanowią mnie wkurzyć, będziesz tym, który ją będzie musiał znaleźć i zabrać. Bracia Cole skupią się na mnie, Liam będzie mnie ochraniał, a David ciebie. Tka jak powiedziałem, zająłem się wszystkim. Wyjdziesz z tego cało. Jeśli coś pójdzie źle i zostaniemy złapani to wezmę na siebie całą odpowiedzialność i winę. Załatwimy ci alibi. Możemy nawet wydostać cię z państwa jeśli chcesz. - Wzruszył ramionami Jason.
- Nie miałbyś nic przeciwko pójść za nią do więzienia? - Jason zaśmiał się. Oczy miał przepełnione poczuciem winy, strachem i złością.
- Wziąłbym za nią kulkę. Jeśli mam umrzeć, aby ona była bezpieczna to niech tak będzie. Nie obchodzi mnie to już kurwa. - Powiedział spokojnie. David westchnął.
- Przestań tak kurwa mówić. Mamy tego dość. Gang Blue to pieprzone cipki. Jesteś Jason pieprzony McCann. Nie wątp teraz w swoje umiejętności. Zabijemy ich wszystkich, odzyskamy Kendall i będziemy udawać, że to się nigdy nie wydarzyło. Po prostu trzymaj się planu i nie rób niczego głupiego, kiedy oni tutaj są. Okej? - Powiedział David wymagającym tonem. Jasona największą słabością była Kendall. I kiedy chodziło o jej życie łatwo tracił kontrolę.
- Chodźmy na dół. - Warknął idąc w kierunku piwnicy z chłopakami idącymi za nim.
***
- To caliber 99. Jest cholernie dobry. - Powiedział Jason otwierając jedno z pudełek. Justin wytrzeszczył oczy widząc ciemny, metalowy przedmiot w jego dłoniach. Jason zaśmiał się.
- Kiedykolwiek używałeś takiego czegoś?
- Byłem na strzelnicy na targach 4 lipca. - Wzruszył ramionami, zagryzając dolną wargę.
- Trzymaj, nie martw się, jest czyta. - Odpowiedział wręczając mu broń. - Liam, David; róbcie swoje i nauczcie go to co musi wiedzieć.
- Gdzie idziesz? - Zmarszczył brwi David. Jason wypuścił westchnienie.
- Potrzebuję powietrza. - Wymamrotał, zanim poszedł na górę.
***
 - Wiesz co, Justin? Byłeś całkiem niezły z tą bronią, stary. - Uśmiechnął się David. - Jeśli nie bylibyśmy w takie pozycji to zdecydowanie poprosiłbym cię o dołączenie do nas. - Zażartował kładąc głowę na poduszkę podczas odpoczynku w salonie pijąc piwo. Justin zachichotał.
- Dzięki stary, ale to nie moja działka, naprawdę. Mam już zaplanowaną przyszłość. Po za tym, nie sądzę, że ja i Jason moglibyśmy być razem w gangu. - Mruknął przewracając piwnymi oczyma, zauważając, że wciąż go nie ma.
- Wiesz, nie jest taki zły, kiedy się go pozna, serio. - Powiedział opierając łokcie o swoje kolana. - Miał popieprzone dzieciństwo i ciężką przeszłość.
- Nie jak my wszyscy? - Odpowiedział z sarkazmem Justin. - Moja mama urodziła mnie, kiedy miała 18 lat, moi rodzice rozwiedli się, kiedy miałem 10 miesięcy. Pracowała całe dnie, by dać mi wszystko. - Wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
- Przynajmniej masz rodziców. - Przemówił David wyciągając go z zamyślenia.
- Mama Jasona porzuciła go, gdy się urodził. Nikt nie wie dlaczego. Nawet raz nie potrzymała własnego dziecka na dłoniach. Praktycznie dorastał bez ojca. Zmarł w armii, kiedy miał 10 lat. Jego brat został zastrzelony przed jego oczyma. Nie została mu żadna rodzina. - Twarz Justina posmutniała, a poczucie winy pojawiło się w oczach. Zawsze był uczony, by nie oceniać książki po okładce.
- Przepraszam stary, nie wiedziałem, że było tak źle. - Wymamrotał spoglądając na swoje kolana i kręcąc głową. Nie mógłby wyobrazić sobie życia bez mamy.
 - W porządku. - Wzruszył ramionami posyłając mu sympatyczny uśmiech. - W pewien sposób przywykł do tego. Kendall jest jedyną osobą, którą ma. Bez niej jest niczym. - Wyznał David zamykając oczy. 
  ***
Drzwi się otworzyły i ukazał się w nich Jason z wyczerpanym wyrazem twarzy. Położył się na kanapie obok Davida, zamykając oczy, by się zrelaksować. David zmarszczył brwi. 
- Wyglądasz marnie. - Rzucił.
- Nie powiedziałeś tego kurwa. - Syknął Jason spoglądając na sufit. Nagle poczuł wibracje w przedniej kieszeni. Szybko wyciągnął telefon i zmarszczył brwi widząc, iż dzwoni numer zablokowany.
- Kto to może być? - Mruknął David spoglądając na ekran telefonu. Jason zmrużył oczy, wsłuchując się w dźwięk wibracji, oblizując usta, zanim zacisnął szczękę i spojrzał na Davida
- To oni. - Syknął. Mrucząc przekleństwa przed nosem w odpowiedzi, David uspokajająco kiwnął głową w jego kierunku, by odebrał. 
- Słucham. - Przemówił Jason ostrym tonem.
- McCann. - Przemówił znajomy głos. Całe ciało chłopaka się napięło.
- Wiedziałem, że zadzwonisz, Travis. - Syknął.
- Wciąż wierzysz własnemu instynktowi, McCann? - Wyśmiewał go.
- Wciąż zbyt przerażony, by się ze mną zmierzyć, Connor? Teraz zapytam cię tylko raz. - Rzucił. - Gdzie kurwa jest moja dziewczyna? - Niemal krzyczał do telefonu.
- Nie martw się. Zajmę się twoją księżniczką, McCann. -  Przemówił Travis ochrypłym głosem. Położył zimną dłoń na policzku Kendall sprawiając, że natychmiastowo się cofnęła. Jason zacisnął szczękę i dłonie w pięści.
- Nie dotykaj mnie. - Syknęła drżącym głosem. Jason zamarł, a jego usta otworzyły się słysząc jej głos. Przełykając gulę w gardle, przejechał dłońmi po włosach.
- Pozwól mi z nią porozmawiać. Chcę z nią kurwa porozmawiać, teraz. - Krzyknął niecierpliwie przez telefon, słysząc płacz Kendall łamało mu się serce. Był na skraju załamania. Ale ostatnio rzeczą, jakiej potrzebował to pokazanie swojej słabości Travisowi.
- Nie chcesz... abym skrzywdził twoją dziewczynę, prawda? - Stwierdził. Złość przebiegła przez Jasona. 
- Nie waż się położyć na niej dłoni Travis lub przysięgam na Boga upewnię się, że twoja śmierć będzie powolna i kurewsko bolesna. Teraz daj jej telefon. Teraz. - Rozkazał przerażającym tonem, David i Liam zdziwili się. Skinął głową w stronę Davida, który dostał sygnał i szybko odwrócił się w stronę laptopa łącząc go z telefonem Jasona, w próbie śledzenia. 
- Będę choć raz dobry i pozwolę ci z nią porozmawiać. Pośpiesz się. Mamy pewne rzeczy do roboty. - Zażartował.
- Ty skurwysynie! Jesteś synem dziwki, nie waż się jej dotykać, słyszysz mnie? - Ryknął przez telefon. Jego palce zaczęły się trząść, gdy nie otrzymał żadnej odpowiedzi.
- Jason? - Słodki, miękki, anielski, drżący głos przemówił przez telefon. Jason poczuł jak jego żołądek wypełnia się basenem smutku, rozpaczy i strachu, gdy usłyszał jej głos. Jego oczy wypełniły się łzami, a serce przestało bić, zaś blizny się otworzyły.
- Kochanie. - Wyszeptał. - Kochanie, tak mi przykro. - Zdołał wykrztusić. Kendall mocno zacisnęła powieki, a łzy spłynęły z jej policzków. - Masz się dobrze? Proszę powiedz mi. - Wyszeptał. - Skrzywdzili cię? - Zapytał łamiącym się głosem.
- Wszystko jest w porządku. - Wymamrotała między szlochem. Jason wypuścił westchnięcie zamykając oczy.
- Trzymaj się kochanie. Przyjdę po ciebie, okej? Obiecuję. Bardzo cię kocham. - Wyszeptał.
- Też cię kocham. - Płakała sprawiając, że Jasona bolało serce.
- Czas minął. - Usłyszał głos Travisa ponownie i zacisnął szczękę.
- Pozwól mojej dziewczynie odejść. Nie ma nic z tym wspólnego, Cole. - Syknął przez zaciśnięte zęby.
- Gdzie byłaby w tym zabawa? Jestem zaskoczony, w jakiego mięczaka cię zmieniła, McCann. Rozumiem, dlaczego to kochanie jest twoją największą słabością. - Powiedział, a Jason już mógł sobie wyobrazić zadowolony wyraz jego twarzy i to go doprowadzało do szaleństwa. Gniew przejął całe jego ciało i nie mógł już w stanie dłużej trzymać go w sobie.
- Co ty kurwa ode mnie chcesz? - Krzyknął uderzając w pobliską ścianę.
- Od Ciebie? Och, chcę żebyś do nas dołączył, McCann. Chcę zemsty. - Splunął.
- Nie wiesz w co się pakujesz, Cole. Popełniłeś największy błąd życia, kurwa, zabierając moją dziewczynę. Przysięgam, że sprawię, że pożałujesz, że się urodziłeś. - Syknął przez zęby. Travis zaśmiał się.
- Jesteś zabawny, McCann. Tylko mówisz, a nic nie robisz. - Dokuczał Travis. 
Jason zacisnął szczękę, a jego dłonie się trzęsły.
- Nie bądź tego taki pewien. Idę po ciebie, zamierzam cię kurwa znaleźć. I kiedy to zrobię, przywiążę cię do krzesła i spalę na popiół. Słyszysz? Zabiję cię, kurwa. - Wymamrotał niskim, śmiertelnym głosem.
- Zobaczymy, McCann. Au revoir. - Zaśmiał się zanim się rozłączył.
Połączenie zostało zakończona, a Jason krzyknął sfrustrowany, zanim oparł się o stół. Oddychał ciężko, czując zawroty głowy, gdy usiadł na kanapie.
- Zlokalizowałeś go? - Udało mu się przemówić.
- Mam lokalizację. - Odpowiedział David.
- Dobrze, bo odzyskamy ją, jutro.
- Jason, stary. Jesteś tego pewien? - Mruknął Liam.
- Nigdy niczego nie byłem tak pewien w całym swoim życiu. - Odpowiedział.
- Nie jestem pewny, bracie. Chodzi mi o to, nauczyliśmy Justina wszystkiego, ale więcej czasu na naukę nie zaszkodzi.
- Raz już przez to przechodziliśmy. Nie mogę już tego znieść, kurwa. Nie mogę znieść myśli, że ten skurwiel jest w pobliżu mojej dziewczyny. Jutro ją zabiorę i koniec. Zaufaj mi, jesteśmy gotowi. Dam sobie radę z bombami, wy z braćmi Cole i strażnikami. Może zostaniemy złapani, a wtedy wchodzi Justin. Weźmie ją. - Stwierdził pewnie. Liam westchnął.
- To zaskakujące, jak bardzo mu już ufasz. - Wymamrotał.
- Nie mam wyboru. Ufam mu własnym życie, życiem Kendall. Ale wiem, że tego nie spieprzy. - Powiedział kręcąc głową. Liam wzruszył ramionami.
- Dobra, w takim razie wiesz, co jest najlepsze. Robi się późno. Przed nami pełen zajęcia dzień, idę się przespać. Dobranoc wszystkim. - Powiedział, zanim poszedł do pokoju.
Jason westchnął zamykając oczy, wdychając powietrze.
- Powinieneś też odpocząć. - Zasugerował David.
- Zostanę tutaj jeszcze na chwilę, a potem spróbuję zasnąć. - Wyszeptał unikając kontaktu wzrokowego. David westchnął sfrustrowany.
- Słuchaj stary, wiem, jak to cię kurewsko zabija. Ale musisz się zebrać w całość. Wiem, że nie możesz sprać wiedząc, że ona nie jest bezpieczna, że nie jest z tobą. Nie możesz spać bez niej u swojego boku, ale pomyśl o niej choć raz, ona jest kurewsko przerażona. Jeżeli nie będzie jutro w pełni swych sił to..
- Nie mów tego. - Syknął kręcąc głową. - Będzie ze mną dobrze. Wydostanę ją stamtąd i wszystko zakończy się po prostu dobrze. Potem sprawię, że będzie szczęśliwa. Mówiłem ci, że mam wszystko uregulowane. Nie musisz się o mnie martwić. Po prostu odpocznij i bądź gotowy na jutro. Potrzebuję cię tam. - Wyznał. David poklepał go po plecach, zanim udał się do swojego pokoju. 
 Stopy Jasona poprowadziły go do własnego pokoju. Nie spał już od 48 godzin. Musiał to zrobić dla niej. Musiał się w sobie zebrać, jeżeli chciał ją jeszcze raz zobaczyć. Położył się na łóżku, dotykając cienkiego materiału prześcieradła, gdzie ona leżała kilkanaście razy. Jego oczy zamknęły się natychmiastowo i niemal zaraz zasnął z myślą o niej.
- Idę po ciebie, kochanie.  

15 komentarzy:

  1. Niesamowity rozdział... przeczytałam na jednym wdechu <3
    Jason jest taki kochany ♥ niech szybko odzyska Kendall.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju końcówka jest taka słodka. Mam nadzieje ze ją uratują x

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest genialny! Już nie mogę doczekać się następnego :) xx @xxhemmings69

    OdpowiedzUsuń
  4. omg niech on ja w koncu uratuje...

    OdpowiedzUsuń
  5. Końcówka *.*
    Nie moge doczekać się neta! Niech Jason ją uratuje i niech wszystko będzie dobrze! Kocham to! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Odzyskaj ją Jason.
    Nie chcę by coś się stało Jasonowi ani Kendall :(

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju! Jason dacie radę! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Mam nadzieję, że będzie się dużo działo!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ohh nareszcie Justin się pojawil *.* super

    OdpowiedzUsuń
  9. Uwielbiam to, nie moglam sie doczekac kolejnego rozdzialu <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam tylko nadzieję, że Kendall zostanie z Jason'em...
    Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam nadzieję ze im sie uda i bede razem . czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  12. Mam nadzieję, że nie będzie akcji typu: Kendall uratowana, Jason nie żyje, a Justin przekonuje do siebie Kendall i są razem! To by było głupie ze względu na to, że na pewno wiele czytelników przyzwyczaiło się, że to Jason jest głównym bohaterem, a nie Justin/ Choć nic nie zależy od tłumacza, wszystko w rękach autorki ;) Do następnego

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudowny < 3 Ooo mam nadzieje że ją uratują < 3 Czekam na następny < 3

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham ten rozdział/!
    Mam nadzieję, że wszystko się ułoży!!

    OdpowiedzUsuń
  15. Kiedy następny??💘💘

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia