sobota, 31 maja 2014

Rozdział 39

Jason umieścił umieścił papierosa pomiędzy pulchne wargi, wdychając tytoń. Zamknął oczy, odchylając głowę do tyłu, zanim powoli wypuścił dym nozdrzami. Natychmiastowo się rozluźnił. Musiał przyznać, iż tęsknił za tym, pomimo, że obiecał Kendall, że przestanie, kiedy oficjalnie zostali parą. Usłyszał śmiech, który pochodził z ust Davida, który podchodząc spoglądał przed siebie, na poranne Stratford.
- Myślałem, że obiecałeś Kendall, że przestaniesz palić. - Powiedział, a uśmiech pojawił się w kącikach jego ust. Jason pokręcił głową chichocząc.
- Nie ma jej tutaj, prawda? - Wymamrotał z niespokojnym wyrazem twarzy. Buzia przyjaciela natychmiastowo posmutniała. Chłopak zaciskając szczękę odwrócił wzrok na ziemię. - Poza tym, potrzebował czegoś, co by mnie trochę zrelaksowało, wiesz, zanim wydarzy się to całe gówno. - Powiedział szybko oblizując suche usta. David wypuścił długi oddech.
- Będzie ciężko, stary. - Wypalił. - Wiesz to lepiej niż ja, więc bądź ostrożny. Najmniejszy błąd może kosztować cię życie. - Jason przewrócił oczami.
- Po raz setny David, nigdy nie byłem przestraszony. Dlaczego miałbym być teraz? - Rzucił mrużąc na niego oczy.
- Ponieważ mówimy o niej. - Mruknął David tym samym, ostrym tonem. Twarz Jasona złagodniała i unikał kontaktu wzrokowego. - Mogę ci obiecać jedną rzecz, jeżeli zostaniesz gdzieś tam złapany, zaślepiony kurwa ideą zemsty i skończysz zabity to Kendall nigdy ci tego nie wybaczy. - Rzucił kręcąc głową, zanim wrócił do domu.
Jason wypuścił drżący oddech nim wyjął telefon z tylnej kieszeni ciemnych jeansów, wiszących mu nisko na biodrach. Szybko odblokowując ekran palcami, umieścił przy uchu, zanim się odezwał.
- Już czas.
***
- Jesteś na to gotowy, stary? - Mruknął Jason ściskając kierownicę samochodu. Justin oblizał wargi zanim kiwając głową odwrócił się do niego. - Jestem zaskoczony, Bieber. - Zaśmiał się Jason. - Jesteś w środku wojny i nie jesteś nawet przestraszony. Muszę przyznać, że nie jesteś taki zły. - Zażartował z uśmiechem w kącikach warg. Justin pokręcił lekko głową chichocząc.
- Dobra, stary. Po prostu wydostańmy twoją dziewczynę. - Wymamrotał. Jason zdziwił się odpowiedzią chłopaka. On naprawdę powiedział, że Kendall jest moją dziewczyną. To było coś nowego.
Naprawdę doceniał to, że teraz tak dogaduje się z Justinem, mimo, że nie miał zamiaru tego przyznawać. Justin westchnął głośno, wyrzucając Jasona z zamyślenia. - Jesteś dla niej dobry, wiesz? - Przemówił, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech. Jason zmarszczył brwi zdezorientowany. - Mogę ci powiedzieć, że ona cię kocha, stary. I Boże, zrobiłbyś dla niej wszystko. Chodzi mi o to, zobacz, już jesteś gotów zaryzykować swoje życie, by ona mogła wrócić i była bezpieczna. - Wyszeptał patrząc przed siebie, w stronę autostrady.
- Dzięki, stary. Naprawdę wiele to dla mnie znaczy, dla nas obu. - Powiedział uśmiechając się, zanim wyciągnął rękę, którą Justin wdzięcznie potrząsnął. Jak Kendall powiedziała, może będą mogli zostać przyjaciółmi, jeżeli włożą w to trochę wysiłku.
 Jason wręczył Justinowi kawałek kartki, którą dał mu David. Znajdował się na niej adres, gdzie była przetrzymywana Kendall.
- Wiesz gdzie to jest? - Justin zamrugał kilka razy mrużąc oczy na kawałek papieru, zanim uśmiechnął się do siebie w zdumieniu i z ulgą.
- Tak, to jest na obrzeżach Stratford. Kiedyś to było miejsce jakieś firmy biznesowej czy coś. Moja mama tam pracowała jako sekretarka, gdy byłem dzieckiem. Zawsze mnie ze sobą zabierała, ale to było jakieś dziesięć lat temu. Budynek ma pięć pięter. Dwa pierwsze były używane jako magazyny, a pozostałe jako biura i tego typu rzeczy. Pamiętam, że jest tam jedna lub dwie windy, we wschodniej części budynku. Znam to miejsce, jak tył mojej głowy. - Powiedział prawie szeptem kręcąc głową. Może to było szczęście. To było zdecydowanie szczęście. Justin nie miał wątpliwości, że ją znajdą. - Odzyskamy ją. Prawdopodobnie trzymają ją na najwyższym piętrze. Drzwi są tam bardziej zabezpieczone i kiedyś trzymałem tam pieniądze. - Mruknął zaciskając szczękę.
- Nie mogę się doczekać, by dostać w swoje ręce tych skurwieli. - Syknął Jason naciskając stopą na gaz.
- Jesteś gotowy, by odzyskać swoją dziewczynę McCann? - Uśmiechnął się Liam, a Jason uchylając okno pokazał mu środkowy palec.
- Skopmy im tyłki. - Zachichotał przyspieszając.
Z każdym metrem stawał się coraz to bardziej nerwowy. Na jego czole pojawiły się perełki potu, które pokazywały jak bardzo był spięty. Jego oddech stał się nierówny, gdy był coraz bliżej celu. Dreszcze przebiegały mu po plecach. Dwa dni. Dwa dni i dwie noce bez swojej ukochanej. Czuł się jakby to był wiek. Jego ręce zaczęły się trząść na myśl, że zobaczy ją ponownie. Czy będzie z nią wszystko okej? Zacisnął szczękę gwałtownie wdychając powietrze poprzez nozdrza.
- Zatrzymaj samochód, jesteśmy na miejscu. - Przemówił głośno Justin, wyrzucając go z zamyślenia. Jason wypuścił głębokie westchnięcie spoglądając na wysoki budynek przed nim. - To miejsce jest opuszczone. - Wymamrotał Justin, głównie do siebie.
- To nawet lepiej.
- Co masz na myśli? - Zmarszczył brwi odwracając się, by na niego spojrzeć.
- Nie chcę, aby policja Stratford znów siedziała mi na tyłku. Mam już wszystko załatwione. Nie byliśmy tutaj, w teorii. -  Powiedział Jason rozglądając się po pustych ulicach. Najbliższe domy i publiczne miejsce były mile stąd. Nikt nic nie usłyszy. - Wysadzę to miejsce. - Stwierdził kiwając głową, zanim wyszedł z samochodu.
- Co? - Syknął Justin trzaskając drzwiami.
- Skurwiele może byli szybcy, ale stanie się coś jeszcze jeżeli uważają, że wyjdą z tego cało. - Mruknął przez zaciśnięte zęby otwierając tylne drzwi i wyciągając mały przyrząd, który tykał. Bomba.
Justin wytrzeszczył oczy, a oddech uwiązł mu w gardle. Przejechał palcami po włosach zszokowany.
- Cholera.. - Udało mu się wykrztusić. Jason przewrócił oczami.
- Co jest kurwa, stary? - Syknął.
- Miałeś ten przyrząd przez całą drogę? Kurwa, McCann! Mogliśmy umrzeć. - Krzyknął zaciskając dłonie w pięści, a jego twarz poczerwieniała. Jason zachichotał.
- Wyluzuj, Bieber. Jestem ekspertem. To wybuchnie za 45 minut, no chyba, że zadecyduję inaczej. - Wyjaśnił.
- Myślisz, że tyle czasu wystarczy? - Jason westchnął.
- Wejdziemy do środka. - Mruknął patrząc na tajemniczy budynek. - Zabierzemy Kendall, zabijemy skurwysynów i wysadzimy to miejsce. Według moich przeliczeń, skończymy to na czas. - Skinął głową wręczając mu broń. - Weź to, będziesz potrzebował. Nie bój się tego użyć. - Powiedział klepiąc go po plecach, gdy zauważył, jak samochód Davida pędzi na parking, a potem z niego wysiadł.
- Czas na przedstawienie, skurwiele. - Uśmiechnął się David. - Jesteś gotowy, stary?
- Och, nie wiedzą, co nadchodzi. - Powiedział Jason z uśmiechem ładując broń.
- Pamiętaj dzieciaku. Każda sekunda jest cenna. To nie gra Nintendo. Zobaczysz jednego psa Travisa -  zabijasz go. - Powiedział Liam do Justina, który przewrócił oczami.
- Nie jestem jakimś dzieciakiem. Mówiłem ci kurwa, że rozumiem, w porządku? - Mruknął, a David się zaśmiał.
- Chodźmy już do środka. Długo nie czułem takiej adrenaliny. - Uśmiechnął się oblizując usta i podążając za Limem w stronę budynku.
- Bądź za mną, Justin. Chronię cię, okej? I nigdzie nie idź jeżeli ci nie powiemy. To miejsce jest kurwa straszne. - Syknął rozglądając się.
- Bieber. Zaczekaj. - Powiedział Jason zdejmując kurtkę i rzucając ją na tylne siedzenie.
- Chodźmy, idziemy zabić ludzi. Co zajmuje ci tak wiele czasu? - Jęknął Liam.
- Muszę mu coś powiedzieć. o zajmie tylko kilka minut. - Odpowiedział. - Słuchaj Justin. - Mruknął Jason rozglądając się. - Jeśli coś mi się stanie.. jeśli. - Przerwał by wciągnąć powietrze, zamykając oczy. - Jeżeli nie wyjdę z tego żywy, chcę byś się nią zajął, okej? - Powiedział niemal szeptem. Justin zamarzł. Nie oczekiwał, że usłyszy od chłopaka takie słowa.
- Jason, o czym ty kurwa mówisz? Wyjdziemy z tego cali! - Syknął David.
- Zabierz ją do Nowego Jorku i..
- Przestań, skończ Jason. Spójrz na mnie. - Powiedział David klepiąc go po barkach. - Wejdziesz to środka, odzyskasz dziewczynę, zabijesz tych skurwieli i wyjdziesz w jednym kawałku. Wyjdziesz z tego żywy. - Krzyknął, potrząsając jego ramionami. - Słyszysz mnie? Teraz kurwa skończ te pieprzenie! Ona tam gdzieś jest, cholera! Wolisz marnować czas, gdy ona jest tam przetrzymywana? - Syknął wskazując na budynek. Jason wymamrotał 'chodźmy' i udał się w stronę budynku.
Stopą kopnął w duże, drewniane drzwi powodując, iż upadły na ziemię. Nakazując, by chłopaki milczeli, wszedł do ciemnego pomieszczenia, z bronią w dłoniach, jakby od tego zależało jego życie - bo cóż, tak było. Zajęło mi kilka sekund, by ocenić pusty, brudny hol. Wydawało się, że nikogo tutaj nie było od wieków. Skanując wnętrze bursztynowymi oczami odwrócił wzrok w lewo pozwalając Davidowi, Liamowi i Justinowi wejść do środka.
Gdy tylko weszli usłyszeli dźwięk kliknięcia.  Odwracając głowę w lewo, Jason zobaczył zamaskowanego mężczyznę, który trzymał pistolet w dłoniach. Jego położenie sprawiło, iż było oczywistym, że był jednym z ludzi Travisa, wysłanym by ich zabić. Jason czuł jak pulsuje mu krew w żyłach. Nie marnując więcej czasu, wycelował pistolet prosto w jego pierś i pociągnął za spust. Słyszalny był bolesny ryk, zanim ciało upadło na ziemię tonąc we własnej krwi.
Jason powoli podszedł do ciała, pochylając się, by zdjąć jego maskę i sprawdzić, kto to był, ale głos Liama go powstrzymał.
- Jason, uważaj. - Zawołał. Czuł jak dwa umięśnione ramiona kładą go na ziemię. Mrugając kilka razy i przyzwyczajając się do ciemność usłyszał kilka strzałów z pistoletu. Jego oczy się rozszerzyły, gdy trzymał głowę przyciśniętą do zimnej, zakurzonej ziemi.
Poczuł jak ramiona Davida pomagają mu wstać. Chłopak spojrzał na ziemię, gdzie leżeli zabici mężczyźni. Jason wytrzeszczył oczy.
- Kurwa.. - Wypalił wyciągając pistolet i naciskając za spust. - Skąd wzięło się ich tylu?! - Syknął.
- Nie wiem stary. Po prostu uważaj. Byłeś ich celem. Prawie cię straciliśmy. - Sapnął David.
- Z wami w porządku? - Zapytał Jason zauważając, że Justin wciąż był przyciśnięty do ściany, a jego umysł nie przyjmował nowych wiadomości. To było zbyt wiele dla niego do przyjęcia w jedyne dwie minuty. Właśnie doświadczył, iż 12 mężczyzn zostało postrzelonych, prawdopodobnie zabitych.
- Dobra, chodźmy. Prawdopodobnie jest ich więcej. Uważajcie. Nie chcę by ktoś z nas dziś umarł. - Powiedział Jason śmiertelnie poważnym tonem. Nagle poczuł wibracje telefonu w kieszeni. Szybko go wyjął, a jego twarz zaostrzyła się zauważając znajomy napis na ekranie. Zablokowany numer.
 - Travis. - Syknął, zaciskając dłonie na broni.
- McCann. - Odpowiedział tym samym tonem. - Mam nadzieję, że podobała ci się moja mała niespodzianka na twoje przyjście.
- Och, oczywiście. Cholernie bardzo. - Powiedział sarkastycznie, mrużąc oczy.
- Bądź ostrożny, McCann. Jesteś powolny. - Zaśmiał się Travis. - Miałeś szczęście tym razem. Może nie potrzebuję twojej dziewczyny, by cię zabić. - Zażartował.
- Gdzie ją kurwa trzymasz, Cole? - Krzyknął Jason.
- Nie martw się, McCann. Upewnię się, że zobaczy jak umierasz. - Syknął zanim się rozłączył.
Jason krzyknął,uderzając w pobliską ścianę. Rozglądał się po pomieszczeniu, aż znalazł to czego szukał. Kamera. Zacisnął szczękę.
- Znajdę cię, Travis. Nie możesz się przede mną ukryć. Zabiję cię kurwa, tak jak zrobiłem to z twoją pierdoloną młodsza siostrą. - Krzyknął zanim strzelił w kamerę pistoletem.
- Musimy szybko się poruszać. Nie mogę nawet myśleć o tym, co mógł jej zrobić. - Wysyczał Jason.
- Spokojnie. Znajdziemy ją, stary. - Przemówił Liam. Ale spokojnego i rozsądnego Jasona już dawno nie było. Był teraz wściekłym zabójcą, 18-letnim chłopakiem chętnym do zabijania, gdyż nie było obok niego jego dziewczyny. Liam to wiedział. Spojrzał na Davida, który wzruszył ramionami  i pokręcił głową podążając korytarzami. Jason zwariował.
Zamierzał zostać złapany, by zabić Travisa i jego braci, tak jak w Vegas, gdy był zdecydowany, aby zabić córkę Stokesa. Zabiłby dla zemsty. To nie chodziło tylko o Kendall, ale też o Alexa. Travis Cole zabił jedyną rodzinę, która mu została; nie było mowy, by Jason pozwolił mu z tego wyjść, nawet jeśliby kosztowało to jego życie.
- Obserwują każdy nasz ruch. Ma ze sobą swojego młodszego brata, jak on ma na imię? - Powiedział Liam, starając się przypomnieć je sobie.
- Connor. Connor Cole. - Powiedział Davida.
- Tak. Jest po prostu cholernym mięczakiem, żałosną cipką, tak jak jego brat. - Rzucił Jason, a z jego słów kapał jad.
- Chłopak ma popieprzone w głowie, Jason. Ma chory umysł. Ludzie mówią, że jest jeszcze gorszy niż Travis. Doceń go. - Powiedział David wymagając tonem.
- Jeśliby był taki niebezpieczny to miałby odwagę, by ze mną walczyć. Niech lepiej powie swoje ostatnie słowa, bo dziś umrze. - Mruknął Jason przez zęby, rozglądając się po budynku w poszukiwaniu śladu jakiegokolwiek człowieka.
Nagle zatrzymał się, Justin, Liam i David zrobili to samo, marszcząc brwi w zdezorientowaniu.
- Zaczekajcie. - Wymamrotał i wsłuchiwał się w cichy powtarzany dźwięk. - Słyszycie? - Powiedział. Milczeli, starając się usłyszeć dźwięk.
- Kroki. - Wypalił David, wyciągając rękę z pistoletem.
- To oni. - Mruknął Jason zaciskając szczękę.
Mroczna aura zdominowała atmosferę. Justin wytrzeszczył oczy widząc śmiertelny wyraz twarzy Jasona. Przewracało się mu w żołądku na ilość słyszalnych kroków.
- Ilu?  - Wyszeptał Justin drżącym głosem.
- Nie jestem pewien. Dziesięciu - może nawet piętnastu. - Odpowiedział. Owe słowa odbiły się echem w uszach Justina, na co się wzdrygnął. - To wojna. - Oświadczył Jason ładując broń i umieszczając ją w tylnej kieszeni, a Liam podał mu duży pistolet maszynowy, prawdziwą maszynę do zabijania.
- Jest ich zbyt wielu. - Kontynuował, przygotowując się na zagrożenia i ataki, które miały zdarzyć się w każdej sekundzie. Liam westchnął.
- Będzie ciężko. Będzie ciężko ich zabić. - Powiedział niskim głosem. Justin poczuł zawroty głowy, a żołądek mu się związał.
- Wiesz co to oznacza, prawda? - Odezwał się Jason chwytając w ręce ciężką broń palną. Był gotowy, by zabić. Justin wciągnął głęboki oddech próbując się pozbierać w sobie. Jason sięgnął do swojej tylnej kieszeni, wyciągając kulę i mały nóż. Serce Justina zaczynało szybciej bić, gdy słyszał zbliżające się kroki.
- Będziesz tym, który ją zabierze. - Powiedział Jason wymagającym tonem, wręczając mu drobne elementy. Justin spojrzał na jego drżące ręce.
- N.. Nie sądzę, że potrafię to zrobić. - Wyjąkał słowa, które uwięziły mu w gardle.
- Potrafisz. - Powiedział Jason. - Odwrócimy ich uwagę i kiedy powiem biegnij to pobiegniesz. Pobiegniesz na wschodnią część budynku i dostaniesz się po schodach na wyższe piętra. Strzel w każdą kamerę, którą zobaczysz i w każdego, kto ci zablokuje drogę. - Powiedział.
- Nie. - Wyszeptał Justin, a jego ręce trzęsły się. Był kompletnie przerażony.
- Uda ci się. Zaufaj mi, jesteś w tym dobry. - Jason prawie krzyknął potrząsając go za ramiona. - Zrób to, Justin. Zrób to dla niej. - Szepnął.
Jego serce zdawało się zatrzymać na chwilę, aż słowa wsiąknęły do mózgu. Zrobić to dla niej. Dla Kendall. Pokręcił rozpaczliwie głową, zaciskając szczękę. Chwycił palcami broń.
- Zrobię to. Jestem gotowy. Daj mi sygnał, a pójdę po nią. Obiecuję. - Wyszeptał. Jason uśmiechnął się z ulgą. Czuł się, jakby spadł z niego wielki ciężar. Justin był jego jedyną opcją.
- Bądź za tą ścianą. - Powiedział Jason wskazując pobliską ścianę. Robiąc to co mu powiedział, Jason zamknął oczy, a twarz Kendall pojawiła się w jego głowie, blokując odgłosy strzałów i bezradnych krzyków. To był żywy koszmar. Jason wyciągnął go z zamyślenia krzycząc to, co spodziewał się usłyszeć.
- Biegnij, Justin, natychmiast! - Krzyknął zagłuszając dźwięki zabijania. I Justin pobiegł.


Z punktu widzenia Kendall Dwayne:
Zdrętwiałymi palcami dotknęłam mojego pokrytego potem czoła. Ślizgając nimi wzdłuż policzków wzdrygnęłam się, natychmiastowo żałując dokonanego czynu. Kłujący ból przeszedł po mojej całej twarzy, gdzie znajdowało się kilka siniaków. Wciągnęłam głęboko powietrze, łapiąc je nierówno. Moja głowa pulsowała, a cięcia na nadgarstkach w tym nie pomagały.
Przełknęłam gulę w gardle, oblizując suche usta czując krew. Powiedzmy, że moje ostatnie spotkanie z Travisem nie było zbyt dobre. W ciągu ostatnich godzin byłam jego ulubionym workiem do ćwiczeń. Nie mogłam się doczekać, aż wydostanę się z tego piekła.
Milion pytań kłębiło się w mojej głowie w nadziei znalezienia odpowiedzi. Gdzie jest Jason? Kiedy mnie uratuje? Zostanie zraniony? Z tego, co słyszałam, wiedziałam, że był bardzo szorstki jeżeli chodziło o walkę, zwłaszcza, gdy zależało na tym życie ludzi, na których mu zależało.
Zaśmiałam się do siebie. Cóż, przynajmniej nie umrę jako dziewica, tak jak zawsze mówiła Nicole. Ponownie zaśmiałam się do siebie. Dlaczego w ogóle o niej myślałam? Zgaduję, że kiedy jest się w takiej sytuacji jak moja, kiedy nie wiesz, czy wyjdziesz z tego żywa, czy nie, myślisz o każdej najmniejszej rzeczy, jaka wydarzyła się w twoim życiu. Moja mama, Claire, Chris i Amber, Justin. Justin. Był w ogóle świadom, że mnie porwano? Czy przejmowałby się, gdyby wiedział? Może nigdy się nie dowiem. Biorąc pod uwagę, jak Travis był okrutny przez ostatnie godziny, nie mogłam sobie wyobrazić co planuje ze mną zrobić. Może nie zabije mnie, jeżeli będę miała szczęście.
Natychmiastowo otworzyły się drzwi, a ja odwróciłam w ich stronę wzrok, który spoczął na strasznie wściekłym Travisie. Mówiąc o diable...
- Ty. - Krzyknął, wskazując na mnie. Przewróciłam oczami potrząsając głową. - Twój żałosny chłopczyk właśnie zabił połowę moich najlepszych ludzi. - Warknął. Uśmiech natychmiastowo pojawił się na mojej twarzy.
- Jason jest tutaj? - Wypalił nie wierząc w jego słowa. Nie powinnam. Jego duża dłoń uderzyła w mój policzek przez co jęknęłam z bólu.
- Zamknij się, ty mała suko. - Syknął chwytając mnie za ramiona i podnosząc. Serce szybko mi waliło. Jason tutaj był. Przyjdzie po mnie.
- On cie zabije, wiesz o tym. - Wypaliłam, wszystkie moje lęki wymazały się.
- Słuchaj mnie, ty głupia mała kurwo. - Splunął. - Twój chłopak to cienias. Jest obiektem żartów w mieście. Nie ma jaj żeby..
- Właśnie zabił twoich najlepszych ludzi, prawda? - Mruknęłam przez zaciśnięte zęby zdobywając kolejne uderzenie w już teraz zdrętwiały policzek. Nie miałam pojęcia, skąd miałam odwagę się odzywać. Zawsze byłam nieśmiałą, przestraszoną dziewczynką. Dwa ostatnie dni były koszmarem. Ale w jakiś sposób wiedza, że Jason jest tutaj napawała mnie energią i siłą, której potrzebowałam.
Travis kopnął w drzwi otwierając je, prowadząc mnie przez znajomy, szary korytarz. Jego uścisk powodował ból.
- Zabieraj ode mnie swoje brudne łapska. - Syknęłam. Travis warknął gniewnie, ignorując moje uwagi. - Wiesz co? Ludzie tacy jak ty nie zasługują by żyć. - Splunęłam na jego twarz.
- Zabawne, twój chłopak w przeszłości robił to samo. - Zachichotał.
- Idź do diabła. - Powiedziałam próbując wydostać się z jego uścisku.
- Nie, dopóki nie skończę z wami. - Odpowiedział z uśmiechem w kącikach ust.
- C.. Co? Gdzie mnie zabierasz? - Udało mi się wykrztusić, wciąż walcząc z jego uściskiem, gdy ten wciąż ciągnął mnie korytarzem. - Odpowiedz mi. - Wymamrotałam drżącym głosem.
- Och, mam niespodziankę dla ciebie i twojego chłopaka, kochanie. - Zaśmiał się. - Będę cię pieprzyć do nieprzytomności, a następnie zabiję cię na jego oczach. I upewnię się, że McCann zobaczy to wszystko. - Warknął, a na jego twarzy pojawił się zadowolony uśmieszek. Wytrzeszczyłam oczy, a oddech uwiązł mi w gardle. Moja dolna warga zaczęła drżeć, tak jak moje ciało. Zaciągnął mnie do pomieszczenia.
Znajdowało się tam na środku brudne łóżko. Moje oczy napełniły się gorącymi łzami. Miałam zostać zgwałcona i zamordowana przez nieczułego mordercę. Moje tętno zwiększało się, gdy padłam w histerię, krzycząc i płacząc, gdy ten krzyczał abym przestała.
- Zamknij ryj, ty głupia suko. - Syknął, uderzając mną o twardą ścianę, co spowodowało zawroty w mojej głowie. Spinając moje nadgarstki i nogi uniemożliwił mi ucieczkę. Usta owinął mi klejącą taśmo, tłumiąc krzyki i płacz.
Rzucając mnie na łóżko, szybko znalazł się nade mną, jego szatański śmiech rozbrzmiał w moich uszach. Łzy spływały po twarzy, gdy zamknęłam oczy.
***
Justin spojrzał na człowieka, którego postrzelił w nogę, który leżał na ziemi krzycząc z bólu. Oddychał ciężko, a jego ręce drżały. Co on właśnie zrobił? W myślach przeklinał, chwytając się za brązowe włosy. W jego głowie pojawił się głos Jasona: Strzel do każdego, kto wejdzie ci w drogę. Odzyskaj Kendall.
Kendall. Bóg wie, co się z nią dzieje. Zbierając się w całość, Justin kontynuował bieg. Pobiegł po schodach na piąte piętro ciężko dysząc. Musiała tu być. Sprawdzał każdy pokój w budynku. Musiała być na piątym piętrze. Zamknął oczy biorąc głęboki oddech, serce waliło mu jak oszalałe.
Coś przyciągnęło jego uwagę, lub lepiej powiedzieć ktoś. Krzyki rozchodziły się po korytarzach. Justin zmarszczył brwi zdezorientowany. Stłumione krzyki rozchodziły się z echem.
- Kendall.. - Wypalił. Zaczął biec sprawdzając każdy pokój, aż dotarł do tego, gdzie był słyszalny jej głos. Trzęsącymi się dłońmi dotknął metalową klamkę od drzwi.
Słyszał stłumiony płacz i kogoś krzyczącego, faceta. Wciągając powietrze, uderzył nogą w drzwi otwierając jej. Wytrzeszczył oczy zszokowany zastałym widokiem.
Starszy facet, prawdopodobnie Travis Conoor, siedział na niej, bawiąc się guzikami od jej spodni. Oczy Kendall były szczelnie zamknięte, kiedy owinął jej usta taśmą. Justin czuł ból, a oczy były wypełnione desperacją. Mógłby poświęcić siebie, by ona nie musiała przez to przechodzić.
Wściekły rzucił się w kierunku Travisa.
- Zabieraj swoje brudne łapska od niej. - Krzyknął mocno chwytając go za ramiona i rzucając nim o ścianę. Jego niespodziewane działania spowodowały, że Travis opadł bezradnie na ziemie. - Chory skurwysynie. - Wymamrotał przez zaciśnięte zęby uderzając go raz po raz po szczęce. Był bardziej niebezpieczny niż Jason w tym momencie. Nic nie mogło go powstrzymać. Zapomniał o broni. Nawet jej nie potrzebował. Był gotowy zabić go samymi pięściami. - Jesteś kurewską cipą, Connor, mięczakiem. Jak śmiesz dotykać kobietę? - Krzyczał Justin kopiąc go kilka razy w brzuch, nie uzyskując odpowiedzi od Travisa, który postanowił poświęcić swoje życie będąc cicho i skupiając się na bólu rozsadzającym brzuch. - Jesteś kurewskim kawałkiem gówna. - Syknął Justin. Płacz wyrwał go z jego działa, gdy odwrócił się na kruchą, płaczącą Kendall, która skuliła się w kącie. Jego twarz złagodniała, a oczy wypełniły się żalem i smutkiem.
Travis wykorzystał chwilę jego słabość, by odzyskać równowagę i uderzyć go w szczękę. Zaskoczony Justin zatoczył się do tyłu, a przeciwnik starał się ponownie go uderzyć. Justin uchylił się zanim uderzył go dwa razy w brzuchu oraz w nos, łamiąc go i przewracając, lub po prostu tak myślał. Odwrócił się do Kendall, podnosząc ją z ziemie i ściskając ją uspokajająco.
- Nic ci nie jest? - Wymamrotał słowa, które uwiązane w gardle. - O mój Boże, tak mi przykro. - Odetchnął umieszczając całusa na jej czole. - Chodźmy stąd. - Wyszeptał w odpowiedzi dostając skinienie. Złapał ją szybko za rękę wyprowadzając ją z pokoju. Zaczęli biec przez korytarze, by być jak najdalej od pomieszczenia, w którym Travis leżał rzekomo nieprzytomny. Byli w błędzie.
- Myślicie, że gdzie idziecie? - Krzyknął Travis, a echo niosło się po korytarzach. Kendall i Justin rozglądali się.
- Kurwa. - Syknął Justin, myśląc o drodze ucieczki. Złapał broń, którą dał mu Jason. Nagle pojawił się Travis, a chłopak strzelił. Trafił w jego prawe ramię i Travis opadł bezwładnie na ziemię. To wystarczy na chwilę, by nie przeszkodził w ucieczce.
- Dalej. Tam jest winda. - Powiedział chwytając ją za rękę i prowadząc w stronę windy. Wziął głęboki oddech przed wejściem do starej winy, walcząc z klaustrofobią. Szybko nacisnął przycisk, który zabierze ich na pierwsze piętro, ale winda ruszała się bardzo wolno.
Chłopak odwrócił się do przestraszonej Kendall. Wciągnął powietrze nabierając sił. Przejechał delikatnie po jej policzkach, gdy ta zamknęła oczy, usiłując powstrzymać łzy. Justin zbadał jej twarz przygryzając swoją dolną wargę widząc siniaki i  pękniętą skórę.
- Co ten potwór ci zrobił? - Wyszeptał łamiącym się głosem. - Przykro mi. Nigdy więcej cię już nie zrani, obie.. - Zanim mógł dokończyć zdanie poczuł wstrząs windy, która nagle się zatrzymała. Serce Justina zaczęło szybko bić i zaczął oddychać nierówno.  - Cholera, utknęliśmy! Ja pierdole. - Syknął klikając na przyciski. - Utknęliśmy tutaj. - Westchnął bezradnie zjeżdżając ciałem po ścianie, to samo uczyniła dziewczyna. Jego pierś unosiła się i opadała z każdym wziętym oddechem. Odwracając się do zagubionej Kendall złapał ją za dłonie. - Wszystko w porządku? - Zapytał, a jego palce spoczywały na jej posiniaczonym policzku. Dziewczyna skinęła głową.
- Teraz tak.
- Powinienem zabić tego skurwiela. - Syknął, zanim przytulił ją.
- Dziękuję za uratowanie mi życia. - Wyszeptała z łzami w oczach. - Nie wiem, co bym zrobiła jeśli byś nie przyszedł. - Wyjaśniła łamiącym się głosem.
- Shshsh, nie mów tego. Boże, tak się martwiłem, Kendall. - Wypalił ściskając ją mocniej, na co ta zaczęła płakać.  - Zranił cię? - Powiedział, zaciskając szczękę.
- Tylko mnie uderzył. - Wymamrotała. W jej myślach pojawił się nagle Jason.
- Zaczekaj.. Gdzie jest Jason? On powiedział.. Travis powiedział, że tutaj jest. - Udał jej się wykrztusić. Justin przytaknął.
- Jest na parterze wraz z Liamem i Davidem. Walczą z ludźmi Travisa. Wysłali mnie bym poszedł po ciebie i cię zabrał. - Kendall zmarszczyła brwi zdezorientowana.
- Ty i Jason połączyliście siły, aby przyjść po mnie i mnie odzyskać? - Zapytała, a na jej ustach pojawił się mały uśmiech. Justin skinął głową śmiejąc się.
- Jak nieprawdopodobnie to brzmi, zrobiliśmy to.
- Myślisz, że z nim wszystko dobrze? - Wyszeptała, a z jej twarzy zniknął uśmiech.
- Nie martw się. Jest z nim wszystko w porządku. Potrafi się sobą zająć, wiesz. Było z nim źle bez ciebie. David powiedział, że nie jadł i nie spał. Jest gotowy wziąć kulkę dla ciebie.
- Mam nadzieję, że nie zostanie zabity przeze mnie. - Mruknęła głownie do siebie, a Justin poczuł zazdrość i smutek.
- Cholera. - Nagle syknął, a jego oczy wytrzeszczyły się, gdy zdał sobie sprawę spoglądając na zegarek.
- Co jest? - Zapytała Kendall zmartwiona. Justin przejechał dłońmi po włosach.
- Jason umieścił tutaj bombę. Wybuchnie za kilka minut. Nie mamy dużo czasy. Jeżeli nie wydostaniemy się za 20 minut to umrzemy. - Wypalił. Kendall wypuściła z siebie długie westchnięcie, a dłońmi dotykała posiniaczoną twarz. Nie mogło iść gorzej. Justin oddychał ciężko kopiąc drzwi i ściany windy. Było to bezużyteczne, bezradne. Poddając się usiadł obok Kendall mrucząc przekleństwa pod nosem.
Była duża szansa, że umrze w mniej niż 20 minut. Odwrócił się, by spojrzeć na spokojną twarz dziewczyny. Nie wyglądała nawet na przestraszoną. Jego oczy wypełniły się żalem, gdy wrócił myślami do czasu, kiedy to wszystko się zaczęło. Powinieneś wybrać ją. Odezwał się głos z tyłu jego głowy. Nigdy jej nie miałem. Nigdy nie powiedziałem jej, jak piękna jest. Nigdy nie pocałowałem jej lub nawet nie byłem powodem jej uśmiechu. I teraz to wszystko przepada. Umrzemy i ja w zamian zmarnowałem czas na głupią dziwkę. Westchnął zamykając oczy. Zacisnął szczękę, pocierając dłonią gorącą twarz, lekko ją chłodząc. Umierasz. Przemówił głos z tyłu jego głowy. Lubiła cię, uczucia tak po prostu nie odchodzą. Zamrugał kilka razy, pozwalając by dotarły do niego jego myśli. Co było do stracenia?
 - Wiesz co? - Zapytał, wpatrując się w wyblakły punkt w ścianie przed nim. Kendall odwróciła się, by na niego spojrzeć. Justin zaśmiał się, kręcąc głową. - Możemy umrzeć w mniej niż 20 minut. - Przemówił wciąż nie łapiąc kontaktu wzrokowego. - I właśnie zdałem sobie sprawę, jak głupi byłem przez ten cały czas. - Westchnął. Kendall zmarszczyła brwi przygryzając dolną wargę. - Nie chcę umrzeć bez zrobienia tego. - Powiedział odwracając się do Kendall z żalem w oczach.  Dziewczyna osłupiała. Nie wiedziała nawet co ma powiedzieć. Słowa uwiązały się w jej gardle, a usta stały się suche. Justin powoli pochylił się w jej stronę, patrząc z jej ust do jej piwnych oczu wielokrotnie. Kendall powoli zamknęła oczy, a jego kciuk i palec delikatnie gładziły jej policzek. Pochylił się bliżej, aż ich czoła się dotykały, jego usta lekko dotknęły jej, zanim złączył je.
Kendall wytrzeszczyła zszokowana oczy i krzyczała w myślach w niedowierzaniu. Wkrótce i ona odwzajemniła pocałunek, nie wiedząc, czy była na to gotowa.
Jej powieki delikatnie opadły, gdy ten poruszał boleśnie powolnie swoimi ustami wobec jej. Jego palce delikatnie dotykały jej siniaków, a druga ręka delikatnie trzymała ją w talii. Oddzielił swoje usta od niej, by ponownie je złączyć. Kendall poczuła przyjemny ból w brzuchu i przesunęła swoje ręce wyżej spotykając szyję chłopaka. Zanim pogłębili pocałunek, pochyliła się do przodu, oddzielając ich usta. Pochylił się ponownie, zdobywając jej usta w kolejnym krótkim, namiętnym pocałunku.
Justin oparł swoje czoło o Kendall, pocierając swój nos o jej. Dziewczyna powoli otworzyła oczy, by na niego spojrzeć. Zdając sobie sprawę ze wszystkiego wytrzeszczyła oczy.
Co my właśnie zrobiliśmy? 

___________________________________________________
Trochę trwało dodanie tego rozdziału. Dlaczego? Ponieważ ciężko było mi go tłumaczyć, gdyż jak widać jest długi. Myślę, że chyba najdłuższy jaki tu był. Kolejna sprawa, tracę motywację na tłumaczenie.. Nie komentujecie już tak jak kiedyś. Zastanawiam się czemu. Nie podoba się już wam to opowiadanie? Naprawdę komentarze dodawały takiego kopa, że ohoho. No cóż nikogo nie zmuszę do komentowania.
Napiszę, że do końca tej części zostało już tylko kilka rozdziałów.
Pozdrawiam i dziękuję tym, którzy komentują i czytają bloga:):*

35 komentarzy:

  1. Justin pocałował Kendall... kur*a wiedziałam, że w końcu do tego dojdzie.. nie wierze, jak ona mogła to zrobić;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ,cudownie go tłumaczysz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Co się tu dzieje..? Mam wrażenie,że Jason zabije Justin'a jeśli się dowie.Jestem ciekawa co będzie dalej. /@_Bieeeber_

    OdpowiedzUsuń
  4. Jason i Justin polaczyli dla Kendall sily-nieprawdopodobne,a jednak :)Super rozdzial,mam nadzieje ze bomba nie wybuchnie :)Nie przestawaj tlumaczyc bo czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial,rob to chocby dla mnie proszeeeee:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jason i Justin polaczyli sily dla Kendall-nieprawdopodobne,a jednak:)Mam nadzieje,ze nie zgina:)Prosze nie trac motywacji,ja zawsze czekam z niecierpliwoscia na kolejny rozdzial:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacyjny !!!!! Co oni zrobili?? Oby wyszli z tej windy, oby z Jason'em wszystko było dobrze, oby nie dowiedział się o pocałunku!!
    Nie mogę doczekać się nexta! *.*
    Kocham to ! <33

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie chcę tego! Kendall ma być z Jasonem :(

    OdpowiedzUsuń
  8. nieeeeee ona powinna buc z jasonem :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ja pierdole co ona robi?!?!?
    Jason walczy ryzykując życie żeby ją uwolnic a ona co ? całuje się z Justinem
    ja pierdole

    OdpowiedzUsuń
  10. boże pocałowali sięęęęę!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Wowowowow. Co tu się dzieje?! Kendall ma być z Jasonem! A rozdział jak zwykle zajebisty. Czekam na nn! ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny, mam jednak nadzieję, że Jason wyjdzie z tego cało. Kendall jest tak głupia, chłopak poświęca dla niej życie, a ona przy pierwszej okazji całuje innego. Ugh, zirytowała mnie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale mnie Kendall wkurwiła chyba zaraz cos rozpierdole -.- Jason oddałby za nia zycie a ona woli kurwa Justina0.0 lepiej zeby jej sie ten pocałunek nie spodobał ...a jak wpadnie na tak genialny pomysł ze jednk woli byc z Justinem to ja nwm załame sie chyba -.-

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczerze ?jak przeczytałam koncowke to sie załamałam CO ONA ROBI ?!?! O.O biefny Jason Kendall chyba nie docenia tego co ma przeciez jak on sie dowie o pocałunku to pęknie mu serce ;'( dziekuje ze tłumaczysz jestes kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Boże, niech ona zdecyduje się na jednego! Ale rozdział ogólnie cudowny <3

    OdpowiedzUsuń
  16. co ona zrobiłą ?!?!?!?!??!ughhhh
    ale jest super jak zawsze skarbie xxx

    OdpowiedzUsuń
  17. Jason walczy z kolesiami i moze stracić życie a ona ma to w dupie i sie z Justinem całuje ja pierdole

    OdpowiedzUsuń
  18. ja pierdole bożę to jest genialne!!! boże boże boże!!!! nie moge się doczekać kolejnego!! <33
    xox

    OdpowiedzUsuń
  19. Kocham te opowiadanie, codziennie czekałam aż dodasz rozdział, naprawdę;3
    Kendal, jak mogłaś zdradzić Jasona;((

    OdpowiedzUsuń
  20. Niiieeee no nie i jeszcze raz nie jak ona mogła :(((( Biedny Jason :(

    OdpowiedzUsuń
  21. Ughhhh.... Justin działa mi na nerwy -,- PS. świetnie przetłumaczony :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział świetny gdyby nie końcówka :( dziękuje ze tłumaczysz :**** czemu zawiesiłaś aska ? martwimy się :c

    OdpowiedzUsuń
  23. najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam!

    OdpowiedzUsuń
  24. omg,KENDALL TO S.U.K.A a Justin to S.K.U.R.W.I.E.L jak mogli to zrobić Jasonowi? on chciał umrzeć za nią ,aoni co?jprdl Jason kotku trzymaj się,my cię kochamy ;’)

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział mega *.* czekam na kolejny xoxo

    OdpowiedzUsuń
  26. Wow, no tego sie nie spodzoewalam.
    Nie zartuje, tak naprawde to wiedzialam ze sie pocaluja
    Cudowne

    OdpowiedzUsuń
  27. jestem zdecydowanie team jason
    bez jaj,jak oni mogli się pocałować ? jason naraża życie żeby ją odbić, kocha ją a ta całuje się z justinem. Dobra to nie do końca jej wina,bo to justin zaczął ale haloo mogła tego nie odwzajemniać. Zawiodłam się na justinie,wie że jason ją kocha, wie że ona kocha jasona ale i tak pcha język w jej usta. Mogę się założyć że "przez przypadek" uda im się uwolnić i justin i kendal będą ukrywać to przed jasonem, aż w końcu mu powiedzą i on się załamie bo ja kocha jak idiota a ta całuje biebera
    @yolowithjus

    OdpowiedzUsuń
  28. Wow nareszcie się pocalowalo a rozdzial chyba najlepszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  29. OMG najlepszy rozdział!! <33

    OdpowiedzUsuń
  30. o boże, co sie dzieje? czekam na kolejny! <3

    OdpowiedzUsuń
  31. Ona musi być z Justinem, świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia