wtorek, 10 czerwca 2014

Rozdział 40

Co właśnie zrobiłam? Jej łzawiące oczy zobaczyły w rogu mały obiekt, kamerę.
- Tam jest kamera. - Zdołała wykrztusić zanim ukryła twarz w dłoniach.
- Cholera. - Mruknął Justin pd nosem. - Ktoś musi obserwować każdy nasz ruch. - Syknął i skierował broń w stronę kamery i w nią strzelił.
Kendall oddychała nierówno spoglądając na swoje kolana. Justin wypuścił oddech. Poczucie winy zaczynało zjadać go od środka. Jason zaufał mu swoim własnym życiem, a on pocałował jego dziewczynę w windzie, gdy tamten na dole walczy na życie lub śmierć. Kilka łez spłynęło po jej policzkach, wargi Kendall drżały. Nagle siniaki i cięcia były niczym. Jedynym bólem, który doświadczała był ten emocjonalny. Nie mogła oddychać bez umierania wewnątrz.
Właśnie pocałowała Justina, podczas gdy jej chłopak walczył z ludźmi, by ją stąd wydostać. Poczuła się bezużyteczna, nic nie warta i łatwa. Wstydziła się siebie.
- Słuchaj, przepraszam.. - Udało się powiedzieć Justinowi. Kendall pokręciła głową wciąż spoglądając na ziemię. Widząc, że nie dostanie od niej odpowiedzi wstał starając raz jeszcze ich stamtąd wydostać. Chwycił rękoma drzwi winy i je pchał starając się rozdzielić. Użył całej swojej siły. Byli uwięzieni między pierwszym, a drugim piętrem, ale łatwo można było skoczyć na pierwsze.
Uśmiech pojawił się na jego ustach, gdy ten odwrócił się by spojrzeć na Kendall, z której twarzy płynęły słone łzy.
- Znalazłem drogę do wyjścia, chodź. - Mruknął, wyciągając swoją rękę by złapać jej. Kendall powoli przeniosła swój wzrok na niego, a ten widząc jej oczy natychmiastowo zobaczył w nich pożałowanie i zranienie.
- Nie idę. - Wykrztusiła. Justin rozchylił usta zszokowany.
- Co masz na myśli mówiąc, że nie idziesz? - Wypalił marszcząc brwi w zdezorientowaniu.
- Nie mogę. - Powiedziała kręcąc głową.
- N.. nie. Idziesz, Kendall. Umrzemy tutaj, nie rozumiesz? - Syknął. Usta dziewczyny zadrżały.
- Nie rozumiesz. Nie mogę tam wrócić. On umiera, by mnie stąd wydostać, a ja.. łamię jego serce. - Powiedziała przejeżdżając palcami po włosach. - Jestem niewierna. Nie zasługuję na to. Nie zasługuję na niego. Nie zasługuję, aby wyjść stąd żywa. - Szepnęła między szlochem, łamiącym się głosem. Justin chwycił w ręce swoje potargane włosy.
- Hej! Hej! Nie. Posłuchaj mnie, Kendall. Wyjdziesz stąd, zabiorę cię stąd. Obiecałem mu. - Powiedział chwytając ją za ramiona i podnosząc do góry.
- Nie. - Krzyknęła odpychając go. - Będzie miał złamane serce, znienawidzi mnie. - Płakała wycierając spływające łzy.
- Nie może cię nienawidzić. To nie twoja wina tylko moja. Ja popełniłem błąd, okej? Nie zrobiłaś niczego złego. Wymyślę coś. Proszę przestań płakać. - Błagał. - Nie rób tego, proszę. Chodź ze mną. Chodźmy stąd. - Wyszeptał, chwytając jej miękkie, delikatne dłonie.
- Nie mogę tego zrobić. Nie mogę żyć wiedząc, co mu zrobiłam. Jestem okropna, Justin. Nie zasługuję by żyć. - Wyszeptała cicho zamykając mocno oczy. Nie mogła nawet znieść chwili patrząc na niego.
- Przestań, Kendall! Przestań! To był po prostu bezsensowny impuls, chwila słabości. On zrozumie! To go zrani, tak, ale nie sądzisz, że nie chciałby cię tutaj stracić niż dowiedzieć się, że się pocałowaliśmy? Nie może być na ciebie długo zły. Na litość boską Kendall, on cię kocha! Jeśli dowie się, że tutaj umarłaś to sam się zabije. - Warknął ostro, próbując do niej dotrzeć. Kendall nadal bezradnie szlochała.
Jak mogła mu to zrobić? Kochała go całą sobą - to dlaczego pocałowała Justina? Żadne słowa nie mogły wyrazić jak czuła się niewierna i pełna wina. Zjadało ją to. Jeśli nie umarłaby od wybuchu bomby, zdecydowanie umrze z bólu serca z powodu winy i wstydu.
- Po prostu mu powiedz, że mnie nie znalazłeś, proszę. Błagam cię Justin. Idź i powiedz mu, że mnie nie znalazłeś. Nie mogę żyć wiedząc, co mu zrobiłam. Załamie się. - Powiedziała. Łzy zgromadziły się w brzegu powiek Justina. Czuł się jakby był jedynym winnym. Zdradził Jasona i samego siebie. Spowodował, że Kendall tak cierpiała.
Nie zastanawiając się, schylił się owijając jedną rękę wokół jej kolan, a drugą na plecach podnosząc ją do góry.
- Co robisz? - Wrzasnęła Kendall. Zbliżył się do teraz już rozdzielonych drzwi wyciągając ją z winy przerzucił przez nie.
- Ratuję ci życie. - Syknął skacząc i łapiąc ją za rękę. - Nie mogę pozwolić ci umrzeć - nie ze względu na mnie. Wytłumaczę mu wszystko. Powiem, że to była moja wina, nie zrobiłaś nic złego. Zrozumie. Będzie dobrze, obiecuję. - Powiedział krótko ją ściskając zanim poprowadził dziewczynę przez korytarze. - Chodź, musimy szybko znaleźć Jasona. - Powiedział wdychając powietrze, gdy zaczęli biec.
Jason. Przeklęła na siebie w myślach, a łzy zaczęły spływać jej po policzkach ponownie, poczucie winny rozsadzało ją. Modliła się i miała nadzieję, że wszystko z nim w porządku, i że zrozumie i jej wybaczy.
***
Jason otarł krew, którą miał w kąciku ust mamrocząc przekleństwa pod nosem. Spojrzał na Liama, który pokazał mu kciuk do góry, zanim kontynuował bicie jednego z ludzi Travisa, aż wykrwawił się do śmierci. Jason zaśmiał się ironicznie do siebie samego przed skoncentrowaniem się na poszukiwaniu śladów Kendall i Justina lub jego przyjemności, Travisa. Chciał zabić tego drania swoimi rękoma.
- Travis, ty mała cipko! Chodź tutaj i walcz jak pieprzony prawdziwy mężczyzna. - Krzyczał używając broni by rozwalać drzwi. Krew się w nim gotowa. Był wściekły. - Odstrzelę ci twoją pierdoloną głowę, Travis. Zadarłeś z niewłaściwym facetem. - Krzyczał Jason kopiąc i psując każdego napotkane na drodze drzwi.
Usłyszał kilka głośnych zbliżających się kroków i natychmiastowo odwrócił się, zacisnął palce na maszynie do zabijania, gotowy strzelić. Jego oczy spojrzały na biegnących Kendall i Justina. Poczuł jak miękną mu kolana. Nagle poczuł zawroty głowy, jakby nie miał żadnej kontroli nad swoim ciałem. Pistolet upadł mu z rąk, lądując na ziemi, a mały, pełen nadziei uśmiech rozpromienił jego twarz.
- Kochanie. - Wyszeptał zanim pobiegł w kierunku jej zmęczonej, posiniaczonej sylwetki. Drżącymi rękoma chwycił ją za ramiona okręcając ją, następnie postawił na ziemie i bez tchu w piersi przytulił.  - O mój Boże, kochanie.. - Szepnął zamykając oczy i wdychając jej zapach. - Tęskniłem za tobą tak bardzo. - Wyznał, jego szorstkie dłonie delikatnie dotykały jej policzków, gdy spoglądał w jej piwne oczy, opierając czoło o jej. Ustami musnął rany na jej ustach zanim złączył je razem, powoli wlewając w to wszystkie swoje uczucia, miłość, czułość, namiętność, które rosły w nim, gdy nie było jej przy nim.
Czuł jak drżą mu palce, a w brzuchu eksplodują znane dobrze motyli. Przyjemny, ciepły ból wypełnił jego ciało. Ona była jego energią, źródłem życia. Serce waliło mu tak szybko i mocno jakby miało wyskoczyć. Palcami wędrował po jej posiniaczonej skórze. Otworzył oczy, by zbadać jej nieskazitelną twarz, zacisnął szczękę.
- Travis ci to zrobił? - Wymamrotał ostro. Na jego twarzy pojawiło się zabójcze spojrzenie. Kendall poczuła napięte mięśnie pod cienkim materiałem jego czarnej koszulki. Jego wzrok złagodniał i wypełnił się poczuciem winy i zranieniem, gdy spoglądał na jej twarz całując każdy siniak i ranę. - Tak mi przykro, kochanie. Powinienem cię chronić. - Wypalił. Łzy wyleciały z kącików oczu Kendall, a usta zaczęły drżeć. - Dotknął cię? - Mruknął. Kendall spoglądała na ziemię. - Odpowiedz mi, kochanie. Dotknął cię? - Zapytał w wymagającym tonie. Jego dłonie drżały z niecierpliwości.
- Wpadłem do pomieszczenia, gdy on próbował ją zmusić do.. Sam wiesz. - Wymamrotał Justin, przebiegając dłonią po włosach, a wzrok miał przylepiony do podłogi. Jason zacisnął szczękę i zacisnął dłonie w pięści. Na jego szyi pojawiły się żyły.
- Liam. - Zawołał. - Zabierz Kendall do samochodu. Teraz. - Powiedział ostro.
- Zaczekaj.. Co z tobą? - Spytał zdyszany, marszcząc brwi zmieszany.
- Muszę coś najpierw skończyć. - Mruknął przez zaciśnięte zęby.
- Jason, proszę. Odpuść. - Wypaliła drżącym głosem. - Nie chcę cię stracić, proszę. - Płakała kładąc głowę na jego klatce. Jason zaśmiał się.
- Kochanie, jest w porządku. Nigdzie się nie wybieram. - Mruknął całując ją w czoło. - Muszę to zrobić. - Powiedział spoglądając w jej oczy.
- Kocham cię. - Wyszeptała. Jason uśmiechnął się.
- Też cię kocham. - Powiedział zanim pochylił się i pocałował ją namiętnie, tak jakby to był ostatni raz. - Teraz idź. Zaczekaj na mnie w samochodzie. Będę tam za chwilę. - Powiedział umieszczając kosmyk jej włosów za uchem. Spoglądał na jej twarz. Boże, nie mogę się nią nacieszyć.
- Obiecaj mi. - Jęknęła. Ścisnął uspokajająco jej dłonie nim pochylił się i po raz ostatni złączył ich usta.
- Zrób to szybko stary, bomba wybuchnie za 5 minut. - Powiedział Liam. W jego oczach było widać niepokój i strach. Serce Kendall pompowało więcej krwi niż normalnie, ale biorąc pod uwagę całe jej doświadczenie z Travisem i świeżymi wydarzeniami, które się wydarzyły wyglądało na to, że nie mogła po prostu coś powiedzieć, jej mózg nie funkcjonował.
Czuła jak zostaje podnoszona przez Liama, który wybiegł z budynku. Jej oczy wciąż były przyklejone do Jasona, który wpatrywał się w nią z nutą żalu, przykrości.
Drzwi zostały zamknięte z powrotem, gdy wybiegła wcześniej wspomniana dwójka. Odwrócił wzrok przed siebie zauważając w oddali mężczyznę.
- Miło, że w końcu dołączyłeś, Travis. - Syknął mrużąc na niego oczy. Travis roześmiał się, kulał i trzymał się za ramię. Jason widział siniaki i rany na jego twarzy. Justin wykonał dobrą robotę.
- Jak tam twoja dziewczyna? - Dokuczał. Jason zacisnął szczękę, chwycił pistolet w dłoń celując go prosto na Travisa.
- Nawet nie wciągaj jej w to, pierdolony chuju. - Syknął. - Co Travis? Jesteś cipką i zamiast zmierzyć się ze mną to zabrałeś ją? - Krzyczał. Travis zaśmiał się.
- Nie, nie, nie. Widzisz, McCann, chciałem żebyś poczuł ból. Chciałem zobaczyć jak byś się czuł jakby karma gryzła cię w tyłek. Zabiłeś moją siostrę. - Syknął przez zęby. Jason zaśmiał się do siebie.
- Ta dziwka na to zasłużyła. I ciebie spotka to samo, Cole. Ty i twoje żałosne pieski, które całują ci dupę nie mogły wytrzymać rywalizacji, nie mogły znieść, że to my rządzimy Las Vegas. Wykonałeś słaby ruch, Travis. I nadszedł czas, abyś za to zapłacił.
Jason stanął przed nim, trzymając broń przy jego czole i nacisnął za spust i słychać było kliknięcie. Tylko jeszcze jedna czynność i osoba, która zniszczyła jego życie odejdzie, na zawsze.
- Nie tak szybko, McCann. - Powiedział Travis. Zbierając wszystkie swoje siły, wyprostował się, szybko uderzając pięścią w szczękę Jasona. Chłopak tylko drgnął, ale uderzenie spowodowało, że upuścił broń, która spadła na podłogę.
- Cholera. - Syknął chwytając się za szczękę. Zanim Travis mógłby zrobić ruch, Jason uderzał go w twarz powodując, iż stracił równowagę i bezradnie opadł na ziemię. Wciągnął potrzebny oddech, wycierając krew z rogu czoła. Jason pochylając się sięgnął bo broń.
- Rzuć to. - Przemówił surowy głos.
Jason przewrócił oczami nim odwrócił się, by spojrzeć na chłopaka, który trzymał broń skierowaną w jego kierunku będąc gotowym do strzału. Zmrużył oczy na nieznaną mu postać. Po chwili zastanowienie chłopakowi przypomniała się ta znajoma twarz. Connor Cole. Kolejny Cole do zabicia. Słowa Davida dźwięczały mu w uszach. Ten jest niebezpieczny. 
Jason tylko się z tego zaśmiał. Nie zastanawiając się za długo szybko wstał i wymierzył strzał powodując, że Connor upadł na ziemię wyjąc z bólu. W tym czasie, gdy Jason był tego nieświadomy Travis ukrył się za nim gotów go uderzyć, gdy tylko nadarzy się okazja.
Odwracając się Jason zarobił kolejne uderzenie w brzuch. Przeklinając pod nosem kucnął chwytając się za swoją zakrwawiona koszulkę. Po otrzymaniu dwóch kolejnych uderzeń, które prawie zwaliły go z nóg, Travis złapał go za szyję i uścisnął na niej dłonie. Chłopak starał się oddychać, a jego płuca krzyczały po powietrze. Zadowolony uśmieszek pojawił się na twarzy Travisa.
Jason zacisnął szczękę ściskając ręce Travisa próbując uwolnić się z jego uścisku. Rozejrzał się w prawo i ujrzał pistolet. Mógł łatwo do niego dotrzeć gdyby miał wystarczająco dużo energii. Palce powoli wyciągnął w stronę brwi. Upewniając się, że mocno trzyma dłonie na dłoniach Travisa przewrócił go. Jason podniósł się ciężko dysząc. Spojrzał na zakrwawioną postać, wdychając ciężko przez nozdrza powietrze. Wycelował broń w kierunku klatki piersiowej Travisa, który patrzył na niego z powagą. Nie było już ucieczki.
- Powiedz cześć ode mnie dla twojej sukowatej siostrzyczki. Zrobisz to Cole? - Syknął Jason zanim pociągnął za spust trzy razy. Wzrok utkwił mu na bezwładnej, bladej, martwej twarzy Travisa. Odwrócił się, by tylko zobaczyć, że kolejny Cole nie żyje. - Kurwa. - Syknął, zaciskając dłonie w pięści.
Spoglądając na zegarek zauważył, że zostało mniej niż 60 sekund aż bomba eksploduje. Jason wypuścił głęboki oddech, przejeżdżając językiem po suchych ustach. Musiał ruszać się szybko jeżeli chciałby stąd wyjść żywo. Jego ciało było posiniaczone i wymęczone, ale nie mógł umrzeć, nie tutaj, nie tego dnia. Zaczął biec w stronę wyjścia, a z każdą sekundą jego wzrok się zamazywał. Tik tak. Tik tak.
Zamknął oczy na promienie słoneczne, kiedy otworzył oczy, czując jak zimne powietrze uderza w jego spocony tors. Ostatnią rzeczą jaką pamiętał to zdesperowany krzyk Kendall, gdy starała wydostać się z uścisku Davida, a potem głośną eksplozję. Potem wszystko stało się czarne.
***
- Wystraszyłeś mnie na śmierć. - Szepnęła Kendall łamiącym się głosem, a łzy spływały jej po posiniaczonych policzkach. Jason westchnął, a poczucie winy uderzyło w niego.
- Chodź tutaj kochanie. - Wymamrotał. Cała ta walka spowodowała, że w wyniku eksplozji Jason miał złamane żebro. Zjadało ją wewnętrznie poczucie winy. Został zraniony przeze mnie.
Nie było słów, by wyrazić jak bardzo chciała krzyczeć. Przygryzła dolną wargę spoglądając na ziemię bawiąc się swoimi palcami.
- N.. Nie chcę cię zranić. - Udało się jej wykrztusić. Jason zaśmiał się do siebie przewracając oczami.
- Nie możesz mnie zranić nawet jeżelibyś próbowała, kochanie. - Powiedział uśmiechając się do niej.
Kendall zamarła. Ironiczne, czyż nie? Ponieważ myślę, że już cię zraniłam, wystarczająco. Czuła jakby nóż był wbity w jej klatkę, a serce krwawiło. - Chodź, połóż się ze mną. - Wymamrotał Jason, łapiąc jej twarz w swoje duże dłonie. - Proszę. - Wyszeptał zamykając oczy. Pocałował ją w czoło, kładąc się na swoim podwójnym łózko, z Kendall. - Od kiedy zostałaś zabrana, nie mogłem jeść lub pić lub spać. Wariowałem, kochanie. - Wychrypiał. - Tak mi przykro, że nie mogłem być tam na czas. Teraz to już koniec. Nikt nigdy więcej cię nie zrani. Obiecuję. - Wypalił, całując ją w czoło. Kendall powoli położyła swoje dłonie na jego brzuchu, dotykając delikatnie siniaki.
Ja mu to zrobiłam. Każdy siniak i ranę na jego ciele. Ja to spowodowałam. Prawie umarł przeze mnie. Nie zasługiwałam na niego. Nie zasługiwałam na to. Jestem żałosna. Owe słowa przebiegały przez jej myśli cały czas. Jak mogłam mu to zrobić? Jak mogłam zmusić się aby to mu zrobić? Justin był przeszłością, a pocałunek nic by nie zmienił. Należał do przeszłości. Jason był jej jedyną przyszłością i zniszczyłam to, zniszczyłam go. Musisz mu powiedzieć. Niezliczone głosy krzyczały wewnątrz niej. Zamknęła oczy, starając się zatrzymać łzy, które były gotowe do upadku.
- Jason? - Udało się jej powiedzieć wciąż nie łapiąc z chłopakiem kontaktu wzrokowego. Jego broda spoczywała na czubku jej głowy, a palce miał złączonej z jej.
- Tak? - Powiedział cicho z zamkniętymi oczami, by pozwolić w końcu sobie na odpoczynek.
- M.. Muszę ci coś powiedzieć. - Szepnęła łamiącym się głosem, a łzy uciekły jej z powiek, spływając po posiniaczonych policzkach, a usta zaczęły jej drżeć.
- Możesz mi powiedzieć jutro. - Wymamrotał cicho Jason. - Pozwól mi trzymać i być przy tobie dzisiaj, okej kochanie? - Powiedział całując ją w czoło zanim odleciał do krainy snu.
Kendall ciężko oddychała i szlochała myśląc nad ostatnimi wydarzeniami. Jej łzy moczyły koszulkę Jasona, gdy ten wciąż spał nieświadomy, że miłość jego życia płakała tuż obok niego. Złapała się z jego koszulkę, zamykając mocno oczy i wdychając jej zapach.
- Przykro mi. Tak mi przykro. Proszę, wybacz mi. Nie chciałam tego. Tak bardzo cię kocham. - Wyszeptała.
***
Kendall wlała kawę do swojego kubka, przechylając głowę w lewo, była wyczerpana, a całe ciało ją bolało.
- Dzień dobry. - Chrapliwy głos Davida odbijał się echem w kuchni wyciągając ją z zamyślenia.
- Hej David. - Powiedziała cicho, oczy miała skupione na filiżance kawy. - Wiesz gdzie jest Jason? - Spytała odwracając się do niego, gdy ten przeszukiwał lodówkę w celu znalezienia mleka. - Obudziłam się i nie mogłam go znaleźć.
- Poszedł  do sklepu. Powiedział, że nie chce cię budzić. - Wzruszył ramionami uśmiechając się przy czym pokazując rząd białych zębów. David uwielbiał Kendall, gównie ze względu na to, iż zmieniła Jasona. Nie mógł sobie wyobrazić kogoś innego na jej miejscu. Nie wiedział, że będzie musiał przez to przejść.
- David? - Zapytała Kendall, odwracając się.
- Tak? - Wymamrotał wlewając mleko do miski. Dziewczyna przygryzła mocno dolną wargę, czując jak rozrywa się jej skóra.
- Popełniłam błąd. - Udało się jej powiedzieć, a łzy opuściły jej powieki. David zmarszczył brwi spoglądając na nią.
- Co masz na myślisz mówiąc, że popełniłaś błąd? - Zapytał zdziwiony.
- Ja.. Ja.. - Przerwała wdychając powietrze zanim odwróciła się do Davida, który był zszokowany spływającymi łzami z jej policzków.
- Kendall, co się dzieje? - Zapytał.
- Wróćmy do winy, wczorajszego dnia.. utknęliśmy i.. Justin mnie pocałował. - Wypaliła ukrywając twarz w dłoniach. David wytrzeszczył zdziwiony oczy, a dłońmi przejechał po włosach.
- C.. Co?  - Udało mu się powiedzieć.
- On mnie pocałował, David... I ja... nie powstrzymałam go. Tak mi przykro, tak mi przykro. Nie chciałam żeby to się stało. Nie chciałam żeby mnie pocałował. Nie wiedziałam nawet co się dzieje. Przepraszam. Przysięgam, że to nic nie znaczyło. Nic nie poczułam. Kocham Jasona. I zraniłam go tak bardzo. - Wykrzyknęła, po policzkach spływały jej kaskadowo łzy, a David stał oniemiały. - Przepraszam, David. Tak mi przykro. Nigdy nie chciałam by to się stało. - Płakała. David powoli pochylił się umieszczając dłoń na jej plecach, na co ta się wzdrygnęła, a jej płacz był coraz to głośniejszy.
- Hej, hej. Uspokój się. Będzie dobrze. Nie chciałaś tego. - Powiedział próbując złagodzić jej szloch. - Słuchaj. - Westchnął sprawiając, że spojrzała na niego. - Nie mów Jasonowi, okej. Nie może się o tym dowiedzieć, nie jak teraz wszystko jest jak wcześniej. - Powiedział.
- Nie rozumiesz, David. Muszę mu powiedzieć zanim sam się dowie. Byłam tam kamera, w środku windy. Wszystko jest na taśmie. Powiedziałeś, że ten dzieciak Connor wyszedł z tego żywy. Jak mogę być pewna, że nie wróci ponownie i nie użyje tego przeciwko mnie? Poza tym, jestem niewierna. Muszę mu powiedzieć. Nie mogę tego przed nim ukrywać. To go zabije jeszcze bardziej. - Zawołała. David wypuścił drżący oddech. - Nie wiem, co już robić, David. To zjada mnie żywcem. Jeśli mu powiem znienawidzi mnie. Dwa dni bez niego były torturą - nie sądzę abym mogła znieść to jeżeli zostawi mnie.
 ***
Kendall spoglądała na swoje odbicie w lustrze. Na twarzy miała słabe siniaki w odcieniach lekkiego koloru żółtego i fioletu. Pod piwnymi oczami miała worki, które były spowodowane brakiem snu. Wyglądała ohydnie, wewnątrz i na zewnątrz. Drżącymi palcami dotknęła swojej twarzy, a usta zaczęły się trząść.
Wkrótce odnalazła siebie płaczącą, wylewającą ponownie swoje emocje, jej ramiona drżały z każdym szlochem. Jesteś haniebnym człowiekiem. Powinnaś się siebie wstydzić. Spojrzała na prawo, zauważając broń, którą Jason użył do walki, by ją odzyskać - wyczyszczona i załadowana. Przygryzła dolną wargę, sięgając po pistolet, jej delikatne palce drżały gdy ją dotknęła.
Jak uda ci się bez niego żyć? Co zrobisz, kiedy się dowie? Pytania brzęczały w jej uszach, bezradne głosy krzyczały, by coś zrobiła. Po prostu miej to już za sobą. Przemówił głos i spojrzała na broń. Już jesteś martwa. Przemówił kolejny głos, wysyłając dreszcze do jej kręgosłupa, co spowodowało, iż na całym jej ciele pojawiła się gęsia skórka.
Chwyciła mocno pistolet zamykając oczy, gwałtowanie wciągając powietrze przez nozdrza. Całe jej ciało się trzęsło. Chciała już to zakończyć. Ból, to było zbyt wiele, by to znieść.
- Tak mi przykro Jason..
- Kochanie? Jestem z powrotem. - Głośny głos Jasona niósł się echem po domu sprawiając, że zamarła w szoku. Otworzyła oczy i szybko odłożyła broń, tam gdzie była, wdychając powietrze, nierówno oddychając.
- Idę. - Zdołała wykrzyczeć idąc na dół po schodach.
- Hej piękna.. - Uśmiech Jasona zniknął, gdy zauważył wyraz jej twarzy. Natychmiastowo złagodniał, a podekscytowanie zniknęło. - Kochanie, co jest? Płakałaś? - Zapytał zmartwiony, łapiąc jej twarz w swoje dłonie, palcami wycierając łzy z policzków.
- M.. Muszę ci coś powiedzieć. - Wyszeptała, zamykając oczy, by zyskać odwagę. Jason wypuścił drżący oddech.
- Boże, kochanie.. Straszysz mnie na śmierć. Powiedz mi, co jest? - Mruknął delikatnie, całując ją w czoło.
- Nie mogę. - Przemówiła, jej usta drżały. - Znienawidzisz mnie. - Zawołała. Jason zaśmiał się.
- No dalej kochanie. O czym ty mówisz? Nigdy nie mógłbym cię znienawidzić. - Powiedział masując kciukiem jej policzek. - Po prostu powiedz mi o co chodzi. Nie może być tak źle. - Zachęcał. Kendall chwyciła jego nadgarstki, wdychając powietrze do płuc.
- Obiecaj, że nie znienawidzisz mnie i spróbujesz zrozumieć. Obiecaj, że będziesz mnie kochał bez względu na wszystko. - Mruknęła, nie mając odwagi na niego spojrzeć.
- Obiecuję. - Siknął głową całując ją w czoło. Kendall przerwała uścisk, cofając się od faceta, które kochała całym serce. Pokręciła głową, nie mogąc przestać, nie wiedząc skąd to się bierze. Jason zmarszczył brwi oraz czoło w niepokoju i zmieszaniu. Wzrok Kendall spotkał jego i głośno zapłakała.
- Justin pocałował mnie wczoraj w windzie.
 Jason rozchylił wargi. Czuł jak jego serce nie działa prawidłowa, a jego bicie wzrasta gwałtownie. Słowa powoli odbijały się echem w jego głowie. Wszystko stało się tak szybko. Krzyki Kendall nie docierały do niego, były ledwo słyszalny, gdy jego serce rozdarło się na strzępy. Oddech uwiązł mu w gardle i poczuł, że jego płuca krzyczą po powietrze.
Jego oczy rozszerzyły się gwałtownie, spoglądał na ziemie. Jego najgorszy koszmar właśnie się spełnił. Kendall pocałowała Justina.
- C.. Co? - Zdołał wykrztusić, trzymając się za klatkę.
- P.. Przepraszam. Tak mi przykro. - Płakała cofając się i uderzając w ścianę, a następnie ześlizgując się po niej na zimną drewnianą podłogę.
- Jak to się stało? - Wyszeptał Jason.
- Nawet nie wiem.. Przepraszam. Nie chciałam aby to się stało. Przysięgam. - Powiedziała, bojąc się na niego spojrzeć, bojąc się, że go straci.
- Po prostu odpowiedz na to pytanie do cholery, Kendall! Jak to się kurwa stało? - Krzyknął, a mięśnie pod jego koszulką się napięły. Kendall wzdrygnęła się.
- Ja po prostu.. My utknęliśmy w windzie. I.. i on powiedział, że umieściłeś tam bombę, i to, że moglibyśmy nie wyjść na czas. Powiedział, że nie chce umrzeć bez zrobienia czegoś i on potem..  Nawet nie wiem co się stało. Przykro mi. Przysięgam, nie chciałam, aby to się stało. - Wyjaśniła płacząc.
Jason zacisnął szczękę; złość się w nim gotowała.
- Jest ci przykro? Jest ci kurwa przykro? Jak kurwa mogłaś mi to zrobić? - Powiedział kopiąc pobliski stół, sprawiając, że przeleciał przez salon. Kendall zadrżała na głośny trzask. Płakała tak jakby zależało od tego jej życie. Ból był do niezniesienia. Zostawi ją. Nie mogła tego znieść.
Jej serce stało się już słabe biorąc pod uwagę wszystko to co się wydarzyło.
- Przepraszam. Jason, proszę, wysłuchaj mnie! Nie chciałam żeby to się stało. Przysięgam. - Mówiła. - Wiesz, że cię kocham. Ten pocałunek nic dla mnie nie znaczył. - Szepnęła, unosząc głowę, wpatrując się w niego, jej głos się łamał.
- Prawie dla ciebie kurwa umarłem. - Mruknął przez zaciśnięte zęby.
- Wiem i przepraszam. Chciałabym żeby tamto się nigdy nie wydarzyło. Wiem, że nie zasługuję na to. Gdybym mogła cofnąć czas, aby to zmienić to zrobiłabym to. Nigdy nie pozwoliłabym mu mnie pocałować. Nie wiedziałam, co robię, to był moment słabości. - Wyznała wyciągając drżące dłonie, aby dotknąć jego szczękę, ale on odrzucił jej dłonie, zanim mogła dotknąć jego policzek. - To mnie zjada żywcem, Jason. Proszę, wybacz mi. Wiesz, że nie czuję nic do niego. Kocham cię. - Udało się jej wykrztusić drżącym głosem, a z oczy spływały jej łzy.
- Jesteś pieprzoną kłamczuchą. - Krzyknął zanim chwycił krzesło i  rzucił nim mocno w ścianę, prawie uderzając nim Kendall. Dziewczyna zatoczyła się do tyłu uderzając plecami o ścianę. Czuła jak zdrętwiało jej ciało, a oddech uwiązł w gardle.
Ruszył w stronę Kendall przyciskając ją do ściany, a ona oddychała ciężko. Jego twarz była kilka centymetrów od niego, a jego oczy wypalały dziury w jej twarzy. Rękoma mocno chwycił jej ramiona. To zdecydowanie zostawi siniaka.
- Jason, proszę. - Jęknęła, próbując wydostać się z jego mocnego uścisku.
- Jesteś pierdoloną zdradliwą dziwką, wiesz to? - Mruknął przez zaciśnięte zęby. Dziewczyna spoglądała z błyszczącymi oczami na niego z przerażeniem.  - Wiedziałem, to działo się od początku. Kurewsko mnie okłamałaś. - Syknął sprawiając, że Kendall wybuchła płaczem.
- Nie okłamałam cię.
- Tak, zrobiłaś to. Powiedziałaś mi, że mnie kochasz. Powiedziałaś, że już ci przeszedł. - Krzyczał przyciskając ją do ściany. - Powiedziałem ci, że cię kocham. - Wszeptał. - I widzisz co mi zrobiłaś? Widzisz co zrobiłaś nam? To jest cała twoja pierdolona wina! Nie mogę teraz na ciebie kurwa patrzeć. - Powiedział odwracając się do niej tyłem.
- Jason proszę, przepraszam. - Wyszeptała Kendall zbliżając się do niego, dotykając go za ramiona.
- Odejdź ode mnie, nie dotykaj mnie kurwa. - Krzyknął ponownie popychając ją na ścianie, czyniąc, że jęknęła z bólu. - Jesteś pierdoloną, obrzydliwą kurwą, taka jak każda inna kurwa, którą poznałem. Jesteś kurewsko żałosna. Nie mogę uwierzyć, że zakochałem się w tobie. Nienawidzę cię. - Syknął zaciskając dłonie w pięści, zanim odwrócił się starając się kontrolować swój gniew. Kendall poczuła jak jej serce przestaje bić. To było to, koniec. Nie miała już nawet siły, by płakać. Dlaczego po prostu mnie nie zabił? 
 - Jason.. Ja..
- Odjedź. - Splunął.
- C.. Co? - Wyszeptała.
- Powiedziałem, wyjdź. Wynoś się stąd kurwa, teraz. Nie chcę cię więcej widzieć. Nie chcę kurwa słyszeć, co masz do powiedzenia. Po prostu wypierdalaj z mojego domu, zanim cię do tego zmuszę. -Rzucił. Kendall drżącymi palcami wytarła łzy, zanim zmusiła się do dotarcia do drzwi.
Powinnam nacisnąć za spust. 
***
- Masz wszystko? - Zapytał Connor do telefonu.
- Tak, proszę pana. - Odpowiedział Tom Davis. 
- Dobrze. - Wychrypiał Connor, a uśmiech pojawił się w kącikach jego ust. Światło w piwnicy oświetlało i ukazywało jego posiniaczoną twarz. Przetrwanie bombardowania było przyczyną wielu szkód fizycznych, ale na szczęście udało mu się uciec. I teraz był czas by dostał naprawdę to co chciał. 
- Po prostu nie rozumiem, dlaczego w zamian nie możemy zabić dziewczyny? - Jęknął Tom, spoglądając na dom przed nim. Connor przewrócił oczyma zaciskając szczękę.
- Ponieważ powiedziałem kurwa nie. - Rzucił. - McCann zabił moją siostrę i mojego brata. Poza tym, chcę jego dziewczynę dla siebie. - Zaśmiał się. - Więc, jak mówiłem, jego laska pocałowała tego chłopaka, Justina w windzie. Obserwowałem ich, McCann nienawidzi go. Mam to wszystko nagrane na wideo, ale wiem, że Kendall jest zbyt dobra i powie mu to sama, zanim ja to zrobię. - Wyjaśnił, szybko oblizując wargi.
- A potem co?
- McCann się wścieknie, wychodzi z domu, widzisz do i strzelasz do niego, umiera. - Wyjaśnił Connor wymagając tonem. - Jego dziewczyna wpada w depresję, więc będzie potrzebowała jakiegoś ramienia do wypłakania się na nim. I wtedy zrobię ją moją, podczas gdy dupek będzie płonął w piekle. - Uśmiechnął się do siebie z satysfakcją. 
- Okej, rozumiem. Możesz na mnie liczyć. - Odpowiedział Tom mrużąc oczy na rezydencję McCanna.
- Bardzo dobrze. Bądź ostrożny, David. McCann jest specjalistą. Ten skurwiel może obserwować snajperów z mili. Widzisz otwarte drzwi i że wychodzi - strzelasz. Nie chcę by tym razem przeżył. - Polecił Connor. 
- Tak, proszę pana. Muszę kończyć. Może wyjść w każdej sekundzie. Słyszę jak się kłócą. - Uśmiechnął się Tom. Zabijanie było jego pasją.
- Dobrze, w takim razie zadzwoń do mnie kiedy skończysz pracę. - Connor uśmiechnął się zanim się rozłączył. 
Tom Davis wziął głęboki oddech, zamykając jedno oko i wycelował pistolet w dane miejsce. Pociągnął za spust, jego serce biło w piersi jak szalone. Drzwi się otworzyły, a Tom zacisnął dłoń na spuście, słowa Connora natychmiastowo dzwonił mu w uszach. 
Gdy tylko zauważył, jak postać wychodzi z domu, pociągnął natychmiastowo za spust. Snajperka wydała odgłos, a kula wylądowała w piersi, sprawiając, że osoba opadła bezradnie na ziemię, martwa. Wypuścił drżący oddech, podnosząc się, aby zobaczyć ofiarę. Jego wzrok wylądował na bezwładnym ciele, które znajdowało się kilka metrów od niego. Jego oczy rozszerzyły się, a usta rozchyliły w szoku, zaś oddech uwiązł mu w gardle.
Dłonie zaczęły mu się trząść, gdy cofał się do tyłu, wyciągając telefon i szybko dzwoniąc do Connora, który natychmiastowo odebrał.
- Już to zrobiłeś? Skończone? - Przemówił Connor ochrypłym głosem, a Tom wyczuł, iż się uśmiecha. 
- P.. proszę pana, myślę, że mamy p.. problem. - Powiedział drżącym głosem.
- Co masz na myśli mówiąc, że mamy problem? - Syknął Connor przez zaciśnięte zęby.
- Właśnie zabiłem dziewczynę.
____________________________________________________________________________
Hej. Więc tak na blogu zagościł nowy szablon, który został wykonany przez Celivię, za co bardzo dziękuję. Dajcie znać jak wam się podoba. Zachęcam do odwiedzania stron/blogów, które znajdziecie w ramce z lewej strony. Naprawdę warto! :) 
Co do rozdziału to... WOW! Ta końcówka. 
Napiszę też, iż trochę tutaj Kendall mnie denerwowała tym, że ciągle ryczała i w ogóle.
Za to Jason.. Dał po całości i to mi się podobało. 
Dziękuję za tyle komentarzy pod zeszłym rozdziałem. To motywuje! 
Jeszcze tylko 2 rozdziały do końca tej części.
Do następnego! :* 

24 komentarze:

  1. Mi sie nie podoba to ze jason tak dal po calosci a kendall rozumiem cztli na odwrot hahahah

    OdpowiedzUsuń
  2. ten rozdział to mistrzostwo
    asdjkamsdaks
    kendal nie może umrzeć, po prostu nie
    jason przegiął, to justin pocałował kendal a nie na odwrót i ona przyznała się mu do tego
    @yolowithjus

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu sbxhjawvdfuvwefuuvfuv NIE MASZ POJECIA JAK TWPJE TLUMACZENIE DZIALA NA MNIE TO JEST NIESAMOWITE DZIEKUJE ZE TLUMACZYLAS TO TAK BARDZO DZIEKUJE + MAM PYTANIE CZY BEDZIESZ TLUMACZYLA 2 CZESXC?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, będę tłumaczyła 2 część, o ile będziecie chcieli, bo jest ona niedokończona:( gdyż jak autorka pisze nie może się zebrać w sobie by napisać nowe rozdziały

      Usuń
  4. Ona nie może umrzeć...Nie wim jak to się skończy.Totalnie.To mnie zaskoczzyło.Czekam na następny. PS.Jak zawsze bosko przetłumaczone.

    OdpowiedzUsuń
  5. NO KURWA NIE.. JEŚLI JĄ ZABIŁ TO KURWA UMRĘ

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooo nie :C /impbers

    OdpowiedzUsuń
  7. To niemożliwe! Ten rozdział jest chyba najsmutniejszym jaki czytałam!!! mam nadzieję, że Kendall przeżyła!!

    OdpowiedzUsuń
  8. OMG ! Jezu że co? Ale.. omg. Nie mogę doczekać się następnego asafdg genialne x
    Ona przeżyje prawda? jejciu.. boję się

    OdpowiedzUsuń
  9. Niech przeŻyje. Dobrze że mu powiedziała. .to lepiej niż by miała to ukrywać. A jason za ostro zareagował, rozumiem go po części :(

    OdpowiedzUsuń
  10. O mój Boże :o jezuuu ona musi przeżyć....!!! Nie nie nie!! Ja sie nie zgadzam any ona zginęła :(( super jak zawsze :>
    Czekam na nn <33

    OdpowiedzUsuń
  11. OMg jaki problem boski ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mega rozdział kocham to , tlumaczenie tez mega. Czeka nn <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Jason trochę przesadził a teraz będzie tego żałował smutny ale świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Kendall mnie ostro wkurzyła w tym rozdziale i na pewno przeżyła ;D Aww już nie mogę doczekać się następnego! <33

    OdpowiedzUsuń
  15. O boze NIE NIE NIE NIE !!!!!! ONA MUSI ŻYĆ !! :O

    OdpowiedzUsuń
  16. Kocha to tłumaczenie! Mam nadzieję, że będziesz tłumaczyć II część!

    OdpowiedzUsuń
  17. OMG TAK BARDZO KOCHAM TE OPOWIADANIE, czekam cały czas na nowe rozdziały. JESZCZE TYLKO TE 2ROZDZIAŁY???????;(((((((
    A co ja kurwa będę robiła potem??;'(

    Proszę powiedz że będziesz tłumaczyła II część opowiadania<3

    Podałabyś twittera?? Proszę!

    A co do rozdziału to MEGA Ta końcówka wow komentuje każdy rozdział;D
    Kocham cię.
    Mój TT jakby co @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  18. JAK NAJSZYBCIEJ 41 ROZDZIAŁ BŁAGAM CIĘ.. :(

    OdpowiedzUsuń
  19. Jason przesadził..
    Ale co teraz z Kendall?? Oby wszystko było dobrze i Jason jej wybaczył! Kocham to ! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. To opowiadanie jest cudowne! Prosze ci jak mozesz to dodaj szybko rozdzial, bo skonczony jest w takim momencie....ugh... Szkoda mi kendal, to nie jej wina ze justin w windzie ja pocalowal nooo, kurde, ona musi zyc :(((

    OdpowiedzUsuń
  21. O ja cię! Przerwanie rozdziału w takim momencie!! Uwielbiam tego bloga!! <333

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia