niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 41

Jason gwałtownie wdychał i wydychał przez nozdrza powietrze z zaciśniętą szczęką. Zamknął oczy wciągając głęboki, drżący oddech, a ręce trzymał na szafce. To już koniec. Zamknął oczy próbując się uspokoić. Nagle usłyszał stłumiony hałas, a jego oczy otworzyły się ponownie. Snajper. Głośne uderzenie poprzedziło hałas. Wytrzeszczył oczy i zaczął ciężko oddychać.
- Kendall.. - Szepnął. Jego dłonie zaczęły się szybko trząść, a kolana stały się miękkie. - Kendall. - Zawołał tak głośno jak tylko mógł, nie dostając odpowiedzi. Jego bezwładne nogi poprowadziły go do drzwi i gwałtownie je otworzył modląc się by nie ujrzeć tego, czego nie chciał.
Ale to było to. I to było prawdziwe,tak prawdziwe, że czuł iż jest to nierealne. Kendall leżała na ich ganku, topiąc się we własnej krwi. Została postrzelona. Kula była w jej piersi, dokładnie w lewej części, tuż nad jej biednym małym sercem. Ledwo oddychała. Oczy wciąż miała otwarta, a jej pierś unosiła się i opadała z każdy krótkim, ciężkim oddechem, który brała. Walczyła o przetrwanie. Jej twarz była blada i prawie bez życia. Jason czuł jak oddech uwiązł mu w gardle, a jego świat się rozkruszył. Drżące usta rozchyliły się w szoku, a całe ciało zaczęło się trząść histerycznie. Bezradnie padł na kolana, palcami chwytając jej brązowe włosy.
- O mój Boże, kochanie.. - Wyszeptał łamiącym się głosem. Próbowała oddychać, ale było to niemożliwe. Dławiła się własną krwią. - Kochanie, co ci się stało? O mój Boże.. - Westchnął. Czuł jak zaciska mu się serce. Jego umysł był przepełniony wieloma słowami, ale nie potrafił ich wypowiedzieć. Wariował. To było tak jakby wbił sobie nóż w klatkę, a potem następny i następny i tak dalej. Łzy poleciały mu z oczu. Drżącymi rękoma dotknął jej rany, by powstrzymać krwawienie, ale było to bezużyteczne. Był na to za słaby. Ogarnęły go zawroty głowy, a świat przed nim rozmył się. - Oddychaj kochanie, oddychaj. Oddychaj dla mnie. Będzie dobrze, obiecuję, tylko miej oczy otwarte dla mnie, okej? - Zdołał wykrztusić, a oczy Kendall znacznie się poszerzyły, wpatrując się tępo w jego brązowe. Rozchyliła usta starając się wciągnąć powietrze.
Drżącymi dłońmi sięgnęła do kołnierza koszulki chłopaka i ścisnęła go, jakby zależało od tego jej życie. Wykorzystała wszystkie swoje siły, by to zrobić i otworzyła usta, by coś powiedzieć, ale nie mogła. Nie miała wystarczająco dużo tlenu w płucach. Jej powieki zamknęły się, a ciało opadło, zaś dłonie, które chwytały kołnierz koszulki Jasona puściły go.
- Nie, nie. Proszę, obudź się. - Krzyczał. - Kochanie, proszę. - Błagał, drżącymi dłońmi dotknął jej szyi, by sprawdzić puls. - Zostań ze mną kochanie, proszę zostań ze mną. - Płakał, umieszczając palec wskazujący i kciuk na jej szyi, krzycząc zdesperowany, gdy nie poczuł pulsu. - Kochanie, nie. Proszę zostań ze mną, otwórz oczy. Nie możesz mnie zostawić, proszę, skarbie. - Wołał płacząc. - Przepraszam, przepraszam. - Wyszeptał umieszczając usta na jej czole, kołysząc ją tam i z powrotem, gdy płakał i krzyczał histerycznie. Miłość jego życia umierała w jego ramionach. - Proszę, nie umieraj, kochanie. Przepraszam, obudź się, obudź się. - Krzyczał, a jego ciało wibrowało z każdym wzruszającym krzykiem. - Przepraszam, nie chciałem niczego powiedzieć. Obiecuję, proszę, po prostu wróć do mnie, nie możesz mnie zostawić, proszę. - Szepnął opierając swoje czoło o jej, jego szloch powodował, że łamał mu się głos. - Niech ktoś pomoże, proszę. - Krzyczał, trzymając ją mocno. Szybko wyciągnął telefon i zadzwonił do David, który odebrał niemal natychmiastowo. - David, proszę. Potrzebuję twojej pomocy. Została postrzelona. - Płakał przez telefon, ból rozsadzał jego klatkę.
- O czym ty mówisz, Jason? Uspokój się. - Powiedział David.
- Kendall, Kendall została postrzelona. Ona tu umiera, Davida. Umiera na mnie. Proszę zrób coś, nie mogę pozwolić by umarła. - Błagał. Był zszokowany, załamany, rozdarty, zniszczony i podatny na zranienie.
- Zadzwoń na 911, teraz. Będę tam za chwilę. - Powiedział szybko David zanim się rozłączył. Drżącymi palcami Jason przejechał po ekranie wpisując numer i przystawiając go sobie do ucha, wciąż trzymając ciało dziewczyny.
- 911, jaki jest twój przypadek?
***
- Musisz ją ocalić, proszę, musicie. Nie możesz pozwolić jej umrzeć. Ona znaczy.. Ona znaczy dla mnie więcej niż cały świat, proszę zrób coś. - Błagał Jason płacząc chwytając się za kołnierz jednego z lekarzy. - Proszę, nie rozumiesz.
- Rozumiem, synu. Teraz zrobimy wszystko, by utrzymać ją przy życiu, ale teraz musisz mnie puścić bym mógł zoperować twoją dziewczynę. - Mruknął lekarz starając się uwolnić od uścisku Jasona. Pobiegł do pokoju reanimacji zostawiając Jasona, Liam i Davida na pustej sali. 
Jason przejechał dłońmi po włosach. Serce waliło mu w klatce. Oparł się o ścianę, zjeżdżając po niej i uderzając w podłogę. Wzrok uwięził na drzwiach przed nim. Zaczął ponownie płakać, jego głowa uderzała ścianę kilkanaście razy. Liam i David byli zdumieni; chłopak był w gorszym stanie niż Kendall. Nie widzieli nigdy go takiego, nawet gdy Travis ją zabrał.
- Jak mogłem na to pozwolić? Co zrobię jeśli ona umrze? - Zawołał Jason, głownie do siebie, kręcąc głową. - Jak mogłem pozwolić by została postrzelona? Jak mogłem jej to zrobić? - Powiedział niemal szeptem, wciąż leżąc na zimnej podłodze.
- To nie twoja wina, stary. - Wymamrotał Liam, kładąc dłonie na jego ramionach.
- Oczywiście, że to moja wina. To cała moja wina. Nie powinienem na nią tak krzyczeć. Nie powinienem jej pchnąć lub obrazić. Nie powinienem wyrzucić ją z domu. - Wyszeptał, a jego chrapliwy głos łamał się. David wytrzeszczył oczy. Powiedziała mu.
- Co się stało? - Wymamrotał Liam, marszcząc brwi zdezorientowany.
- My.. my się pokłóciliśmy. Powiedziała, że wczoraj w tamtym budynku, utknęła w windzie z Justinem. I on ją pocałował. - Mruknął, spoglądając w dół.
Nie obchodziło go już to, czy go pocałowała. Chciał po prostu by żyła długim, zdrowym i szczęśliwym życiem, takim na jakie zasługiwała. A teraz miała umrzeć, przez niego. Natychmiast przeklął na siebie - popchnął ją, uderzył, wyzywał. Nie zasługiwała na nic z tych rzeczy. Nie zasługiwała na śmierć w tak młodym wieku, przez niego. Dałby wszystko, by mogła wrócić do życia. Żałował, że nie mógł cofnąć się w czasie i nie wypowiedzieć tego wszystko. Życzył sobie, by w zamian krzyczenia na nią i popychania mógł trzymać ją w ramionach i mówić, że jest w porządku, mówić, że będzie w porządku, powiedzieć jej, że nie obchodzi go tamten pocałunek, bo w rzeczywistości tak było. Kochał ją tak bardzo, że wybaczył jej, gdy za drugim razem wyznała co się wydarzyło. Ale zazdrość, niepewność przejęły go. Zmienił się w kogoś, kim przysięgał nigdy nie być. Pokazał jej swoją ciemną stronę. Stał się agresywną osobą, której nienawidził z całego serca. I to go tutaj doprowadziło, szpital. Przyjąłby za nią kulkę, by mogła żyć. Nie wiedział, że kula nie była przeznaczona dla niej, a dla niego. A obliczenia Toma Davisa nie były dokładnie poprawne.
Jason czuł jakby krzyczał, ale nikt go nie słyszał. Nie mógł oddychać wiedząc, co spowodował. Co zrobi jeżeli lekarz przyjdzie z zawiedzionym wyrazem twarzy mówiąc mu, że nie udało się? Co wtedy? Jak przeżyłby ze złamanym serce spowodowanym jej utratą? Poczucie winy zjadało go. Jeżeli ona z tego nie wyjdzie, to on też nie.
- P.. Powiedziała ci? - Udało się wykrztusić Davidowi. Jason zmrużył na niego oczy, z pytającym wyrazem twarzy.
- Wiedziałeś? - Wyszeptał Jason, na co jego przyjaciel skinął głową oblizując usta.
- Powiedziała mi dzisiaj rano, kiedy ciebie nie było. Była nieszczęśliwa. Powiedziała, że nie zniesie tego jeżeli ją zostawisz. Powiedziała, że nic to dla niej nie znaczyło..
- I ja jej nie wysłuchałem, nie słuchałem żadnego słowa, które powiedziała. Byłem tak zatracony w swej złości, że przerodziłem się w potwora. - Westchnął. - Ja to jej zrobiłem. Zabiłem ją, David. Zrujnowałem. Zniszczyłem jej życie. - Wyznał odwracając wzrok od Davida, łzy zebrały się w kącikach jego oczu.
- Nie mów tak. - Warknął Liam.
- Co ze mnie za potwór? - Zapytał retorycznie Jason kręcąc głową. - Co jeśli ona umrze? - Szepnął.
- Nie mów tak, Jason. Nie umrze. Uratują ją. - Rzucił David stając się coraz bardziej zdenerwowany i wściekły.
- Co jeśli nie? - Powiedział Jason wstając, a David do niego podszedł.
- Uratują ją. - Mruknął przez zaciśnięte zęby, dźgając go palcem w klatkę piersiową. - Teraz weź się w garść. Musisz być silny dla niej.
***
- Jak myślisz kto postrzelił Kendall? - Mruknął Liam odwracając się, by spojrzeć na Davida, gdy pił łyk gorącej kawy. Mężczyzna westchnął zaciskając szczękę.
- To był Connor, Connor Cole. - Stwierdził. Liam zmarszczył brwi zdezorientowany.
- Jesteś pewien? Nie umarł podczas eksplozji? - David pokręcił głową, śmiejąc się do siebie.
- Jason nie położył na nim dłoni. Powiedział, że zabił Travisa i kiedy się odwrócił to Connora już nie było. Musiał uciec. Nie wiem, jak wyszedł na czas, był nieźle poobijany. Zgaduję, że miał szczęście. Powiedziałem Jasonowi, że ten skurwiel jest pokręcony. - Syknął David przewracając oczyma. Liam zamrugał kilka razy, pozwalając by słowa przeniknęły mu do mózgu.
- Zaczekaj, dlaczego Connor miałby postrzelić Kendall? - Zapytał.
- Nie zrobił tego sam. Prawdopodobnie zrobił to jeden z jego żałosnych piesków. - Parsknął.
- Nie, chodzi mi o to po co miałby ją zastrzelić? Powiedziała, że był właściwie dla niej miły. Dawał jej jedzenie i nie uderzył, co było powodem? - Zapytał kręcąc głową.
- Mówiłem ci, stary. Jest mylny. Nigdy nie wiesz co się dzieje w jego chorej głowie. Jest powodem.. - Przerwał mu Liam, który chwycił go za ramię. Rozszerzył oczy i odwrócił by spojrzeć ze zdziwieniem na Davida.
- Kula nie była przeznaczona dla Kendall, a dla Jasona. - David spojrzał na niego zszokowany.
- Naprawdę tak myślisz? - Liam skinął głową.
- No a nie? Pomyśl o tym; Jason zabił w zasadzie cały ich gang. Zabił starszego brata Connora i siostrę. Ma motyw, by to zrobić, to zemsta. Kendall powiedziała, że patrzył na nią w dziwny, przerażający sposób. Zabija Jasona, a potem dostaje dla siebie dziewczynę. On ma kurwa obsesję. - Mruknął Liam przez zaciśnięte zęby.
- Ja pierdole. - Wypalił David. - Jeżeli Jason się dowie to koniec jego życia. - Powiedział kiwając głową.

- Postrzelono ją? - Zapytał Justin, któremu drżał głos. David skinął głową, podczas gdy Jason spoglądał na podłogę. Justin odwrócił się ze złością do Jasona. - Jak mogłeś pozwolić by to się stało? - Udało mu się wykrztusić. - Jak mogłeś pozwolić by w nią strzelono? - Niemal krzyczał. Jason nawet na niego nie spojrzał. Oczy miał przepełnione zranieniem. Każda sekunda, w której nic nie mówił była przepełniona wewnętrznym krzykiem na samego siebie, obwinianiem. To wszystko było w jego głowie. - O mój Boże. - Odetchnął Justin. - Miałeś ją chronić, cholera. - Mruknął przez zaciśnięte zęby.
- Daj spokój, Justin. Przyjąłby za nią kulę jeżeliby wiedział, że to się stanie. Spójrz na niego, jest załamany. - Stwierdził David wzruszając ramionami. - Myślisz, że pozwoliłby jej wyjść z domu gdyby wiedział, że jest tam pierdolony snajper?
- Powiedział jej, aby wyszła. - Splunął, wskazując palcem w kierunku Jasona.
- Był wściekły. Nawet nie wiedział co robi. Czasami nie potrafi się kontrolować. - Przemówił Liam. Justin wdychał powietrze przez nozdrza.
- Powiedz mi jedną rzecz. - Mruknął Justin odwracając się, by spojrzeć na Jasona, w oczach miał łzy. - Dlaczego nie mogłeś swojego gniewu wyładować na mnie? - Wyszeptał łamiącym się głosem, a łzy spadły mu z oczu. - Dlaczego? Co? Wiesz, że ona nie miała nic z tym wspólnego. Ja ją pocałowałem. To ja jestem jedynym winnym. Dlaczego nie mogłeś wyładować się na mnie? Wiesz co? - Splunął, a głos mu drżał. Jason spojrzał na niego.  - W windzie, kiedy znalazłem wyjście, wyciągnąłem swoją dłoń, by złapać jej, a ona jej nie złapała. - Usta ułożył w cienką linię. - Powiedziała, że nie chce wracać. Nie mogła znieść myśli zranienia cię lub tego, że będziesz zraniony, kiedy próbujesz uratować jej życie. Postanowiła zostać. Umarłaby. Zmusiłem ją i wypchnąłem z windy, zanim było za późno. Była załamana. - Wyszeptał, a usta mu drżały. - Spójrz, co teraz się stało. Umiera w tym pierdolonym szpitalnym łóżku. - Syknął przez zaciśnięte zęby, a dłonie zacisnął w pięści. Nogi poprowadziły go do jednego z krzeseł, na którym usiadł, wypuszczając głęboki, drżący oddech, głowa opadła mu w dłonie. Czuł ból w brzuchu. Co zrobi bez niej? Co jeżeli z tego nie wyjdzie? Co wtedy? Łzy zaczęły spływać mu kaskadowo po policzkach i nie mógł znieść myśli, że może jej nie być w pobliżu. Zmusił się do udania się do toalety i wypłakania wszystkich emocji.
***
Jason westchnął odwracając się, by spojrzeć na zegarek znajdujący się na białej ścianie. Była 8.30. Nie opuścił szpitala ani razu. Miał zmęczone oczy. Jasne neonowe świata oświetlało jego bladą, wyczerpaną i napiętą twarz. Ciężar na jego ramionach stawał się coraz cięższy, doprowadzając go do szaleństwa. Ale ani razu nie opuścił szpitala. Po prostu siedział na podłodze, cierpliwie czekając aż jeden z lekarzy wyjdzie i powie mu, że wszystko jest w porządku zamiast 'Jest za wcześnie, wciąż trwa operacja', ignorował propozycje Liama i Davida, by poszedł do domu i się przebrał lub wziął prysznic, czy też coś do jedzenia lub picia z szpitalnej kawiarenki. Za każdym razem jego odpowiedź brzmiała 'nie'. Jason kolejny raz wpadł w ciemną zdesperowaną stronę, w której był, gdy dowiedział się, że Kendall została porwana 3 dni temu. I nie było możliwości, by wrócił do rzeczywistości, aż nie usłyszy, że z nią wszystko w porządku. 
W końcu po ośmiu wyczerpujących godzinach na oddziale intensywnej terapii, doktor wyszedł zza drzwi. Jasonowi serce zaczęły bić szybciej, gdy lekarz szedł w jego stronę.
- Doktorze, j.. jak ona się ma? - Zapytał z oczyma pełnymi łez. Miał nadzieję, modlił się i życzył, by jego dziewczyna była wystarczająco silna, by wyszła z tego żywa. - Proszę pana, powiedz mi, czy z nią wszystko okej. Proszę. - Wyszeptał łamiącym się głosem. Lekarz wypuścił głęboki oddech zanim otworzył usta by przemówić.
- Panie McCann,  pocisk przeniknął do jej płuc. - Odezwał się. - To spowodowało jej ból i krótkie oddechy. Jej płuca były przepełnione krwią zamiast powietrzem. Była zszokowane, kiedy z nią byłeś i tonęła we własnej krwi. Miała mało tlenu i straciła przytomność. - Wyjaśnił. - Sanitariusze umieścili rurki do jej płuc, by pomóc jej w oddychaniu. Zoperowaliśmy ją, by usunąć kule. Staraliśmy się naprawić jej płuca i wszystko inne co zostało ranne. Zazwyczaj, łatwo możemy je naprawić lub usuwamy jeden lub więcej płatów. Każde płuco ma trzy płaty - górne, środkowe i dolne. Twoja dziewczyna została postrzelona w lewe. Lewe płuco ma bardzo mały środkowy płac, zwany lingula, ponieważ znajduje się tam serce. To bardzo delikatna część, panie McCann. I to sprawia, że stan pańskiej dziewczyny jest krytyczny. - Powiedział. - Robimy co najlepsze, by utrzymać ją pod kontrolą, ale wciąż przygotuj się na najgorsze. - Słowa odbiły się echem w uszach Jasona. Jak mógł sprawić, że wciągnął ją w to? Jak mógł pozwolić sobie spowodować jej tyle bólu? Nie było wątpliwości, że zrujnował ją, emocjonalne i fizycznie. Jej życie już nigdy nie będzie takie samo. - Wstawiliśmy rurki do jej klatki piersiowej. To elastyczne rury z tworzywa sztucznego. Pomaga to w oddychaniu. To może potrwać kilka dni lub tydzień. Teraz ona potrzebuje pana tak bardzo jak pan ją. - Powiedział doktor kładąc dłoń na jego ramieniu. - Jest dzielna, panie McCann. - Uśmiechnął się sympatycznie. - Trzymaj się. Pani Dwayne ma ogromny potencjał i siłę. Została postrzelona przez snajpera, na litość boską. Jestem przekonany, że wyjdzie z tego.
Jason westchnął, a mały uśmiech pojawił się na jego ustach.
- Dziękuję, bardzo dziękuję. - Wypalił, a lekarz w zamian pokazał rząd białych zębów. - Kiedy się obudzi? - Zapytał z oczyma wypełnionymi nadzieją.
- Wciąż ciężko jest powiedzieć, panie McCann. Normalnie potrzeba na to kilku dni. Będzie z nią dobrze. - Stwierdził. Jason oblizał suche usta. Wstrzymał oddech, czując jak serce spada mu do żołądka.
- Czy.. Czy mogę ją zobaczyć? - Zapytał niemal szeptem. Doktor skinął głową.
- Pewnie. Proszę za mną, panie McCann. Uważamy to za psychologiczną terapię. Widziałem wiele cudów przez 20 lat w tym szpitalu. Nie ma pan pojęcia, jak to oddziałuje na stan pacjenta. - Wyjaśnił, gdy Jason podążał za nim. Jego ręce zaczęły się pocić. - Jesteśmy na miejscu. - Ogłosił lekarz. - Jest bardzo delikatna, więc jeżeli zareaguje na pana to natychmiastowo proszę wezwać pielęgniarkę. Zostawię was samych. - Jason uśmiechnął się w jego stronę, zanim spojrzał na swoje stopy. Stał przed jej szpitalnym pokojem. Nacisnął i przekręcił klamkę, by otworzyć drzwi. Jego wzrok natychmiastowo powędrował na dziewczynę, która była do połowy przykryta czystą, białą pościelą.
Spała spokojnie na łóżku w szpitalnej koszuli, a jej klatka piersiowa była pokryta bandażami i podłączona do kilku przewodów i urządzeń, które utrzymywały jej stan. Z pobliskiego monitora słyszalny był sygnał dźwiękowy, który ukazywał bicie jej serca. Ona żyje. Jej klatka piersiowa unosiła się i opadała z każdym oddechem. Oczy Jasona wypełniły się ponownie łzami, a stopy poprowadziły go do krzesła znajdującego się obok jej łózka. Drżącą dłonią dotknął jej, trzymając ją delikatnie. Jej ręka była zimna, zaś skóra blada.
- Hej kochanie. - Przemówił ochrypłym głosem. - Nie wiem, czy mnie słyszysz, ale.. - Podrapał się po szyi. - Tęsknię za tobą. - Przyznał łapiąc ją za dłonie. - Tak bardzo za tobą tęsknię. I widząc ciebie w takim stanie, przyczepioną do kabelków i tych wszystkich maszyn, które utrzymują cię przy życiu, to mnie zabija. Tak mi przykro, kochanie. - Szepnął, jego głos się załamał, gdy po posiniaczonych policzkach spłynęły mu łzy. - Przepraszam. Jeżeli mógłbym cofnąć czas.. Zmieniłbym wszystko, obiecuję. Wziąłbym za ciebie kulę, Kendall. - Przysięgam. - Odetchnął, lekko potrząsając jej dłonią, jego wzrok był przyklejony do jej śpiącej twarzy. Oczyma wędrował wzdłuż jej nagich przedramion i zauważył świeże powstałe siniaki. Zmrużył oczy badając je uważanie, gdy poczuł ukłucie winy, przez co w jego oczach zebrały się świeże łzy.
- O mój Boże, kochanie. - Wypalił, wycierając łzy. - J.. Ja ci to zrobiłem. - Powiedział, a jego usta drżały. - Jak mogłem pozwolić, by to zaszło tak daleko? - Zapytał samego siebie na głos. - Jestem potworem. Spójrz co ci zrobiłem. To wszystko moja wina. Przepraszam. Nie powinienem na ciebie tak krzyczeć. Nie powinienem.. Przepraszam. - Płakał. - Nie miałem tego na myśli, przysięgam. Byłem po prostu wściekły. Jestem tak popieprzony, że nawet nie wiem, co mówiłem. Przepraszam, że nie mogłem kontrolować mojego gniewu. Nie chciałem cię uderzyć lub popchnąć, czy też wyrzucić z domu. Tak mi bardzo, bardzo przykro. To mnie zabija. Nie zasługuję na ciebie wiedząc, że spowodowałem ci tyle bólu. Mój Boże, tak mi przykro, kochanie. - Powiedział zanim głośno się rozpłakał. - Tak bardzo cię kocham. Tak bardzo, że aż boli. Prawda jest taka, że nie obchodzi mi to, że cię pocałował. W ogóle. Ale jestem nadopiekuńczym, histerycznym idiotą, który wie, że nie zasługuje na ciebie. Jestem tak pochłonięty tym, że mogę cię stracić, że właściwie pozwoliłem by było to realne, ja to zrobiłem. Nigdy nie powinienem cię popychać. Jesteś wszystkim, co mam. - Powiedział. - Proszę, wybacz mi. Obiecuję, że nie pozwolę, by zaszło za daleko, nigdy. Obiecuję, że zawsze będę cię chronił, nawet jeżeli miałby umrzeć. I.. - Przerwał wdychając powietrze, mrugając by pozbyć się łez. - Nie wiem, czy to ma sens, ale.. jesteś moim alleluja. - Wypalił. - Trzymaj się kochanie. Nie jesteś kuloodporna, ale jesteś silna. Jesteś najsilniejszą osobą, jaką poznałem. Jesteś wojownikiem i kocham cię za to, okej? - Mruknął cicho, dłonią głaszcząc ją delikatnie i ostrożnie po policzku tak, by ją nie zranić. Była tak krucha, że bał się oddychać w jej pobliżu. Bał się, że ją zrani, bo zrobił to już tyle razy. - Nie wiem, czy będziesz mi wybaczyć za.. cóż to długa lista. - Wzruszył ramionami. - Pogodziłaś się z tym całym gównem, moim stylem życia, moją postawą, ryzykiem wywodzącym się z naszego związku i nigdy nawet raz nie chciałaś odejść. Trzymasz mnie przy zdrowych zmysłach, utrzymujesz mnie żywego. Umarłbym jeżeli bym cię stracił. Cholera, już to się stało. - Powiedział. - Ale obiecuję, że nigdy cię nie zranię. Znowu sprawię, że będziesz szczęśliwa. Zabiorę cię stąd i wezmę gdzieś daleko, tylko naszą dwójkę. Tak bardzo cię kocham. - Wyszeptał całując ją w policzek. Wciąż czuł iskry, gdy miał kontakt z jej skórą. I fakt, że niemal ją stracił wprowadzał go w szaleństwo.
Ułożył wygodnie głowę na fotelu. Nie mógł znieść kolejnej minuty bez niej. Poczucie winy zjadało go. Nie miał siły by mówić i wkrótce płakał cicho, gdyż był to jedyny sposób by uciekły mu emocje.
***
- Jason, Jason…Jason! - Wyszeptał czyjś głos, delikatnie potrząsając go za ramiona. Jason wytrząsnął się ze snu, lekko ziewając, zanim otwierając oczy zamrugał kilka razy. Spojrzał na dłoń Kendall, którą wciąż trzymał. Maleńki uśmiech pojawił mu się na ustach, gdy spojrzał na dziewczynę, która wciąż leżała na łóżku. Różne kabelki i urządzenia wciąż były do niej podłączone. Nie mógł nic poradzić, ale poczuł zawiedzenie, że jeszcze się nie obudziła.
Spojrzał do góry na Davida, który na ustach miał sympatycznych uśmiech.
- Hej stary. - Słyszalny był jego ochrypły głos. - Zasnąłeś tutaj wczorajszej nocy. - Zaśmiał się kręcąc głową na śpiącą postać Kendall. Jason uśmiechnął się widząc jej spokojną twarz.
- Nie mogłem jej zostawić. - Odpowiedział. - Tak, czy inaczej, co tam? - Zapytał, a David zmarszczył brwi.
- Don jest tutaj. Przyjechał rano. - Mruknął wskazując drzwi. Jason zmrużył oczy na szklaną szybę i ujrzał sylwetkę znanej mu osoby. Zacisnął mocno szczękę krzyżując ramiona na klatce. - Chce z tobą porozmawiać.. - Powiedział David spoglądając na ziemie. Jason westchnął głęboko.
To nie może być dobre.  
_____________________________________________________________________
Kolejny rozdział gdy będzie 30 komentarzy :) Wybaczcie, że tak jakby to wymuszam, ale doszłam do wniosku, że zrobię to choć raz i następny już mam cały przetłumaczony i nie chcę dodać dzień po dniu :)

31 komentarzy:

  1. Jeeeeju oby zyla, cudowne opowiadanie.
    Jason taki kochany, takie sloweczka mowil ze az mi smutno sie zrobilo:(:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Swietny rozdział
      "Nie wiem, czy to ma sens, ale jesteś moją alleluja"- wyczówam tekst Big Seana w "As long as you love me" XD
      swietnie tlumaczysz.

      Usuń
  2. Jezu genialny!! Gdy Jason do niej przeszedł to sie normalnie popłakałam :'c
    Fkfudyxshx czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega rozdział, kocham Cię za to, że to tłumaczysz. Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Rewelacyjny!! *.*
    Nie mogę doczekać się nexta!! <33

    OdpowiedzUsuń
  5. O boze boze boze !!!
    Kocham to <3
    Bylam pewna ze ona umrze a tu takie zdziwko mialam :o Dawaj szybko kolejny <3 //kinia

    OdpowiedzUsuń
  6. Umieram ahsnksshhsnzis
    Jak zawsze świetnie przetłumaczone. Nic dodać nic ująć :)

    OdpowiedzUsuń
  7. płakałam czytając to.. tak po prostu nie umiem więcej napisać. mam slaba psychike, dziiekuje za to tlumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  8. Hmm Hej :) Czytajac ten rozdział tego tłumaczenia z oczu leciała mi fontanna... a może z oczu cisnął mi wodospad Niagara... :D Rozdział absolutnie zajebisty.. kocham czytac twoje tłumaczenie.. i napisałabym coś więcej ale śpiesze sie do szkoły :\ Kocham Cię!. Pa :* @MyszkaWikusia (ask.fm)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oh Boże tyle się dzieje, że o Jezu! Myślałam, że ona umrze w jego ramionach...Jezu. Kendall musi przeżyć. Musi./ @AghhPocahontas

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam,że Kendall przeżyje...ale jak Jason zadzwoni do Davida to bałam się,że ona umrze...i jeszcze to "Nie wiem czy to ma sens...ale jesteśmoim alleluja...z aLaYLM ahdudjhxhxjxb czekm na następny @vampsmyloves_

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  12. najlepsze tłumaczenie<#

    OdpowiedzUsuń
  13. jezuuu *.* popłakałam sie... chce juz nastepny :D

    OdpowiedzUsuń
  14. O ja cię!! Kocham tego bloga i Ciebie!! <333

    OdpowiedzUsuń
  15. Prawie się popłakałam jak to czytałam.. :'(
    Mam nadzieję, że Kendall się niedługo obudzi i w drugiej części będzie jeszcze więcej (dobrych) emocji!
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. omg booooooooski biiezna kendall i jason oni musza przetrwac kryzys w zwiazku...

    OdpowiedzUsuń
  17. o matko nieeeee :CCC

    OdpowiedzUsuń
  18. Kocham najbardziej na swiece

    OdpowiedzUsuń
  19. PŁAKAŁAM jak to czytałam

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo kocham te opowiadanie nie wiem co zrobie jak sie ono skonczy:(((((

    OdpowiedzUsuń
  21. Dodaj kolejny rozdział ja tu sie zalamujeeeee

    OdpowiedzUsuń
  22. Don to kto to był? Bo już zapomniałam

    OdpowiedzUsuń
  23. Kurwa to takie zajebiste

    OdpowiedzUsuń
  24. Masakra.. Juz się nie mogę doczekać następnego! <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetne, zakochałam sie w jeden dzień przeczytałam całe :) Jedak ja wolę by była z Justinem nie wiem dlaczego .. i bardzo mnie boli to ze jest z Jasonem ...

    OdpowiedzUsuń
  26. Plakalam jak debil przy mamie ktora chyba pomyslalanze cos ze mna nie tak! Oh boze Kendall prosze obudz sie nie waz sie umierac! Jak ktosocos kurwa zrobi jeszcze tejj dwojce zabije! Nie zasluguja na to :(
    Dzieki Ci za to co rb ;*

    OdpowiedzUsuń
  27. ona musi się obudzić i mu wybaczyć jej on jest taki kochany <3 czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  28. o boże popłakałam się haha :( niech się obudzi proszę .. :c

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia