sobota, 19 lipca 2014

{ 11 } Pamiętać

"I wiesz co? Może jesteśmy tacy sami. I może powody, dlaczego jesteśmy tacy - podobni - też są takie same. I może żaden z nich, nigdy nie będzie znał ich większości." 


Z punktu widzenia Kendall: 
Powoli szłam starym, ciemnym korytarzem spoglądając w dół. Słyszałam, jak inni rozmawiają cicho ze sobą na zewnątrz. Moje nogi były zdrętwiałe, jednakże zaprowadziły mnie do pokoju, który był mi przydzielony na dzisiejszą noc. Moje bose stopy lekko dotykały podłogi, a panele trzeszczały, z każdym krokiem, który brałam. Dom był dość stary i zakurzony, a od kiedy Wesley i Max nie używali go od dłuższego czasu nie było tam energii elektrycznej.

Zawsze bałam się ciemności, nieznanego. Czułam się pusta. Pusta i załamana i rozczarowana i odrzucona. Niemniej jednak, nie bałam się.. po prostu byłam smutna. Pchnęłam drugie drzwi na lewo odsłaniając prosty pokój. Cicho odłożyłam na podłogę sandały, zdjęłam mokre ubranie i przez chwilę, moje oczy zatrzymały się na lustrze, gdy wpatrywałam się w swoje odbicie.
Zmarszczyłam brwi, a dolna warga mi drżała. Moje oczy były przepełnione łzami, a serce waliło w klatce piersiowej. Głośniej niż zwykle. Mój oddech był nierówny, gdy szybko sięgnęłam do szuflady wyjmując plastikową butelkę wody i puszkę tabletek drżącymi dłońmi, szybko je biorąc. Wzięłam głęboki oddech. Ale nawet morfina nie może mnie dzisiaj wieczorem uratować. Oparłam głowę o twarde, zimne okno czując się w pewien sposób komfortowo. Zanim się zorientowałam, płakałam w opuszczonym domu w Los Angeles, tysiące kilometrów od domu. Domu. Mówią, że dom jest tam, gdzie jest twoje serce, ale ja już nie wiedziałam, gdzie jest moje serce. Mój szloch był cicho i miękki, gdyż nauczyłam się nie wydawać rozpaczliwych dźwięków w czasach jak te, nawet gdy płakałam. 

Chciałam krzyczeć i ryczeć w głos, ale nie mogłam. Nie byłam na to wystarczająco silna, nie dzisiaj. Usłyszałam głośny śmiech Christiny i wydawało się, jakby mnie przedrzeźniała. Zerknęłam w dół w ich kierunku i mogłabym przysiąść, że widziałam Jasona patrzącego na mnie, a jego śmiech zniknął, kiedy zauważył, że też na niego patrzę. Szybko się odwróciłam, bojąc się, że zobaczy mnie płaczącą, mimo ciemności, która dominowała na drugim piętrze domu. Poprzysięgłam, że nie pozwolę mu zobaczyć mnie, jak płaczę. Złamałam tę obietnicę kilka razy, po raz kolejny, dzisiaj złamałam wiele obietnic, które sobie złożyłam, tak jak on zrobił to mi.

Ułożyłam się na łóżku w pozycji embrionalnej, obejmując się za kolana. I kiedy wyjrzałam przez okno, coś we mnie narastało, przełknęłam ciężko i spojrzałam w górę widząc ciemne niebo objęte błyszczącymi gwiazdami. Zacisnęłam powieki, powstrzymując łzy i emocje, które mnie zjadały. I wtedy zdałam sobie sprawę, że jedynym razem, kiedy coś czuję to, kiedy czuję go.

Nie mogę powiedzieć, że pokochałam go w momencie, kiedy go zobaczyłam, lub w drugim, czy trzecim, czy czwartym. Ale pamiętam pierwszy raz, gdy zobaczyłam go idącego w moją stronę - nie tylko patrzącego, rzeczywiście patrzącego mi w oczy - i zdałam sobie sprawę, że jakoś reszta świata zdawała się znikać, kiedy byłam z nim. Szkoda, że nie zdawałam sobie sprawy, że będzie to moją śmiercią. Dosłownie.

Następne przypomniałam sobie. Pewnego ranka, około czwartej, jechałam tak szybko samochodem, jak tylko mogłam. Myślałam: "Dlaczego jadę autostradą o tej porze w nocy?". Byłam nieszczęśliwa, a to wszystko spadło na mnie: "Zakochuję się w kimś, w kim nie mam prawa się zakochać. Nie mogę zakochać się w tym facecie." Ale to było po prostu jak pierścień ognia. Nie było wyjścia.

I zaczęłam desperacko płakać, jakby zależało od tego moje życie. Byłam zniszczona i potrzebowałam kogoś, kto by mnie naprawił. Potrzebowałam go, by mnie naprawił. Ale on nie mógł i nie chciał. Chwyciłam się mocno za włosy powstrzymując się od krzyku. Czy jestem szalona? Nie. Nie bardzo. Bardziej załamana. Usiadłam ocierając łzy. Sięgnęłam pod łóżko wyciągając torbę. Przeszukując ją szybko wyciągnęłam czarne pudełko, gdzie trzymałam kilka jednorazowych telefonów, które były przeznaczone tylko na jedno połączenie. Dzięki nim bardzo ciężko było kogoś wytropić o ile wie się jak z nich właściwie korzystać. Wyciągnęłam cienki kawałek papieru z kieszeni, skanując ją oczyma. Kilka razy przeczytałam cyfry, mimo, że znałam numer na pamięć.

Palce mi drżały, tak samo jak oddech, gdy nacisnęłam na przycisk i przysunęłam telefon do ucha, sygnały doprowadzały mnie do szału. Starałam się zagłuszyć moje łkanie.
- No dalej, odbierz, odbierz, odbierz! - Namawiałam z rosnącym niepokojem. - Proszę odbierz telefon. - Błagałam zdesperowana, by usłyszeć jego głos na drugiej linii. Spojrzałam na zegarek na ścianie. Prawdopodobnie spał, gdyż w Nowym Jorku w tym czasie była 4 rano. Zamknęłam mocno oczy wdychając oddech. Pikanie w końcu przestało i usłyszałam czyjś stłumiony dźwięk w tle, moje tętno znacznie wzrosło.
- S.. Słucham. - Odezwał się ochrypły, zmęczony, senny głos. A moje serce popłynęło do żołądka. 

- Justin? - Zapłakałam do telefonu. - T.. To ja. Potrzebuję cię teraz. Naprawdę, naprawdę cię potrzebuję. - Udało mi się wykrztusić. 
Z punktu widzenia Jasona:
Westchnąłem spoglądając na telefon. Była już 10 rano i 'dostawczego faceta' wciąż nie było. Ten facet miał na imię Tyson i miał się ze mną spotkać w metrze i wręczyć bilety na samolot do Bóg wie gdzie, Kendall jest, które mu kazała przekazać mi. Kendall. Boże, brakowało mi jej jak cholera, chciałem ją po prostu przytulić, dbać o niej i upewnić się, że jest z nią w porządku. Bo na pewno nie było.

"- Wow, wow, zaczekaj, Kendall? K.. Kendall? To Ty? To naprawdę ty? C.. Co się stało? Co jest nie tak? Skąd dzwonisz?" - Wypaliłem włączając lampkę nocą i zamykając oczy, by przyzwyczaić je do oświetlonego pokoju. "- Dlaczego płaczesz?" - Zapytałem zaniepokojony słysząc jej szloch. Mógłbym powiedzieć, że próbowała się powstrzymać, ale nie potrafiła. Oczywiście coś poszło źle i dzwoniła bym to naprawił, bym naprawił ją. Liczyła na mnie.

- Siema. - Odezwał się ochrypły głos wyrzucając mnie z zamyślenia.
- Och, um.. jesteś Tyson? - Wyszeptałem, pamiętając bym był ostrożny. Facet skinął głową rozglądając się zanim wyciągnął dłoń z kurtki z kopertą. Sprawdziłem ją i ujrzałem w niej bilet w dwie strony do LA i trochę kasy. Więc to w Los Angeles się ukrywa. Zmarszczyłem brwi.
- Jest w LA?- Zapytałem patrząc na niego. Skinął głową wzruszając ramionami.
- Długo zajęło jej dowiedzenie się, gdzie jest ten kutas. - Zaszydził przewracając oczyma.
- Jason. - Mruknąłem zaciskając szczękę.
- Mhm. - Potwierdził Tyson. - Bóg wie, co jej powiedział lub zrobił tym razem. Nie wierzę, że mógł upaść ta nisko.
- Ona jest z nim? - Szepnąłem w niedowierzaniu. Co ona kurwa sobie myślała wracając do niego po tym co jej zrobił. Och, czekajcie. Mówimy o Kendall, nowej, nieustraszonej, złej Kendall.

Westchnąłem próbując sobie poradzić, ze wszystkim, czego się właśnie dowiedziałem.
- Jak kurwa dostała tak szybko bilety do LA? Zadzwoniła do mnie dzisiaj o 4 rano. - Wypaliłem. Czy sobie ze mnie żartowała? Tyson zaśmiał się.
- Bracie, czy ty w ogóle znasz Kendall? - Powiedział unosząc brwi.
- Jest złą laską w kapturze, stary. - Uśmiechnął się.
- Nie, stary, naprawdę. Jest.. jest niesamowita. Nigdy wcześniej nie widziałem kogoś tak odważne, zdeterminowanego jak ona, a ona jest dziewczyną. Bóg wie, przez co ona przeszła przez tego dupka, i udało jej się to wszystko samej, przez kilka miesięcy z rzędu, samej.

Kendall, kochanie, w co ty się wpakowałaś...
Z punktu widzenia Kendall: 
Obudziłam się w oślepiającym świetle pokoju. Zmrużyłam oczy, starając się zasnąć ponownie, gdyż zeszłej nocy brakowało mi snu, gdyż Christina śmiała się jakby była naćpana, i z seksownym, ochrypłym głosem Jasona - Boże!

Wzięłam szybki prysznic, starając się oczyścić myśli, ale nie podziałało. Tylko chciałam już Justina. Chciałem spędzić z nim dzień lub dwa, samotnie. Wiedziałam, że nigdy nie był w LA i wykorzystałabym tę okazję, by mu pokazać miasto, wiec świetnie byśmy spędzili czas. Nie chciałam, aby ktoś wiedział o Justinie przyjeżdżającym do miasta. Dyskretnie powiedziała Tysonowi, by dał mu bilety samolotowe i powiedział, że odbiorę go z lotniska. Nie chciałam aby wiedział co zrobiłam, z kim mieszkałam, gdzie, i najważniejsze nie chciałam, aby Jason wiedział o mnie i o nim. Jestem pewna, że żadna osoba z tego domu nie miałaby nic przeciwko wobec mojej dzisiejszej obecności.

Ubrałam się w ładne ciuchy i zeszłam na dół, gdzie był David i Max. Patrzyłam na podłogę, mamrocząc cicho dzień dobry, gdy wlewałam mleko do kubka. Spojrzałam na Maxa, który czytał gazetę ze skoncentrowanym wyrazem twarzy. Zmarszczyłam brwi. Max był bardziej wyjęty z tego świata niż ja. Był przestępcą, na Boga, otoczonym przez innych przestępców - który przestępca czytałby Daily News Los Angeles? Dokładnie.

- Hej. Wszystko w porządku? - Zapytał mnie David, a ja mogłam wyczuć podejrzenie w jego głosie. Skinęłam głową bez kontaktu wzrokowego. Słyszałam jak zbliża się do starej lady, gdzie siedziałam, opierając dłonie o drewnianą nawierzchnię. - Co się stało wczorajszej nocy? - Mruknął. Zacisnęłam szczękę. Przechylił głowę na bok czekając na odpowiedź, która nie zostanie mu udzielona. - Kendall, spójrz na mnie. - Upierał się. Westchnęłam. Przyznaję - byłam wściekła, zła i trochę załamana. Nie chciała patrzeć na nikogo ani z nikim rozmawiać, bojąc się, że wybuchnę płaczem z całego tego bólu. Jak mogę mu powiedzieć? Nie mogę powiedzieć: 'No cóż, wczorajszej nocy twój najlepszy przyjaciel wyraźnie pokazał mi, że nic dla niego nie znaczę.  I nie chcę na nikogo patrzeć, rozmawiać, uśmiechać się do kogoś lub otworzyć się do kogoś, kto nie jest Justinem. Nazywasz się Justin Bieber? Nie sądzę.'

- Widzę, że nie chcesz rozmawiać. - Wzruszył ramionami David odwracając się na piętach. Wyciągnęłam rękę, by go zatrzymać czując się winna. To nie tak, że miał coś z tym wspólnego. Jest dobrym facetem.
- David, zaczekaj. - Przemówiłam. - To nie tak, że nie chcę z tobą rozmawiać. Po prostu nie chcę o tym rozmawiać. - Powiedziałam. - Jason. - Powiedziałam bezgłośnie, słysząc czyjeś kroki w domu.
- Och. - Westchnął David, kiwając głową. - W porządku, rozumiem. - Powiedział. Uśmiechnęłam się do niego przepraszająco. Pochylił się, by dać mi całusa w czoło. - Cokolwiek zrobił, nie przejmuj się tym. - Mruknął bym tylko ja mogła usłyszeć. Mój uśmiech zniknął, ale udało mi się wyszeptać mu, że jest okej.

Zeskakując z blatu wyszłam na dwór, wdychając świeże powietrze oceanu. Max siedział na ganku, plecami do mnie. Zacisnęłam usta czując, że czegoś braku, raczej - kogoś.
- Max, gdzie jest Wesley? - Wypaliłam.
- Och, wyjechał wcześniej rano. - Powiedział. - Potrzebował trochę czasu i przestrzeni. Niedługo wróci. Nie martw się o niego. - Rzekł z uśmiechem. Zamknąłem oczy. Odszedł przez mnie. Ja mu to zrobiłam. Wiedziałam, co powoduje złamane serce, ponieważ przechodziłam przez nie, codziennie, a jednak spowodowałam to komuś.
- Przykro mi. - Powiedziałam cicho. - To moja wina, nie powinnam..
- Hej, nie. To nie twoja wina. Nie próbuj nawet tak myśleć. - Zaśmiał się kręcąc głową.

- Ten chłopak jest trochę pomieszany. Lubi ruszać szybko na przód, jeżeli chodzi o dziewczyny. Był przyzwyczajony do tego, że upadają przed nim na kolana i cóż, ty jesteś po prostu... inna. Udowodniłaś mu, że się myli. - Uśmiechnął się.
- Nie chciałam zranić jego uczuć.

- On nie chciał wtrącać się... wiesz - wszystkie ściany, które wybudowałaś? Chciał przejść obok nich. Ale to ciężka rzecz do zrobienia.
- Widzę. - Skinęłam głową powstrzymując chichot. - Wiesz, Max? - Przemówiłam. - Jesteś inny od jakiegokolwiek faceta. - Max uśmiechnął się.
- Mogę to samo powiedzieć o tobie, Kendall. - Powiedział wstając. - I wiesz co? Może jesteśmy tacy sami. I może powody, dlaczego jesteśmy tacy - podobni - też są takie same. I może żaden z nich. - Powiedział wskazując w kierunku chłopaków. - Nigdy nie będzie znał ich większości. - Dokończył przechodząc obok mnie.

Zamarłam w miejscu wytrzeszczając oczy. Co miał przez to na myśli?
 
Zaparkowałam samochód przed domem Dona i trzasnęłam drzwiami, pochylając się o maską auta. Wessałam powietrze, pocierając się o czoło. Czułam się, jakbym się dusiła, jakby brakowało mi powietrza w płucach. Byłam zdenerwowana. Miałam odebrać Justina w mniej niż godzinę. Co mu powiem? Co jeśli zapyta mnie co się stało lub co spowodowało moje wcześniejsze załamanie? Gdzie znajdę siłę by trzymać się swojego planu trzymania wszystkiego wewnątrz?

Christina odchrząknęła zwracając moją uwagę, gdy zobaczyłam ją stojącą pomiędzy nogami Jasona, który siedział na masce swojego samochodu, opierając podbródek o jej głowę po pocałowaniu ją w czoło. Walczyłam z chęcią przewrócenia oczyma. Naprawdę Jason? Spośród wszystkich pięknych, doskonałych dziewcząt w Kalifornii, po prostu skończyłeś z nią? Naprawdę?

- Nie będzie mnie przez kilka dni. - Przemówiłam decydując się w tym doskonałym czasie wypalić bombę. Jason zmarszczył brwi.
- Co? Gdzie się wybierasz? - Powiedział David biorąc łyk swojego piwa.
- Nie za daleko. Wciąż będę w mieście. - Wzruszyłam ramionami.
- Dlaczego? - Wypalił Jason sprawiając, że spojrzałam na niego po raz pierwszy dzisiejszego dnia i lekko zadrżałam, ponieważ po raz pierwszy odkąd tu jestem jego oczy dominowały moje, tak potężnie i intensywnie, jak za starych czasów. Ale wiedziałam, że nie mogę zmięknąć pod jego urokiem.

- Ponieważ muszę coś zrobić.
- Co? - Kontynuował przekręcając głowę, a ja mogłam zobaczyć napiętą Christinę.
- Osobiste rzeczy. - Wymamrotałam wolno, upewniając się, że zrozumiał. Jason pokręcił głową, rozumiejąc, że nie byłam w nastroju by dłużej rozmawiać.
- W porządku, ale dzwoń jeśli coś się dzieje. - Wtrącił się Don.
- Znam zasady, Don. - Przewróciłam oczyma.
- Na wszelki wypadek. - Podkreślił. - Nigdy nie wiesz, kto może cię obserwować. - Powiedział poważnym tonem.
- Żniwiarze wiedząc żeby lepiej z nią nie zadzierać, Don. Będzie z nią dobrze. Już się jej boją. - Zaśmiał się Max, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Lepsze bezpieczeństwo niż przeprosiny. - Uśmiechnął się Don unosząc ręce w obronie. - Nie chcę odpowiedzialności za kogokolwiek śmierć.
- Nie martw się, Don. - Westchnęłam. - Nie umrę, jeszcze nie. - Zaśmiałam się.

 Jason zacisnął szczękę. Może nie uważał mojego żartu za zabawny.
- Siema. - Skinął Don w stronę kogoś za mną, sprawiając, że zwróciliśmy uwagę na kogoś kogo wskazywał.

Odwróciłam się, by spojrzeć na chłopaka, który kilka miesięcy temu mówił mi, bym nie odchodziła, błagał bym została, mówiąc, że się mną zaopiekuję. Był to mężczyzna, z którym czułam się dobrze od kiedy wszystko się zmieniło. Był to facet, do którego zadzwoniłam w środku nocy płacząc. Justin. Wytrzeszczyłam oczy zamierając w miejscu, gdy trzasnął drzwiami taksówki, dziękując kierowcy podczas wręczania mu 20 dolarowego rachunku. Mój puls przyśpieszył, a ja straciłam możliwość poruszania jakąkolwiek częścią mojego ciała. Byłam oszołomiona. Mój umysł krzyczał. Nie wiedziałam co robić? Krzyczeć? Biegnąć do niego? Zachowywać się, jakbym nie oczekiwała tego? Co?

Błysnął swoim uśmiechem i wszystkie głosy, które należały do ludzi, tak zszokowanych jak ja, zaczęły rozmawiać o jego nagłym pojawieniu się. Szedł w moją stronę i wkrótce ja biegłam do niego. Jak on się tu kurwa dostał? Uśmiechnął się, co ja odwzajemniłam. Musiałam przyznać, tęskniłam za nim.
- Hej wspaniała. - Uśmiechnął się upuszczając torbę na ziemię. Zatrzymał się przede mną, a jego lewa ręka objęła mnie wokół talii, przyciągając blisko. Oblizał wargi, a ja wyczułam, że próbował wstrzymać się z chichotem. Wzięłam głęboki oddech, serce waliło w mojej klatce piersiowej.
- Justin, co ty robisz? - Zapytałam cichym, drżącym głosem. Jego oczy spoglądały gdzieś za mną na ułamek sekundy, prawdopodobnie na Jasona, a potem na moje usta, a następnie na moje oczy.
- Robię ci przysługę. - Mruknął.

Zanim mogłam zrozumieć jego słowa, swoje usta rozbił zaciekle o moje. Wytrzeszczyłam oczy na jego działania, a ręce splotłam koło kołnierza jego koszuli, starając się kontrolować. Zamknęłam oczy i zaczęłam odwzajemniać jego pocałunek. Jego wolna dłoń spoczęła na mojej szyi, a jego kciuk jeździł po mojej szczęce, gdy przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Jego usta topniały na moich, i niemal zapomniałam jak miło smakowały, jak wspaniale całował. Nie było to lubieżna, po prostu słodkie i namiętne. To był jeden z tych pocałunków. Był jednym z pocałunków, które dałby mi Justin. Przechyliłam głowę, owijając ramionami jego szyję. Wkrótce przerwał pocałunek, wciąż trzymając mnie blisko siebie. Opuścił głowę na moją szyję, przytulając nos do niej. Zaśmiał się do siebie, powodując, że po moim plecach przeszły wibracje.

- Tęskniłem za tobą. - Przemówił. Spoglądałam na jego twarz przez chwilę zanim wybuchnęłam śmiechem. Nie wiem, co mnie do tego sprowadziło. Śmiałam się... tak po prostu.
- Też za tobą tęskniłam. - Odpowiedziałam uśmiechając się do niego.
- Już to wiedziałem. - Wzruszył ramionami, a ja odrzuciłam głowę do tyłu śmiejąc się jak małe dziecko. - Chodź, idziemy. - Powiedział kiwając głową w kierunku każdego, gdy zarzucił rękę na moich barkach.
- Justin, poczekaj. - Wymamrotałam zatrzymując go. Wciągnęłam powietrze. - Naprawdę nie chcę aby oni.. no wiesz. To nie jest dobry pomysł. - Szepnęłam.
- Przyjechałem aż z Nowego Jorku tylko by cię zobaczyć, a ty nie przedstawisz mnie znajomym? - Uśmiechnął się złośliwie.

Poddałam się, gdy te dumnie szedł w stronę gangu, ze mną przy boku. Patrzyłam w dół, nagle stając się nerwowa, nieśmiała, tak jak kiedyś. Nie była na to przygotowana.
- Justin? - Mruknął David. - Co ty kurwa tu robisz stary? - Powiedział z uśmiechem i podając mu rękę. Wykorzystałam szansę, aby spojrzeć na Jasona, który nie patrzył na mnie. Był wkurzony. Jego szczęka była zaciśnięta, gdy przybliżył do siebie Christinę, mrucząc przekleństwa pod nosem. Boże, daj mi siłę.

- Przyszedłem złożyć wizytę starej znajomej. - Powiedział Justin uśmiechając się do mnie, co odwzajemniłam. - Hej Don. - Powiedział kręcąc głową. Don wymamrotał powitania, wciąż nie będąc otrząśnięty z szoku. - McCann. - Powiedział wskazując na Jasona.
- Bieber. - Rzucił tym samym tonem. Och cholera. - Co robisz w LA? - Powiedział marszcząc czoło. Justin zacisnął swoją dłoń wokół mnie.
- Och, nie powiedziałaś im, kochanie? - Rzekł podkreślając ostatnie słowo uśmiechając się do mnie. Otworzyłam usta, ale nic z nich nie wyszło.
- Powiedzieć nam co? - Mruknął Jason.
- Że przyjeżdżam by się z nią zobaczyć.
- Tak, ale nie jak tak - chodzi mi o to, powiedziałam ci, że cię odbiorę z lotniska abyśmy spędzili dzień razem, sami. - Wymamrotałam przez zaciśnięte zęby.
- Cóż, niespodzianka. - Zaśmiał się Justin.

- Chodzi mi o to, nie byłoby to miłe gdybym ukradł ją na kilka dni bez waszej wiedzy. - Wzruszył ramionami. Och, widzę dokąd to zmierza.
- Właściwie, nie byłby to żaden problem. - Wtrąciła się Christina. Przewróciłam oczyma.
- Przepraszam, jesteś? - Zapytał niewinnie Justin.
- Christina, dziewczyna Jasona. - Uśmiechnęła się.
- Och, ochhh. - Pokręcił głową, unosząc brwi. Był taki sarkastyczny, a ja przez cały czas kontrolowałam się z chęcią zaśmiania się. - Jesteś nią. - Rzekł. - Wiele o tobie słyszałem. - Skłamał z uśmiechem.
- Dobre rzeczy, zgaduję? -  Uśmiechnęła się Christina, odrzucając włosy w tył.
- Nie, nie za bardzo. - Odpowiedział Justin sprawiając, że jej uśmiech zniknął. Nie będąc wstanie już dłużej się powstrzymywać, zakryłam usta dłonią tłumiąc śmiech. Christina spojrzała na mnie ze złością.
- Mówiłaś coś, Kendall? - Mruknęła.
- Och, mówiłam tylko, że ty.. - Uśmiechnęłam się, by spojrzeć na Justina. - Musisz wejść do środka, ponieważ tak bardzo za tobą tęskniłam i mam ci tak wiele do powiedzenia. - Mrugnęłam.
- W takim razie chodźmy wszyscy do środka. - Uśmiechnął się David.

Szliśmy przodem, prowadząc wszystkich do środka, Justin pochylił się by pocałować mnie w policzek.
- Co robisz? - Szepnęłam, a swoim ramieniem obejmował mnie.
- Och, pora na przedstawienie. - Uśmiechnął się, a jego ręka znalazła się w tylnej kieszeni spodenek.
Z punktu widzenia Jasona:
Wytrzeszczyłem oczy, gdy jego ręka wślizgnęła się w tylną kieszeń spodenek Kendall, czując jej tyłek.
- Skurwiel. - Mruknąłem pod nosem.
- Co on tutaj kurwa robi? Myślałem, że on i Kendall to koniec. - Wymamrotał Don.
- Nie mam pojęcia stary, ale się dowiem. - Odpowiedziałem. Wszyscy siedzieliśmy w salonie. Kendall siedziała na kolanach Justina, jej głowa leżała na jego ramieniu, a jego dłonie była zaciśnięta na jej udzie. Wziąłem głęboki oddech. Tylko myśl jego dotykającym ją wprowadzała mnie w złość. Nie obchodzi mnie to, że coś między nimi było, że był jej ramieniem do wypłakania się; po prostu chciałem, aby wziął z niej swoje ręce. Czy nie zważał on na fakt, że między mną, a Kendall też coś było? Czy nie zważał na fakt, że byłem w tym samym pieprzonym pokoju?

Skrzyżowałem ramiona na klatce, patrząc na ich obu, będących zbyt zajętymi sobą Poczułem jak Christina obejmuje mnie swoimi ramionami i gryzie moje ucho.
- Co ty na to abyśmy pokazali im jak się to robi? - Szepnęła uwodzicielsko. Odepchnąłem jej dłonie.
- Teraz to nie na to czas, Christina. - Mruknąłem ze złością.
- Jak nas znalazłeś? - Zapytałem. - Nie jesteś stąd. - Justin zwrócił na mnie swoją uwagę, tak jak i Kendall.
- Tak. - Odpowiedział. - Nie miałem się tutaj pojawić. Miała się ze mną spotkać na lotnisku. Zdecydowałem, że ją zaskoczę. - Uśmiechnął się do Kendall, która zacisnęła ich uścisk. Zacisnąłem szczękę.
- Tak, a czemu? - Zapytała.
- Cóż... przekonałem tego Tysona, by mi powiedział, gdzie jesteś. - Uśmiechnął się złośliwie.

Kendall wytrzeszczyła oczy, tak jak i ja.
- Co? Przysiągł, że ci nie powie, że nie powie nikomu. - Zapiszczała.
- Kurwa. - Wtrąciłem, zamykając na chwilę oczy. Kendall odwróciła się i spojrzała na mnie.
- Tyson? Tyson McKnight? Skąd kurwa znasz tego dzieciaka? - Krzyknąłem. To było jak.. jakby urodziła się do bycia przestępczynią. Znała wszystkich w tym biznesie i to doprowadzało mnie do szaleństwa.
- Już ci powiedziałam, Jason. To nie jest żart. Mówiłam serio, kiedy mówiłam, że jestem w biznesie. Znam wszystkich tych, co ty, bombowców, dilerów, przywódców gangów. - Uśmiechnęła się.

Nie wiedziałem, co powiedzieć. Może zmieniła się, tak bardzo przez te miesiące. A co jeśli nigdy nie będzie znowu taka sama? Wzdrygnąłem się na tą myśl. To nie tak, że będzie mogło coś między nami być, to wszystko jest przeszłością, ale nie chcę, by tak skończyła, nie chciałem, by była jak ja, osobą, którą oboje najbardziej pogardzamy.
- Justin? - Mówiła cicho, wyciągając do niego rękę, a on ją chwycił. Widziałem ten jej znajomy wyraz twarzy, które znałem tak dobrze. Kiedyś też tak na mnie patrzyła... zanim wszystko się zmieniło. Czułem jak gotuje się w mnie krew, gdy prowadziła go na górę, prawdopodobnie do jej pokoju. To nie może być dobre. Czułem zawroty głowy, a pokój zaczął wirować. Gdzie jesteś? Kim jesteś? Proszę, wróć.

- Wyglądasz na zagubionego, Romeo. - Zachichotał David siadając obok mnie.
- Zamknij się. - Mruknąłem. - Nie mogę po prostu uwierzyć, że on tutaj jest. To jeszcze bardziej wszystko popieprzy.
- Nie możesz tego wiedzieć na pewno. - Powiedział przewracając oczami.
- Och, naprawdę? Pamiętasz co się ostatnio stało? Pamiętasz co się stało, kiedy poprosiłem go o pomoc z porwaniem Kendall? - Podniosłem głos. Nie mogłem znieść tego tematu. Wszystko co stało się po tym jak została porwana było przez niego.
- Daj spokój, stary. Pomógł nam! Jeśliby go nie było to ona nie wyszłaby z tego żywa i wiesz to. - Moja twarz posmutniała, pamiętając tego syna suki, Travisa, który próbował ją zgwałcić. Zacisnąłem dłonie w pięści wstając.
- Jeśliby nie było teko skurwiela całującego ją to nigdy byśmy się nie pokłócili i nigdy by nie została postrzelona niemal na śmierć i..
- I nigdy byś nie odszedł? - Mruknął David przerywając mi. Patrzyłem na niego nie wiedząc co powiedzieć. Otworzyłem usta, by przemówić, ale nic z nich nie wyszło. - Bzdury, Jason. - Zaśmiał się wstając i udając się do kuchni. Zatrzymał się odwracając się w moją stronę. - Jeśliby tak było. - Powiedział mrużąc na mnie oczy. - Nie byłbyś dla niej kutasem. - Rzucił wściekle trzaskając drzwiami.

Westchnąłem kładąc się na kanapie, przejeżdżając dłonią po włosach.
- Co zrobisz? - Zapytał cicho Max. Zastanowiłem się przez kilka sekund.
- Nie mam pojęcia, stary. Mimo, że tak bardzo nienawidzę ich dwójki będącej razem w jednym pokoju, mimo jak bardzo nienawidzę tego idioty to muszę jakoś to przeżyć. Nie jest już moją dziewczyną. - Mruknąłem kręcąc głową. - Może robi co kurwa chce, po prostu nie chce by ona - Boże, cholera, nawet nie wiem. - Wypaliłem.
- Co masz na myśli? - Uśmiechnął się Max patrząc na mnie, jakbym był jakimś szaleńcem.
- Chodzi mi o to, może on zna odpowiedzi. Może wie, przez co przeszła Kendall, kiedy mnie nie było. Może wie, co się jej stało. I może mi powie.
Z punktu widzenia Kendall:
Justin złączył swoje palce z moimi, umieszczając całusa na moim czole. Zaśmiałam się.
- Tęskniłam za tobą. - Mruknęłam.
- Ja też, kochanie.
- Mogę cię o coś zapytać? - Powiedziałam cicho.
- Mhm. - Mruknął, gdy zaczął bawić się moimi włosami. Ciężko było przerzucić to w słowa, bałam się, że źle mnie odbierze.
- Dlaczego... dlaczego mnie pocałowałeś.. tak kiedy.. przyjechałeś? - Powiedziałam niemal szeptem. Justin spojrzał ma nie z rozbawionym wyrazem twarzy.
- Co masz na myśli? - Zaśmiał się. - To nie tak, że wcześniej się tak nie całowaliśmy. - Powiedział przewracając żartobliwie oczyma. Westchnęłam nie zdając sobie sprawy, że wstrzymywałam oddech.
- Słuchaj, nie wiem, jak to powiedzieć bez tego, aby wyszło to źle.. i boleśnie. - Wypaliła, czując się bardziej niepewna.
- No dalej, po prostu to powiedz. - Zachęcał Justin.

Zamknęłam na chwilę oczy, siadając.
- Kiedy wyszedłeś za auta, pobiegłam do ciebie i tym nie pocałowałeś...
- I nie oczekiwałaś tego. - Przerwał mi.
- To nie tak. Wiesz, co do ciebie czuję, jak dobrze mi z tobą. Jesteś jedynym, któremu ufam. Jesteś wszystkim, co zostawiłam. - Wzruszyłam ramionami, a na jego twarzy pojawił się duży uśmiech, który odwzajemniłam.  - Ale nie mogłam naprawdę uwierzyć, że tutaj jesteś, zostawmy część z całowaniem. - Zaśmiał się. - Nie wierzę, że Tyson ci powiedział. - Mruknęłam przez zaciśnięte zęby, krzyżując ramiona na piersi.
- Nie łatwo było go przekonać, uwierz mi. Ale zrobiłem to dla twojego dobra. Chciałem cię zaskoczyć i uczynić szczęśliwą. - Powiedział wyciągając dłoń, by odgarnąć włosy z mojej twarzy. Uśmiechnęłam się. - Widzisz? Zadziałało. - Zaśpiewał szczęśliwy. - Ale też.. - Przerwał patrząc na swoje kolana, bawiąc się moimi rękoma. - Chciałem by był zazdrosny. - Rzekł ochrypłym głosem.
- Co? - Niemal krzyknęłam. - Justin! - Pisnęłam.
- Daj spokój. - Przewrócił oczyma. - Widział to, i czuł się jak gówno. Nie widziałeś, jak ze mną rozmawiał? - Zaśmiał się. - To było boskie.
- Justin, to nie jest zabawne, poważnie. Widzisz? Dlatego nie chciałem aby dowiedzieli się o nas, o mnie widzącą ciebie w ten weekend.
- Czemu?
- Bo chciałam trochę czasu dla siebie, by oczyścić umysł, być szczęśliwą, z tobą. - Powiedziałam cicho.
- Nie jesteś szczęśliwa? - Zapytał marszcząc brwiami.
- Nigdy nie będę znowu szczęśliwa. - Szepnęłam.
- Hej, nie mów tak. Przyjechałaś tutaj, aby naprawić sprawy, jakoś, tak? - Skinęłam głową.
- Tak, ale myślę, że to zmienia się na gorsze. Wiesz co? Czy możemy nie rozmawiać dzisiaj o Jasonie? Naprawdę za tobą tęskniłam. I po prostu chcę z tobą poleżeć, proszę. - Westchnęłam.

Justin uśmiechnął się do mnie sympatycznie, wyciągając ramiona, gdy się położył, a wkrótce ja do niego dołączyłam.
- Chodź tutaj, piękna. - Mruknąłem. Spojrzałam na niego, a moje oczy jeździły od jego oczu do ust. Przygryzłam dolną wargę zanim się pochyliła, by go pocałować. Odwzajemnił pocałunek. Całowaliśmy się wolno, a jego dłonie były zaciśnięte na mojej talii. Położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- Za co to było? - Zapytał ze śmiechem.
- By przypomnieć sobie, że naprawdę tutaj jesteś, i by ci podziękować, za wszystko co dla mnie zrobiłeś. - Wyszeptałam i wiedziałam, że uśmiechał się, tak jak zawsze.

- Wiesz. - Powiedział cicho, gdy zaczął kreślić niewidzialne wzory na moich plecach, i wiedziałam, że miał zamiar powiedzieć coś ważnego i w pewien sposób przerażało mnie to. - Nigdy by między nami to nie zadziałało. - Powiedział chichocząc. Moje serce przyspieszyło na jego słowa, a oddech uwiązł mi w gardle. Spojrzałam ni niego. Jego czekoladowe oczy były takie słodkie, że można się łatwo w nich zagubić i... nie miałam pojęcia, czemu to mówi.
- Czemu tak myślisz? - Wykrztusiłam. Wyglądał jakby zastanawiał się jak sformułować słowa, więc postanowiłam nic nie mówić.
- Jestem zamkniętym rozdziałem, Kendall. Ale Jason, Jason jest całą książką.
- Proszę, nie mów tego. - Błagałam zamykając oczy.
- Hej, daj spokój. Jest mi z tym w porządku. - Uśmiechnął się do mnie, sprawiając, że ciężko mi oddychać. - Może, w innym życiu, między nami coś by naprawdę mogło być, ale nie w tym, kochanie. Chodzi mi o to, spójrz na to. Jesteśmy przyjaciółmi, nie. Jesteśmy czymś więcej niż przyjaciółmi. Ale mniej niż.. mniej niż coś. Kochamy siebie, nie boimy się by przyznać to głośno, ale oboje jesteśmy tak zdezorientowani... gdzie to nas zabierze. Kochamy siebie, ale nie w ten sposób. - Powiedział kręcąc głową. - Nie w ten sposób co ty i Jason. - Przerwał.

- On nie ma nic z nami wspólnego. - Wypaliłam.
- Ma. - Szepnął całując mnie w czoło. - Tak, czy inaczej, nie o to chodzi. Spójrz na nas, Kendall. Całujemy się, leżymy razem, żartujemy sobie.
- Żartowanie prowadzi do uczuć. - Zaśmiałam się.
- I to prowadzi do zranienia. - Powiedział z uśmiechem. Zamknęłam oczy, powstrzymując łzy. Przytuliłam go mocno.
- Kocham cię za bardzo, by cię stracić. - Szepnął.
- Tak bardzo cię kocham. - Szepnął całując mnie w policzek.
- Lepiej się prześpij. To był długi lot. Założę się, że jesteś zmęczony. - Uśmiechnęłam się.

Justin przygryzł dolną wargę.
- Właściwie, wolałbym robić coś innego. - Uśmiechnął się mrugając. - Od kiedy nie wiem, kiedy znowu cię zobaczę. - Powiedział zanim usiadł na łóżku i pochylił się, by złączyć nasze usta w namiętnym pocałunku, który poprowadził nas do wielu kolejnych...
Z punktu widzenia Jasona:
Powoli wstałem z łóżka, upewniając się, że nie obudzę Christiny, moje stopy cicho uderzały o podłogę. Założyłem na siebie spodnie dresowe i białą koszulkę zanim opuściłem ostrożnie pokój nie budząc jej. Gdy szedłem korytarzem usłyszałem stłumiony hałas dochodzący z pokoju Kendall.  

Drzwi były uchylone ukazując zrelaksowaną Kendall, prostującą się i poprawiającą guziki koszuli. Zmarszczyłem brwi by spojrzeć za nią, by znaleźć Justina, bez koszulki, śpiącego na jej łóżku, niechlujnie przykrytego pościelą. Wytrzeszczyłem oczy i rozchyliłem usta. Kendall spojrzała na mnie, a jej oczy spoglądały na mnie ze zmieszaniem, zanim wytrzeszczyła oczy zdając sobie sprawę co spowodowało moją reakcję. Czułem się jakbym nie mógł oddychać. 

- To nie jest tak jak wygląda..? - Wypaliła, wzruszając ramionami. Nie wyglądasz byś była tego pewna. Zacisnąłem szczękę, gryząc się w język. Kręcąc głową, odwróciłem się na pięcie i szybko zbiegłem ze złością na dół po schodach, a ona podążyła za nią. Czułem potrzebę uderzenia w kogoś, i dopóki ona jest przed moją twarzą, to nie może być ona.
- Nie wierzę w to kurwa. - Wymamrotałem przez zaciśnięte zęby, moje plecy były zwrócone w jej stronę.
- Nic się nie wydarzyło, Jason. - Zawołała, kładąc rękę na moim ramieniu. 
- Nie dotykaj mnie kurwa. - Rzuciłem wściekły odrzucając jej dłoń, gdy oddychałem ciężko przez nozdrza.
- Co jest z tobą nie tak? - Niemal krzyczała, pocierając się o nadgarstek drugą dłonią. Prawdopodobnie troszkę ją skrzywdziłem. Jakbym się kurwa przejmował. Powiedziała, że może się ze wszystkim zmierzyć, mały siniak jej nie zabije.

- Co jest ze mną nie tak? Spałaś z nim kurwa, Kendall. I on się tutaj kurwa pojawił. Nie mogę w to kurwa uwierzyć. - Rzuciłem łapiąc się za włosy.
- Nie spałam z nim. Już raz to przerabialiśmy, pamiętasz? I powiedziałam ci, że to nie tak jak wygląda. - Mruknęła przez zaciśnięte zęby.
- Nie wkręcaj mi tych głupot, Kendall. - Spojrzałem na nią. - Po prostu. - Zacisnąłem dłonie w pięści starając się kontrolować gniew i dobór słów, ale moje usta wydawały się mieć własny mózg. - Spierdalaj z mojego widoku, bo, przysięgam na Boga, nie będę odpowiedzialny tego co mogę teraz zrobić kurwa. Jesteś żałosną, kłamiącą, małą dziwką. Kłamiesz. Kłamiesz! - Krzyknąłem uderzając mocno w blat kuchenny. - Wiem, co widziałem. - Kontynuowałem. Odwróciła się i spojrzała na ziemię kręcąc głową.

- Wiesz co? Nie zamierzam tutaj stać i próbować przekonać cię co jest prawdziwe, a co nie jest, bo masz własny rozum i nigdy i tak nikogo nie słuchasz. Masz cholerne urojenia. Skończyłam. - Rzuciła. - To nie jest tego warte. - Rzekła odchodząc.
- Ty nie jesteś tego warta. - Mruknąłem przez zaciśnięte zęby. Zamarła w miejscu, odwracając się, by na mnie spojrzeć kątem oka. Jej oczy błyszczały, jakby była wściekła i smutna, jakby nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała, jakby była zraniona.

Myślę, że mogę powiedzieć, że kochanie kogoś jest umieszczaniem ich w kaftanie bezpieczeństwa i kopiąc wyrzucając w dół po schodach, to tak, kochałem ją.  
__________________________________________________________________________
Niestety nie informowałam bo nie mam czasu:((( Szybko starałam się przetłumaczyć.
Do następnego!:* 

29 komentarzy:

  1. Maaaatko dlaczego Jason to taki idiota? Czy on na prawdę nie widzi,no nie mogę :c
    ale Justina za to co powiedział i zrobił! Jak dla mnie to Kendall też dobrze powiedziała Jasonowi.
    Mam nadzieję,że po mimo wszystko sobie jakoś za niedługo wyjąśnią i pogodzą się :/

    OdpowiedzUsuń
  2. o boże Kendall mogłaby być z Justinem, byłaby taka szczęśliwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, chciałam polecić te trzy opowiadania;
    1. Historia szesnastoletniej dziewczyny, która przeżyła w życiu piekło i kiedy sądziła, że będzie miała możliwość zaznać trochę spokoju, cholernie się pomyliła. Kiedy miała zacząć wszystko od nowa, u boku swojego brata i jego najlepszego przyjaciela, Justina, wszystko potoczyło się jeszcze gorzej. Tym razem piekło sprawiła jej osoba, którą kochała. Którą szczerze i prawdziwie kochała...
    black-tears-jb.blogspot.com

    2. Opowiadanie jest już skończone, jednakże zapraszam.
    Historia zaczyna się nietypowo, kiedy dwudziestojednoletni Justin Bieber trafia do ośrodka uzależnień, na odwyk narkotykowy, a piętnastoletnie Bree, jako wolontariuszka, za wszelką cenę chce mu pomóc. Czytając, przekonacie się, jaką cenę musiała zapłacić, żeby osiągnąć wymarzony skutek. Wiele łez i bólu, jednak...było warto...
    my-heaven-jb.blogspot.com

    3. Również skończone opowiadanie, zapowiada się baaardzo banalnie, dlatego może to "odstraszać" od czytania. Jednak koniec jest zaskakujący i bardzo nietypowy.
    the-other-side-jb.blogspot.com

    ZAPRASZAM :)

    OdpowiedzUsuń
  4. boże co ten Jason sobie myśli? on może sypíać ze swoją dziewczyną, a Kendall nie może z Justinem? przecież oni już nie są razem, Jason zastanów sie nad sobą, z kim chceSz w końcu być. świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Matko jak ja to kocham. Justin jest mega w tym rozdziale, taki kochany złośliwiec. A Jason mógłby się ogarnąć i brać się za Kendall a nie ciągle być dla niej takim chamskim dupkiem, w końcówce jak zwykle spartolił to po mistrzowsku, ale co zrobić, ehhh. Ogólnie fajnie akcja się toczy. No i bardzo Ci dziękuje za przetłumaczony rozdział. Kocham Cię i normalnie już się nie mogę doczekać następnego.


    /Sky. ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale Jason jest strasznym egoista , przeciez sam kazal Kendall isc na przod , a kiedy zobaczyl ja z Justinem , wyzwal ja od dziwki ,gdzie tu logika??

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham jezuu, kiedy nn?

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś ostatnio Jason mnie irytuje. Postępuje jak debil. Super że pojawił się Justin! Kocham to tłumaczenie! <3

    OdpowiedzUsuń
  9. jejku , kolejny rozdział przepłakany ... ;c

    OdpowiedzUsuń
  10. Kurwa! Jak wkurzyl mnie Jason! Jak on pieprzy tą idotke Christin to jest w porządku :/
    Idota z niego! !
    Niech wrócą do siebie

    OdpowiedzUsuń
  11. Jason, ty dupku........

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze że jestem regularnie:D
    Inaczej, bym nie wiedziała że jest rozdział.
    Nie no kurwa, zaskoczona jestem że Justin przyleciał do niej, ale jezu TO TAKIE SŁODKIE. Jason był taki zazdrosny jeju! Najlepszy rodział!
    Bardzo mi sie podobaa. Nie mogę sie doczekać następnego!
    Aww, do następnego!
    @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  13. Omg. Kocham, kocham, kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  14. Ja chce aby Kendall była w końcu z Jasonem noo... :( Niech ta Christina wypierdala! /@swagonyou9469

    OdpowiedzUsuń
  15. wyję jak bóbr i nie mogę uwierzyć, że ten rozdział się już skończył. każdy rozdział gra na moich uczuciach. raz się wzruszam, a raz płaczę przez zranienie...
    mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny, bo nie mogę się już doczekać! (;

    OdpowiedzUsuń
  16. Jason,masz w ryj xD

    OdpowiedzUsuń
  17. eeh dlaczwgo to wszystko sie tu tak komplikuje....
    konczac czytac rozdzial czuje kazde uczucie Kendall i Jasona, masakra


    boski rozdzial
    czekam na nexta ;*
    @my_interiorr

    OdpowiedzUsuń
  18. Czy tylko ja chcę,żeby Kendall była z Justinem? hahah cieszę się,że przyjechał *-* @MinionekTorresa

    OdpowiedzUsuń
  19. [...]- Zaśmiał się. - To było boskie.
    Zanim do tego doszłam pomyślałam : "Ten rozdział jest boski"
    :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeju no po prostu genialny ;)

    OdpowiedzUsuń
  21. Czemu on to wszystko komplikuje ?! Już lepiej żeby Kendall była z Justinem ! Chociaż z drugiej strony Jason przesadza.
    Kurde kończąc czytać rozdział czułam ich wszystkie uczucia jakby to działo się naprawdę tu i teraz.

    Świetny rozdział !!
    Czekam z niecierpliwieniem na next ;**

    OdpowiedzUsuń
  22. Jebany hipokryta... Kazał Kendall iść na przód a teraz wielki urażony chociaż on i tak sprawia Kendall większy ból będąc z christiną. Cieszy mnie to,że Justin przyjechał!:)

    OdpowiedzUsuń
  23. Jeju! Czemu Jason jest takim dupkiem?!?! :/
    Niech oni do siebie wrócą! *.* kocham to i nie mogę doczekać się nexta!<3

    OdpowiedzUsuń
  24. Jason zachowuje się jak kompletny dupek, do cholery, co z nim jest nie tak? ew, nigdy go nie zrozumiem, ale wkurza mnie fakt, że Kendall jest taka naiwna.
    i nadal chcę by oni byli razem, muszą być

    OdpowiedzUsuń
  25. Kocham to opowiadanie i nie moge sie doczekać kiedy wkoncu beda razem xD

    OdpowiedzUsuń
  26. jejku... natknęłam się na tego bloga, tak patrzę na Menu i wgl i widzę zakładkę "Change" ... To opowiadanie było cudowne i nie wiem czy kiedyś Ci dziekowałam za tamto tłumaczenie ale teraz to zrobię: DZIĘKUJE. Tamta fabuła była idealna tak samo jak Twoje tłumaczenie. Teraz zabiorę się za czytanie Delusional i mam nadzieję, że spodoba mi się równie mocno. A co do "Change" to napewno wrócę i przeczytam historię Blair i Justina jeszcze raz. Ciumki ;*
    @ilovelaugh

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja go nie ogarniam! Jak on to może być z Christiną ale Kendall już z Justinem nie może być! Szczyt hipokryzji! Ale i tak kocham i czekam na next! <33

    OdpowiedzUsuń
  28. OMFG! Nie moge doczekać się następnego <33

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia