"Mówisz o niej przez sen."
Z punktu widzenia Jasona:
Może poszło to za daleko.Wciągnąłem powietrze, kładąc się na kanapie i przejeżdżając palcami przez włosy. Westchnąłem, zamykając oczy na kilka sekund, sceny kłótni pojawiały się w mojej głowie, i co najważniejsze... wyraz jej twarzy. Wyraz, który miałem szansę zobaczy, kiedy była ekstremalnie zła lub zniszczona, lub oba, co zostało spowodowane moimi wielkimi ustami, które zadecydowały mieć własny rozum, co zdarza się dość często.
Okej, totalnie przekroczyłem linię.
Dlaczego musiałem być czasami takim niecierpliwym idiotą?
- Naprawdę powinieneś kontrolować swój temperament. - Rzuciłem głowę w kierunku drzwi, skąd dobiegał ochrypły, znajomy głos. To był Don, wyglądał, jakby właśnie się obudził, prawdopodobnie przez moje krzyki. Ouups. Zmarszczyłem brwi.
- Nawet nie wiesz o co się kłóciliśmy. - Mruknąłem patrząc na ziemię, a moje dłonie splotłem na kolanach.
- O co się kłóciliście? - Powiedział unosząc brew, opierając się na framudze. Zacisnąłem szczękę starając się, by nic nie powiedzieć. Nie byłem w nastroju na kolejną kłótnie, zwłaszcza z nim. Don oblizał usta, wdychając powietrze.
- Wiem, że to co ona powiedziała było prawdą. - Przemówił. Przewróciłem oczyma.
- Skąd to niby wiesz?
- Bo słyszałem was, i zatrzymałem ją w korytarzu i powiedziała mi prawdę. Nie spałaby z Justinem, stary, wiesz jaka jest Kendall. - Zaśmiał się.
- Nie, właściwie, nie wiem, Don. - Syknąłem, wstając i chodząc z niepokojem po pokoju. - Nie wiem, kurwa już jaka jest Kendall.
- Była szczera.
- Od kiedy cię to kurwa obchodzi? Pamiętam, że doradzałeś mi abym zostawił Kendall. - Zaśmiałem się. Don zacisnął dłonie w pięści.
- Nie wciągaj tego w to. - Syknął.
- Och, tak, zrobię to. Więc powiedz mi, od kiedy cię to obchodzi?- Skinąłem w jego kierunku, używając sarkastycznego tonu. Don odwrócił wzrok na ziemię.
- Od kiedy dołączyła do pierdolonego gangu, od kiedy ocaliła nasze tyłki przed Żniwiarzami, od kiedy zacząłem zachowywać się jak mała cipa, traktując ją jak gówno i w ogóle. Więc kurwa zmień ten stosunek, bo myślę, że oboje wiemy, jak to się zaczęło i kto na końcu zostanie zraniony. Daj dziewczynie przerwę, już jest zraniona. - Zmrużył na mnie oczy.
Zamarłem w miejscu, a oczy wytrzeszczały, gdy odwrócił się do mnie plecami. Tak wiele pytań i emocje, wspomnień, twarzy, jej twarz z łzami spływającymi po bladej, niewinnej twarzy. Prawdopodobnie złamałem jej serce jeszcze bardziej niż już miała.
- Don. - Przemówiłem.- Czy ona.. - Przerwałem na chwilę, a moje serce waliło jak oszalałe.- Kiedy z nią rozmawiałeś w korytarzu.. płakała? - Zapytałem cicho, a mój oddech był nierówny.
Don odwrócił się, by spojrzeć na mnie, a na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek.
- Od kiedy cię to kurwa obchodzi?
Z punktu widzenia Kendall:
- Wciąż nie powiedziałaś mi, czemu płakałaś dwa noce temu przez telefonu, czemu tak mnie potrzebowałaś. - Mruknął Justin spoglądając mi głęboko w oczy. Odwróciłam wzrok gdzieś indziej. Praktycznie leżałam na jedynej osobie, którą zostawiłam, jedynej na której mogę polegać. Justin się zaśmiał.
- Tak po prostu? - Zapytał. Skinęłam nerwowo głową, gdy odgarnął mi włosy z twarzy.
W sumie, bardzo podobało mi się jak przyjmował tą całą sytuację, taki wyluzowany i spokojny, choć głęboko w środku obchodziło go to bardziej niż kogokolwiek innego. Wiedziałam o tym. Udowodnił mi to, kiedy byliśmy w Nowym Jorku, kiedy powiedział mi jak czuje się względem Jasona zostawiającego mnie w ten sposób, kiedy powiedział mi, jak czuje się względem nas, gdy wyznał, że jest gotów wszystko poświęcić, bym została z nim. Mógłby wziąć mnie pod dobrą opiekę. Zacisnęłam usta, wstrzymując oddech. Czy żałowałam swoich decyzji, czy było to tylko tymczasowe? Tak. To było to. Byłam pod wpływem jego obecności, troski i słodyczy oraz uczucia wobec mnie, gdyż nie czułam się tak od dłuższego czasu. To nie będzie trwać wiecznie, mam własne plany i zamiary, do których chciałabym wrócić. Był moją skałą, moim źródłem energii. Choć bałam się go. Ale nie. To było to. Powody był wystarczająco jasne. Wszystkie pytania zostały wysłuchane. Niczego nie żałowałam. Tak.
Ale jeśli to było prawdą, dlaczego trudno było mi to przyznać?
- No weź, Kendall. - Przewrócił oczami wyrzucając mnie z zamyślenia. - Nie przyjechałem aż z Nowego Jorku abyś mnie okłamywała. - Wychrypiał cicho. Moje usta drżały, rozchylając się by przemówić.
- P.. Przepraszam. - Zawołałam. - Wiesz, że chcę ci powiedzieć, ale..
- Hej, w porządku. Po prostu sobie żartuję. - Zachichotał, przyciągając mnie do uścisku. To mi się w nim podobało. Nie musiał zamknąć mnie słowa, robił odpowiednią rzecz, kiedy najbardziej jej potrzebowałam. Przytulił mnie.
- Nie musisz mi mówić, już wiem, że to przez Jasona. - Wyszeptał zanim pocałował mnie w czoło. I to było to ponownie. Wytrzeszczyłam oczy, a serce podskoczyło mi do gardła. - Wiem, że wiele przez niego przeszłaś, i wiem, że jesteś zraniona, bo on jest dla ciebie kutasem. - Kontynuował, a ja starałam się powstrzymać od płaczu. To było bolesne, te słowa, prawda rzucona w twarz, zwłaszcza, gdy wiedziałaś to lepiej niż ktokolwiek inny, ale po prostu bałaś się tego słuchać. - Wiem, że jesteś wojowniczką i jestem z ciebie dumny. - Uśmiechnął się do mnie, jednakże próba odwzajemnienia tego poszła na marne.
- Ale to cię zabija i boję się, że to pójdzie za daleko i cokolwiek zaplanowałaś zniszczy cię. - Przemówił poważnym tonem. - Tak jak jego. - Stwierdził, a ja czułam jak łzy spływają po moich policzkach, jednakże szybko je wytarłam zanim zauważył. - Ale nie jestem tutaj, by mówić, a nie mówiłem. - Rzekł, a jego ręce znalazły drogę do mojej twarzy. - Jestem tutaj, ponieważ.. - Przerwał na chwilę, zastanawiając się głęboko. - Bo cię kocham i dlatego, że wiele dla mnie znaczysz. I dlatego, że złożyłem sobie i tobie obietnicę, że kiedykolwiek będziesz mnie potrzebowała to przemierzę cały świat jeśli to konieczne, abyś tylko poczuła się lepiej. - Uśmiechnął się do mnie słodko. I tym razem udało mi się to odwzajemnić.
- Udało mi się? - Zażartował.
- Oczywiście, że tak, jak zawsze. - Szepnęłam, kiedy pochyliłam się by pocałować go w usta. - Wiesz co? - Zaśmiałam się. - Zmieniłeś swój sposób myślenia od kiedy ostatni raz byliśmy razem. Byłeś tak przeciwny temu wszystkiemu, nie chciałeś słyszeć o Jasonie w pobliżu mnie. - Wymamrotałam.
- Ble, nadal nienawidzę kurwa tego kutasa. - Powiedział odwracając się, by spojrzeć na wkurzonego Jasona. - Ale teraz, założę się, że jeszcze bardziej nienawidzi samego siebie. - Uśmiechnął się podstępnie. Wybuchnęłam śmiechem, trzymając się o jego ramiona.
- Justin, poważnie, nie czynimy go zazdrosnym. - Powiedziałam.
- Tak, robimy to. - Oznajmił. - Teraz się zamknij i spraw, by wyglądało to seksownie. - Uśmiechnął się uwodzicielsko.
Pochylił się w powolnym, namiętnym pocałunku, jego dłonie znajdowały się na moich bokach, nim przejechały do bioder. Przyciągnął mnie bliżej, jeżeli to możliwe, upewniając się, że czuję jego ciepłe ciało na moim. Ustałam na palcach, a ramiona miałam owinięte wokół jego szyi.
Nie powinnam przywyknąć do tego. Nie chcę za bardzo zanim tęsknić.
Z punktu widzenia Jasona:
Umieściłem papierosa między palce, trzymając go między palce wskazującym, a środkowym, gdy go zapaliłem. Poczułem, jak nikotyna wypełnia moje płuca i zamknąłem oczy odchylając głowę do tyłu, zanim przeniknęła przez moje nozdrza. Byłem zmęczony i zestresowany. Po ostatniej nocy, nie mogłem się wyspać. Słowa Dona wciąż były w mojej głowie. W sumie, nie byłem zaskoczony. Nigdy nie mogłem spać po kłótni mojej i Kendall - czy byliśmy w związku, czy nie. Myślę, że to prawda - niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają. Ale ludzie tak. My oboje to zrobiliśmy. Zobaczyłem taksówkę zaparkowaną na podjeździe, a kierowca chował do środka bagażnika walizkę Justina zanim go zamknął. Część mnie była zadowolona, że w końcu odjeżdża, chociaż chciałbym coś od niego się dowiedzieć. Jednak po ostatniej nocy miałem wątpliwości bym mógł z nim prowadzić rozmowę.
- Twoja dziewczyna cię szuka. - Przemówił czyjś głos, podkreślając słowo dziewczyna. Odwróciłem się natychmiastowo, by zobaczyć Justina patrzącego gdzieś w horyzont, a jego dłonie były schowane w kieszenie jego dżinsów. Byłem tak skoncentrowany we własnych myślach, że nawet nie zdałem sobie sprawy z jego obecności.
- Och. - Mruknąłem zanim odchrząknąłem. - To pewnie nic ważne. - Wzruszyłem ramionami. - Co tutaj robisz? - Skinąłem głową w jego kierunku, marszcząc brwi.
- Chciałem z tobą porozmawiać. - Stwierdził, krzyżując ramiona na piersi. Te same ramiona, które ostatniej nocy trzymał Kendall. Cała złość wróciła do mnie. Pokręciłem głową.
- Nie sądzę, że mamy o czym rozmawiać.
- Nie zgadzam się. - Oznajmił uśmiechając się do mnie. Zacisnąłem szczękę.
- Powiedziałem, że nie ma nic, o czym ty i ja moglibyśmy porozmawiać. Teraz, jeśli mi wybaczysz, moja dziewczyna mnie potrzebuje. - Wymamrotałem przez zaciśnięte zęby. No, kurwa. Odwróciłem się, patrząc na niego. - Nie graj cwaniaka, Bieber. Gdybyś nie zauważył to nie jest Stratford. To jest mój teren i ja ustalam zasady. Więc spierdalaj. - Splunąłem gniewnie trzymając za klamkę, aby wrócić do środka.
Justin wyciągnął rękę zatrzymując mnie. Zacisnąłem szczękę. Nie zrobił tego. Wdychałem powietrze przez nozdrza, moja cierpliwość wygasała.
- Nie graj dupka, McCann. Gdybyś nie zauważył, nie gram w gierki. Jestem śmiertelnie poważny. Teraz możesz się zachowywać jakby cię to kurwa w ogóle nie obchodziło, ale wiemy, że jest inaczej. Wysłuchasz to co mam do powiedzenia, czy ci się to podoba, czy nie. Więc kurwa daj mi coś powiedzieć. - Warknął cicho.
Zabrało mi mowę.
- Dobra, w takim razie mów. - Mruknąłem.
- Powiedz mi jedną rzecz. - Wzruszył ramionami. - Kiedy odszedłeś.. kiedy zostawiłeś ją w szpitalu. - Przerwał na chwilę biorąc oddechy, gdy spoglądał na podłogę. Przełknąłem gulę w gardle, a ręce zaczęły mi się trząść. Nie każdego dnia ktoś wyciągał wydarzenia ze szpitala. Ale kiedy to robił to niszczyło mnie to ponownie. To było tak jakbym cofnął się w czasie, żyjąc i czując wszystko ponownie, tylko tym razem, było to bardziej bolesne. Mówią, że czas leczy wszystko. Ale czas nie może naprawić złamanego serca i wymazać wspomnienia, które czasami były zbyt realny by być tylko... wspomnieniami. Większość czasu nic co robiłem, lub powiedziałem, nic co się stało nie miało sensu. Ale życie jest takie, jakim je zrobisz, i to jest popieprzone. Czasami, nie zawsze, ale czasami, wciąż marzę, abym został. Ale potem ponownie, nie zmieniłbym niczego w swoich decyzjach. Nie mógłbym nawet jeślibym próbował. I to jest po prostu... przeznaczeniem.
- Nie zabiło cię to? - Szydził. Zamknąłem oczy, odwracając wzrok na ziemię. - Nie zabijało cię to, choć odrobinę? - Zawołała. - Zostawić ją tak, widząc ją pół martwą - czy czułeś cokolwiek? Czy pomyślałeś, jak się poczuje, kiedy się obudzi - co było cudem. Więc powiedz mi, Jason, co ty kurwa sobie myślałeś pisząc ten cholerny list i znikając, jakby nic dla ciebie nie znaczyła. - Rzucił gorzko. Trzymałem się drzwi, czując zawroty głowy. Mój oddech stał się cięższy.
- Przestań. - Udało mi się wykrztusić.
Była dziewczyną, którą kiedyś znałem. Zapierała mi dech. I była taka piękna. Zabrała mi serce, jeśli chcecie znać prawdę. Wciąż byłem w pewien sposób przez to zły. A teraz mnie to nawiedza. Było to w mojej pamięci, ponieważ musiałem odpuścić i iść dalej. Pamiętałem to, ponieważ zniszczyłem ją - zanim zrobił to ktoś inny.
- Nie kurwa, nie przestanę. - Podniósł głos. Zacisnąłem szczękę.
- Nawet nie wiesz, jak to jest zostawić ją.
- Huh, wątpię, że kiedykolwiek ci zależało. - Zaśmiał się.
- Zależały, bardziej niż możesz sobie kurwa wyobrazić. I dlatego odszedłem. Bo mi zależy, bo chciałem jej szczęścia. - Odpowiedziałem.
- Cóż, dokąd to zaprowadziło. - Powiedział wskazując na dom i spojrzałem w okno, a mój wzrok krótko spadł na Kendall nim odwróciłem go ponownie na ziemię. Siedziała na kanapie, ramiona miała skrzyżowane na klatce , a oczyma patrzyła gdzieś w blade ściany, jakby szukała odpowiedzi. Prawdopodobnie zastanawiała się, co tutaj robię. Nie, zdecydowanie mówiła, czemu on mi to zrobił.
Najgorszym uczuciem jest uczucie ruszania na przód, nie będącym w stanie kochać i dbać już o tę osobę. Wiedząc, że twoje ciało się poddaje bez względu na to jak się starasz, nie możesz odzyskać tych uczuć. Nawet kiedy próbujesz tęsknić za nimi lub ich szukać, nie ma nic. Najgorszym uczuciem jest kiedy kochasz kogoś tak bardzo i jesteś w tym zagubionym.
- Kochałem ją. - Odpowiedziałem, wzruszając ramionami. To był mój jedyny argument i według mnie udowadniał wszystko. Ale po wszystkim, byłem jedynym, który mówił, że miłość to nie wszystko. Justin przewrócił oczyma.
- Nie kochałeś jej. - Splunął. - Po prostu nie chciałeś być sam. Lub po prostu była zbyt dobra dla twojego ego. Lub może czyniła twoje życie lepszym, ale ty - ty jej nie kochałeś. - Powiedział spokojnie. Czułem się, jakbym został kopnięty w brzucho i powietrze już dłużej nie dostawało się do moich płuc. - Bo nie niszczy się ludzi, których się kocha.
- Zrobiłem to dla jej dobra.
- Nie zrobiłeś to dla swojego dobra. Spójrz na nią. - Wzruszył ramionami wskazując na Kendall. - To tak jakby czekała na ciebie aż zdasz sobie sprawę, co zostawiłeś, spójrz jaka przez ciebie się stała. - Przygryzłem wnętrze policzka tak mocno, że czułem krwawienie. - Wiesz co? Nigdy nie wiesz, co masz, dopóki tego nie stracisz, a kiedy to stracisz, nigdy nie dostajesz tego z powrotem. Założę się, że nie pamiętasz połowy rzeczy, których ona nigdy nie zapomni. Zabijasz ją, cały czas. Po prostu - przestań. Przestań, teraz. Ona nie jest zabawką. Nie jest twoją zabawką. Prawdopodobnie nie pamiętasz tego, ale w Stratford, raz mi powiedziałeś, że abym nie był zły, kiedy w końcu ruszy na przód i skończy z kimś innym, który tak właściwie się o nią troszczy. - Przerwał na chwilę. - Myślę, że to prawda. Więc tym razem to moja kolej, by to powiedzieć. Staraj się nie zetrzeć kolan, kiedy będziesz do niej wracał. - I z tym, wrócił do środka, tak jakbyśmy nigdy nie rozmawiali.
Prawdopodobnie był to pierwszy raz w moim życiu, kiedy nie mogłem nic odpowiedzieć. Byłem pusty i załamany. I nie ma gorszego uczucia od tego. To jest prawdopodobnie jak choroba lokomocyjna. Cała jazda przewraca ci żołądek do góry nogami. I chcesz to wyrzucić i pozbyć się tego. Ale twój żołądek jest pusty. Więc nie możesz tego się pozbyć. Nie możesz pozbyć się zawrotów głowy lub bólu w żołądku. Nie ma innego wyboru. Nie możesz odejść. Musisz się z tym zmierzyć. Jesteś pusty i przybity - i po prostu musisz dać sobie radę.
Z punktu widzenia Kendall:
- Pa. - Szepnęłam, uśmiechając się do Justina, kiedy zamykał okno samochodu. Odwzajemnił to, ale tym razem jednym z smutnych uśmiechów, tym, kiedy nie wiesz, czy zobaczysz drugą osobę ponownie, ale to co próbujesz powiedzieć to 'Wrócę po ciebie, obiecuje'. Ale nie mogłam mu niczego obiecać. Nie mogłam składać obietnic, których nie mogłam dotrzymać.- Kocham cię. - Powiedziałam bezgłośnie, tracąc głos Moje palce zaczęły drżeć, a moje serce gwałtownie zwolniło.
- Też cię kocham. - Odpowiedział bezgłośnie zanim wciągnął oddech, unosząc brwi, sygnalizując mi bym oddychała. Uśmiechnęłam się ostatni raz, tak jak on. Łzy spływały po moich policzkach i zamknęłam oczy starając się tym delektować. Taksówkarz włączył silnik i samochód szybko zaczął się oddalać, znikając w ciemnościach nocy, zostawiając za sobą nic oprócz szlaków światła. Patrzyłam na to tak długo, jak tylko mogła, i wiedziałam, że Justin patrzył na mnie. Pociągnęłam nosem. Te chwile pewnego dnia będą wspomnieniami.
Zmusiłam się do wejścia z powrotem do środka domu. Wszyscy siedzieli w salonie, obserwując każdy mój ruch. Spoglądałam na ziemię, czując się jak dziecko czekające na bycie ukaraną. Usiadłam na schodach, obejmując twarz rękoma. Nie chciałam płakać.
- Czuję rękę na plecach.
- Hej, wszystko w porządku? - Zapytał David. Odkryłam twarz, spoglądając na niego.
- Będzie dobrze. - Skinęłam. Uśmiechnął się sympatycznie.
- Dobrze było mieć go z powrotem i dobrze było widzieć cię szczęśliwą. - Uśmiechnęłam się do niego, nie widząc, co powiedzieć. Wstał wyciągając dłoń po moją. - Chodź. - Powiedział wskazując, bym poszła z nim do salonu.
- Nie sądzę, że to dobry pomysł.
- Proszę? - Zapytał unosząc brwi. Zaśmiałam się. - Dla mnie? - Powiedział kładąc wolną rękę na swoim sercu. Uśmiechnęłam się.
- Jesteś naprawdę kimś, Davidzie Cortez. - Rzekłam chwytając go za rękę, by pomógł mi wstać.
- Staram się. - Mrugnął żartobliwie. Myślę, że niektóre rzeczy nigdy się nie zmieniają.
- Zobaczcie, kto wrócił. - Zadyszała złośliwie Christina. Przewróciłam oczyma na jej uwagę, zajmując miejsce obok Maxa.
- Zobacz, kto wciąż tu jest. - Naśladowałam ją z widocznym sarkazmem w głosie.
- Rany, nie bądź taka. Co się stało? Jesteś zdesperowana, że twój chłopak odszedł - jest twoim chłopakiem, prawda? - Zmrużyła na mnie oczy. Cóż, ktoś jest dzisiaj naprawdę w nastroju.
- Właściwie, jestem taka, bo marnujesz tlen. - Uśmiechnęłam się wyraźnie zirytowana. - I to nie jest twoja sprawa. Miej własne życie i przestań wpychać nos w moje. Rozumiesz? Dobrze. - Mruknęłam.
- Mam wspaniałe życie.
- Dobrze dla ciebie. - Wymamrotałam przewracając oczami. - To ty powinnaś postawić pewne ograniczenia i limity. - Powiedziała cicho, kręcąc włosy jednym palcem. Uniosłam brwi.
- Znowu zaczynasz? - Przemówiłam.
- Hm.. Jak to umieścić w słowa? - Powiedziała, udając, że zastanawia się. Ha. Christina myśląca. Te dwa słowa do siebie nie pasują. - To tylko przyjacielska rada. - Uśmiechnęła się. - Musisz kontrolować swoje hormony. - Skinęła głową. Otworzyłam usta natychmiastowo wstając.
- Co właśnie powiedziałaś? - Martwa cisza i napięcie było widoczne w pokoju dla wszystkich, łącznie z Jasona, który patrzył z szeroko otwartymi oczyma.
- Och, myślę, że wystarczająco dobrze mnie słyszałaś. - Uśmiechnęła się.
- Christina, przestańcie. - Wtrącił się Jason chwytając ją za ramię, ale ona wyswobodziła się z jego uścisku. Zacisnęłam szczękę. - Najpierw Wesley - teraz ten Justin? Spokojnie. Już wiemy, że jesteś najostrzejszą suką w sąsiedztwie. - Zachichotała. Suka.
- Nie powiedziałaś tego. - Wymamrotałam przez zaciśnięte zęby.
- Zrobiłam to. - Zażartowała.
- To jest to. - Zacisnęłam dłonie w pięści. Byłam poza kontrolą. Chciała złapać ją za włosy, i pozbawić ją życia - miałam zamiar to zrobić, gdyby nie było Davida i Maxa, którzy mnie powstrzymali. Przekraczała moje limity i nie mogłam już tego znieść. - Puść mnie. - Krzyknęłam próbując się wydostać z uścisku Davida. Jednakże, prawe udało mi się ją uderzyć.
- Podrapałaś mnie. - Krzyknęła Christina. - Ty paskudna suko. - Mruknęła.
- Puśćcie mnie do niej. - Rozkazałam chłopakom.
- Lepiej uważaj na język lub zabiję cię. Nie żartuję, Christina. Zadarłaś z niewłaściwą dziewczyną. Nie wiesz, co jestem w stanie zrobić, więc zamknij mordę inaczej, że tego chcesz. Nie prowokuj mnie lub przysięgam na Boga. - Splunęłam gorzko. - Gdybym była tobą spałabym z otwartymi oczyma. - Wymamrotałam przez zaciśnięte zęby zanim Max i David wyprowadzili mnie z pokoju. Max posadził mnie na krześle, a David zamknął drzwi upewniając się, abym im nie uciekła.
- Oddychaj. - Powiedział Max lekko mną potrząsając.
- Kendall, uspokój się. - Wypalił.
- Zasłużyła na to. - Rzuciłam.
- Nie jest tego warta, czyż nie?
- Dostanie za to. Przysięgam. - Mruknęłam krzyżując ramiona nie piersi. - Chce grać ostro, więc tak będzie.
Z punktu widzenia Jasona:
- Co to kurwa było, Christina? - Krzyczałem, pociągając się za włosy.
- Czy słyszałeś co powiedziała? Groziła mi do kurwy nędzy! - Zawołała pokazując mi siniaka na nadgarstku. Walczyłem z chęcią przewrócenia oczyma i jej dziecięcym zachowaniem. Dziewczyńskie bójki są seksowne. Każdy facet tak powie. Ale nie jeśli chodzi o twoją obecną dziewczynę i byłą. Zwłaszcza, kiedy obecna dziewczyna jest bólem dupy, a była jest kimś z kim nikt nie chce zadzierać. To jest po prostu straszne.
- Zasłużyłaś. - Powiedziałem. Christina dyszała, cofając się. Sądząc po wyrazie jej twarzy, wyglądała na zranioną. Ale nie byłem na jej gierki. Nie dzisiaj.
- Słyszysz siebie? - Szepnęła marszcząc brwi.
- Ty to zaczęłaś. Jak zawsze. - Mruknąłem ze złością, próbując być tak rozsądnym, jak tylko mogłem. To nigdy nie działało z Christiną. Ale warto było próbować.
- Wybierasz ją... zamiast mnie? - Zmrużyła na mnie oczy, wypluwając z siebie słowa jak jad. Zacisnąłem szczękę.
- Idź na górę. - Rozkazałem. - Teraz. - Mruknąłem.
- Wybierasz ją zamiast mnie? - Powtórzyła ciszej, jakby starała przekonać siebie samą.
- Będę za sekundę. - Zawołałem. Pokręciłem głową. Będzie trudniej niż myślałem.
Poprowadziłem siebie do korytarza, kiedy również byli tam David i Max.
- Hej. Z Christiną okej? - Zapytał Max.
- Będzie dobrze. - Przewróciłem oczyma. Zacisnąłem usta nie widząc z nimi Kendall.
- Gdzie Kendall? - Mruknąłem.
- Na zewnątrz. Powiedziała, że chce być sama. Jest wkurzona. - Odpowiedział David.
- Nie obwiniaj jej. - Mruknąłem.
- Dobra, ogarniemy to rano. - Powiedział Max udając się na górę po schodach.
- Dobranoc. - Rzekłem odwracając się do Davida.
- Gdzie idziesz?
- Na zewnątrz. Chcę z nią porozmawiać. - Mruknąłem przechodząc obok niego.
- Hej, Jason. - Zawołał, a ja się odwróciłem. - Nie spieprz. - Powiedział poważnym tonem. Westchnąłem kiwając głową, zanim otworzyłem drzwi i wyszedłem na ganek.
Zimne powietrze Los Angeles przeszło po moim ciele. Spojrzałem do góry, znajdując gwiazdy na niebie. Kendall stała na podwórku, chodząc w kółko, z szklanką wody w dłoni. Słyszałem jej ciężkie oddechy. Westchnąłem krzyżując ramiona na klatce.
- Wszystko w porządku? - Przemówiłem schodząc po schodach, abym mógł stać bliżej niej.
- Czy wyglądam tak? - Zaszydziła odwracając się do mnie.
- Musisz się uspokoić. - Mruknąłem. Zacisnęła usta oddychając ciężko przez nos. Była naprawdę wkurzona.
- Nie muszę. Twoja dziewczyna musi przestać gadać o mnie bzdury lub nie będę odpowiedzialna za to co zrobię. - Rzuciła ze złością.
- Masz rację. - Przyznałem. - Przepraszam. - Odwróciła się by spojrzeć na mnie kątem oka, by upewnić się, że naprawdę to powiedziałem.
- Nie masz nic z tym wspólnego. - Mruknęła patrząc w dół. Zaśmiałem się.
- To wszystko ma ze mną coś wspólnego.
- Dlaczego wciąż w to pogrywa, co? - Zapytała. Wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co powiedzieć. Wiedziałem, o co jej chodziło, i miała rację, ale nie wiedziałem co powiedzieć. Czasami trochę czasu ludziom zabierze ruszenie na przód, ponieważ boli ono za bardzo. Ale czasem ci, którzy mówią, że to zrobili tak naprawdę tego nie zrobili. Bo nie chcą ponownie zostać zranieni. Nie chcę czuć się podatnymi na to. Byliśmy jak ogień i lód. Zrujnowałem jej życie i zraniłem tak wiele razy.
- Nie wiem. Taka po prostu jest Christina. Nie przywykła do innej dziewczyny w domu. Znam ją. - Powiedziałem. Nie wiedziałem, czy to ma sens, czy nie, chciałem po prostu by trwało to dłużej. Chciałem z nią rozmawiać.
- Ale ona nie zna mnie.
- Nie sądzę, że ja też.. - Wypaliłem nie myśląc o tym za wiele. Wciągnęła oddech.
- Nie spałam z Justinem. - Powiedziała ledwo słyszalnym głosem.
- Wiem.
- Nie, nie rozumiesz. - Rzekła spoglądając na mnie. - Nigdy nie spałam z Justinem. -
- Wiem. - Powtórzyłem.
- To dlaczego się tak zachowujesz? - Zawołała. Bo nie mogę znieść myśli o waszej dwójce.
- Nie wiem, okej? Cholera, nie wiem. Byłem zły i.. i wyżyłem się na tobie, okej? - Rzuciłem stając się zirytowanym z nieznanego powodu. - Przykro mi. - Niemal krzyknąłem. - Kurewsko przepraszam. - Wyszeptałem.
- Nie mów, że ci przykro, bo tak nie jest. - Powiedziała kręcąc głową.
- Jest mi. - Stwierdziłem łapiąc ją za ramiona. Wzdrygnęła się odpychając je. Zmarszczyłem brwi. - Coś nie tak?
- Nie dotykaj mnie. Naprawdę nienawidzę, gdy ludzie mnie dotykają. - Wymamrotała przejeżdżając dłonią po ramieniu. Wciąż drżała.
- Nie nienawidziłaś tego, kiedy dotykał cię Justin. - Mruknąłem przewracając oczyma. Kurwa. Zacisnęła szczękę odwracając się na pięcie. - Cholera. Przepraszam. Nie chciałem by tak zabrzmiało. - Wyznałem idąc za nią.
- Więc co miałeś na myśli, Jason? - Rzuciła ze złością.
- Nie wiem nawet. Przepraszam. - Wypaliłem. Prawdopodobnie powiedziałem już z dwadzieścia razy 'przepraszam.' I naprawdę chciałbym, aby ona zrozumiała, że naprawdę przepraszałem, za wszystko co jej zrobiłem. To było nie wystarczające, nigdy nie będzie.
Odwróciła się powoli, patrząc mi w oczy, a jej oczy błyszczały w nocy. Upuściła pustą szklankę i obydwoje usłyszeliśmy jak uderza w podłogę, rozbijając się.
- Przeproś to. - Powiedziała wskazując na złamane kawałki. Zmarszczyłem brwi. Mówi poważnie? Wzięła głęboki oddech. - Powiedziałam, przeproś to. - Oblizałem usta.
- Przepraszam. - Wypaliłem niezręcznie.
- Czy jest takie jak wcześniej? - Zapytała, jej głos wciąż drżał. Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale nic z nich nie wyszło. Stałem tam, w miejscu, patrząc na nią jakby przez wieczność, zanim pokręciłem głową w odpowiedzi. Miała rację.
Pochyliła się, zbierając kawałki szkła z ziemi i z jakiegoś powodu czułem się jakby zbierała kawałki swojego złamanego serca, i ja to zrobiłem. Bądź ostrożna, chciałem powiedzieć, zranisz się. Ale nie zrobiłem tego. Bo by powiedziała, że jest w stanie sobie z tym poradzić przez co czułbym się jeszcze bardziej winny, jeśli to możliwe. Stała przede mną, a jej twarz była pół oświetlona. To prawda - złamane serce jest piękne. Tak jak ona.
- Więc... - Przerwałem, wkładając dłonie do kieszeni. - Z nami w porządku? - Dokończyłem. Brzmiało to źle, bardzo źle. Brzmiało nierealnie i czułem ucisk w piersi. Moje własny słowa uderzyły mnie w twarz. Zaśmiała się.
- Czy może być między nami w ogóle okej? - Powiedziała wzruszając lekko ramionami, a jej oczy patrzyły w moje. Ponownie moje usta uschły i przejechałem językiem po ustach. I nagle poczułem potrzebę przytulenia jej. Chciałem objąć ją ramionami i wyściskać wszystkie złe wspomnienia z jej myśli. Chciałem czuć jej zapach, ciepło i bicie serca. Ale nie zrobiłem tego, więc odszedłem, jak zawsze.
Krótko za mną szła, słyszałem jej kroki, kiedy wszedłem do swojego pokoju na górze, gdzie znalazłem siedzącą na łóżku Christinę. Oczekiwałem, że będzie spać, a jej usta były zaciśnięte w cienką linię, a oczy wypalały we mnie dziury, zaś ramiona miała skrzyżowane na piersi. Zmarszczyłem brwi.
- Jest późno. - Powiedziałem, nie chcąc się z nią kłócić.
- Widziałam, jak z nią rozmawiasz, kiedy wyjrzałam przez okno. - Powiedziała poważnym tonem, gdy zdjąłem koszulkę.
- Tak, Christina. Rozmawiałem z nią. Masz z tym problem? - Mruknęłam ostro. Zmarszczyła na mnie brwi.
- Jakby cię to obchodziło. - Rzuciła. Zrzuciłem swoje dżinsy zanim położyłem się na swojej stronie na łóżku, tyłem do niej.
- Cokolwiek powiesz. - Wymamrotał zamykając oczy. Chciałem tylko spać. Czułem jak położyła się bliżej mnie. Westchnąłem.
- Jason? - Powiedziała.
- Hm?
- Mówisz o niej przez sen. - Wypaliła. Jej głos był drżący i słaby, jakby miała się rozpłakać. Życzyłem sobie, by nie powiedziała tego.
- Jason? - Powiedziała ponownie, ale tym razem już płakała.
- Co? - Mruknąłem, ostrzej niż było trzeba.
- Kochasz mnie? - Zapytałem ledwo słyszalnym tonem. Wstałem wzdychając.
- Tak, kocham cię. - Powiedziałem. Wyraz jej twarzy się zmienił, a szczękę zacisnęła.
- W takim razie spraw, by odeszła. - Wymamrotała. Pokręciłem głową. Zdjąłem z siebie pościele, biorąc telefon, poduszkę i dodatkowe pościele.
- Cóż, myślę, że będę dziś spał na kanapie. - Powiedziałem ze złością zanim wyszedłem z pokoju trzaskając drzwiami.
Moje stopy poprowadziły mnie przez korytarz i kiedy przeszedłem obok pokoju Kendall zatrzymałem się. Moje palce zaczęły się trząść i poczułem potrzebę, aby przekręcić gałkę drzwi, usiąść w kącie i patrzeć jak śpi, całą noc. Szybko pozbyłem się tej myśli z głowy wiedząc, że jest ona dziwna i zła. Westchnąłem zanim kontynuowałem spacer do salonu. Rzuciłem poduszki na kanapę, tak samo jak i pierzynę. Położyłem się na niej. To nie była najlepsza decyzja, ale muszę to dzisiaj zrobić. Dzisiejszy dzień był szalony. Sprawdziłem godzinę na telefonie. Było już po północy. Zaśmiałem się trochę. Zaśmiałem się do siebie i wyłączyłem światło.
Cóż, wszystkiego najlepszego, stary. Pomyślałem sobie.
__________________________________________________________________________
O TYM ŚNIE TO JEJU AWHHHH<3
Ps znowu nie informowalam, nie wiem, czy bede jeszcze informowac bo mam lenia, wybaczcie. Wiec zagladajcie czesto bo narazie rozdzialy sa do 17 wiec lada chwila i konieeec:) a potem czekamy tylko az autorka doda nowe:) buzi
ps od wczoraj jestem juz 18-nastką! hihi. tak, mam urodziny wtedy co Sel, ale niewazne!
ps2 nastepny nie wiem kiedy ale zapraszam do komentowania tego:)
Super :)
OdpowiedzUsuńgenialny! <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO JEZUS MARIA! <3
OdpowiedzUsuńboski, boski, boski... <3 kocham to, jak piszesz <3
OdpowiedzUsuńuwielbiam to opowiadanie, a każdy rozdział jest co raz lepszy <3
P.S. też jesteś boska ;*
Super! Może w końcu będzie dobrze! Oby autorka szybko dodała nowe!
OdpowiedzUsuńAwww, nawet słodki ten rozdział! (Nie ważne, że płakałam haha)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Justin już pojechał... Kendall znowu będzie smutna. Shippuję Justina i Kendall, ale Jasona i Kendall też (dziwne haha).
Dziewczyna Jasona to pierdolona suka. Szkoda, że Ken jej nie zabiła.
Jason bardzo dobrze zrobił idąc na kanapę, ale wkurwił mnie, gdy powiedział, że kocha tą wywłokę.
Plus Jase ma urodziny! Yaay!
Ps. Wszystkiego najlepszego dla Ciebie xx
@adored5SOS
Awwww ojej, Jason ma urodziny:D
OdpowiedzUsuńZajebiście haha
Boże, cudowny tak bardzo!!
Nie moge doczekać sie następnego!
@wmedlasy
Boski rozdzial kochaniee *, *
OdpowiedzUsuńOMB! Genialny rozdział c: Z niecierpliwością czekam na następny!
OdpowiedzUsuńJej to jest idealne ♥
OdpowiedzUsuńPs spóźnione wszystkiego najlepszego:)
Wszystkiego najlepszego;)
OdpowiedzUsuńGenialny! Tak bardzo to kocham ! *.* niech oni do siebie wrócą! <3
OdpowiedzUsuńPs Wszystkiego Najlepszego! :*
Nie wiem dlaczego ale wydaje mi się że Kendall będzie z Justinem o.o rozdział świetny
OdpowiedzUsuńto "gówno" jest zajebiste (moja mam uważa, że wszystkie opowiadania itp., które czytam to gówno ;D)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, mam nadzieję że autorka szybko doda nowe!
OdpowiedzUsuńo boże jahsdjhshdsk
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że wreszcie pomiędzy kendall i jasonem będzie chociaż trochę lepiej
Kocham to!!
OdpowiedzUsuńO Boże rozdział świetny. Jak zwykle z resztą. Wyczekuję momentu kiedy będą znowu razem. Bardzo tego chcę. Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńKocham
Aaaa jak się ciesze, że nie poparł Christiny i powiedział, że bd spał na kanapie. Tak jakby stawia ją na dystans, ale podoba mi się to ;) ogólnie to Kendall mogła jej oczy wydrapać no i nie miałabym nic przeciwko jeśli porządnie by jej przywaliła. Należy się jej... To chyba wszystko, ogólnie to dzięki za nowy rozdział i z niecierpliwością czekam na kolejny. Buziak.
OdpowiedzUsuń/Sky ;)
kocham te opowiadanie, czekam na nowy rozdział ♥
OdpowiedzUsuńKurdeee, już nie moge sie doczekać az znów będą razem, a znając zycie to bedzie pod koniec 😞 Czekam z niecierpliwością na następny! 😘
OdpowiedzUsuńszkoda że Justin wyjechał :c Kendall mogłaby być z nim taka szczęśliwa.
OdpowiedzUsuńCudowny *,* mimo ze Justin jest kochany to i tak wole żeby była z Jason'em :D
OdpowiedzUsuń*,* kocham to <3
OdpowiedzUsuńw sumie to szkoda mi Justina.....ale i tak kibicuje bardziej Jasonowi :)
OdpowiedzUsuńKocham!!!!
OdpowiedzUsuńcudowny, ale szkoda,że Justiin wyjechał;/
OdpowiedzUsuńBoże nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo to kocham. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział , który mam nadzieję pojawi się szybko <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńKOCHAM JUSTINA I KENDAL RAZEM JEZUUUU, ALBO JAK JASON JEST ZAZDROSNY NSJKNWQKL ♥ :(
OdpowiedzUsuńjezu dodaj już nowyyyyyyyyyyyyyy
OdpowiedzUsuńNxiansydkabvakamahdhs jeju genialny *-* czekam na nowy!! Kooocham to <3<3
OdpowiedzUsuńo boże najlepsze ff!
OdpowiedzUsuńchce żeby jason i kendall byli już razem ajdsnajsnd
czekam na nowy rozdział ♥
Sie dzieje :o
OdpowiedzUsuńBoże cudowne to jest <3 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuń