poniedziałek, 4 sierpnia 2014

{ 13 } Wszystkiego najlepszego

ZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA PRYWATNEGO -> KLIK


"Naprawdę myślałeś, że zapomnę?"


Max uśmiechnął się, gdy spojrzał na kanapę, przyglądając się śpiącemu Jasonowi. Leżał na boku, a jego nogi były niechlujnie splątane z kołdrą, oczy miał zamknięte, a głowa opartą na łokciu, zaś usta miał lekko uchylone, gdyż cichutko chrapał.

- Teraz. - Powiedział bezgłośnie David uśmiechając się diabelsko. Max zagwizdał gwizdkiem, tak głośno, jak tylko mógł, powodując, że brzmiał on okropnie. Jason otworzył oczy z przerażeniem, szarpiąc się, nie będąc w stanie kontrolować swoich ruchów, kiedy David skakał na kanapie krzycząc. Spadł nagle z kanapy, wciąż zszokowany tą nagłą pobudką.
- Wszystkiego najlepszego, ty mały dupku. - Uśmiechnął się David umieszczając na głowie Jasona  czapeczkę urodzinową. Chłopak usiadł, zaciskając szczękę.
- Skurwiele. - Mruknął ze złością, wdychając powietrze przez nozdrza.

- Och, daj spokój! Jaki byłby lepszy sposób na obudzenie cię w urodziny? - Przewrócił oczyma David, gdy Max pomógł Jasonowi wstać.
- Ugh, ściągnij ze mnie ten głupi kapelusz. Co my, mamy pięć lat? - Jęknął.
- Cóż, nie zachowujesz się na swój wiek. - Wymamrotał Max starając się nie roześmiać. Jason spojrzał na niego.
- Naprawdę zabawne, Max. - Powiedział przewracając oczyma.
- Wszystkiego najlepszego kochanie. - Przemówił słodki głos, a Jason odwrócił się, by ujrzeć twarz Christiny. Spoglądał na nią przez chwilę, zastanawiając się nad tym co stało się wczoraj. Kłótni, słowa które powiedziała, i to, że mówiła, iż powinien wyrzucić stąd Kendall.

Oceniając wyraz jej twarzy już mógł powiedzieć, że dzisiaj nie będzie wyciągała tego tematu. To były jego urodziny i były planowane z wyprzedzeniem. Udało się jej zamaskować uczucia całkiem dobrze, z promiennym uśmiechem. Ale nie mógł się nadziwić, że tak szybko. Nie mógł o tym zapomnieć jak za wyłączeniem światła. Najgorszym jest to, że nie był rozgniewany i wściekły z jej zazdrości w kierunku Kendall, czy też nienawiści. Znał Christinę tak dobrze i wiedział, że dobrze było się tak czuć. Ale jej słowa wciąż krążyły mu po głowie. To było to zdanie, które trafiło w jego serce. Zastanawiał się i pragnął ucieczki.

'Mówisz o niej przez sen'. Powiedziała. Christina Castalena, jego dziewczyna od kilku miesięcy słyszała, jak mówi przez sen o Kendall. Słyszała, jak mówi jej imię szeptem, gdy leżał i spał w łóżku. Bóg wie, ile nocy z rzędu. Być może, słyszała też jak wyznaje inne rzeczy, rzeczy, których nie potrzebowała wiedzieć, typu, że wciąż był prawdziwie, głęboko i szaleńczo zakochany w Kendall. Nie mógł przyznać tego sobie samemu na głos, ale możliwością jest, że wypowiedział to we śnie. To było ekscentryczne. Rzadko miewał sny i nigdy nie pamiętał większości z nich. Teraz zastanawiał się, czy przypadkiem wszystkie one nie są o niej. Widziałby Kendall, ale nie tylko ją, ale także i siebie. Były to wspomnienia, wizje stworzone przez jego wyobraźnię. Nagle wszystko wydawało się dla niego zbyt oczywiste. Jak flashback, deja vu.

Mówił o swojej byłej dziewczynie przez sen. Wypowiadał jej imię słabym, zdesperowanym szeptem każdej nocy, mówiąc, jak było mu przykro, jak bardzo ją kocha, jak bardzo ją potrzebuje - prawdziwą ją - by wróciła do niego. I Christina to wszystko słyszała. Przełknął gulę w gardle, a jego uśmiech zniknął, gdy dziewczyna go przytuliła. Objął ją ramionami, co samo zrobiła ona. Czuł jej nos na skórze szyi. Zamknął oczy na chwilę, czując szybkie bicie serca. Myślę, że to było wtedy, kiedy naprawdę zrozumiał, że było przed i potem. Przed tym jak przyjechała Kendall i po tym jak przyjechała. To oznaczało początek nowej ery w związku Jasona i Christiny - jeśli wciąż było to warte takiego nazywania.

Myślę, że wtedy to uderzyło w niego - kiedy wiedział, że to było to. To był koniec między nimi. Jeżeli przybycie Kendall oddziałało na ich związek to wiedział, że teraz, w ramionach nie trzyma Christiny, a tykającą bombę. I nie mógł nic poradzić, ale zastanawiał się, kiedy eksploduje. Ciężko było mu przyznać i dziwnie było mu ją tulić. I wiedział, że już nigdy nie będzie tak samo. Pytał siebie, co mogliby zrobić, aby to naprawić, czy mógłby dzielić z nią łóżko każdej nocy wiedząc, że ona wie o niej; że byli absolutnie, całkowicie skończeni, a ona też to wiedziała.

Wiedział, że za każdym razem, gdy patrzył na nią marzył, by spoglądać na Kendall to wyczułaby to i wyczytała jego myśli i bolało go to. Czy ona nadal była skłonna trzymać się czegoś, co nie było prawdziwe? Bo za każdym razem, kiedy on ją dotyka, całuje, chce aby ona była Kendall i wiedziała to lepiej niż on. Ale oboje dzielili ogromne ego i te same cechy: upór i umiejętność okłamywania siebie tak długo, aż to w jakiś sposób na nich zadziała.  

 Jej oczy błyszczały, gdy uśmiechała się do niego, kiwając głową. Jakby czytała w jego myślach, jakby wiedziała wszystko, ale była zbyt dumna, zdeterminowana i wierzyła w to, co podobno mieli, ona i Jason. Złożyła sobie obietnicę, że będzie walczyć o niego i zniszczy Kendall bez względu na wszystko, zanim ona zniszczy ją. Czy to nie trochę głupie myśleć, że zrujnowanie kogoś odbuduje ciebie samego? Ale to był Jason, jej Jason i nigdy nie pozwoli Kendall, by go miała. Nigdy nie pozwoli by położyła na niego swoje ręce. Miała zamiar odpychać całą prawdę, by nauczyć się ją zakamuflować, i Jason zrobiłby to samo. Tak. Tak myślała - ale myliła się. Jedną rzeczą było to, że nie mogła mieć Jasona, ale czymś zupełnie innym uświadomienie sobie, że on już jej nie chce, ale za to chce Kendall.  

Jason westchnął. Zawsze jest ta jedna dziewczyna. Jest zdesperowana, dziwna, zazdrosna i utknąłeś z nią, nie ważne jak bardzo starasz się ją zrzucić ze swoich pleców. Wystarczy zmieszać kilka naprawdę popieprzonych problemów i masz Christinę. Pomyślał. I miał rację, zawsze taka była. 

Christina stanęła na palcach, by wyszeptać coś do ucha swojego chłopaka.
- Nie mogę się doczekać wieczoru. - Szepnęła seksowanie, a jej usta dotykały jego płatka ucha. Uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko nim odwróciła się i odeszła kołysząc biodrami. I Jason nic nie poczuł. Kiedy jej usta spotkały jego skórę, nie czuł nic, i kiedy do niego mówiła w ten sposób też nic nie czuł. Nic nie czuł, i było to dobrym uczuciem. Ale również i złym. Boże, był tak zmieszany. W co się wpakowałem, pomyślał. 

- Wszystkiego najlepszego, bracie. - Uśmiechnął się Don uderzając go żartobliwie w ramię. Jason uśmiechnął się krzywo. 
- Dzięki stary. - Odpowiedział szczerze przytulając go. 
- Aye, jesteś gotowy na dzisiejszą bijatykę? - Powiedział Don krzyżując ramiona na piersi. Chłopak zmarszczył brwi. 
- Jaka bójka? - Mruknął zmieszany. Don odwrócił się do Davida, a jego twarz zaostrzyła się. 
- Nie powiedziałeś mu kurwa o bójce? - Wymamrotał przez zaciśnięte zęby.
- Mam dziś bójkę? Dzisiaj? - Zawołała Jason uderzając się w czoło. - Dlaczego mi kurwa nie powiedziałeś? - Warknął gniewnie formując dłonie w pięści.
- Niespodzianka. - Zaśmiał się niezręcznie David. 

- Cholera, nawet nie przygotowałem się. - Syknął Jason przejeżdżając dłonią po włosach.
- Nie martw się stary. Będzie dobrze. - Przewrócił oczyma Davida. 
- Jak zawsze. - Wtrącił się don. - Dodatkowo, nie pozwoliłbyś być skopanym w swoje urodziny, co nie? - Zażartował. Jason wymamrotał kilka przekleństw pod nosem. 
- Daj spokój stary. Bójka będzie z jakimś dzieciakiem, Emmettem. Możesz go skopać w mgnieniu oka. Cena to dwa tysiące. - Jason wytrzeszczył oczy, a Don się uśmiechnął.
- To prawda, skopiesz jego tyłek, dostajesz pieniądze i imprezujemy, bo mój kumpel ma 19 urodziny. - Zawołał Don uderzając przyjaciele żartobliwie w tył głowy.
- Dobra, dobra, zrobię to. Jesteście mi dłużni, skurwiele. - Zaśmiał się Jason wskazując na każdego z nich. - Poza tym, mam już pewne plany na dzisiaj z Christiną, więc impreza odpada. - Uśmiechnął się zadowolony. David jęknął. 

Jason rozejrzał się, nagle czując, że czegoś brakuje. I to nie było czymś, a kimś.
- Gdzie jest Kendall? - Mruknął cicho rozglądając się. David wzruszył ramionami.
- Nie wiem, pewnie wciąż śpi. - Zasugerował. Jason pokręcił głową z westchnieniem.
- Nigdy nie śpi tak długo. - Wypalił, czując panikę i zawiedzenie. Odwrócił się, by spojrzeć na schody, mając nadzieję, że zejdzie po nich i podaruje mu swój uśmiech szepcząc "Wszystkiego Najlepszego." Zrobiła by to, prawda? Przecież to nie wiele. Zawdzięczała mu tyle. Pokręcił głową, śmiejąc się ze swojej głupoty. Nie zawdzięczała mu niczego.

- Lepiej zacznij się przygotowywać. - Powiedział Don klepiąc go w ramię. - Bójka zaczyna się o czwartej. Musisz wiele zrobić. 

- Ale nie chcę iść. - Jęknęła Kendall krzyżując ramiona na piersi. David przewrócił oczyma na jej dziecięce zachowanie. 
- Daj spokój, Kendall, zamknęłaś się w pokoju na cały dzień.
- Nie czuję się za dobrze, okej? - Powiedziała w obronie. David westchnął, delikatnie chwytając ją za nadgarstek. 
- Nie możesz wiecznie go ignorować, wiesz to. Wszyscy tak właściwie mieszkamy razem. - Zaśmiał się. Kendall odwróciła wzrok na ziemię. - Jesteś tak samo uparta jak on. - Zadrwił żartobliwie. Dziewczyna odepchnęła jego ręce urażona.
- Nie, nie jestem! Nie jestem uparta. Po prostu nie chcę iść na jego bijatykę i mu dopingować. Ma już do tego Christinę. - Mruknęła zirytowana. 
- Ale ciebie też potrzebuje. - Uśmiechnął się złośliwie David.
- Nie, nie potrzebuje. - Mruknęła cicho, wzdrygając się na jego słowa. 

David pokręcił głową zamykając oczy.
- Potrzebuje, uwierz mi. Daj spokój, Ken. Nie rób mu tego, nie w jego urodziny. - Powiedział kręcąc głową z dezaprobatą. - Słuchaj, wiem, że jest kutasem i wiem, że niczego mu nie zawdzięczasz, ale proszę nie rób mu tego dzisiaj. Ta bójka jest dla niego bardzo ważna, da mu trochę kasy. Czuje, że przegra, bo nie powiedzieliśmy mu o niej. Nigdy nie przegrywa, jeżeli o to chodzi i jestem pewien w 100%, że potrzebuje cię tam dzisiaj. No dalej, Kendall. To jego urodziny. - Błagał, patrząc intensywnie w jej bursztynowe oczy. - Przez wzgląd na stare czasy. - Uśmiechnął się do niej życzliwie. Kendall poczuła, jak serce podskoczyło jej do gardła na wspomnienie przeszłości.
- Dobra, pójdę. 

Przejażdżka autem minęła w ciszy. David wiedział, że coś ją gryzie, ale gdyby zapytał o to sprawiłby, że czuła się niekomfortowo, więc po prostu pozwolił, by utonęła w własnych myślach, samemu zastanawiając się, co przebiega przez jej małą główkę - gdyby tylko wiedział.

Podróż skończyła się, gdy David wyłączył silnik, uprzednio parkując samochód przed klubem, gdzie znajdował się ring bokserski.
- Jesteśmy. - Przemówił David przywracając dziewczynę z powrotem do świata z zamyślenia. Skinęła głową, uśmiechając się, gdy wysiadła z auta.  

David zaprowadził ją do wnętrza zatłoczonego klubu. Gdy tylko weszli do środka dziewczyna natychmiastowo poczuła zapach alkoholu, tabaki i trawki. Zapachy dotarły do jej nozdrzy, dusząc przez chwilę, gdy zamknęła oczy nie mogąc jeszcze dostosować się do otoczenia. Miejsce było pełne już pijanych ludzi, tańczących, pijących, palących i całujących się. David chwycił ją delikatnie za rękę i poprowadził w miejsce, w którym ma się odbyć walka. Kendall rozchyliła lekko usta, gdy ujrzała ogromny tłum wokół klatki. To nie było czymś, czego nie widziała w Detroit, ale na pewno ta arena nie mogła być porównywana z tamtejszą. 

Neonowe światła zwisały z sufitu, a dym roznosił się po całym pomieszczeniu, co powodowało mglisty klimat. Cały budynek został zbudowany pod ziemię, aby utrzymać niebezpieczną działalność w tajemnicy przez policją LA. Ring, który wyglądał bardziej jak klatka był otoczony przez niekończące się rzędy siedzeń, na których siedzieli ludzie niecierpliwie czekając na rozpoczęcie. Kendall czuła, że pragną oni krwi i przerażało ją to, że miała to w dupie. Uśmiechnęła się do siebie. 

- Zostań ze mną i nie odchodź z mojego widoku. Nie chcesz wyobrażać sobie, co tu się dzieje. - Powiedział David. 
- Myślę, że już wiem. - Wypaliła dziewczyna.
- Po prostu bądź ostrożna, dobra? Jeśli ktoś będzie z tobą rozmawiał lub nawet dziwnie spojrzy po prostu mi powiedzieć i zmierzę się z tym. - Kendall uśmiechnęła się. 
- Rany, dzięki. Potrafię o siebie zadbać. - David zaśmiał się.
- Przyniosę nam coś do picia. Zostań tutaj i nigdzie się nie ruszaj. - Rozkazał poważnym tonem. Kendall skinęła i uśmiechnęła się, gdy chłopak następnie się oddalił.

Rozglądała się ostrożnie po pomieszczeniu. Wielu młodych mężczyzn spoglądało na nią od stóp do głów, uśmiechając się z satysfakcją, marząc, by mieć na niej swoje ręce, a niegrzeczne myśli przebiegały przez ich umysły. Widziała ich wszędzie, gdzie spojrzała. Zaczęła liczyć sekundy, jak zawsze robiła, kiedy stawała się nerwowa. 

Minęło pięć miesięcy, od kiedy była na takiej walce i czekała na to. Uśmiechnęła się do siebie. W końcu jakaś prawdziwa akcja. A potem przypomniało jej się, że to Jason był jednym z walczących. Oddech uwiązł w jej gardle. Nie wiedziała, czy była na to przygotowana. Widziała, jak Jason bije się z jej porywaczami i widziała, jak został pobity przez jej ojca. Widziała, jak wspaniały w tym był, ale z jakichś powodów czuła kłucie w sercu. Nie wiedziała, dlaczego się martwiła i rozgniewało ją to jeszcze bardziej. Pamiętała, jak wyglądał, kiedy jej ojciec wymierzył mu wiele ciosów w twarz, a ona po prostu nie chciała być ponownie świadkiem takiego widoku. Cholerny Davidzie. 

- Twój napój. - Powiedział David wręczając jej piwo.
- Dzięki. - Uśmiechnęła się biorąc łyk.
- Wszystko dobrze? Ktoś się do ciebie zbliżył? Ktoś patrzył w dziwny sposób? - Zapytał. 
- Nie. - Skłamała. 
- Jesteś pewna? - Upierał się, mrużąc na nią oczy, jakby wyczuwając jej oszustwo.
- Tak. Mówiłam ci, abyś się o mnie martwił. To powinieneś zachować dla Jasona. - Mruknęła.
- Czemu? 
- Sam powiedziałeś, że nie był na dzisiaj przygotowany. Co jeśli mu się coś stanie? - Zapytała niewinnie wzruszając lekko ramionami. David uśmiechnął się.
- Cóż, spójrz na siebie taka troszcząca się i w ogóle. - Uśmiechnął się poruszając brwiami. Kendall rzuciła mu ostrzegawcze spojrzenie.
- Zamknij się. - Mruknęła przez zaciśnięte zęby, rumieniec pojawił się na jej policzkach.

- Nie martw się o niego. Wygra, bo jesteś tutaj dzisiaj. Będziesz jego talizmanem. - Uśmiechnął się słodko. Dziewczyna przewróciła oczyma chichocząc.
- Jesteś głupi. - Zawołała.
- Ale mam rację. - Odpalił zarzucając swoje ramię na jej ramiona. David spojrzał na zegarek. - Jason powinien zaraz się pojawić. - Mruknął. Kendall westchnęła.
- Muszę iść do łazienki. 
- Teraz? Ale zaraz zacznie się walka! Dlaczego teraz musisz iść do łazienki?
- Muszę się wysikać, David. - Mruknęła odwracając niezręcznie wzrok.
- Och.. racja. - Przerwał. - Wiesz gdzie jest?
- Tak. Widziałam napis wcześniej.
- Okej. Bądź ostrożna. - Ostrzegł. - I nie spóźnij się. Jason potrzebuje swojego talizmanu. - Zamrugał do niej. 
- Jesteś zabawny. - Uśmiechnęła się do niego z sarkazmem, zanim odwróciła się i przeciskając się przez ludzi dotarła do toalety. 
 
- Cholera. - Zaklęła przekręcając wielokrotnie gałkę od drzwi. Utknęłam w kabinie, świetnie. Westchnęła zastanawiając się, czy wyważyć drzwi, czy zadzwonić do Davida po pomoc. Dzięki Bogu, że nic nie zrobiła, inaczej nie dowiedziałaby się o czymś.

- Nie rozumiesz. - Przemówił znajomy kobiecy głos.
- Dziewczyno, rozumiem i wiem, jak się czujesz, ale...
- Nie, Chanel, nie rozumiesz kurwa, jak się czuje. Nikt kurwa nie wie. - Zawołał wysoki głos. Christina. Kendall zmarszczyła brwi zdezorientowana i przycisnęła ucho do drzwi kabiny. Podsłuchiwanie jest czymś złym - przypomniała sobie, zamykając oczy. Meh, co do cholery, mówimy o Christinie. 

- Uspokój się. Rozgryziemy to jakoś. Nie jest tak źle. - Przemówił spokojnie inny głos.
- Nie jest źle? Czy sobie ze mnie kurwa teraz żartujesz? Czy słuchałaś co mówiłam? Postanowił ją obronić, zamiast mnie. Nawet mnie nie całuje, ani nie dotyka. Nie potrzebowałam, by upokorzył mnie na oczach wszystkich przez nią. - Wykrzyknęła Christina.
- Nie sądzisz, że trochę przesadzasz..
- Po czyjej jesteś stronie, Chanel? - Mruknęła przez zaciśnięte zęby.
- Twojej, oczywiście! - Zawołała dziewczyna. 
- Więc przestań ją kurwa bronić. Nie ty, Chanel.
- Nie bronię jej. Mówię, że musisz trochę wyluzować.
- Och naprawdę? Muszę wyluzować, kiedy woła jej imię w środku nocy? Wszystko o czym myśli to ta chuda dziwka, Kendall. - Mruknęła. 

Kendall rozchyliła usta w szoku. Nie wiedziała, czy ma być zszokowana, przez to jak nazwała ją Christina - co nie było niczym nowym - czy przez to co stwierdziła z Jasonem. Tak, zdecydowanie było to drugie, zwiększyło to liczbę uderzeń jej biednego serduszka. 
- Wszystko pieprzy. Ale to nie koniec. Nie pozwolę mu mnie zostawić. Nie pozwolę jej by go kusiła. - Rzuciła Christina. Kendall zmarszczyła nos. Kto do cholery go kusi, dziwko. - Będzie mnie tak kochał jak kiedyś, czy tego chce, czy nie. - Syknęła. Kendall pokręciła głową. Ta dziewczyna oszalała.

- Co z Żniwiarzami? Powiedziałaś już mu? - Nagle wypaliła Chanel. Kendall uniosła brew. To się staje coraz bardziej interesujące z każdą minutą.
- Nie! Oczywiście, że mu nie powiem. Don dosłownie by mnie zabił jeśliby się dowiedział, zostawmy Jasona. Myślisz, że gdyby się dowiedział, że to ja wysypałam ich plan Żniwiarzom to by się z tego śmiał? Nie. Rzucił mnie kurwa natychmiastowo. - Kendall wytrzeszczyła oczy do wielkości piłki od koszykówki, gdy przejechała dłonią po splątanych włosach. Więc Christina była ich źródłem. Przygryzła wnętrze policzka, aby nie zrobić nic głupiego. 
- Kurwa. - Przeklęła Chanel. - Co z Alexem, powiedziałaś mu o tobie i Alexie? - Kendall uniosła brwi. Jest tego więcej? Co ona ma z nim wspólnego? Christina się zaśmiała.
- Nie ma mowy, by się o tym dowiedział. - Syknęła.
- Christina, musisz być z nim szczera. Co jeśli się od kogoś dowie? Nie łatwo to przyjąć - sypiałaś z jego bratem kupę czasu. - Kendall rozchyliła usta, a całe powietrze zniknęło z jej słów.
- To przeszłość. Wie, że go kocham. Poza tym, nie dowie się. - Powiedziała Christina w obronie.
- Nie bądź tego taka pewna. Pomyśl o tym - z iloma ludźmi zadarłaś z Alexem McCannem, kiedy żył? - Zapytała Chanel. Kendall czekała niecierpliwie na odpowiedź.
- Żniwiarze.. - Przerwała Christina bez oddechu. Kendall uderzyła się w czoło, zamykając mocno oczy. Jesteś skończona, Christina. Pomyślałam wypuszczając oddech. Wszyscy jesteśmy.
- Widzisz? Teraz żniwiarze mają silne dwa bronie, które mogą użyć przeciwko waszemu gangowi lub co gorsza, mogą cię szantażować. Lepiej uważaj - musisz wiedzieć, w co nas wpakowałaś. 
Dłonie Kendall zaczęły się trząść, a jej oddech był nierówny, gdy szła przez tłum. Powiedz Jasonowi. Nie mów Jasonowi. Powiedz Jasonowi. Nie mów Jasonowi. Wiedziała, że nie mogła m nic powiedzieć. Nie miała odwagi by zrzucić to na niego nawet jeśliby próbowała. Poza tym to nie była jej sprawa. Ale także i byłe. Wojna pomiędzy Żniwiarzami, a nimi została zdeklarowana, co oznacza, że mogą być niebezpieczni przez posiadanie informacji. Życie Jasona było w niebezpieczeństwie. Tak jak wszystkich. Jej życie było także na krawędzi. Nie mogła umrzeć. Nie dopóki Connor Cole umrze i zostanie zakopany sześć metrów pod ziemią. 

Wzięła głęboki oddech zauważając sylwetkę Jasona tylko w spodenkach, jego pięści były owinięte bandażem. Szedł do klatki. Wdychała ostro powietrze przez nozdrza. Muszę mu teraz to powiedzieć. Żniwiarze mogą tu być. Pomyślała do siebie, a jej kolana zmiękły.
- Jason, Jason. - Zawołała przeciskając się przez tłum, podążając za nim. - Jason! Tutaj, Jason. - Zawołała głośnie. Muszę go przynajmniej ostrzec. Zwolniła tempo, kiedy dotarła do niego. Najwyraźniej ją ignorował, ponieważ niemożliwym było jej nie usłyszeć. Klepnęła go delikatnie po ramieniu.

- Czego? - Rzucił ostro. Kendall wzdrygnęła się na jego nagły wybuch. Jego intensywne spojrzenie sprawiło, że jej kolana słabły, a jej serce spadło do brzucha. Posmutniała zdając sobie sprawę ze wszystkiego; ignorował ją, bo ona unikała go cały dzień. Unikała go, w jego urodziny. Poczucie winy ją zjadało. Szybko przypomniała sobie powód, dlaczego chciała z nim porozmawiać. 

- Chciałam z tobą porozmawiać. - Mruknęła słabo. Jason spoglądał na nią ze zmarszczonymi brwiami. - Muszę ci powiedzieć, że.. umm.. - Wyjąkała, trudno było jej znaleźć odwagę, by powiedzieć to co chce, zwłaszcza dodając do tego te jego hipnotyzujące piwne oczy, które przyprawiają problemy z koncentracją. - Chciałam życzyć ci powiedzenia. - Wypaliła. Jason odwrócił wzrok gdzie indziej, pociągając nosem chichocząc.
- Dzięki. - Wymamrotała. Zanim udał się do klatki. 

Kendall przeklęła do siebie. Ale wiedziała, że nie może tego zrobić, nie dzisiaj, nie w jego urodziny, nie przed jego walką. Ale wiedziała, że zabrało jej to wiele, by pójść i go zawołać, i może nie chciała dać temu drugiej szansy. A co bolało jej najbardziej to był wyraz jego oczu, kiedy się do niego odwrócił, gorycz w jego głosie. I jej serce bolało. Podeszła do Davida, który rozmawiał z Donem i Maxem, prawdopodobnie o walce.
- Hej, w porządku? - Zapytał zmartwiony David. Kendall pokiwała głową, jej policzki wciąż były czerwone.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha. - Zaśmiał się Don. Bardziej jakbym słyszała, jak twoja siostra wyznaje swoją zdradę wobec nas wszystkich. Pomyślała, ale postanowiła, że najlepiej jest zachować to dla siebie. 
Jej myśli zdawały się być w każdym miejscu, że nie zauważyła jak prowadzący przedstawia Jasona i jego przeciwnika dzisiejszej nocy. Zauważyła, jak Jason wpatruje się w jej zdezorientowaną, bladą twarz. Chłopak widząc, iż dziewczyna również patrzy na niego natychmiastowo odwrócił wzrok, zaciskając szczękę.
- Jason, kto będzie twoim pocałunkiem na szczęście? - Zapytał prowadzący.
- Moja dziewczyna. - Uśmiechnął się w odpowiedzi Jason, na co cała widownia kobieca westchnęła w proteście. Jego oczy skanowały tłum na jakiś jej znak, ale nigdzie jej nie było.
- Gdzie jest Christina? - Powiedział bezgłośnie do Dona, który wzruszył ramionami. Wymruczał przekleństwa pod nosem wciąż szukając jej twarzy.
- No dalej, McCann. Pośpiesz się kurwa albo ja wybiorę ci kogoś na pocałunek. - Zagruchał prowadzący, gdy tłum kobiet wiwatował z nadzieją. - Myślę, że w takim razie ja to zrobię. - Powiedział przez mikrofon, z dumnym uśmiechem na twarzy, a Jason nie odpowiedział.

Prowadzący, czarnoskóry mężczyzna w późnych swoich dwudziestych latach przeskanował każdy kąt tłumu ostrożnie, aż jego oczy nie zatrzymały się na dziewczynie, o czarnych włosach w pierwszym rzędzie, która wyglądała na trochę zagubioną, a na jej ustach pojawił się uśmieszek.
- A ty, kochanie? - Powiedział zeskakując ze sceny i podchodząc do nikogo innego niż do Kendall Dwayne. - Będziesz jego szczęśliwym pocałunkiem. - Oznajmił wyciągając dłoń, by pomóc jej wejść na scenę. Kendall wytrzeszczyła oczy.
- Co? Nie, nie, nie, nie, nie, nie, nie. - Wypaliła szybko się cofając.
- Awww, daj spokój, nie wstydź się. Wiesz, że tego chcesz. - Zażartował.

Kendall pokręciła szybko głową. gdy wyciągał ją z tłumu.
- Daj spokój, idź. - Zachęcał z uśmiechem David. Kendall błagała go o pomoc. Powiedział bezgłośnie, że nie pomoże. Prowadzący wypchnął ją przed Jasona, jakby zapomniała ruchów.
- Kurwa. - Wypalił Jason do siebie, panikując odrobinę. Jego brzuch zaczął wywijać fikołki, a jego serce zaczęło bić jak szalona. Dobrze przyjrzał się Kendall, jej chuda talia - uwydatniona w dżinsach o wysokim stanie., jej biust, który był trochę ukazany - wyglądała gorąco jak cholera. I jej błyszczące oczy, które były zdezorientowane na maksa, rozpaczliwie błagające o pomoc, jej wargi były wydęte i lekko rozchylone, kiedy starała się oddychać. Boże, była taka piękna. A on nie całował jej już tak długo. I musiał zrobić to teraz, przed walką, przed wszystkimi ludźmi.

Kendall zaczęła liczyć w głowie, ale krzyki były zbyt głośnie, by się mogła skoncentrować, wdychała nierówne oddech, ale powietrze uwięzło jej w płucach. Jej serce waliło naprzeciwko klatki tak mocno, jakby w każdej chwili mogło wypaść. Dobrze przyjrzała się jego twarzy, jego zaciśnięte szczęce, jego piwnym oczom i tym pulchnym wargom. Nie całowała go tak długo. I musiała zrobić to teraz, przed jego walką, przed tymi wszystkimi ludźmi. Jason zbliżył się do niej, a jego oczy spoglądały w jej.
- No dalej, całujcie się. - Zawołał niecierpliwie prowadzący, a tłum wiwatował.

Jason owinął ręce wokół jej talii, przyciskając ją do niego. Chciał tak bardzo ją pocałować, musiał to przyznać. Kendall zadrżały, motylki wybuchły w jej brzuchu. Jego oczy z jej oczu przenosiły się do jej ust kilkanaście razy, a ona naśladowała jego działania. Za każdym razem, gdy ich oczy się spotykały to ich oddechy znikały. Jason dotknął swoim nosem jej, ich czoła się do tykały, jego druga ręka spoczywała ne jej szyi, czując ciepło jej skóry, pulsującej z emocji, w które została w prowadzona, kciukiem tarł jej policzek. Spoglądał na jej usta, zbliżając swoje usta do jej cofnęła się odrobinę, nie będąc dostosowana do wstrząsów przebiegających przez jej ciało z powodu jego dotyku. Przechylił głowę na bok, aby lepiej na nią spojrzeć, jakby chciał uzyskać jej zgodę, zanim zamknął oczy i powoli chwycił jej dolną wargę między swoje wargi. 

Kendall poczuła jak jej kolana miękną, a jej serce zaczyna bić jeszcze szybciej, o ile to możliwe. Czuła, jak jej żołądek robi fikołki, a jej palce drżały, gdy Jason poruszał na swoimi ustami tak wolno, tak namiętnie, tak delikatnie wobec jej warg. Czuła się, jakby jechała na motorze szybciej niż 200 km/h, jakby skakała z najwyższej wieży, jakby płonęła w pożarze wraz z nim. Czuła się nawet lepiej, niż po pierwszym pocałunku, który kiedykolwiek dzielili. I Jason wiedział to. Czuł jej bicie serce i ścisnął mocniej jej talię. Och, jak tęsknił za jej ustami, jak tęsknił za całowaniem jej do utraty tchu. Drżał wewnątrz. Potrzebował jej i trudno było mu się kontrolować ze względu na jej usta.

Przerwali pocałunek, z trudem łapiąc powietrze, gdy spoglądali na siebie, zagubieni w tej chwili. Ręce Jasona wciąż obejmowały ją w talii. Przełknął gulę w gardle, a Kendall wzięła oddech, o którym zapomniała. Przysunął swoje usta do jej ucha.
- Nie mów o tym Christinie. - Szepnął zanim zdjął z niej dłonie, zanim pozwolił jej odejść. Słabo skinęła głową, wychodząc z klatki tak szybko, jak mogła - co było dość powolne. Naprawdę potrzebowała teraz swoich tabletek. David ją zawołał, gdy udała się do wyjścia z areny, ale nie odwróciła się. Po prostu wyszła, wsiadła do samochodu i pojechała do domu, tak szybko, jak tylko mogła.
- Dobra robota, stary. Ten skurwiel przegrał od pierwszej rundy. - Uśmiechnął się Don klepiąc Jasona po ramieniu chichocząc.
- Wygrałeś dziś 2 tysiące - wisisz nam kolację, ponieważ nawet nie będziemy mieć imprezy by świętować. - Przewrócił żartobliwie oczyma David.
-Przepraszam, przepraszam. - Uśmiechnął się Jason, poprawiając kołnierz koszulki.
- Dlaczego jesteś tak przebrany? - Dokuczał Don.
- Zabieram twoją siostrę. - Warknął Jason.
- W porządku, bądź w domu przed dwunastą. - Zachichotał. - I uważaj. - Jason przewrócił oczyma popychając go, zanim odwrócił się do Davida.

- Gdzie jest Kendall? - Wymamrotał. David walczył z chęcią uśmiechnięcia się. To było rutynowe pytanie.
- Nie wiem. Zniknęła po tym jak wy.. - Przerwał unosząc brwi. Jason westchnął odwracając wzrok gdziekolwiek indziej. - Naprawdę była twoim szczęśliwym pocałunkiem, stary. Ten dzieciak Emmett nawet raz nie mógł cię uderzyć. - Uśmiechnął się. Jason wykrzywił usta starając się nie uśmiechnąć. Jego usta wciąż płonęły po pocałunku. - Aww, spójrz. Rumienisz się jak miękka suka. - Dokuczał David klepiąc go po policzku.
- Zamknij ryj. - Mruknął Jason. 

- Co jej zajmuje tak długo? - Wypalił zanim zawołał Christinę.
- Wiesz, kobiety. - Wzruszył ramionami David. Jason udał się do swojego i Christiny pokoju, pukając w drzwi sypialni.
- Christina, pośpiesz się kurwa! - Rozkazał. - Muszę się odlać. - Mruknął.
- Odejdź. Nie skończyłam jeszcze.

Mrucząc przekleństwa pod nosem wybiegł z pokoju, udając się do Kendall. O ile wiedział, nie było jej w domu, więc użycie jej łazienki nie będzie problemem. Nie pukając w drzwi, by sprawdzić, czy tam jest udał się do środka, śpiesząc się do toalety. Dzięki Bogu. Mruknął do siebie. Nawet nie usłyszał szumu wody dopóki się nie wyłączył. Wytrzeszczył oczy, gdy spojrzał na zasłony prysznicowe zdając sobie sprawę, że była tam Kendall, brała prysznic.
- Kurwa. - Powiedział bezgłośnie. Spanikowany powoli udał się w kierunku drzwi. 

Kendall sięgnęła po ręcznik, jej ręka jednak nie poczuła materiału. Gdy w końcu go chwyciła, owinęła go wokół swojego mokrego ciała nim przesunęła zasłonę prysznica tylko po to, by stanąć oko w oko z Jasonem.
- Cholera. - Pisnął Jason. Krzyknęła, a jej stopy poślizgnęły się na podłodze i straciła równowagę. Jason szybko ją złapał nie pozwalając jej upaść, ale jego utrata równowagi spowodowała, że przycisnął ją do ściany swoim ciałem, dzielił ich tylko ręcznik. 

Jego czoło było oparte o jej, a jego oczy były ponownie uwięzione na jej ustach, zaś dłońmi mocno trzymał ją w talii, chwytając ręcznik. Jej usta były rozszerzone, by mogła wdychać potrzebny oddech, gdy spoglądała z jego oczu do ust i natychmiastowo chciała ponownie go pocałować. To było jak narkotyki. Idziesz na odwyk, wyleczysz się i uczysz się trzymać od tego z dala, radzisz sobie z tego nieobecnością, ale kiedy ponownie spróbujesz - zabiłabyś po więcej. Głód, pragnienie i potrzeba do tego wrze w tobie i czeka aż wybuchnie. Jason widział to w jej oczach i wiedział, że też czuła jego podniecenie. Musnął swoimi ustami jej rozchylone wargi, czując jej ciepłą skórę przy swojej. I w całym ciele pojawiły się mu motyle. Chciał ją pocałować, tak bardzo, teraz, kiedy nikt nie patrzył, teraz kiedy może być całą jego, teraz kiedy jest prawie naga, w ręczniku, mokra, teraz, kiedy chciała też tak bardzo go pocałować. 

- Jason, jestem gotowa. - Usłyszał z dołu krzyk Christiny, na co podskoczył i od razu się cofnął. Kendall oddychała ciężko, gdy patrzyła na niego.
- Przepraszam. - Wypalił zanim wyszedł szybko z łazienki.
Kendall drżącymi palcami dotknęła swoje usta i zamknęła oczy, marząc, by go pocałować, kiedy miała szansę. Zabierał Christinę na randkę. Ześlizgnęła się na dół po ścianie, aż uderzyła w podłogę. A następnie płakała. 

Jason otworzył przednie drzwi, nie zadając sobie trudu, aby spojrzeć na Christinę, która starała się zwrócić na siebie jego uwagę. Walczył z pragnieniem, aby przewrócić oczyma. Nawet nie zwracał na nią najmniejszej uwagi, w rzeczywistości, nie mógł się doczekać aż ich kolacja dobiegnie końca. Wszystko się zmieniło. I nie mógł zaprzeczyć, gdyby próbował, ponieważ uderzało to go w twarz. Wiele rzeczy się wydarzyło; zdanie sobie sprawy, że to z Christiną to koniec, Kendall ignorująca go, pocałunek, prawie kolejny pocałunek w łazience, ona nie życząca mu wszystkiego najlepszego. Westchnął.

Christina chwyciła kołnierzyk jego koszuli, chcąc go pocałować. Jason zamknął oczy irytująco marszcząc nos. Nie czuł nic.
- Chodźmy do góry. - Wychrypiała seksownie.
- Christina, proszę - nie dzisiaj. - Powiedział odpychając ją. Gapiła się na niego zdumiona.
- Co? Dlaczego?
- Jestem po prostu zmęczony. To był długi dzień, potrzebuję snu. - Wypalił. Zmarszczył brwi.
- No chodź, kochanie. - Jęknęła. - Ledwo co mnie całujesz, dotykasz. - Szepnęła zraniona. - Pozwól mi dać ci prawdziwy urodzinowy prezent. - Uśmiechnęła się dotykając palcem jego bicepsa. Jason odwrócił wzrok na ścianę, zaciskając szczękę.
- Dobra, będę na górze za sekundę. - Mruknął, gdy ta mrugnęła mu, zanim udała się do ich sypialni.

Jason westchnął zirytowany, ciągnąc się za końce włosów. Tysiące głosów, szeptów, krzyków dzwoniło mu w głowie, jak dzwonki świąteczne. Całowanie Kendall. Znowu dotknął jej ust. I czuł ją przez chwilę. Jak mógł całować Christinę nie marząc, by była to Kendall.
Nagle, przez przypadek, jego wzrok spadł na mały obiekt, który był położony na stoliku do kawy, małe ciemnoniebieskie pudełko. Otworzył je ostrożnie znajdując małą kartkę, urodzinową kartkę. Do Jasona. Było napisane i czuł, jak jego puls wzrasta na to staranne pismo, gdy odwrócił ją na drugą stronę. 

Naprawdę myślałeś, że zapomnę?
Wszystkiego najlepszego.

To było to. Nie było napisane od kogo jest, ale już wiedział. Było to od Kendall. Uśmiechnął się szeroko, a na jego lewym policzku pojawił się dołeczek. W pudełku znajdował się srebrny nieśmiertelnik, podobny do tych, które miał. Jason rozchylił usta, gdy podziwiał błyszczący obiekt. Przekręcił to w koło i kciukiem wyczuł wygenerowane słowo. 

Bojownik.

28 komentarzy:

  1. sdjzhfinejgmdvrfdgrkmfv genialny rozdział *O* boże czemu to musi być aż tak zajebiste? ;o z każdym przeczytanym zdaniem chce więcej i więcej. po prostu genialne! dziewczyno Kocham Cię! <33
    czekam na następny <333
    xoxox

    OdpowiedzUsuń
  2. O jezu to jest zajebiste !! Umieram jak to czytam .. Oczywiście z podniecenia <3

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział cudowny! czekam tylko, aż Justin dowie się o sekreciku Christiny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże jak ja to uwielbiam!! Już nie mogę doczekać się nn! <33

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział czekam na następny! @luuvmybieberx

    OdpowiedzUsuń
  6. Stwierdzam zgon, bo umarłam. Gwnskahwnskbasnsjbs

    OdpowiedzUsuń
  7. Oh cholera, zajebisty rozdział, zresztą tak jak zawsze!
    O mój boże haha, nie wiem ile czekałam żeby sie pocałowali hdjfosjebrnfl
    Kooooochaaaaam
    @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  8. Błagam dodaj jak najszybciej następny rozdział... :'')

    OdpowiedzUsuń
  9. O. MÓJ. BOŻE. chce więcej hahah niesamowity rozdzial omg czekam na następny <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Pocałowali się ajjdjskaskhjskdj
    Boże jak mnie wkurza Christina. Nie może ona zniknąć ? :/ tak bardzo chce, żeby Jason był z Kendall .

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja pierdole TO JEST ZAJEBIATE NOOOO

    OdpowiedzUsuń
  12. Asdfghjkl jaaaki boski rozdziaaaal :* czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  13. O Boże!! No jak ja cię kocham za ten rozdział <3 niech rzuca tą Christinę i będzie z Kendall ;D

    OdpowiedzUsuń
  14. Jason i Kendal :'(<3 kocham ich taak bardzo<3

    OdpowiedzUsuń
  15. O mamusiu *.* cudowny, cudowny, cudowny. Ten pocałunek omg. Nie moge sie doczekac kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  16. jmdfndjsfn świetny rozdział :*** Jejkuu czemu akurat w takim momencie musi się skończyć rozdział ? Jason nareszcie zrozumiał !!!
    Czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  17. O kurwa mac ahsvzkdbsksbsksbsisbskbsakhwnsvsjsbskxbskdbs, jezu najcosownoejsy! <33

    OdpowiedzUsuń
  18. ten pocałunek *,* i prawie drugi w łazience kocham to ! :* dziekuje ze tłumaczysz jestes najlepsza :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Awwww i ta końcówka jkhfhweufhwohfoherfolhew <3

    OdpowiedzUsuń
  20. umarłam ajsndjansdkjanskjd cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  21. Omg! Jestem taka podekscytowana! Mam nadzieję, że niedługo będą już razem! Dziękuję Ci! ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  22. Wow super tłumaczenie ;) Czekam na nn 😄

    OdpowiedzUsuń
  23. Swietny rozdzial , mysle , ze Jason sam nie wie do konca co ma zrobic , czy wybrac Kendall , czy Christin , ale kiedy ja pocalowal , wszystko wrocilo do niego , mysle , ze wraz z przypominaniem Jason'owi o Kendall , on bedziw ja pragnac wiecej , a zaczelo sie od pocalunku .

    OdpowiedzUsuń
  24. boze kocham te ff, chce żeby kendall była już z jasonem i wszystko było tak jak dawniej, czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  25. Kocham to!! *.*
    Pocałowali się!!! *-*
    Nie mogę doczekać się nexta! Rewelacyjny rozdział! <33

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia