"A ona dobrze rozgrywa swoje karty."
Moje bose stopy poprowadziły mnie na zimną, drewnianą podłogę i poczułam jak odchodzi odrętwienie spowodowane snem. Ziewnęłam wyciągając ramiona. Cholera, nie spałam tak długa przez wieki. Powoli zeszłam po schodach, gdy zatrzymałam się coś słysząc. Głosy.
- Jak długo ona tutaj będzie? - Wymamrotał damski głos.
- Nie wiem, kochanie. Na chwilę, myślę. Słuchaj, znam ją, nie pasuje do tego stylu życia. Niedługo odejdzie i potem wrócimy do tego, jak było wcześniej, po prostu ty i ja. W porządku? - Przemówił ten chrapliwy, znajomy głos, który mogłabym rozpoznać z daleka. Zmarszczyłam twarz z obrzydzeniem. Ty brudny kłamco. Wypuściłam chwiejny oddech potrząsając głową.
Zauważyłam Christinę, która siedziała na blacie kuchennym, a ramiona miała owinięte wokół bioder Jasona, gdy się namiętnie całowali. Ręce miał położone na płaskiej powierzchni blatu, a ona trzymała go za bicepsy. Cały kolor zmył się z mojej twarzy. To tak, jakby moje serce miało zostać złamane. To było zabawne, naprawdę. Nie było dnia w moim życiu, który nie byłby kolejką pełną tragedii. Kto wiedział? Może tak po prostu miało być. Poczułam kurcz w piersi i żołądku. Jego prawdziwe oblicze wyszło. Jego grzechy uderzyły mnie prosto w twarz. To było to, co robił przez cały czas, kiedy byłam gdzieś w Detroit lub Bronx walcząc z własnymi lękami. Bo on chciał by tak było. Nagle poczułam chęć nie istnieć, coś, czego nie doświadczyłam odkąd odszedł, coś co mnie przeraziło.
Ze sposobu, w jaki ludzie zawsze mówili o złamanym sercu, wydawało się jednorazową sprawą. Moje wydawało się łamać cały czas. Więc to prawda, kiedy wszystko zostało powiedziane i zrobione, smutek jest ceną, jaką płacimy za miłość. W moim przypadku, wiele z tym przychodzi, rzeczy, z którymi normalni ludzie nigdy nie muszą stawiać czoła. Ale prawda jest taka, że nie jestem normalna. Nigdy więcej nie będę normalna. Może nigdy nie byłam. Lub może byłam, i on zabrał jedyny normalny kawałek mnie ze sobą, nigdy go nie zwracając. Nowości: Ta cała miłość to bałagan. Będzie cię kopać, łamać, zabijać, ranić. I kiedy się kończy, gdy odchodzi, będziesz zastanawiać się, co zrobiłeś źle.
Całował ją tak, jakby całował mnie. I obwiniałam siebie przez ten cały czas za pocałowanie się z Justinem ten jeden raz w windzie. Głupio mi. Czułam się upokorzona i pokonana. To było jak patrzenie na kogoś robiącego salto. Wiem, że nigdy bym tego nie zrobiła, nawet nie wiem, gdzie bym się tego uczyła, ale niektórzy ludzie są do tego stworzeni. To było tak, jakby planował to przez cały czas. Zamknęłam oczy cofając się w czasie do punktu, kiedy byłam szczęśliwa, kiedy był ze mną. To było jak historyczna data. 'Zdajesz sobie sprawę, że popełniłaś samobójczy błąd, kiedy zakochałaś się w tym facecie?' - Przemówił głos z tyłu mojej głowy. Niemal zaśmiałam się na głos. Co zostało skończone jest skończone. Jedyną rzeczą, którą wiem na pewno jest to, że dostanę zapłatę.
Z punktu widzenia Jasona:
- Dzień dobry. - Przemówił cienki głos w tle, a ja od razu wiedziałam, do kogo należał. Christina powstrzymała moje próby ucieczki od pocałunku ściskając mocniej cienki materiał mojej koszulki. W końcu musiała go przerwać, gdyż potrzebowała powietrze. Od razu odwróciłem się w stronę Kendall, która patrzyła na lodówkę, gdy wyciągała karton z mlekiem. Słyszałem, gdy mruczała coś niezrozumiałego pod nosem. Przygryzłem delikatnie dolną wargę czując poczucie winy. Weszła w zasadzie, gdy Christina wpychała mi język do mojego gardła, nie wspominając, że pewnie słyszała naszą rozmowę. Wypuściłem drżący oddech czując swoje napięte ciało. Czułem się zawstydzony i winny. Byłem w zaprzeczeniu.
Gdybym stał w tym momencie obok niej, prawdopodobnie słyszałbym dźwięk łamiącego się jej serca. To by brzmiało jak kij bejsbolowy połamał podłogę. Nie, to byłoby zbyt małe złamanie. Brzmiałoby jakby silny deszcz z piorunami uderzał w blaszany dach. Miliony kropelek nieubłaganie waliłoby o powierzchnię, aż rozpadłaby się na miliardy malutkich kawałków. Kawałki Kendall nie może pozbierać z powrotem sama, kawałki, które jej ukradłem i zgubiłem.
- Hej. - Wymamrotałem, starając się utrzymać rozmowę. Christina uniosła prawą brew i zrobiła wyraz twarzy jakby mówiła 'o co ci kurwa chodzi'. Uśmiechnąłem się do niej uspokajająco. - Um.. - Jęknąłem drapiąc się niezgrabnie z tyłu szyi. - Czy.. Czy dobrze ci się spało? - Zapytałem, nie spuszczałem wzroku z Kendall, gdy nalewała mleko do szklanki.
- Tak myślę. - Wzruszyła ramionami. - Nie spałam tak długo od miesięcy. - Zaśmiała się do siebie, zanim szybko spojrzała w moją stronę sprawiając, że uderzyło we mnie poczucie winy. Punt drugi dla Kendall. Szczerze się roześmiała, ale był to smutny rodzaj śmiechu. Nie był to rodzaj śmiechu, który słyszałem w Stratford, kiedy byliśmy razem. Ale te dni odeszły. To było wschodnie LA. Mieszkaliśmy w getcie. I to nie była Kendall, którą znałem. Bardzo zmieniła się przez te miesiące. Była całkowicie inną, nową osobą. Gdzie byłą niewinna, słodka Kendall, którą znałem?
Wiedziałem, że może nigdy nie wrócić. Także znałem powód. Ja. Przez wiele miesięcy mojej nieobecności, prawdopodobnie nigdy nie zastanawiała się, czy jestem jej wierny czy nie; prawdopodobnie myślała o tym co jej obiecałem. Biorąc pod uwagę, obiecałem jej wieczną miłość wiele razy, obiecałem, że nigdy nie będę w stanie kochać kogoś innego. Och, była zbyt młoda i naiwna, by tak myśleć.
Mój tata mawiał, że najsłodszą rzeczą w byciu parą jest dzielenie życia z kimś innym. Ale moje życie nigdy nie było wystarczająco dobre, by dzielić je z kimś takim jak ona. Dlatego musiałem odejść. Nigdy tego nie zrozumiała. Była zbyt uparta. Kto wie? Może nigdy nie zrozumie. Tylko czas powie. A ona dobrze rozgrywa swoje karty.
W końcu przyzwyczaiłem się do życia bez niej, po tym jak ją straciłem. To było trudne. Naprawdę ją kochałem, ale musiałem odejść. Życzyłem, by zrozumiała, że chciałem jej szczęścia i zranienie jej nie było moim zamiarem. Chociaż pewnie raniłem ją teraz, świadomie lub nieświadomie. Ale moje ręce były związane, to nie tak bym to planował. Skąd miałem wiedzieć, że zamierza się pojawić po siedmiu miesiąca? Może nie ceniłem wystarczającą siły moich obietnic. Nie rozumiałem ich, kiedy je składałem. Ale mówią, że bez względu na wszystko, dotrzymujesz obietnicy, bo miłość jest jej dotrzymywaniem. W skrócie, ja tego nie zrobiłem. Co to oznacza? Nigdy nie wiadomo.
Wracając do rzeczywistości, zauważyłem Kendall idącą do swojego pokoju, a Christiny nigdzie nie ujrzałem. Bez zastanowienia ruszyłem za nią. Chciałem z nią porozmawiać, ponieważ tęskniłem za nią, chociaż w tym samym czasie również nie. Bo prawdopodobnie powie coś, co dostanie się do mojego mózgu i sprawi, że będę czuł się winny jak diabli. Jej plecy były naprzeciwko mnie, gdy pochyliła się łapiąc czarną skrzynkę spod łóżka. Przejechałem językiem po suchych utach. Zdjęła pokrywkę pudełka i kilka jednorazowych telefonów - które są na jedno połączenie - spadły na jej łóżko. Zmarszczyłem brwi zmieszany. Były one wykorzystywane w porwaniach, kiedy policja lub ludzie bliscy zakładnikowi otrzymywali połączenie od porywacza, by nie mogli go wyśledzić.
Wyjęła mały, cienki kawałek papieru, na którym było coś napisane. Cyfry. Szybko wybrała numer i umieściła telefon przy ucho głęboko wciągając powietrze i zamykając oczy. Była zdenerwowana. Osoba po drugiej linii podniosła telefon i usłyszałem żeński głos. Do kogo dzwoniła?
- Mamo? - Wymamrotała cicho Kendall, a ja rozszerzyłem oczy. Dzwoniła do mamy?
- Kendall? Kendall czy to ty? O mój Boże. - Kobieta płakała przez telefon.
- Mamo, oddychaj to ja. - Odpowiedziała spokojnie, gdy jej mama kontynuowała szlochanie. Naprawdę myśleli, że jest zagubiona lub martwa.
- Kendall, kochanie, gdzie jesteś, dlaczego odeszłaś? Co się stało, kochanie? - Jęknęła.
- Mamo, proszę nie płacz, przepraszam. - Przemówiła łamiącym się głosem. Była na skraju łez.
- Gdzie jesteś? Wszystko w porządku? Drogi Boże, tak bardzo za tobą tęsknię, skarbie. - Kimberly, jej matka, płakała bez tchu.
- Też za tobą tęskniłam, mamo. - Udało się wykrztusić dziewczynie.
- Kochanie, gdzie jesteś? - Kendall wypuściła długie westchnienie kręcąc głową.
- Po prostu.. poczekaj chwilę, okej?
Zanim matka zdążyła jej odpowiedzieć zakończyła połączenie, a następnie upuściła telefon na ziemię. Nadepnęła na niego, rozbijając go na kawałki i nie podnosząc go. Dyszałem. Skąd się tego kurwa nauczyła? Jak nauczyła się to robić? Spojrzałem na swój zegarek. Minęła minuta od kiedy zadzwoniła. Mądre posunięcia. Robiła to, by nie zostać zlokalizowaną. Nie chciała, by ją znaleźli. Nie chciała być odnaleziona.
Chwyciła inny telefon wybierając ten sam numer.
- To ja, znowu. Słuchaj, mamo, przepraszam. Nie chciałam cię zranić.
- Proszę, kochanie. Wróć.
- Nie mogę mamo, nie mogę. Bardzo cię kocham, okej? - Wyszeptała.
- Też cię kocham skarbie. Po prostu powiedz mi, gdzie jesteś.
- Nie mogę, mamo. Przepraszam. Jestem bezpieczna i zdrowa. Nie musisz się o mnie martwić. - Powiedział, a uśmiech pojawił się na jej twarzy. Odwróciła się, by spojrzeć w moim kierunku i rozszerzyła oczy widząc mnie. - Słuchaj mamo, muszę kończyć, okej?
- Nie, nie, nie. Proszę, nie rozłączaj się.
- Powiedz Chrisowi i Amber, że ich kocham. Zadzwonię do ciebie niedługo. Kocham cię mamo, trzymaj się. - Powiedziała szybko zanim się rozłączyła i zrobiła to samo co z poprzednim telefonem, niszcząc go.
Wessała powietrze, a jej ręce lekko drżały. Zacisnąłem szczękę.
- Co ty tutaj robisz? - Spytała marszcząc w doskonałym kształcie brwi.
- Ja.. nic. Przepraszam, ja tylko, przepraszam. - Wymamrotałem jąkając się. - Nigdy nie wiedziałem, że potrafisz to zrobić. - Skinąłem w stronę rozbitego telefonu, wskazując na jej nowe umiejętności. Kendall zaśmiała się ponuro do siebie, figlarnie przewracając oczyma.
- Wiele rzeczy o mnie nie wiesz, Jason. - Ból wypełnił moją pierś, tak ostry, że prawnie głośno jęknąłem. Czy to było złamane serce? Możliwym było umrzeć z bólu?
- Naprawdę? Bo przypominam ci, że byłem twoim chłopakiem. - Mruknąłem gniewnie, stając się zirytowanym.
- A ja przypominam, że mnie porzuciłeś. - Odpowiedziała stanowczym tonem. Zacisnąłem szczękę, odwracając wzrok na podłogę. Miała rację. Odchrząknąłem.
- Więc, ja.. jak Amber.. i Chris? Pewnie mnie nienawidzi. - Mruknąłem kręcąc głową. Kendall zaśmiała się do siebie.
- Rzeczywiście. - Zmarszczyłem brwi, odwracając wzrok na ziemię.
- Nic im nie jest? Amber jest szczęśliwa? - Zapytałem wzruszając ramionami. Kendall skinęła głową, gdy poprawiła poduszki na łóżku z uśmiechem na ustach.
- Oczywiście, że tak. Będą mieli dziecko. - Powiedziała cicho. Rozszerzyłem ze zdumienia oczy i rozchyliłem oczy. Poczułem, jak oddech uwiązł mi w gardle.
- D.. Dziecko? Czekaj, co powiedziałaś?
- Powiedziałam, że spodziewają się dziecka. - Odparła z niewinnym wyrazem na bladej twarzy. Na mojej twarzy rozciągnął się ogromny uśmiech.
- Naprawdę? - Kendall pokiwała głową uśmiechając się.
- Tak. Dziecko ma się urodzić w czerwcu. To chłopiec. - Powiedziała chichocząc. - Nie wybrali jeszcze imienia. Nie pobrali się, ponieważ... cóż, bo zniknęłam. - Mruknęła odwracając wzrok na ziemię. Wypuściłem długie westchnienie.
- Dlaczego to robisz, Kendall? - Wyszeptałem.
- Wiesz dlaczego. - Syknęła przez zaciśnięte zęby. Wessałem powietrze przez nozdrza, a oczy pociemniały mi z gniewu.
- Nie, naprawdę, wiesz co? Nie wiem. Nie wiem kurwa dlaczego to robisz, Kendall. Więc oświecisz mnie? - Podniosłem głos czując swoje napięte mięśnie.
- Robię to dla siebie. Choć raz, nie zamierzam polegać na kimś lub czekać na cud. Walczę z własnymi bitwami. I wiesz co? Rok temu, jeślibyś mnie zapytał, powiedziałabym, że jeśli kogoś naprawdę kochasz to pozwolisz mu odejść. Ale myliłam się, tak bardzo. - Mruknęła przez zaciśnięte zęby potrząsając głową.
Moje serce zaczęło szybko bić w klatce.
- Więc wróciłaś dla mnie? - Wymamrotałem. - Robisz to dla mnie? - Szepnąłem. Kendall uśmiechnęła się do siebie kręcąc głową.
- Och, nie. Robię to tobie. - Splunęła umieszczając palec na mojej klatce zanim przeszła i wyszła z pokoju, idąc schodami.
- Co to kurwa ma znaczyć? - Krzyknąłem.
- Rozgryź to. - Krzyknęła nie łapiąc kontaktu wzrokowego. Przejechałem dłońmi po włosach mamrocząc pod nosem przekleństwa.
I to jest to, panie i panowie, jak Kendall Marie Dwayne zmieniła się w sarkastyczną, małą sukę.
- Och, cholera, Christina. Ta laska jest problemem. - Chanel, przyjaciółka Christiny, mruczała do telefonu.
- Kurwa, wiem to, Chanel. - Wymamrotała.
- Musisz coś zrobić. Ona jest byłą Jasona, do kurwy nędzy. Pewnie chce go tobie ukraść. Nie będziesz leżała i nic nie robiła z tym, prawda? - Christina przewróciła oczyma, wypuszczając sfrustrowany, zirytowany jęk.
- Oczywiście, że nie. Ta dziwka niech lepiej nie wchodzi mi w drogę. Zajęło mi to prawie pięć lat, pięć pieprzonych lat, by Jason spojrzał w moją stronę. Jeśli myśli, że może po protu tutaj wrócić i zachowywać się, jak nie wiadomo kto, to coś jeszcze nadejdzie. Może oszukać mojego brata, ale nie mnie. - Syknęła. - Cholera, myślę, że Don ma coś do niej, czy coś. Wiesz, nigdy nie pozwala nikomu dołączyć do gangu. Dlaczego kurwa miałby pozwolić jej? Musisz mi pomóc odwrócić jego uwagę, Chanel. Ona już go ma, David i Jason są opleceni wokół jej małego paluszka. Muszę wypieprzyć jej chudy tyłek stąd jak najszybciej.
- Wyluzuj, rozwiążemy to jakoś, okej? Jason już ci powiedział, że nie jest do tego przyzwyczajona, zwariuje i uda się z powrotem tam skąd kurwa pochodzi!
- Poważnie, Chanel? Jason sześć miesięcy temu zalał przez ich zerwanie. Nawet jeśli byłam jego przyjemnością nazywał mnie jej imieniem, jęczał jej imię. - Ryknęła.
- Po prostu uważaj, jeśli dowie się o tobie i Alexu w przeszłości to masz przejebane. - Mruknęła jej przyjaciółka. Christina przewróciła oczyma.
- Jak ma się do cholery dowiedzieć? Alex nie żyje. Tylko ja i ty wiemy. I lepiej trzymaj gębę na kłódkę. Jeśli Jason się dowie.. Będzie wściekły. - Syknęła przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, dobra, Jezu, dziewczyno. Ktoś obudził się dzisiaj po złej stronie łóżka. Może powinnaś poprosić twojego seksownego chłopaka, by poprawił ci nastrój. - Zachichotała Chanel przez telefon.
- Tak, tak. On nie wydaje się w humorze. Kurwa mać, nawet nie jest tutaj jeden dzień, a ta kurwa już rujnuje nasz związek. Cokolwiek, zadzwonię do ciebie później, dobra? - Mruknęła Christina zanim rozłączyła się i ze złością rzuciła telefon na kanapę.
Zauważyła Kendall przez otwarte drzwi, która siedziała na ganku.
- Pieprzona idiotka. - Syknęła pod nosem. - Chcesz grać? Zaczynamy.
Kendall usiadła na masce swojego samochodu, a na jej twarzy pojawił się uśmiech.
- Niezły samochód. - Wymamrotał David patrząc na auto z podziwem.
- Tak. - Powiedziała Kendall.
- Jest piękna. - Zaśmiał się David wyciągając rękę, by dotknąć samochód.
- Wygrałam to auto w wyścigu w wielkim D. - Powiedziała uśmiechając się na wspomnienie. Jason uniósł brwi z rozbawieniem, kpiący uśmieszek pojawił się w kącikach jego ut.
- Ty? Wygrałaś wyścig samochodowy? - Zapytał zanim pokręcił głową i zaśmiał się do siebie. - Nie ma mowy. - Mruknął sarkastycznie. Kendall zacisnęła szczękę, a jej oczy od razu pociemniały. Usta złączyła w jedną linię.
- Nie doceniasz mnie, Jason. - Splunęła zbliżając się do niego przejeżdżając językiem po wargach. - Co powiesz na wyścig? Co? Tylko tak mogę udowodnić, że się mylisz i zamknąć twoje usta. - Powiedziała dokuczliwym tonem krzyżując ramiona na piersi z diabelskim uśmiechem przyklejonym na twarzy.
- Okej. - Skinął głową uśmiechając się. - Jednak pod jednym warunkiem.
- Co? - Splunęła.
- Jeśli wygram wypierdalasz stąd i wracasz do Stratford. - Mruknął niskim głosem, a jego wzrok palił dziury w jej twarzy. - A jeśli wygrasz.. - Przerwał wzruszając ramionami wskazując, by przemówiła. Kendall zamrugała kilka razy, mrużąc na niego oczy.
- Jeśli wygram to osobiście pomożesz mi dostać się do Connora i go zabić. - Stwierdziła pewnie, nie pokazując żadnych wątpliwości.
- Umowa. - Odpowiedział.
- Zaczynamy. - Uśmiechnęła się Kendall odwracając się i idąc w stronę samochodu, gdy David patrzył oniemiały, a jego umysł nie był w stanie pojąć tego, co się właśnie stało.
Jason umieścił kluczyki w stacyjce i położył nogę na gazie odwracając się, by spojrzeć na Kendall z zadowolonym uśmieszkiem na twarzy.
- Twoje ego wciąż jest wielkie. - Przemówiła dziewczyna.
- Lepiej pakuj walizki, Dwayne. - Zamruczał liżąc usta.
- Zobaczymy, McCann. - Odpowiedziała dumnie zanim spojrzała na ulicę przed sobą.
- Pieprzycie mi w głowie. - Wymamrotał David przerażony na śmierć, gdy stał między dwoma samochodami, podnosząc ręce do góry.
- Po prostu powiedz nam, kiedy mam ruszać, David. - Mruknął zniecierpliwiony Jason.
- Gotowi.. - Mruknął. Kendall postukała palcami o kierownicę, licząc sekundy w głowie. Jeden, dwa, trzy. - Do startu.. - Zacisnęła ręce na kierownicy powoli naciskając na pedał gazu. - Start! - Krzyknął.
Niemal natychmiast zacisnęła stopę na gazie, tworząc za sobą kłęby dymu i kurzy. Jason jechał za nią, a jego ciało było napięte. Wessała głęboki oddech relaksując się na fotelu, zamykając na chwilę oczy, by odwrócić się i spojrzeć na pewnego siebie Jasona.
- Spadasz w dół. - Powiedział bezgłośnie, a Kendall zaśmiała się do siebie kręcąc głową. Szarpnęła za bieg, a prędkość jej samochodu zaczęła wzrastać. Jason zacisnął szczękę, a jego krew gotowała się gniewem. Skąd ona się kurwa nauczyła tak jeździć? Wkrótce, dogonił ją. Ich samochody jechały 130 km/h. Byli na tej samej linii. Kendall uśmiechnęła się zawracając samochodem. Jason zmarszczył brwi. Co ona kurwa robi?
Dziewczyna poruszyła brwi wiedząc, że ma go dokładnie tam, gdzie chciała. Zacisnęła dłonie mocniej na kierownicy, gdy jej samochód pędził w kierunku Jasona. Chłopak wytrzeszczył oczy i rozchylił usta. Nacisnął szybko stopą pedał hamulca i auto zahamowało z głośnym hukiem. Oddychał ciężko, gdy patrzył jak samochód Kendall zawraca i jedzie prosto w stronę mety. Śmiała się do siebie z sukcesu, gdy przemknęła linię startu, gdzie David obserwował wszystko zdumiony.
- Oszukiwałaś kurwa! - Rzucił wściekle Jason, trzaskając drzwiami samochodowymi.
- Nie. - Kendall przemówiła, mrugając niewinnie oczami.
- Nie rób ze mną takich tricków, Kendall. Myślałem przez chwilę, że zamierzasz mnie zabić. - Splunął sfrustrowany wskazując drogę.
- Właściwie, nie powiedziałeś, że są jakieś zasady. Mogłeś zrobić to samo, ale nie zrobiłeś. Wygrałam, a ty przegrałeś. Następnym razem to ja pociągam za sznurki. - Mruknęła przez zaciśnięte zęby. Jason zacisnął szczękę patrząc na nią gniewnie. Podszedł do niej bliżej, niemal łącząc ich ciała.
- Grozisz mi? - Powiedział niskim, śmiertelnym tonem mrużąc na nią oczy.
- Może. - Mruknęła.Wytrzeszczył oczy, a Kendall zdała sobie sprawę, że próbował się nie roześmiać.
- Lepiej naprawdę popracuj nad tymi groźbami, bo nie potrafię kurwa zrozumieć, czy mi grozisz, czy zapraszasz na herbatę. - Splunął. Spojrzała w jego oczy koloru miodu. Mogła powiedzieć, że bardzo się starał, by nie odwrócić wzroku. Była tak wściekła, że z radością oderwałaby mu głowę.
- Lepiej uważaj na swoją gębę. Przypomnę ci, że nie jestem dziewczyną, którą kiedyś znałeś i uwierz mi, nie chcesz zobaczyć mojej złej strony. - Warknęła cicho zanim odeszła.
Kendall związała włosy w wysoki koński ogon i wypuściła długie westchnienie patrząc w lustro. Wyprostowała swoją piżamę, zanim chwyciła małą, plastikową butelkę tabletek i udała na dół do kuchni. Poczuła czyjeś ramię, gdy w kogoś uderzyła powodując, że butelka otworzyła się i tabletki rozsypały się po podłodze. Kendall jęknęła, zanim spojrzała, by ujrzeć Jasona. Złączyła uta w cienką linię.
- Uważaj, jak chodzisz. - Mruknął. Walczyła chęcią zaśmiania się. To było właściwie zabawne, dokładnie w ten sposób się poznali.
- Ty uważaj jak chodzisz. - Splunęła.
- Mogłabyś zamknąć ryj? - Jason uniósł głos zaciskając dłonie w pięści. Nienawidź grzechu, kochaj grzesznika, powiedziała kiedyś Mahatma Gandhi.
Kendall warknęła rozgniewana. Jason wyraźnie pokazał, co myślał.
- Boże, zmieniłaś się w sarkastyczną, niegrzeczną, małą dziwkę, wiesz? - Splunął.
- A ty w końcu pokazałeś prawdziwego siepie. Jesteś nieznośnym, zarozumiałym palantem. - Mruknęła przez zaciśnięte zęby.
- W takim razie dlaczego się stąd kurwa wynieść zamiast marnować tlen? - Krzyknął. Mówią, że miłość i nienawiść znajdują się na tej samej tarczy.
- Po prostu.. - Urwała gniewnie łapiąc się za włosy i biorąc głęboki oddech, czując jak w jej sercu krew pompuje się szybciej niż zwykle.
- Po prostu co, Kendall? Co? - Rzucił niebezpiecznie się do niej zbliżając. - Jesteś inną, nową osobą.
- Złamane serce robi to ludziom, równie dobrze można po prostu się do tego przyzwyczaić. - Przemówiła. Twarz chłopaka złagodniała. - Pozwól, że ci coś powiem, Jason. Następnym razem jak będziesz zakochany. - Powiedziała pokazując palcami, iż mówi to w przenośni. - Upewnij się, że naprawdę jesteś zakochany, a nie zakochany w idei bycia zakochanym.
- Co to ma znaczyć? - Szepnął. Kendall jedynie pokręciła głową odwracając się, by odejść, ale on chwycił ją mocno za ramiona, odwracając ją do siebie.
- Pozwól mi odejść. - Syknęła.
- Nie. - Odpowiedział gniewnie trzymając ją. - Nawet już cię nie znam. Nie mogę uwierzyć, że pozwoliłem sobie zakochać się w tobie. - Splunął, a jad kapał z jego słów, gdy mrużył na nią oczy. Kendall rozchyliła usta w szoku, a jej oczy wypełniły się gorącymi łzami grożącymi, że upadną. Jej bicie serca wzrosła, a usta zadrżały, zaś oddech stał się nierówny.
- Nienawidzę Cie. -Wymamrotała przed uwalniając się z jego uścisku.
Odwróciła się, by ostatni raz spojrzeć na jego twarz. Było tak, jakby widziała cały wszechświat w jego oczach. Może był iluzją. Nie obchodziło ją to, bo w tej chwili, mogłaby przysiąc, że go kocha.
I to jest panie i panowie to jak Kendall Dwayne i Jason McCann życzyli, by nigdy nie zakochali się w sobie.
______________________________________________________________________________
Wybaczcie literówki:(
Kocham was GAGAGHSHDJ coraz więcej komentarzy dodajecie do rozdziałów, a to mega cieszy:)
Buziaki:*
klsdfvcjsdnkjcn ngvdjkdfng;dvjndkdb looooool podziwiam cię :*
OdpowiedzUsuńTak! Tak! Tak! 3 razy tak przechodzisz dalej! Prosze kolejny <3 ~ Asia xo
OdpowiedzUsuńo ty pieprzony frajerze. Mam takie skojarzenie z pierwsza czescia, kiedy Justin byl zaslepiony Nicole, teraz pawuje w Jasona i jego dziwke, teraz mysle, ze tak jak Justy w pierwszej czesci tak Jason w 2 nie zasluguje na nia
OdpowiedzUsuńomg i znowu jestem w niebie! aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa...
OdpowiedzUsuńta końcówka zaskoczyła mnie, serio Jason nic do niej nie czuje? :/
tzn. w takim innym sensie hahahaahah nieważne!
okej, rozdział MEGA jest zajebisty
czekam na następny! aww
@wmedlasy
Jason ją kocha, ale nie chce z nią być, bo byłaby w niebezpieczeństwie blabla. W każdym razie trudno mu jest zostawić od tak Christinę, tak myślę. Ale z pewnością WIĘKSZYM uczuciem darzy Kendall niż obecną dziewczynę.
Usuńkocham kocham kochaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaam
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, z resztą wszystkie są super! niesamowite!
OdpowiedzUsuńCzekam na następny:)
super
OdpowiedzUsuńomg *o* kocham kocham kochaaam <3!
OdpowiedzUsuńdawaaaj kolejny rozdziaaał <333333
OdpowiedzUsuńnie jestem belieber, ale te ff jest cudowne *o*
OdpowiedzUsuńnajlepsze ff jakie czytałam >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
OdpowiedzUsuńKocham te opowiadanie, Kocham ciebie, Kocham że dodajesz codziennie!!!!!!!!!! awww
OdpowiedzUsuńniech autorka pisze więcej rozdziałów NO
zajebisty
OdpowiedzUsuńBOZE... Ken ale z ciebie twarda babka XD DZIEKUJE za tłumaczenie kochanie ;*
OdpowiedzUsuńFajne :)
OdpowiedzUsuńOmg to niemozliwe! Boski rozdział ;* dawaj nastepny :***
OdpowiedzUsuńO mój boże!! Dlaczego to się dzieje!! Oni mają do siebie wrócić bo ja tu nie wytrzymam!! :D
OdpowiedzUsuńHdjsosbsbdjdisb ja pierdoke kurwa mac ach te emocje jebana dziwka tej chrisyiny dupiny kurwa niech spierdala do afryki a jason.chujnjebany wkurwil mnie .amem /kinia
OdpowiedzUsuńSorki za te slowa ale no emocje nie opadaja jestes najlepsza. Oby tak dalej kochanje /kinia
UsuńO mój boże liczę ze kendall i jason jak najszybciej będą razem, bcs my fellings ahshdbshehshsvdgsvsh ❤
OdpowiedzUsuńNo uwielbiam to !!! <3 czekam na następny !! <33
OdpowiedzUsuńta christiana mnie tak wkurwia ze ughhhhh, jeju plakac mi sie cgce bo mimo tego ze sie nienawidza wciaz mysle ze sie kochaja i moga byc razem:(((
OdpowiedzUsuńniech ta christiana aka suka,dziwka gdzies wyjedzie, niech ja tam potraca(na smierc) czy niech tam ja ktos przez przypadek popchnie pod pociag, czy niech sie w wannie utopi...... nie chce jej tu
pomiedzy nim noooo
Jason wkurwiasz mnie ostro part2
czekam na kolejny:) //m.
co tu się kurde wgl dzieje?!?!?!? :C
OdpowiedzUsuńxjhxmxidksudbjxsjdu ja chcr ju nexta! ^^ <3
OdpowiedzUsuńNie cierpię Christiny!!
OdpowiedzUsuńJejku czemu ona jej coś takiego powiedział ?
OdpowiedzUsuńNie cierpię Christiny !!
Czekam na kolejny rozdział i mam nadzieję, że szybko się pojawi :*
Zapraszam na mojego bloga: http://jak-wielka-jest-sila-smierci.blogspot.com/ :)
Boski rozdział czekam na nexta
OdpowiedzUsuńKG ;]
wkurza mnie Jason jest straszbym chamem chce. zeby Kendall zrobila cos zeby Jason byl zazdrosny ugh teraz go nienawidze
OdpowiedzUsuńDZIŚ SKOŃCZYŁAM TO CZYTAĆ, I JEZU GENIALNE JBFF
OdpowiedzUsuńjezu jak ja chcę ich z powrotem razem jdwuioehjadfj
OdpowiedzUsuń@bieberauss
Christina mam cię dość! haha jaka ona irytująca.lol
OdpowiedzUsuńBoże tyle się dzieję w tym ff i w dodatku tak często rozdziały.
Omfg kocham i chce szybko kolejny!!!!!!!
Muszę przeczytać nn!!
OdpowiedzUsuńSuka z tej Christiny! Nienawidzę jej! :/
OdpowiedzUsuńJeju niech oni się tak nie kłócą i wrócą do siebie :)
Kocham to! Genialny rozdział! <33
Christina nawet nie komentuje bo tak mnie wkurza , lubię nową Kenndal , coś czuję że długo sobie poczekamy aż coś się miedzy nimi wydarzy ;)
OdpowiedzUsuńkocham!
OdpowiedzUsuń