sobota, 5 lipca 2014

{ 7 } Zastąpiona

"Nie zadawaj pytania - kiedy wiesz, 
że odpowiedź tylko złamie Ci serce." 


- Rozwalili nasz dom. - Zawołała sfrustrowana Christina.
- Sprawdź, czy czegoś nie ukradli. - Zażądał Don.
- Nie, skupili się głównie tylko na rozpieprzeniu całego domu. - Powiedział David starannie zbierając kawałki rozbitego szkła. 
- Ci skurwiele zapłacą za to. - Syknął David. 
- Musimy iść teraz zobaczyć się z ich przywódcą. - Wymamrotał przez zęby.
- Jason, nie sądzę, że jest to najlepszy pomysł..
- Żadnych ale. - Krzyknął Jason. - Przestań być choć raz taką cipką. - Syknął. - Nie pozwolimy tym skurwielom wchodzić do naszego domu i tego, by rozwalali. Tym razem mieli szczęście. Co jeśli następnym razem umieszczą bombę w twoim samochodzie? Lub gorzej - w Christiny? Musimy im pokazać, z kim zadzierają. I siedzenie na tyłkach nie jest najlepszym pomysłem. Nikt nie ma na to czasu. Ci skurwiele chcą nas zniszczyć. Musimy ich odwiedzić teraz - zapłacić im małą niespodzianką.
- Brzmi zabawnie. - Powiedział David. 
- Wiesz, że nie pozwalają nikomu trzymać tam broni. Mają tą kontrolę bezpieczeństwa i w ogóle. - Odpowiedział Don. Jason uśmiechnął się.
- Kto powiedział coś o trzymaniu ich w widocznych miejscach? 


Kendall zacisnęła szczękę ciągnąc za końce sukienki.
- Cholera. - Usłyszała głos Don, który przyglądał się jej. 
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - Mruknęła pod nosem. - Nie mogę uwierzyć, że namówiliście mnie do ubrania się w ten sposób. - Warknęła wskazując na strój.
- Daj spokój, dobrze wyglądasz. - Mrugnął.
- Jesteś mi wiele winien. - Mruknęła. 
Jasonowi uwiązł oddech w gardle na jej widok, gdy zszedł po schodach. Jego oczy przejeżdżały wzdłuż jej sylwetki, od jej długich nóg, ciasnej czarnej sukienki, która opinała ją doskonale, zostawiając go błagającego o więcej. Pewnie, nie ubierała się zwykle jak Christina. Mimo, że bardzo się zmieniła, jej wybór ubrań wciąż był prosty. Tym razem jednak, pokazała stronę, której nawet Jason nie widział. Przez nią Jason oniemiał i był oszołomiony. Powiedzmy, że jej strój był wystarczający, by rozproszyć 20 bardzo niebezpiecznych mężczyzn.

Przejechał językiem po suchych ustach wciąż na nią patrząc.
- Na co się kurwa patrzysz? - Usłyszał głos Christiny, kiedy trąciła go lekko w brzucho. Wyrzucił z głowy myśli o Kendall i cofnął się.
- Nie patrzyłem na nią, ja po prostu - nieważne. - Mruknął wyraźnie sfrustrowany. Ostatnią rzeczą, jaką teraz potrzebował to była kłótnia z Christiną.

Nie mógł wyrzucić z głowy słów Kendall. Wszystkie rzeczy, które powiedziała utknęły w jego mózgu wciąż brzęcząc. A co zastanawiało go bardziej to rzeczy, które trzymała w samochodzie tak, jakby zależało od nich jej życie. Widział to i ona to wiedziała. To było ich zdjęcie i list, który jej zostawił zanim zniknął. Jego serce zaczęło bić szybko w piersi. Dlaczego tak uparła się by to wziąć? Dlaczego miałaby ryzykować swoje życie przez ich głupie zdjęcie i list? Może dlatego, że były to ostatnie rzeczy, które jej po nim zostały. Dlaczego miałaby zachować coś przypominającego jej o tragedii? Dlaczego miałaby trzymać list, który zawiera jego złamane obietnice? Dlaczego? 
 - Christina, idziesz do samochodu ze mną i Davida. Nie mogę ryzykować zostawienia cię samej w domu po tym co się stało. - Przemówił Don, wyrzucając Jasona z zamyślenia. - Jason, ty pójdziesz z Kendall do jej samochodu. - Chłopak wytrzeszczył oczy.
- Co? - Wrzasnęła Christina. - Nie może iść z nią. - Krzyczała wskazując na Kendall, która leniwie przewróciła oczyma. - Nie chcę go w pobliżu tej suki. - Splunęła. Kendall zamarła.
- Jak mnie kurwa nazwałaś? - Wypaliła zaciskając dłonie w pięści i idąc prosto do niej. Don wypuścił głośno powietrze.
- Nazwałam cię..
- Dość tego. Obie. Christina zamknij ryj kurwa. Nie widzisz, że jesteśmy tutaj w niebezpieczeństwie? I wszystkim, czym się kurwa przejmujesz jest to z kim on pojedzie zamiast faktem, że możemy dzisiaj wszyscy zostać zabici. - Podniósł głos zapinając swoją skórzaną kurtkę. 
Christina zacisnęła szczękę mrucząc przekleństwa pod nosem i spoglądając na Kendall.
- Ruszajmy. - Wymamrotał Don zanim opuścił dom z Davidem i Christiną. David odwrócił się, by mrugnąć do Kendall i podnieść kciuki do góry, gdy a zaśmiała się i żartobliwie przewróciła oczami. Jason zamknął drzwi wejściowe, zanim podbiegł do Kendall, która szła w stronę auta.
- Hej, czy mogę..
- Nie. - Powiedziała oschle przerywając mu. Chłopak zmarszczył brwi zirytowany. - Tylko powiedz mi, jak jechać, by dotrzeć tam na czas. - Wzruszyła ramionami.
- Od kiedy jesteś jasnowidzem? - Mruknął rozzłoszczony.
- Od kiedy przeszkadza ci to kim jestem? - Zażartowała umieszczając klucze w stacyjce.

Jason rozchylił usta, by coś powiedzieć, ale nic z nich nie wyszło. To było przerażające, jak szalenie zmieniła się przez okres czasu, który spędził z dala o niej. I to, co przerażało go najbardziej to było to, czy kiedykolwiek wróci do normalności. Przerażał go najbardziej powód, przez który stała się tym, kim jest teraz. Było tak, jakby stara Kendall umarła i została pogrzebana, przez co nigdy, przenigdy nie wróci i bolało go to, że stracił ją na zawsze. Chciał - potrzebował znać główny powód, który popchnął ją do zamaskowania prawdziwej siebie tak dobrze i zastąpienia jako niezależna, niebezpieczna wersja samej siebie. Głęboko wewnątrz, wiedział, że to wszystko było przez niego. I może to było powodem, przez który także nie chciał nic na ten temat wiedzieć, obawiając się, że przypomni mu to wszystko co zrobił, i czego nie zrobił, wszystko zostało spowodowane przez niego, przez wszystko co powiedział, co obiecał i czego nie dotrzymał, wszystko przed czym uciekał przez te miesiące.

Gdy dziewczyna prowadziła samochód w ciszy, coś pchnęło go, by przekroczył granice i ujawnił wszystko.
- Schowałaś. - Nagle wypalił Jason, spoglądając na nią. Kendall zmarszczyła brwi, patrząc na niego przez krótką chwilę zanim odwróciła wzrok na jezdnię.
- Co?
- Schowałeś je pod koszulką.
- O czym ty..
- Nasze zdjęcie i mój list. Widziałem, że ukryłaś to pod koszulką. - Ujawnił opierając głowę na oknie.
Kendall oblizała usta, mrugając kilka razy.
- Nie wiem, o czym mówisz. - Powiedziała cicho. Wyraźnie kłamała. Została złapana na gorącym uczynku. Jason zaśmiał się.
- Jesteś do bani w graniu debilki, wiesz?
- Cóż, ty jesteś do pani próbując nawiązać rozmowę. - Warknęła, łącząc usta w cienką linię. Zadowolony z siebie uśmieszek pojawił się w kącikach ust chłopaka.
- Nie próbuj zmieniać tematu. - Zażartował złośliwie, przez co Kendall docisnęła uścisk na kierownicy. Ciężko wdychała i wydychała powietrze.

Poczuła się rozczarowana. Jakby używała tego przeciwko niej, tak jakby używał ich przeszłość wobec niej. Nie miał prawda, by to robić, ale ona mu pozwala, bo nie miała innego wyjścia niż zmierzyć się z tym. Musiała ponieść konsekwencje. Było to słodko-gorzkie, uczucie posiadania go blisko, a tak daleko. Nienawidziła go i kochała w tym samym czasie. Szybko podejmowała decyzje dotyczące mężczyzn. Justin, Jason, jej ojciec... Zawsze zakochiwała się zbyt szybko i bez oceny ryzyka. Jej wadą było to, że widziała dobro w każdym i zapominała o innych cechach. I teraz było to uderzeniem w jej twarz. Głupia mała ona. I dlatego postanowiła być samotnikiem, kimś, kto zawsze ukrywa się doskonale w swoim własnym cieniu. Pozwólcie, że wam to powiem: jeśli spotkasz samotnika, nie ważne co ci powie, cieszy się samotnością. To dlatego, że próbuje wtopić się w świat zanim ludzie go zawiodą.  

- Wiem, co widziałem, Kendall. I wiesz, że wiem. Więc przestać przestać oszukiwać siebie, mnie i innych, że..
- Nie zamierzam nikogo przekonywać. - Zawołała głośno, mrużąc oczy.
- Skończ tę grę i wrócić do Stratford, gdzie kurwa należysz. - Krzyknął Jason. Kendall uderzyła nogą powodując, że samochód się zatrzymał.
- Słuchaj mnie, uważnie. - Mruknęła odwracając się do niego. W jej oczach było widać złość i żal. W ciężkich, drżących oddech można wyczuć zawód miłosny. Przetnij ciało nożem i się uleczy, ale zranione serce trwa całe życie. 
 Niektóre rzeczy po prostu nie można połączyć ponownie razem. Nie mogą być nigdy naprawione. Dwa połamane kawałki nie mogą zrobić niczego więcej. Ale przynajmniej miał je złamane.
- Wyraźnie nie masz notatek, jeśli myślisz, że jestem tą samą 'łatwo do 'manipulowania' dziewczyną, jak myślałeś. Bo nie jestem nią, nie ma jej tutaj i nigdy nie wróci. Zostawiłam tę dziewczynę w Stratford. Wiesz, co jest zabawne? Że jesteś jedyną osobą, która stara przekonać samego siebie, że to wszystko jest jakąś pokręconą gierką, bo nie jest. Nie gram i nie zamierzam pozwolić ci się ze mnie nabijać, nie tym razem. Jestem tu w jakimś celu, czy chcesz, czy nie, więc ssij i naucz się, jak sobie z tym poradzić. - Jason pokręcił głową.
- Co ci się stało? - Westchnął.
- Och, więc teraz chcesz wiedzieć co się stało? - Zaśmiała się szyderczo. - Spójrz w lustro. To. - Powiedziała używając palce, by symbolizować przestrzeń między nimi. - To się stało. Ale bez względu na to, jak załamany jesteś, świat nie kończy się na twoim smutku. Czy się zmieniłam. Tak. - Uśmiechnęła się. - Starałam się uczynić ciebie częścią mnie bardziej, niż byłam sobą i na końcu po prostu odszedłeś. Więc oto moje pytanie: kiedy tracisz najważniejszą osobą dla ciebie na całym świecie, gdzie ta cała miłość powinna pójść? Gdzie? - Spytała wzruszając rozpaczliwie ramionami, a jej powieki ponownie stały się ciężkie. Patrzyła, jak Jason zamrugał, a jego jabłko Adama poskoczyło, gdy odwrócił wzrok na krótką chwilę, aby spojrzeć prosto w jej oczy.
- Nie zadawaj pytania - kiedy wiesz, że odpowiedz tylko złamie ci serce. - Wymamrotał. Kendall zaśmiała się ponuro do siebie.
- Tak, racja, jakbym wcześniej przez to nie przeszła. - Syknęła pod nosem zanim ponownie uruchomiła auto.
Byli razem kilka miesięcy, ale czuło się jakby całe życie. Życie cię złamie. Nikt nie może ochronić cię przed tym, i życie samotnie też nie, samotność złamie cię także tęsknotą. Trzeba kochać. Musisz czuć. To jest powodem, dla którego jesteś tu na ziemi. Jesteś tutaj, by zaryzykować swoje serce. A kiedy staje się, że jesteś załamany, lub zdradzony, lub zostawiony, lub zraniony, lub blisko śmierci, pozwól sobie siedzieć na jabłoni i słuchać odgłosu spadających wokół ciebie jabłek, marnując swoją słodycz. Powiedz sobie, że próbowałeś tyle, ile mogłeś. Wiedziała to. Ale wciąż była przerażona.


Z punktu widzenia Kendall:
Zatrzasnęłam drzwi swojego samochodu, zanim dogoniłam resztę załogi, która znajdowała się kilka metrów przed czymś, co wydawało się starym magazynem. Czułam jak oczy Jasona wypalają mi dziury w plecach, a krew zaczyna się we mnie gotować jako rezultat naszej poprzedniej rozmowy.
- Trzymajmy się planu. - Mruknął Don skanując staro wyglądający magazyn, pokryty graffiti. Rap brzmiał z wewnątrz miejsca i mogłam już poczuć zapach marihuany. W pobliżu wejścia stało dwóch dobrze zbudowanych latynoskich mężczyzn, który posyłali mi oczka. Walcząc z pragnieniem przewrócenia oczyma szybko odwróciła wzrok z powrotem na Dona. - Zwłaszcza ty, Jason. - Wypalił nagle, a ja zmarszczyłam brwi. - Kontroluj swój gniew i temperament. Gówno o nich wiemy. Nie możemy dzisiaj umrzeć. Rozumiesz? - Skinął podbródkiem w stronę Jasona, który zacisnął szczękę odwracając wzrok gdzieś indziej w odpowiedz. - W porządku. Miejmy to już za sobą. - Powiedział Don.
- Jesteśmy tutaj by zobaczyć się z Marcosem. - Oznajmił mrużąc oczy na jednego z mężczyzn. Facet zaśmiał się.
- Nie tak szybko. - Powiedział blokując wejście umięśnionymi ramionami. - Musimy najpierw sprawdzić, czy jesteście czyści.
- Do dzieła, zróbcie to. - Uśmiechnął się Don. Skrzyżowałam ramiona na klatce stukając stopą o chodnik czekając niecierpliwie na swoją kolej.
- Twoja kolej, piękna. - Niższy facet uśmiechnął się wskazując na mnie, bym się zbliżyła. Wciągnęłam drżący oddech zaciskając szczękę, gdy podeszłam do niego podnosząc ręce do góry, by wykonał swoją kontrolę. 

Oblizał wargi przejeżdżając wzrokiem po moim ubraniu przez co poczułam okropne uczucie w gardle. Przejechał dłońmi pod moją skórzaną kurtką czując gruby materiał mojej sukienki walcząc z uśmieszkiem. Zacisnęłam usta w wąską linię i wdychałam powietrze przez nozdrza. Traciłam cierpliwość. Don podniósł brwi sygnalizując bym się uspokoiła.
-Niczego nie próbuj. - Powiedział bezgłośnie, a ja przewróciłam oczyma rozpaczliwie chcąc, by to dobiegło już końca. Nienawidziłam fizycznego kontaktu, nie mogłam pozwolić by ktoś mnie dotykał, nie po.. 
- Nie uważasz, że to wystarczy? - Z zamyślenia wyrzucił mnie szorstki głos Davida, która spoglądał na faceta.
- Jesteś na naszym terytorium, my ustalamy zasady. - Warknął zanim ponownie przeniósł swoją uwagę na mnie. Jego ręce dotykały moich nagich ud, a ja wzdrygnęłam się czując, jak moje palce zaczynają się trząść, a dreszcze spływają po plecach. Oddech związał się w moim gardle i poczułam uścisk w klatce. Zanim położyłby dalej swoje dłonie postanowiłam zakończyć ten horror.
- Nie myśl nawet o pójściu dalej. - Syknęłam. - Lub rozszarpię cię na kawałki nawet jeśli byłaby to ostatnia rzecz, którą zrobię. - Mruknęłam przez zaciśnięte zęby. - Więc proponuję ci abyś zabrał swoje brudne łapy, jeśli chcesz żyć, teraz. - Facet się zaśmiał. - Czy wyglądam jakbym żartowała? - Podniosłam głos zaciskając dłonie w pięści.
- Wyluzuj. - Syknął Don chwytając mnie za łokieć i ciągnąc na bok. - Zamknij się, chodźmy. - Rozkazał. 

- Kiedy dostaniemy się do piwnicy bądź za mną, okej? - Usłyszałam ochrypły ledwo słyszalny głos Jasona, który mówił zza mnie. - Nie chcę żeby cię zauważyli i byś stała się ich celem. - Mruknął, a ja mogłam już wyobrazić sobie jak zaciska szczękę spięty. Christina zaśmiała się. Zamknęłam oczy pozwalając sobie na głęboki oddech. Kilka miesięcy temu, ta dziewczyna była mną. To ja byłam tą, o którą się troszczył. Byłam tą, którą zabiłby abym była bezpieczna. I zniknęło to w mgnieniu oka. Zostałam zastąpiona. Ciężko jest kochać. To tak, jakby dawać całego siebie, by być obdartym ze skóry w każdym momencie, gdy druga osoba po prostu odejdzie. To stało się ze mną. W pewnym głębokim miejscu w moim sercu, podtrzymywałam głupie romantyczne przekonanie, że jakoś Jason McCann  kiedyś znał mnie, jak nigdy inny mógłby. Ale to nie było prawdą. Nigdy mnie nawet nie dostrzegł. Widząc jego twarz po miesiącach było pistoletem. Teraz właśnie zostałam postrzelona.
- Już czas. Jesteś gotowa? - Usłyszałam głos Davida stojącego naprzeciwko mnie i wyrzucającego mnie z oszołomienia po raz kolejny, natychmiast skinęłam głową. - Boisz się? - Uśmiechnął się mrużąc na mnie oczy. Żartobliwie przewróciłam swoimi oczyma i wzruszyłam ramionami. Byłam pewna, że zniosłam gorsze. Bez względu na to, jak niebezpieczni mogą być Żniwiarze, byłam szkolona, aby zachować spokój w wielu sytuacjach zagrażających życie i to nie robi żadnej różnicy. Wiedziałam, jakie powiedzieć słowa, jakie wykonać ruchy. Jason był głupi sądząc, że nie byłam na to wystarczająco silna. 


- Cześć Don. - Przemówił diabelski głos należący do faceta mającego około 20 lat, który huśtał się na swoim skórzanym fotelu, niedbale rzucając papierosa na ziemię. Pomieszczenie było oświetlone przez jedno światło i był tam dym. Znajdowało się za nim trzech dobrze zbudowanych mężczyzn, który krzyżowali ramiona na piersi. - Cóż za niespodzianka, że jesteś tutaj. - Uśmiechnął się złośliwie.
- Nie mogę tego samego powiedzieć o tobie, Marcos. - Uśmiechnął się szyderczo Don. 
- Mam nadzieję, że moi chłopcy nie przestraszyli cię za bardzo, czyż nie? - Zażartował chichocząc zadowolony z siebie.
- Proszę, Marcos. Jak długo jestem w biznesie? Dziesięć lat? Nie sądzisz, że jestem przyzwyczajony do takich cipek, jak twoi chłopcy? - Skrzywił brwi Don. Jason popchnął Christinę za siebie obawiając się, że wkrótce zrobi się nieprzyjemnie. Kendall nie mogła nic poradzić, ale czuła zazdrość. Jak by nie mogła? 
- Masz tupet wejść na moje terytorium i wygadywać gówna, Castelana. - Zadrwił Marcos wstając i formułując dłonie w pięści. 
- Stwierdzamy fakty, Marcos. To było oczywistym, że nienawidzisz konkurencji i nie mogłeś znieść, że rozkręcamy biznes, więc postanowiłeś obrać sprawy w złym kierunku. - Przemówił Jason zaciskając szczękę, gdy Kendall uważnie słuchała obserwując pomieszczenie. Nie było okien i sposobów, aby uciec, więc byłoby bardzo trudno znaleźć wyjście z tej sytuacji, która wymknie się spod kontroli, prędzej czy później. Marcos roześmiał się.
- Jesteś rozmowy, McCann. Jesteś zabawny. Nie mogłeś nawet zemścić się prawidłowo za swojego brata. - Wysyczał szyderczo. Kendall rozszerzyła oczy na jego uwagę. Marcos uderzył w jego słaby punkt. Jason zacisnął dłonie w pięści, a jego oczy pociemniały. 
- Nie waż się kurwa mówić o moim bracie, mała kupko gówna. - Wymamrotał przez zęby Jason, odpychając na bok Dona i idąc w stronę Marcosa, gdy David próbował go powstrzymać. Chłopaki Marcosa podeszli bliżej. To nie było częścią planu. 
- Spokojnie, McCann. - Zachichotał Marcos. - To nie jest Vegas, pamiętasz? Teraz, aby zakończyć tą małą rywalizację przez którą przechodzimy potrzebuję czegoś w zamian. I lepiej aby było to coś dobrego. - Zachichotał. Jason zatrzymał się próbując wydostać się z uścisku Davida, jego ciało było napięte. Kendall stała w ciemnym kącie pokoju, nie odzywając się, będąc rozbawiona całą sceną. Nie była przestraszona czy coś, po prostu cieszyła się grą zanim miała w nią wskoczyć. Mówiąc o diable... 
 Nagle oczy Marcosa znalazły ją i jego usta wykręciły się w małym, tajemniczym uśmieszku.
- Proszę, proszę. - Rzekł. - Co my tutaj mamy? Nie widziałem cię, kochanie. - Powiedział mrużąc oczy, by lepiej się przyjrzeć. - Powiesz mi kim jesteś? - Zapytał przechylając głowę na bok.
- Jestem nikim. - Odpowiedziała sucho patrząc na niego bezpośrednio.
- Naprawdę? - Powiedział ignorując jej uwagę, skanując oczyma jej sylwetkę w ciemności, dzikie myśli przechodziły przez jego mózg, gdy to czynił. - Jak masz na imię?
- Nie musisz wiedzieć. - Odpowiedziała. Marcos roześmiał się. 
 Jeden z jego chłopaków podszedł wyciągając ją ku niemu.
- Jestem pewien, że nigdy wcześniej cię nie widziałem. Skąd jesteś?
- Z daleka. - Odparła oschle, spoglądała na szare ściany.
- Nie mówisz dużo, czyż nie? - Wypalił, palcami przejeżdżając po jej policzku.
- Nauczyłam się, że słowa nie wiele znaczą. - Wymamrotała.
- Dobrze, bo jestem człowiekiem czynu. - Powiedział, Kendall czuła jak jego gorący oddech uderzył w skórę jej szyi. Stawała się coraz bardziej niecierpliwa i sfrustrowana. Zaśmiała się do siebie ponuro.
- Wyglądasz na takiego. - Odparła sarkastycznie słodkim tonem, nie łapiąc kontaktu wzrokowego.
- Jesteś bardzo dzielna, nikt. - Szydził udając się za nią, jego dłonie przejechała wzdłuż materiału jej czarnej sukienki. - Ale powinnaś uważać na swoje piękne, małe usteczka. Mogą wprowadzić cię w mnóstwo kłopotów. - Wyszeptał jej do ucha, przesuwając dłońmi po jej biodrach. Kendall zacisnęła szczękę i poczuła jak jego ręce chwytają ją za dolną część pleców. 
- Przestań. - Syknęła ostro zniesmaczona. - Dotknij mnie tak raz jeszcze, a wyrządzę trwałe uszkodzenia twojemu 'koledze' na dole. - Powiedziała wskazując na jego krocze. Marcos roześmiał się na jej uwagę, kręcąc głową.
- Chciałbym zobaczyć, jak próbujesz. - Uśmiechnął się podchodząc do niej. Ale zanim mógł coś zrobić odepchnęła go. Było tak, jakby wszystko działo się w zwolnionym tempie. Wyjęła pistolet Dona, który znajdował się wewnątrz jej uda i wycelowała w kierunku Marcosa. Pociągnęła za spust pistoletu, aż wydał dźwięk kliknięcia.
- Co mówiłeś? - Uśmiechnęła się, mrużąc na niego oczy.
- Kurwa. - Syknął pod nosem Marcos leżąc na ziemi. 
Kolejne para dźwięku kliknięcia była słyszalny, gdy ludzie Marcosa trzymali bronie naprzeciwko Kendall.
- Rzuć to. - Przemówił ochrypły głos. Kendall przewróciła oczyma, kiwając głową do Dona, który dał chłopakom sygnał. Don, David i Jason wyciągnęli swoje bronie, ładując je.
- Widzisz.. Marcos? - Powiedziała słodko Kendall z uśmieszkiem.
- Twoim błędem było to, że nas nie doceniłeś. Teraz możemy to zrobić w prosty lub trudny sposób. Przestań z nami zadzierać i opuść miasto albo wykreślimy cię z listy. Co powiesz? - Rzuciła wściekła, wdychając powietrze przez nozdrza.

Marcos zamrugał kilka razy, pozwalając aby jej słowa przeniknęły do jego mózgu. Czuł, jak śmieje się głośno przez chwilę. Był szantażowany przez kogoś zupełnie obcego, przez dziewczynę.
- W trudny sposób. - Powiedział złośliwie. Kendall zacisnęła szczękę mrużąc na niego oczy, strzelając kulę w niego.
- Zły wybór. - Splunęła odwracając się i nogą kopiąc jednego z jego ludzi. Strzeliła bronią w lampę sprawiając, że pomieszczenie pokryło się całkowitą ciemnością.
- No dalej, chodźmy. - Krzyknął Don otwierając drzwi i biegnąc korytarzem ze wszystkimi. 
- Wiesz co to oznacza, prawda? - Powiedział Don. - Właśnie wypowiedzieli nam wojnę. Potrzebujemy pomocy z zewnątrz. 
Z punktu widzenia Kendall: 
- Prawie nas kurwa zabiłaś! - Krzyczał Jason, kiedy wsiedliśmy do mojego samochodu.
- Mówi to ten, który spieprzył. - Mruknęłam przez zaciśnięte zęby.
- Czy ty słyszysz, co powiedziałem? Prawie nas kurwa zabiłaś, Kendall. Co ty sobie myślałaś? - Pisnął.
- Hej, ocaliłam tam twój tyłek, więc jeśli już to mi podziękuj. - Rzuciłam patrząc w jego bursztynowe oczy, chcąc zrozumieć, o czym myśli.
- To nie było częścią pierdolonego planu.
- Zadziałało, prawda? - Jason oparł głowę o okno, kiedy pędziłam ulicami. Wypuścił drżące westchnienie.
- Przynajmniej zwolnij lub nas kurwa zabijesz, znowu. - Mruknął.
- Prędkość pomaga mi myśleć. - Odpowiedziałam oschle nie łapiąc kontaktu wzrokowego. Tym razem na szczęście zdecydował zatrzymać dla siebie niegrzeczne komentarze.

Stukałam palcami w kierownicę, gdy zaczęłam liczyć sekundy w mojej głowie. Próbowałam zapytać się go, o coś, co miałam w planach zrobić wcześniej.
- Czy ona cię uszczęśliwia? - Wypaliłam nie zastanawiając się. Odwrócił się, by na mnie spojrzeć z lekko rozchylonymi ustami.
- Co masz na myśli? - Zapytał.
- Christina, uszczęśliwia cię? - Spojrzał na swoje kolana oblizując usta.
- Tak. - Skinął głową.
- Kochasz ją? - Zapytałam czując jak moje oczy stając się ciężkie z nowo powstałymi łzami. To było to.
- T.. Tak myślę. - Zająknął się, drapiąc się nerwowo po karku. Wessałam głęboki oddech, ściskając uścisk na kierownicy.
- Czy ona czyni cię szczęśliwszym niż robiłam to ja? - Zapytałam, a mój głos drżał. Jason westchnął zamykając oczy.
- Kendall, ja..
- Robi to? - Zapytałam, tym razem głośniej.
- Proszę, nie każ mi na to odpowiadać. - Szepnął.
- Czyni cię szczęśliwszym, nieprawdaż.. - Zapytałam retorycznie wzruszając ramionami, nie mając odwagi by nawiązać kontakt wzrokowy, obawiając się, że załamię się przed nim. Nie mógł zrozumieć, jakie to było uczucie, ponieważ mnie nie kochał.

Jego oczy zabłyszczały, a ja w tym momencie poczułam silną potrzebę, aby wysiąść z samochodu i zostawić go w tyle. Myliłam się myśląc o tym, że to co Jason i ja mieliśmy było wyjątkowe. Nie był 'tym jedynym''. Nie mógł być. 'Ten jedyny' nigdy by mnie nie zostawił. Nie otrzymałam odpowiedzi, tak jak oczekiwałam. Pokręciłam głową, gdy zaparkowałam przed domem, zanim wyszłam z auta i trzasnęłam drzwiami. Patrzył na mnie tymi swoimi wielkimi brązowymi oczami, mając nadzieję, że bym została pozwalając, by ta niezręczna cisza mnie udusiła. Chciałam to wszystko uśmiercić. 

Szybko udałam się do domu i znalazłam się na piętrze. Czułam jak miękną mi kolana. Usiadałam na podłodze, przed drzwiami mojej sypialni, pozwalając by mnie wsparły. Myślałam, że znam uczucie złamania. Myślałam, że złamane serce było mną, stojącą samotnie na jesiennym balu. To było nic. To, to było złamaniem serce. Ból w klatce, ból za oczami. Wiedza, że już nigdy nic nie będzie takie samo. Myślisz, że znasz miłość, myślisz, że znasz prawdziwy ból, ale tak nie jest. Nic nie wiesz. 

Bez względu na to, jak wiele filmu widziałaś, jak wiele piosenek słuchałaś, i z przyjaciółmi, z którymi rozmawiałaś, nigdy nie zrozumiesz złamanego serca. Chcesz zniknąć płacząc. Oglądasz film, który widziałaś dziesięć razy, piosenka, którą słuchałaś tysiące razy i nagle jest tak, jakby słyszało się to wszystko pierwszy raz. Pierwszy raz czujesz się zniszczona. Słowa ból nie może opisać to, co czujesz w środku. To jest poza bólem, poza furią poza smutkiem. Czujesz wszystko, ale nic na raz. Wstrząśnięcie. Odrętwienie. Pustkę. 

Nareszcie w domu. Dlaczego nie poczułam ulgi? Rzuciłam się na łóżko myśląc o ostatnim razie, kiedy miałam głowę w poduszce. Smutek przejął mnie. Poduszka została nasączona łzami, uczucie, jakby ktoś rozrywał moją pierś odtwarzało się w głowie, jakby wydarzyło się wczoraj. Byłam dużo silniejsza niż to, jak mogłam pozwolić sobie na bycie taką wrażliwą? Nigdy nie pomyślałam, że będę dziewczyną ze złamanym serce. Nigdy nie pomyślałam, że on będzie tym, który je złamie. Ale byłam, i on to zrobił. Wiem, bo, nikt nie wie jak bardzo płakałam tamtej nocy.

32 komentarze:

  1. Boskie *O* Czekam na NN C:
    http://life-is-brutal-33.blogspot.com/ Naszkicowana <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak mi szkoda Kendall .....ugh Christiana mnie tak bardzo irytuje -,- wredna suka :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Kendall ;'(

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda mi Kendall, a Christinę mam ochotę zabić! Nie mogę doczekać się nn! <33

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham to *.*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuje ze tłumaczysz:*

    OdpowiedzUsuń
  7. Awww kochana jesteś ze tak czesto dodajesz :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie może obejść się bezemnie!
    Rozdział cudowny! Jestem ciekawa czy będzie jakiś chłopak o którego Jason będzie zazdrosny, ale przecież odpowiedź znam
    Czekam na następny
    Taak bardzo kocham
    @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  9. ugh Christina we wszystkim przeszkadza i niszczy. Chcę tak bardzo mocno by zniknęła

    OdpowiedzUsuń
  10. Knadall się bardzo zmieniła przez Jasona, ale to dobrze. Mam nadzieję, że ona będzie z Justinem. Czekam na nastęony

    OdpowiedzUsuń
  11. o boże płaczę jak głupia razem z Kendall :C

    OdpowiedzUsuń
  12. Świetny! Ugh...nienawidzę Christyny,ale ona coś kombinowała,mam nadzieję,że za niedługo wszystko się wyjaśni,a Jason przejrzy na oczy!

    OdpowiedzUsuń
  13. Zastapiona, to tak przykto brzmi: (

    OdpowiedzUsuń
  14. Genialny *-*
    1.szkoda mi Kendall
    2.christiana to suka -,-
    3.CHCE WIEEEEEECEJ!! *•*
    <333

    OdpowiedzUsuń
  15. Świetny rozdział ....
    Naprawdę nie mogę pojąć jak on może być z Christina ?! On jest po prostu ślepy i tyle!
    Nie mogę się doczekać się kolejnego rozdziału :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Ughshcjzjsjz cale 3 ostatnie rozdzialy placze -,-

    OdpowiedzUsuń
  17. Boze, nie wiem kiedy oni będą razemi czy w ogole będą.. trudno mi się to czyta, gdy Justin jest z Christiną:(

    OdpowiedzUsuń
  18. *Jason jest z Christiną ;d

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozdział świetny ;) tylko Jason mnie denerwuje niby kocha Kendall ale ciągle ta Christina -.-

    OdpowiedzUsuń
  20. Uwielbiam Cię za to że tak często dodajesz bo bym normalnie nie wytrzymała :33

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja pierdole zajebcie ta christine jakas tepa lopata o boze Biedna Koendall :< moze powinna zadzwonic do Justina i z nim pogadac ?:o Jason chuj pierdolony byl taki zazdrosny o kendall jak byli razem i niby ja kochal a teraz takie chujostowo odpierdala ciota jebana !!!Moze powinno sie wprowadzic jakiegos chlopaka dla kendall zeby Jason byl zazdrosny ? Hmmmmm ... czekam na kolejny :*/kinia

    OdpowiedzUsuń
  22. Tak cholernie mi szkida Kendall . Lubię kiedy jest taka zadziorna ^^

    OdpowiedzUsuń
  23. Jej tak bardzo uwielbiam to opowiadanie *_____*

    OdpowiedzUsuń
  24. Mimo ze Jason to dupek to i tak wole żeby Kendall była z nim a nie z Justinem :()

    OdpowiedzUsuń
  25. Zabić Christinę!!

    OdpowiedzUsuń
  26. wow
    jason to kompletny idiota

    OdpowiedzUsuń
  27. Uwielbiam tą Kendall ^^
    nie wiem czemu, ale chciałabym zeby chociaz przez kilka rozdziałów David i Kendall kręcili ze sobą i żeby on sie o nią troszczył. Chcialabym zobaczyc mine Jasona hwhahahwha i wgl podobq mi sie ta nowa Kendall , tylko wkurza mnie to dalsze jej uzalanie i dawanie satysfakcji Christinie. Powinna cos przypier*olić w twarz albo rzucic jakims zajebistym tekstem (hahahahahahahahaha no comment) ^^
    Ps. Ostanio nie psalam komentarzy, ale wiedz, zee caly czas czytam :)
    @BvictoriaHh

    OdpowiedzUsuń
  28. on nie kocha Christiny, nie nie nie! biedna Kendall :( @bieberauss

    OdpowiedzUsuń
  29. Jason ty debilu nie widzisz, że ona wciąż cię kocha tak samo jak ty ją? Boże...gdfgdfgfdghhd
    Christina jest tak bardzo irytująca, że ugh.
    Tak bardzo uwielbiam to czytać i Jezu chce kolejny rozdział jak najszybciej.:) x

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia