poniedziałek, 7 lipca 2014

{ 8 } Problemy z zaufaniem

"Kiedy mówiła jej oczy uciekały ode mnie, a następnie zmusiła się, by patrzeć prosto na mnie i zaczęła tłumaczyć, a ja wiedziałam, że czuła się ze mną bardzo dziwnie i to, że mnie nienawidziła, i zabawnym było siedzenie tam i spoglądanie na nią, wiedząc, że mnie nienawidzi."  


Z punktu widzenia Jasona:
Czyż nie jest to słodko-gorzkie? Poczucie posiadania jednej osoby, której kochałeś przy sobie i powolne odkrywanie, że nie są tym, kogo znaliście. Walczą na własną rękę z demonami w głowie. A ty po prostu przyzwyczaiłeś się widząc ich tak kruchych i będąc dla nich. A teraz nie pozwalają ci przyjść do nich blisko. I wszystkie ściany, które zbudowali są zbyt wysokie i nie zburzą się i po prostu trzeba się do tego przyzwyczaić, ponieważ wszystko toczy się dalej. Teraz potrzebuję słowa, które wyrazi uczucie, kiedy wiesz, że coś się dzieje, co cię zmieni, i nie chcesz tego, ale nie można tego zatrzymać. I wiesz, po raz pierwszy, że nie będzie 'przed' i 'po', 'było' i będzie'. I że już nigdy nie będziesz tą samą osobą, którą byłeś. Może to się stało z nią. Może to jest to, co przydarzyło się mi. 

Bez względu na cokolwiek, wciąż mogę to czuć. To coś silnego, pełzające pod skórą i nie mogę wydostać tego z mojej głowy, nawet jeśli się staram. Czasami czuję jakbym mógł ją dotknąć. Czasami chcę wziąć ją w ramiona, ponieważ czuję, że wciąż jest moja. 

Im więcej rzeczy się zmienia, tym bardziej pozostają takie same. Nie jestem pewien, kto był pierwszą osobą, która to powiedziała. Prawdopodobnie Szekspir. Lub może Sting. Nigdy nie przykładałem zbytnio wiele uwagi na lekcjach literatury w szkole. Nie sądzę, że jestem w tym sam. Myślę, że inni ludzie też się zmienili. A jeśli cierpisz to przynajmniej ból jest znajomy. Kto wie, jaki ból czeka na nas za rogiem. Szanse są na to, że może być nawet gorzej. Zrobiłem to, do czego byłem przyzwyczajony, to co robiłem najlepiej. Rzuciłem wszystko i zniknąłem. Wybierasz drogę już podróżując i nie wydaje się to wcale takie złe. Nie jesteś narkomanem. Nikogo nie zabijasz... Może z wyjątkiem siebie. I jej... Kiedy w końcu zmieniamy się, nie sądzę, że to się staje jak trzęsienie ziemi lub wybuch, w którym nagle jesteśmy jako inna osoba. 

Myślę, że to jest mniejsze od tego. Tego rodzaju rzecz większość ludzi nawet by nie zauważyła dopóki nie przyjrzeliby się nam z bliska. Co, dzięki Bogu, nigdy nie robią. Ale ty to zauważasz. Wewnątrz, to uczucie inności. Dlaczego się zmieniają? Dlaczego nie mogą zostać tacy sami?  Dlaczego nie zostaną tacy, jakich my chcemy, by byli, kiedy ich kochaliśmy? Czujesz się zawiedziony. Bo wszystko się zmieniło i nie miałeś pojęcia, że to się zdarzy. Nie mogłeś nic zrobić, by to powstrzymać. Kiedyś znałeś ich jako... już nawet nie wiesz. Ale kochałeś ich i chciałeś by byli tacy jacy są. I miałeś nadzieję, że tak będzie. To jest osoba, którą będzie na zawsze... że nigdy przenigdy się nie zmienią. I może tak ma być, a może nie. 

Kiedy matki ostrzegają swoje córki przed tymi wszystkimi paskudnymi mężczyznami, którzy mogą złamać serce, jestem tym, którego mają na myśli, bo jestem tym, który łamie serca, kiedy ich matki ostrzegają je przed tym. Kendall była jedną z tych dziewczyn. Gdybym coś mógł zmienić to zrobiłbym to. Ale życie nie jest łatwe. Angażowanie się w związek ze mną nie jest łatwe. Myślę, że wiedziała to, po prostu nie chciała wierzyć własnym zmysłom. Chciała być szczęśliwa i myślę, że jakoś trochę uczyniłem ją szczęśliwą. Widzicie, jak to się teraz skończyło? 

Czułem, jak oddech uwiązł mi w gardle, kiedy zobaczyłem Kendall idącą do kuchni. Nawet na mnie nie spojrzała, kompletnie ignorując moją obecność, jakbym nie istniał. Wydąłem usta drapiąc się nerwowo po karku zanim zwróciłem nią wzrok i badałem jej twarz. Jej oczy były spuchnięte i trochę czerwone. Wyglądała tak, jakby płakała. Lub nie. Wyglądała tak każdego ranka. Więc myślę, że jest to jakaś alergia. 

Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, może po prostu proste dzień dobry zwłaszcza po tym co stało się zeszłej nocy, chciałem przerwać panującą niezręczną ciszę, jednakże dziewczyna mnie uprzedziła.
- Spodziewamy się kogoś dzisiaj? - Wymamrotała cicho, będąc zwrócona do mnie tyłem. Jej głos wciąż był taki sami. Może to była jedyna rzecz, która się w niej nie zmieniła. Odchrząknąłem.
- Uch, tak. Znajomi przyjeżdżają dzisiaj, by nam pomóc. Niedługo się zjawią. Lepiej się ubierz. - Mruknąłem kiwając głową w kierunku jej sylwetki, przejeżdżając oczami po jej ciele. Krótkie spodenki dżinsowe, które miała na sobie idealnie przylegały do jej bioder, dzięki czemu na widoku były jej długie nogi. Siedem miesięcy i ona wciąż ma na mnie ogromny wpływ. 

Odwróciła się, by spojrzeć na mnie zdezorientowana.
- Jestem ubrana.
- Więc ubierz coś innego. - Wzruszyłem ramionami.
- Co jest nie tak z moimi ciuchami? -  Zmarszczyła brwi spoglądając na ubranie.
- Za dużo odkrywają. - Powiedziałem przewracając oczami. 
- Nie, nie odkrywają za dużo. - Odpowiedziała.
- Tak, robią to. - Podniosłem głos. - Teraz zrób to co mówię i idź się przebrać. - Zażądałem surowym tonem, że nikt nie mógłby odmówić. Kendall zacisnęła szczękę, mrużąc na mnie oczy.
- Nie możesz mówić mi co mam robić. - Mruknęła ze złością.
- Właśnie to zrobiłem. - Odpowiedziałem unosząc kpiąco brwi. - Teraz idź. - Rozkazałem wskazując drzwi. Przewróciła oczy mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem, zanim zrobiła to co powiedziałem i poszła do swojego pokoju.

 Westchnąłem głęboko. Moja frustracja rosła. Czułem napięcie i ciśnienie rosnące wewnątrz mojego ciała. Oparłem się łokciami o blat po wsparcie, gdy zamknąłem oczy, czując uczucie pieczenia za powiekami. Wczorajszej nocy nie mogłem zasnąć, ponieważ nie mogłem wyrzucić jej z moich myśli. Byłym zmieszany. I jeśli to nie wystarczy mamy nadchodzącą 'załogę.' 

Wesley Gregory i Max Savangé. Mój brat i Max byli dobrymi przyjaciółmi. On był cichy, ale sprytny. Nigdy nie mówił za dużo, chyba że miał coś ważnego do powiedzenia. Był szybki, silny i nieustraszony. Takiego kogoś nam trzeba. Pogłoski na ulicy mówią, że on i Żniwiarze mają niedokończone sprawy, więc Don zadzwonił do nich prosząc o wsparcie, a on po prostu nie mógł powiedzieć nie.

Wesley, z drugiej strony, cóż był innej kategorii. Nie był typowym 19-letnim brytyjskim facetem. Jego rodzice wysłali go do Vegas do szkoły, kiedy miał zaledwie 14 lat, oczekując, że w przyszłości odniesie sukces jako biznesmen. Tak było w jego rodzinie od dziesięcioleci. Powiedzmy, że rzeczy nie były takie, jakie oczekiwali. Wesley nie planował trzymać się ich zasad. Kiedy miał 15 lat wpadł w wiele problemów, takich jak; narkotyki, imprezy i upijanie się każdej nocy, więc został wyrzucony ze szkoły i nie chciał wrócić do Anglii. Jego rodzina wyparła się go, ale nie mogło obchodzić go to mniej. Nauczył się już, jak przeżyć na ulicy i przypasować się do naszego stylu życia. Wiedział, jak zarobić pieniądze dobrze i szybko. 

Jeżeli chodzi o mnie to Wesley był nieszkodliwy. Byliśmy dobrymi przyjaciółmi. Ale to nie było to, co mi przeszkadzało. Wesley był znany ze swojego uroku. Dobierał odpowiednie słowa, gdy przyszło co do pań. Był graczem, i nie to byle jakim, najlepszym. Jednak Wesley nie był taki, jak ja kiedyś. Chciał uwagę, uczucie i pasję dziewczyn. I zrobi wszystko, by dostać to, co chce. Kiedy znudzi się mu dziewczyna, po prostu przechodzi do następnej. 

Wiedziałem, że nie będzie zalatywał się do Christiny. Nie była w jego typie. Poza tym, wiedział, że nie należy zadzierać z moją dziewczyną. Ale wiedziałem, że w momencie, gdy zobaczy Kendall skupi swoją uwagę tylko na i wyłącznie na niej. Wiedziałem, że będzie ją chciał. Wiedziałem, że nie przestanie dopóki jej nie zdobędzie. I to przerażało mnie najbardziej. Nie chciałem go blisko niej. Nie chciałem, by na nią patrzył, myślał o niej, nie mówiąc już o rozmowach. I będzie ciężko go powstrzymać od zbliżenia się do niej. 

- Są tutaj. - Mruknął David, wyrzucając mnie z zamyślenia. Odwróciłem się do niego, lekko rozchylając usta w szoku. Myślałem, że miałbym przynajmniej trochę czasu, aby pomyśleć o moich następnych ruchach. Zacisnąłem mocno szczękę, formując dłonie w  pięści, a palce drżały mi z złości. Podążyłem za Davidem do salony i zobaczyłem Dona witającego się z Maxem i Wesleyem z dużym uśmiechem na twarzy. Zacisnąłem usta krzyżując ramiona na piersi.
- Max, Wesley. - Skinąłem głową, patrząc wprost na ich obu. 
- Witaj McCann. Dawno się nie widzieliśmy. - Przemówił Wesley swoim brytyjskim akcentem.

Usłyszałem kroki za mną i czułem, kto to był. Kendall. Poczułem jak mój żołądek skręca się z każdym krokiem, który robiła schodząc ze schodów. 
- Z pewnością minęło sporo czasu, kiedy się ostatnio widzieliśmy, Wesley. - Mruknąłem pokornie. Czułem za mną obecność Kendall, jej oddech powoli uderzał w moją szyję. Odwróciłem się, by na nią spojrzeć, gdy ta wysłała mi zdezorientowane spojrzenie, gdyż blokowałem jej drogę i widok. Zaufajcie mi,  chciałem powiedzieć, że nie ma nic do zobaczenia. Ale słowa nie mogły znaleźć drogi by wyjść. Więc postanowiłem zatrzymać się w tym samym miejscu, zapobiegając, by nie zobaczyła Wesleya. 

- Więc, co się dzieje? - Przemówił Max, a ja zwróciłem na niego swoją uwagę. Przejechałem językiem po suchych ustach, zanim odpowiedziałem.
- Żniwiarze. Musimy się ich pozbyć. Dwa dni temu zniszczyli nasz dom. Potem nas nastraszyli. Są śmiertelni poważni w tej sprawie. To albo my, albo oni. Nie chcą nas w biznesie. Teraz, chcę ich usunąć z listy.- Kontynuowałem spokojny.
- Tak, kto jest ich przywódcą? - Mruknął Wesley, spoglądając za mnie oczyma, by spojrzeć na Kendall.
- Ralph Slavador. - Odpowiedziałem.

- Jason, pozwól mi spojrzeć. - Mruknęła Kendall próbując przejść obok mnie. Położyła dłonie na moich ramionach starając się mnie odepchnąć, a ja się wzdrygnąłem. Jej dotyk wysłał dreszcze po moim kręgosłupie i czułem elektryczne iskry w całym ciele. Być może przyczyną tego był brak fizycznego kontaktu pomiędzy mną a nią przez te miesiące. Całe powietrze było zassane w moich płucach, gdy spojrzałem na jej zainteresowaną twarz, obawa pojawiła się w jej oczach, gdy odsunęła dłonie. Czego może się bać? Wziąłem głęboki oddech starając się pozbyć zawrotów głowy. 

 - Er... McCann? - Powiedział Max.
- Um, tak? - Odpowiedziałem drapiąc się nerwowo po karku.
- Kto to? - Skinął Wesley wskazując na mnie, przechylając głowę na prawo. Rozchyliłem usta, by coś powiedzieć, ale nic z nich nie wyszło, gdy Kendall zbliżyła się powoli, marszcząc brwi. Wesley uśmiechnął się usatysfakcjonowany i już mogę odczytać oczywisty wyraz jego oczy. Pragnął jej. Zacisnąłem mocno szczękę patrząc na ziemię.
- Och, cześć. Nie widziałem cię tam. - Zachichotał Wesley. - Jak masz na imię? 

Kendall zacisnęła usta odwracając się do mnie z pytającym wyrazem twarzy. Jej oczy błyszczały przez światło, które wdzierało się przez okno i nigdy nie widziałem ich tak jasny. I w tym momencie wiedziałem. Zostałem pokonany. Wypuściłem drżące westchnienie kiwając lekko głową potwierdzając to, iż może się przedstawić. Nie mogłem nic zrobić, by temu zapobiec. I to boli jak suka. Czułem piekący ból w klatce piersiowej i oddech uwiązł mi w gardle. Był to powolny zabójczy rodzaj bólu, którego nigdy nie doświadczyłem. Czułem jakbym ją już stracił dla niego. I jak można stracić kogoś, kto nawet nie jest twój? I to było prawie nierealne, kiedy odwróciła się, by na niego spojrzeć tymi swoimi dużymi brązowymi oczyma, które kochałem. I posłała mu mały, ledwo zauważalny uśmiech. Zostałem zastąpiony. Może nie w tej chwili. Może nie przez Wesleya. Ale miałem wewnątrz to uczucie, które krzyczało głośniej z każdą sekundą. To co mieliśmy dawno odeszło i nigdy nie wróci. Zmieniła się. Ja się zmieniłem. Dlaczego jeszcze mi to przeszkadza? Jesteśmy tylko... ludźmi. I to ludzie robią. Próbują kurwa ruszyć na przód i zapomnieć. Jeśli to jest tym, co zrobiłem, dlaczego nie mogę znieść myśli o niej spoglądającej na innego faceta? 

Jak mogła się do niego tak uśmiechać? Co ze mną. Pokręciłem głową na swoje myśli. Musiałem przypomnieć sobie, kim była dla mnie i kim ja dla niej. Byliśmy nieznajomymi z wspólną przeszłością, która wydawała się wiecznością, ale trwała tylko kilka miesięcy i teraz odpłynęła jak papierowa łódka, a ja byłem zbyt głupi by coś zrobić. Znasz to uczucie? To, kiedy ty i ktoś, kto znaczył dla ciebie wiele, albo wciąż znaczy, zaczyna odpływać? I masz tu odczucie bycia zastąpionym, i to jest do bani, ponieważ nie chcesz by odeszli, nie chcesz zostać zastąpiony, ale widzisz jak przechodzą przez to samo, przez co ty przeszedłeś z inną osobą. Boli to jak skurwysyn. Nigdy nie wiedziałem, aż do tego momentu, jak bardzo może zranić utrata czegoś czego nigdy naprawdę nie miałeś. Przełknąłem ostatni kawałek dumny spoglądając na Wesleya.

- Jestem... Kendall. - Wypaliła wyciągając dłoń i oczekując, że ją uściśnie. W zamian, złapał ją i pocałował wciąż na nią spoglądając. Zacisnąłem mocno szczękę wdychając powietrze przez nozdrza. Widziałem, jak walczy z chęcią uśmiechu i czułem jakbym dźgnął się nożem. Dlaczego? Nawet nie wiem. 
- Wyglądasz, jakbyś wyszła z okładki magazynu. - Flirtował, a ona nie mogła nic poradzić, ale zaśmiała się na jego uwagę. Był to prawdopodobnie pierwszy raz, kiedy usłyszałem jej prawdziwy śmiech.
- Bo wyszła. - Skomentował Don unosząc brwi.
- Czy teraz? - Zaśmiał się Wesley.
- Ona jest moją.. - Wypaliłem bez zastanowienia nad doborem słów. Odwróciła się, by manie spojrzeć. Oblizałem nerwowo wargi, a jej oczy wypalały we mnie dziury, czekając na odpowiedź. - Jest starą znajomą. - Mruknąłem przez zaciśnięte zęby, lokując wzrok na podłodze. Prawie zaśmiała się na moją uwagę, przewracając oczyma. I wtedy wiedziałem, że była mną rozczarowana. 

- Jason nigdy nam nie powiedział, że ma taką śliczną dziewczynę w gangu. - Uśmiechnął się Wesley. Kendall zaśmiała się. 
- Powiedzmy, że moje przybycie było w pewien sposób nieoczekiwane. - Mruknęła delikatnie.
- Jak się tu znalazłaś? - Zapytał Wesley marszcząc brwi zdezorientowany. Kendall wypuściła drżący oddech.
- Mam kilka niedokończonych spraw. - Odpowiedziała.
- Jakiego typu sprawy? - Wtrącił się Max, krzyżując ramiona na klatce. Zacisnęła usta, zastanawiając się nad odpowiedzią. Kiedy mówiła jej oczy oddaliły się ode mnie, a potem zmusiła się, by patrzeć prosto na mnie i zaczęła wyjaśniać. I wiedziałem, że czuła się ze mną dziwnie, i że mnie nienawidziła, i zabawnym było siedzieć tam i patrzeć na nią wiedząc, że mnie nienawidzi.
- Nie wyglądasz jakbyś tu pasowała. - Wypalił Wesley mrużąc oczy na Kendall, która pokręciła głową, śmiejąc się na jego uwagę.
- Nie jesteś pierwszym, który to mówi. - Powiedziała wzruszając ramionami.
- Och, przepraszam. Nie chciałem cię urazić, ja tylko..
- Hej, hej. - Przerwała mu z uśmiechem. - W porządku. Chodzi o to, nie wyglądam na osobę, która jest częścią jednego z najbardziej znanych ganów w LA. Rozumiem. - Zachichotała. Wesley uśmiechnął się szeroko w odpowiedzi. - Ty też nie wyglądasz jakbyś tu pasował. - Uniosła brew, wskazując na niego palcem, gdy wręczała mu piwo, a następnie zamknęła drzwi lodówki. Wesley zaśmiał się zanim wziął łyk piwa.
- Także nie jesteś pierwszą osobą, która to mi mówi. - Uśmiechnął się sprawiając, że się zaśmiała.

- To długa historia. - Wzruszył ramionami. - Całe życie miałem zaplanowane przez rodziców. Miałem ukończyć jedną z najlepszych szkół średnich w Ameryce i potem studiować biznes na Yale. To rodzinna tradycja od lat. Powiedzmy, że nie czułem tego. Nie jestem typem kolesia, który lubi szkołę, jak widzisz. - Zaśmiał się pokazując swoje jasne, białe zęby. - Wpadłem w wiele kłopotów, kiedy miałem 15 lat. Nawet moja rodzina nie mogła naprowadzić mnie z powrotem na tor. Więc zostałem wyrzucony ze szkoły i moi rodzice wyparli się mnie. Nigdy po tym nie wróciłem do Anglii. - Powiedział, a jego piwne oczy spoglądały w jej. Kendall zacisnęła usta w jedną linię. 

 - Wow, przepraszam. Musiało być ciężko. Byłeś taki młody i wszystko.. - Przerwała, wspominając kłótnię jego ojca o Jasona, smutek pojawił się na jej twarzy.
- Nie, jest w porządku. Nie przejmuj się tym. - Pokręcił głową. - Londyn nigdy nie był dla mnie domem. Szybko się wpasowałem. Jestem naprawdę, naprawdę dobry w tym, co robię. Żyję szybko. To najłatwiejszy sposób na zarabianie pieniędzy. To nie tak, że jestem z tego dumny. Będąc diler i bombowcem nie jest najlepszym sposobem, aby zarabiać na życie. Ale hej, marzenie moich rodziców się spełniło. Zostałem biznesmenem z wielkim sukcesem. - Zaśmiał się. Kendall nie mogła nic poradzić, ale zachichotała, przewracając oczami na jego uwagi. 

- Wow, to była kiepska próba zażartowania skończenia jako kryminalista i wybrania tego sposobu życia zamiast luksusowego. - Zaśmiał się kręcąc głową, dziewczyna do niego dołączyła. 
- Prawdopodobnie nie powiodła się próba zaimponowania ci moim poczuciem humoru, biorąc pod uwagę, że jesteś taka kochana. - Kendall lekko uśmiechnęła się przekręcając głowę na bok.
- Nawet jeszcze mnie dobrze nie znasz. - Zażartowała mrużąc na niego oczy. 
- Masz rację, nie znam. Wkrótce poznam, bo będziemy spędzać dużo czasu razem. - Wyszeptał powodując, że wybuchnęła śmiechem. - Ale moim zdaniem, poznajesz osobą, kiedy na nią patrzysz, kiedy patrzysz w jej oczy. Pieprzyć, że nie ocenia się książki po okładce. - Powiedział marszcząc nos. - Jedno spojrzenia i mogę powiedzieć, kto jest dziwką, a kto nie. Ale ty. - Powiedział z uśmiechem. - Intrygujesz mnie, kochanie. Jesteś kimś innym. - Przemówił brytyjskim akcentem. 

- Więc powiedz mi, co cię tu sprowadziła? Co przyczyniło się do zostawienia normalnego życia i zostania częścią tego? - Zapytał zaciekawiony. Chciał wiedzieć wszystko i nic o niej. Było coś w niej, co to powodowało. Być może sposób, że rzadko przenosiła wzrok w dół, lub jak wstrzymywała się przez kilka sekund, by pomyśleć zanim odpowiedziała, lub jak błyszczały jej oczy, albo jak prawie nigdy się nie uśmiechała. Kendall westchnęła, zamykając oczy na chwilę. 
- On. - Mruknęła zanim wzięła łyk pomarańczowego soku. Wesley zmarszczył brwi, odwracając się, by spojrzeć na Jasona, który kontynuował rozmowę z Maxem i Donem w salonie.
- Z.. Zaczekaj. - Wypalił podnosząc ręce, starając się zapanować nad sytuacją. - Chodzi ci o Jasona? - Zapytał. Dziewczyna pokiwała głową unikając kontaktu wzrokowego.
- Nie jestem starą znajomą, Wesley. - Westchnęła. - Ja i Jason byliśmy - on jest moim - jestem jego byłą dziewczyną. - Mruknęła cicho. 

Wesley wytrzeszczył oczy patrząc zdumiony na dziewczynę przed nim, podczas gdy ona spoglądała na niego zdenerwowana.
- Byłaś jego dziewczyną? - Wymamrotał.
- Tak.. - Powiedział drapiąc się niezręcznie po szyi, jakby wstydziła się ich przeszłości.
- Och. - Przerwał łącząc usta w cienką linię przełykając gulę w gardle.
- To było dawno temu i teraz to wszystko skończone. Wiele rzeczy zmieniło się od tamtej pory. On się zmienił. Ja się zmieniło. To przeszłość. Widzisz on już jest cudownie szczęśliwy z Christiną. - Powiedziała przewracając oczyma. Wesley zamrugał kilka razy pozwalając by słowa dotarły do jego mózgu. 

- Skończyłaś ci? - Zapytał patrząc wprost na nią, a jego wzrok próbował przeniknąć przez jej tęczówki. Kendall związał się oddech w gardle, a umysł zdrętwiał. Uchyliła usta, by coś powiedzieć, ale jednak choć na szczęście lub nieszczęście, Jason pojawił się biorąc z lodówki dwa kolejne piwa. Zmarszczył brwi, a jego twarz spoglądała na nich z dezaprobatą, gdy zauważył, że są w trakcie rozmowy, która wyglądała na poważną.
- Co tu się dzieje? - Wyraził półgłosem.
- Nic. Po prostu rozmawialiśmy. - Wzruszył ramionami Wesley odwracając się na piętach, aby udać się do salonu. Odwrócił się wysyłając Kendall uśmiech zanim usiadł na kanapie obok Maxa. 

Kendall wypuściła drżący oddech. Było blisko. To nie tak, że nie wiedziała jak odpowiedzieć. Pięć miesięcy w gangu nauczyło ją wystarczająco dobrze. Wiedziała, jak ukryć emocje i myśli. Uśmiechnęła się i to było to. Nikt i nawet nie Jason, który znał ją lepiej niż ktokolwiek inny nie wiedział, że wciąż go kocha. Ona po prostu nigdy nie pomyślała, że Wesley odkryje to tak szybko. Nie sądziła, że ten temat wypłynie tak szybko i nie chciała o tym rozmawiać.
- O czym rozmawialiście? - Mruknął Jason kiwając w jej stronę głową, wyrzucając ją z zamyślenia.
- O niczym ważnym. Niczym co powinno cię interesować. - Wzruszyła ramionami spoglądając na niego. 

Jason wdychał i wydychał gwałtownie powietrze przez nozdrza, zaciskając szczękę.
- Och, przykro mi. Przeszkodziłem w czymś? - Rzucił sarkastycznie. Kendall zaśmiała się.
- Daj spokój Jason, myślisz, że posunęłabym się tak nisko?
- Jesteś nieprzewidywalna. - Zaszydził.
- Znasz mnie lepiej niż to. - Mruknęła przez zaciśnięte zęby.
- Ja? - Uniósł brwi śmiejąc się. - Och, nie znam cię już. - Warknął. Kendall zmarszczyła brwi na jego bolesne słowa. To była prawda, chciała żeby czuł w ten sposób, a ona osiągnęła to. Ale w jego głosie była nienawiść, niechęć, które sprawiało, że szalała. 

Jest cienka linia pomiędzy nienawiścią, a miłością i w tym momencie tańczyli na niej. 
- Grasz nieczysto, Jason. - Mruknęła przez zaciśnięte zęby, ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów. 
- Nie ja ustalałem zasady kochanie, ty to zrobiłaś. - Wyraził zadowolony. Kendall westchnęła.
- Już ci to wyjaśniłam. Nie lubię cię. Prawda, nie lubię większości ludzi tutaj, ale szczególnie lubię cię. Mogłabym założyć własną religię opartą na tym, jak bardzo cię nie lubię. - Splunęła unosząc w ręce do góry w akcie desperacji. 
- Cóż, nie lub mnie. Nie robi mi to teraz żadnej różnicy. Nie mogłoby mnie mniej obchodzić to co myślisz. To zaskakujące, że jeszcze tego nie zrozumiałaś, że gówno mnie obchodzisz, Kendall. - Podniósł głos zirytowany. 

Kendall rozchyliła usta, a wszystkie kolory zmyły się z jej twarzy. Cofnęła się, a jej oczy błyszczały. Jason wytrzeszczył oczy zdając sobie sprawę, co właśnie powiedział i w tym momencie zauważając, jak wygląda na zranioną naprawdę życzył sobie, by tego nie powiedział. Ale było już za późno. Szybko zebrała się w sobie, zaciskając szczękę, a jej oczy pociemniały.  
- Będę śnić o świecie, gdzie nigdy nie istniejesz. Świecie, w którym nie mógłbyś żyć. Będę żyć tam bez ciebie. - Krzyknęła rozgniewana zanim udała się biegiem na górę do swojego pokoju, nie mając już siły myśleć o Jasonie. 

Jason spoglądał oniemiały w pomieszczeniu. Jego oczy były przyklejone do miejsca, w którym stała. Jego kolana, ręce i każda inna część ciała osłabła i otępiała. Czasami życie ma okrutne poczucie humoru, dając ci coś, co zawsze chciałeś w najgorszym możliwym momencie. Nie powinien się o nią troszczyć, ale tak było. 

Cóż, wiecie, co mówią, nienawiść wygląda jak każdy inny, dopóki się nie uśmiecha. 
Z punktu widzenia Jasona:
Oblizałem suche wargi wyciągając rękę, by zapukać do drzwi jej sypialni. Gdy moje knykcie miało już do nich dotrzeć zamarłem w miejscu. Co jeśli ona nie chce ze mną rozmawiać? Nie zdziwiłbym się. Przekroczyłem linię. Co jeśli ona... płacze? Wciąż nie mogłem znieść jej płaczu. To było moją słabością.

Zapytałem lekko w drzwi i wkrótce je otworzyła.
- Czego chcesz? - Mruknęła marszcząc brwi.
- Musimy porozmawiać.
- Nie ma o czym. - Rzuciła próbując zamknąć mi drzwi przed twarzą.
- Tak, jest o czym. - Powiedziałem popychając drzwi i zbliżając się w jej stronę. Złączyła usta w cienką linię.
- Wyjdź. - Krzyknęła popychając mnie. Chwyciłem ją mocno za ramiona przyciskając do ściany, jej oczy poszerzyły się z powodu tego nagłego kontaktu.
- Nie dopóki mnie nie wysłuchasz. - Szepnąłem ledwo słyszalnie.

- Czego chcesz? - Wymamrotała przez zaciśnięte zęby, jej oczy pociemniały w głęboki odcień czekolady. Zaśmiałem się czując jej nierówne oddech na szyi. Nasze ciała były mocno do siebie przyciśnięte i nie było mowy, by mogła wydostać się z mojego uchwytu. 
- Wróćmy do dwóch dni temu. - Zacząłem patrząc na nią, gdy księżyc oświetlał część jej twarzy. - Kiedy Żniwiarze zjawili się w naszym domu i próbowali nas zabić i nie mieliśmy drogi do wyjścia, stałaś na oknie, kiedy ja byłem na szczycie drzewa. To była nasza ostatnia szansa ucieczki, albo skoczyć, albo umrzeć. I nie mogłaś tego zrobić. Nie mogłaś się wspiąć. Nie myślałaś, że mogłaś to zrobić, ponieważ była przestraszona, że spadniesz. - Odetchnąłem.
- I co? - Szepnęła, a jej usta drżały.
- Wyciągnąłem do ciebie rękę, byś ją złapała. Powiedziałem, że nie pozwolę ci upaść, i że cię złapię. Wciąż byłaś nieprzekonana. Zapytałem, czy mi ufasz. - Szepnąłem. - I złapałaś za moją rękę i wspięłaś się na drzewo. - Dokończyłem oddychając ciężko. - Powiedziałaś, że mi ufasz.
- Nie, nie zrobiłam tego. - Odpowiedziała szybko. - Nigdy tego nie powiedziałam, złapałam tylko za twoją dłoń, ponieważ umarlibyśmy i.. - Przerwałem jej uderzając pięścią w ścianę czując zniecierpliwienie, a ona wzdrygnęła się.
- Ale to miałaś na myśli. - Powiedziałem. 

- Jesteś ostatnią osobą na ziemi, której mogłabym zaufać, Jason. I wiesz to. - Wypuściłam drżące westchnienie, a serce zaczęło walić szybko w piersi. 
- Chciałbym abyś spojrzała na mnie i widziała we mnie osobą, którą kiedyś kochałaś zamiast osobę, którą nienawidzisz. - Wyszeptałem, a mój nos dotykał jej. Pokręciła głową.
- Nie mogę. - Szepnęła. - Bo go tu nie ma i nigdy nie wróci. To był tylko podstęp. To było nawet realne. - Powiedziała łamiącym głosem. Czułem, jak zaciska mi się klatka piersiowa. 

Zacisnąłem szczękę, wdychając powietrze.
- Jedyną rzeczą, która zawsze będzie prawdziwa są nasze wspomnienia, kiedy sprawiłaś, że ożyłem, kiedy sprawiłaś, że poczułem się prawdziwy, kiedy czułem, że naprawdę mnie kochasz. Teraz? Jestem po prostu potworem. - Wzruszyłem beznadziejnie ramionami. Zamknęła oczy i wiedziałem, że zmagała się z łzami. Cofnąłem się wypuszczając ją z uścisku. Jej włosy musnęły moją rękę i było naprawdę miękkie. Sprawiło to, że przypomniałem sobie wszystko od nowa. Sprawiło to, że ciężko było mi być na nią wkurzonym. To było cholernie prawie niemożliwe. Kiedy byłem w jej pobliżu, po prostu chciałem złapać ją i przytulać i całować. Może wtedy zapomniałaby o mnie będącym dupkiem. 

Spojrzałem na nią jeszcze raz widząc, jak otuliła się, zanim obróciłem się na piętach w stronę drzwi, jakbym mógł zostawić za sobą swoje poczucie winy. 
_________________________________________________________________________
Nie informowałam o tym rozdziale. 

31 komentarzy:

  1. miedzy nimi musi być dobrze, musi musi! i wiem, że będzie. @bieberauss

    OdpowiedzUsuń
  2. Oni musza wrócić do siebie!! Bo ja tu nie wytrzymam!!

    OdpowiedzUsuń
  3. kocham najbardziej na świecie, jezu jesteś wspaniała <3 i ten blog szczególnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jest super, w sumie tak jak każdy. muszę przyznać, że delusional to moje ulubione opowiadanie i jest 100 razy lepsze od dangera czy danger back's!
    co do rozdziału i fabuły...
    jest mi smutno z powodu Kendall i mam nadzieję, że Jason się ogarnie, a ta suka aka Christina. Ughh, ona wszystko psuje <chodzi mi o relację między Jasem, a Kendy. Trzymam kciuki za Kendal! (:

    OdpowiedzUsuń
  5. O jejku
    w końcu
    może wreszcie jason się obudzi
    niech oni wrócą do sb
    zazdrosny jason lubie to :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ooooo <3 muszą być znowu razem .

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi sie podoba ! Chociaz szczerze mowiac , wolalabym gdyby byla z Justinem... Ale to twoja decyzja :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham to opowiadanie. Rozdział cuudowny

    OdpowiedzUsuń
  9. O ten chujas pierdolony jak on jej mogł tak powiedziec ! No ciota po prostu jebana ciota z niego .Amen / kinia

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdzial genialny jak zwykle, juz myslalam ze sie pocaluja jak on przyciana ja do sciany sksjdjsjd mam nadzieje ze kopnie to Christine w dupe i pogodza sie z Kendall wkrotce ♡

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny! Nawet nie wiesz ile radości sprawiasz mi gdy udostępniasz nowy rozdział! :) Może śmiesznie to brzmi,ale codziennie sprawdzam czy coś dodałaś i kiedy okazuję się,że pojawił się nowy rozdział to uśmiech sam pcha mi się na twarz :) Jesteś niesamowita! Dziękuję xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Kurka wodna ! No po prostu cuuuuuuudo !!! <3 jason ale z cb dupek .

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie wierzę jestem pierwsza *.* świetny cudowny genialny nie umiem nawet napisać dobrego komentarza ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. eh.. Uwielbiam to tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  15. jeju cudowny, to opowiadanie wydaje mi sie dziwne bez Kendall i Jasona razem :( oni musza byc razem part.4272819 no musza musza i koniec:(
    plakac mi sie chce ostatnio po kazdym rozdziale:((( jeju niech oni beda znowu razem szczesliwi

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny <3 /Impbers

    OdpowiedzUsuń
  17. Czemu on jej na końcu nie pocałował ;-; Czemu ona udaje twardą... Z jednej strony rozumiem ją i też bym tak postąpiła, ale z drugiej.. chciałabym się na niego rzucić i całować .-. Rozdział BOSKI <3 KOCHAM *O*
    http://life-is-brutal-33.blogspot.com/ Naszkicowana :3

    OdpowiedzUsuń
  18. Jason taki zazdrośnik :c Niech im sie jakoś ułoży w końcu no.. nie moge patrzeć jak Kendall cierpi.. ;/ UWIELBIAM TE OPOWIADANIE I CIEBIE ♥ ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  19. niech juz beda razem:(

    OdpowiedzUsuń
  20. Aeicfejqxidwjxxj!!! *.* kocham to! Niesamowity rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Aww.. Kocham to!

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam zazdrosnego Jason'a *.*

    OdpowiedzUsuń
  23. Najlepszy blog ever :* no i oczywiscie tłumaczka ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Json taki zazdrosny jest mrrrr ^^

    OdpowiedzUsuń
  25. Mrrrre^^ to.jest świetne !:)

    OdpowiedzUsuń
  26. kocham too <3

    OdpowiedzUsuń
  27. dziękuje ci kochana za tłumaczenie tego ;*

    OdpowiedzUsuń
  28. On jest o nią tak cholernie zazdrosny. Jezu. Byli tak blisko pod tą ścianą, że o Mój Boże!

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia