środa, 9 lipca 2014

{ 9 } Zazdrość

"Ale miłość jak nasza po prostu nie znika, czyż nie? 
Bez względu na to, jak potężna jest nienawiść,
 zawsze jest pozostawiona odrobiona miłości. 
Prawda?"


Z punktu widzenia Kendall: 
Widziałam, jak Jason wyszedł z mojego pokoju, chwytając się dłonią mocno za swoje włosy. Z moich ust wyszło westchnienie, gdy jego słowa odtwarzane były w kółko w mojej głowie. I przypomniałam sobie, jak bardzo tęskniłam za nim przez te miesiące, jak bardzo tęskniłam za uczuciem jego oczu patrzących w moje, jego ust tylko kilka centymetrów od mojej twarzy. Przypomniałam sobie, jak bardzo tęskniłam za jego głosem i czułam jakbym płakała, ponieważ ból w mojej klatce piersiowej był zbyt trudny do wytrzymania. I przypomniałam sobie, jak wiele razy to tak czułam.

W końcu coś co kochasz zostanie odebrane. I potem upadniesz na ziemię płacząc. Wtedy, jednak znacznie później, to się w końcu z tobą dzieje: spadasz na podłogę płacząc i myśląc o tym, ale jest w tym jedna śmieszna rzecz - wiedziałaś, że to się stanie i, jeszcze gorzej, gdy jesteś na podłodze płacząc gdzie ściana spotyka podłogę zdajesz sobie sprawę, że nie pomalowałaś jej zbyt dobrze. I przypominasz sobie, jak on ci pomógł ją pomalować.

Myślę, że to głupie. 'Wciąż wierzysz, że jeśli naprawdę czegoś wystarczająco bardzo chcesz to się stanie?' Zapytałam siebie. Pomyślałam o wszystkich czasach, kiedy chciałam zatrzymać świat od kręcenia, wszystkie razy, kiedy chciała wrócić i zacząć od nowa. Wszystkie rzeczy, które chciałam cofnąć lub odebrać. Czy nie chcę ich wystarczająco bardzo?

To w porządku. To nieuchronne.


Z punktu widzenia Jasona:
Zsunąłem się po ścianie opierając głowę o drzwi gdy westchnąłem. Usłyszałem dźwięk i spojrzałem, by ujrzeć Christinę, spokojnie i cicho śpiącą na naszym łóżku. Potarłem się o włosy czując pulsujący ból w klatce piersiowej.

 Chciałem wrócić do pokoju Kendall. Chciałem jej wszystko powiedzieć, może jeślibym był w stanie, żylibyśmy inaczej, może byłbym teraz z nią zamiast tutaj. Może... gdybym powiedział 'Tak boję się stracić co kocham, że nie chcę kochać niczego,' może to uczyniłoby niemożliwe możliwym. Może, ale nie mogłem tego zrobić, miałem to w sobie głęboko zagrzebane. I jestem tutaj, zamiast tam.

Było tak wiele rzeczy, które tak bardzo chciałem jej powiedzieć, ale nie mogłem. Po prostu nie mogłem. \


Tydzień później.

- Impreza? - Wypaliła Kendall. Jason dziwnie na nią przez chwilę spojrzał, jakby była głupia, gdy skinął głową. - Czy ty sobie ze mnie kurwa żartujesz? - Powiedziała głośniej, rozpaczliwie unosząc ręce do góry, rozglądając się od Dona do Jasona. - Don, sam powiedziałeś, że Żniwiarze praktycznie wypowiedzieli nam wojnę. Nie jest to niebezpieczne? - Powiedziała.
- Nie bardzo. - Wzruszył ramionami jakby była to najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Żniwiarze nie pokazują się na naszych imprezach i wokół. Są tutaj tylko, gdy mają coś to załatwienia. Więc... z nami spoko. - Skinął głową. Kendall spojrzała na Davida i Jasona, którzy mieli ten sam beztroski, znudzony wyraz twarzy.

- Okej, jestem tutaj jedyną, która martwi się tą sytuacją, czy co?
- Och, coś nie tak, księżniczko? - Mruknął Jason. - Boisz się? - Powiedział z uśmieszkiem na twarzy, śmiejąc się szyderczo. Kendall zmrużyła na niego oczy.
- Nie. - Wymamrotała przez zaciśnięte zęby. - Tylko to po prostu jest bez sensu.
- Och, daj spokój, piękna. - Wszedł w rozmowę Wesley, owijając ją wokół ramion. - Nic się nie stanie. Jesteśmy razem bezpieczni, wiesz? - Powiedział uśmiechając się do niej. Jason zmarszczył brwi. Razem?
- Potrafię się sobą zająć. - Powiedziała krzyżując ramiona na piersi, gdy w oczach Jasona zapaliła się nadzieja. Dobra dziewczynka.
- Och, wiem, tylko mówię - powinnaś trochę pożyć. - Wzruszył ramionami z uśmiechem, a Jason przewrócił oczyma.

- Jest spoko, kotku, po prostu to tylko impreza. Będziemy się dobrze bawić. - Powiedział poruszając brwiami, a Kendall stłumiła chichot odpychając go. Jason zacisnął szczękę.
- W porządku, pójdę się w takim razie przygotować. - Oznajmiła i udała się na górę.

Jason udał się na pięto i zauważył, że drzwi od pokoju Kendall są otwarte. Oparł się o framugę śmiejąc się na widok jej grzebiącej w ubraniach, by znaleźć coś do znalezienia, na jej łóżku znajdował się stos sukienek.
- Wyjęłaś całą szafę? - Zapytał chichocząc.
- Nie. - Mruknęła zirytowana. Uśmiech Jasona zniknął.
- Jesteś na mnie wciąż zła? - Westchnął.
- Bardzo zła. - Mruknęła podnosząc brwi złośliwie.
- Daj spokój, Kendall. - Powiedział zamykając oczy, pocierając skronie dłońmi. - Musisz przestać się tak zachowywać. - Rzekł zniecierpliwiony.

Dlaczego nie mogli być po prostu normalni? Tylko o to prosił. Bez kłótni, bez głębokich rozmów, które wprowadzały go w poczucie winy lub mówienie rzeczy, których naprawdę nie chciał. Też był człowiekiem. To nie tak, że wszystko, co powiedział i wszystko, co zrobił było zamierzone. Jednak mimo to życzył sobie, aby mógł czytać z jej oczu. Chciałby wiedzieć, co przechodziło jej po głowie bądź jak się czuła. Próbował zrozumieć jej krótkie intrygujące odpowiedzi. Wiedział, że czyni postęp. Ale gdyby ją dotknął ona by zniknęła. Czuł się zupełnie bezużyteczny. Nie pozwoliła by mu. Dlaczego by miała? Wystarczająco bardzo zranił ją swoimi słowami w przeszłości. Być może był to brakujący element układanki, który desperacko próbował rozwiązać. Głęboko w środku, ona wciąż była dziewczyną, która kruszyła się z powodu jego słów. Pogrzebała właśnie tą część siebie i zmieniła się tak, że wszyscy zapomnieli o delikatnej, słodkiej, niewinnej Kendall, którą on i wszyscy inni znali. Ale wiedział, że ona wciąż tam jest. Wciąż była zraniona. I może jedyna osoba, która mogłaby ją naprawić była tą, która ją złamała. Wszystkie krzyki i kłótnie były po prostu czymś zbyt wielkim do zniesienia czasem. Dawno, dawno temu był tai dobry w byciu dla niej, pocieszani jej, kochaniu. I teraz to wszystko zniknęło w mgnieniu oka. Ona wciąż była krucha i podatna na zranienia. Wciąż była tą Kendall. Lub nie. Jak mógłby wiedzieć?

- Jak co, Jason? Jak co? - Wypaliła ze złością w głosie.
- N.. Nie wiem. Jak tak. Zachowujesz się tak i musisz przestać. Dla twojego dobra. - Wyraził, zatrzymując się na chwilę i pocierając kark. - Dla mojego dobra. - Wyszeptał, wciągając usta do środka, aż pojawiły się na policzkach dołeczki. Kendall uniosła brwi.
- Dla twojego dobra? - Powiedziała nie wierząc jego słowom.
- Tak. Mojego dobra. Nie mówię, że powinniśmy być przyjaciółmi, ale przynajmniej spróbujmy się ze sobą dogadać, ze względu na to co mieliśmy. - Oznajmił. Kendall pokręciła głową. - Kochaliśmy się, na miłość boską. - Prawie krzyknął.
- Dokładnie. Widzisz? Nawet sam to przyznałeś. To wszystko jest przeszłością, Jason. Odeszło. Zniszczyłeś to. - Powiedziała wzruszając ramionami. - Nie wiem, ile razy będziemy musieli przez to przechodzić. Nie wiem, dlaczego sprawiasz, że muszę powtarzać to tyle razy. - Wymamrotała zamykając oczy, czując pieczenie wewnątrz.

 Nagle wszystko wydało się dla nich jasne. Miłość miała niewiele wspólnego ze strachem i emocjonalnym sabotażem; miłość miała do czynienia z zaufaniem. I Jason złamał zaufanie. Robiąc to zniszczył wszystko.
- Możesz próbować uciekać od naszej przeszłości, ale wiesz, że to strata czasu.
- Ludzie na całym świecie opowiadali dramatyczne historie, jak ich życie poszło do góry nogami, z powodu jednego wydarzenia. Ich życia były bardziej o ich przeszłości niż przyszłości. Nie chcę tak skończyć. - Szepnęła. Chociaż wiedziała, że z nią tak jest. W jakiś sposób teleportowała siebie w przeszłość, ale tym razem, to wszystko było w nowym miejscu, z nowymi ludźmi, gdzie wszystko było do góry nogami, i wszystko i wszyscy byli różni. Jason wyciągnął rękę, by dotknąć jej przedramienia, próbując ją przyciągnąć.
- Ale miłość jak nasza po prostu nie znika, czyż nie? Bez względu na to, jak potężna jest nienawiść, zawsze jest pozostawiona odrobiona miłości. Prawda? - Wymamrotał wyglądając jakby starał się przekonać bardziej samego siebie.
- Tak. Straszne, nie? - Odparła oschle.

 Jason przełknął gulę w gardle, zanim rozchylił usta, by przemówić. Zanim miał szansę, by coś powiedzieć wciął się nie kto inny, jak Wesley.
- Hej kotku. - Uśmiechnął się opierając o framugę. Jason uniósł brwi. Kotku? - Jesteś już gotowa?  - Powiedział poprawiając kołnierzyk jego niebieskiej koszuli, zaś dżinsy wisiały mu nisko na biodrach.
- Tak. - Wypaliła Kendall, uśmiechając się. - Wybrałam ubranie. - Oznajmiła unosząc sukienkę. - Muszę się przygotować.
- Okej, będę czekał na dole. - Powiedział uśmiechając się, by odwrócić się i udać się korytarzem.
- Dam ci się przygotować. - Mruknął Jason unikając jej wzroku zanim opuścił jej pokój.

Chwycił się za końce włosów przeklinając pod nosem, aż dotarł do pokoju Davida.
- Cóż ktoś wygląda na wściekłego. - Mruknął David śmiejąc się.
- Czy możesz w to kurwa uwierzyć? - Rzucił wściekle Jason, dłonie miał uformowane w pięści.
- O czym mówisz? - Zmarszczył brwi. Jason westchnął.
- Mówię o Wesleyu i Kendall. - Mruknął zamykając oczy na chwilę. David uśmiechnął się krzyżując ramiona na piersi. W końcu, pomyślał.
- Co z nimi? - Wzruszył ramionami.
- Och, powiem ci co. Nazywa ją kotkiem. - Powiedział Jason podkreślając słowo 'kotek' podczas gdy przewrócił swoimi ciemnymi oczami. - Są teraz na poziomie nazywania się imionami zwierząt? I kto kurwa zakłada dzisiaj koszulkę polo?
- Okej, więc facet ma gust do ubrań. Co w tym złego? - Wzruszył ramionami David. Jason wytrzeszczył oczy, gdy spojrzał na niego. - Och, cholera. - Wypalił David.
- Muszę przestań spędzać tyle czasu z Kendall. - Mruknął kiwając głową. Jason przewrócił oczami. - Jeśli próbuje ją zdobyć to niech się przygotuje na coś jeszcze. - Powiedział zaciskając szczękę.
- Dlaczego? - Dokuczał David. - Dlaczego nie może jej mieć? - Zmarszczył brwi próbując pohamować śmiech.

- Cóż, ponieważ - wiesz czemu, David. Jest tutaj w jednym celu. Poza tym, myślę, że oboje wiemy, jakim typem faceta jest Wesley. Wykorzystuje dziewczyny dla własnej satysfakcji, a potem idzie do innej. Jest graczem.
- To znaczy tak jak ty kiedyś? - Zadrwił David unosząc brwi. Oddech związał się w gardle Jasona. Oblizał nerwowo wargi.
- Wiesz, że zmieniłem się - dla niej. - Rzekł słabym głosem.
- Tak, i potem zniszczyłeś jej życie. - Splunął zdenerwowany David.
- Hej, ona postanowiła się tutaj pojawić, 2000 kilometrów z dala od domu. Nie miałem nic wspólnego z jej decyzją. Nie żebym ją tu chciał. To nie było moim zamiarem. - Uniósł głos, a jego ciało się napięło.

- Nie mówię o tym. - Krzyknął David kręcąc głową. - Mówię o tym, że zostawiłeś ją pół martwą w szpitalnym łóżku z pierdolonym listem. - Jason zamarł. - Boże, myślisz kiedykolwiek o kimś innym niż tylko o sobie? Masz świadomość, jak mogła się czuć, kiedy się obudziła i ciebie nie było? Zamiast tego znalazła kawałek kartki, gdzie napisałeś pieprzone wymówi, jak jej bezpieczeństwo i inne gówna. Wiesz, jak mogła się czuć? Co? Zapytałeś się jej co się stało? Zapytałeś dlaczego stała się taka? Dlaczego tak całkowicie się zmieniła? - Powiedział zbliżając się do oniemiałego Jasona. - Może byłbyś zaskoczony odpowiedzią. - Mruknął przez zaciśnięte zęby.


- Ugh. - Jęknęła Christina przewracając oczami, kiedy zobaczyła Kendall schodzącą po schodach. - Co ty kurwa masz na sobie? To nie jest bal. To tylko impreza. - Rzuciła tupiąc obcasem niecierpliwie w podłogę. Kendall wdychała powietrze przez nozdrza.
- Zamknij mordę lub przysięgam na Boga, wpakuję ci moją torebkę do gardła. - Zagroziła sprawiając, że David i Don się zaśmiali.
- Wyglądasz wspaniale. - Wypalił Wesley uśmiechając się do niej.
- Dziękuję. Wymamrotała uśmiechając się do niego nieśmiało. To było coś w rodzaju surrealistycznym i dziwacznym, dostawianie komplementów od innego faceta, zwłaszcza kiedy Jason był w pokoju. Niezręczna cisza dusiła i czuła na sobie wzrok Jasona. Odchrząknął chwytając za kluczyki od samochodu.
- Chodźmy już. - Mruknął.

 
[Impreza w plenerze] - Przypis Tłum.
Kendall wzięła łyka drinka przechylając głowę na prawo, mrużąc oczy na Christinę 'rozmawiającą' z dwójką innych facetów na imprezie. Nuciła słowa piosenki Chrisa Browna, która akurat leciała, a jej ciało poruszało się lekko do rytmu.
- Hej. - Uśmiechnął się David zbliżając się.
- Popatrz jaki nieświadomy jest Jason. - Zaśmiała się pokazując w stronę chłopaka, który siedział na pobliskim stole z Donem, Maxem i Wesleyem. Wyglądał na zagubionego we własnych myślach, kompletnie ignorując obecność dwójki mężczyzn flirtujących z jego dziewczyną, gdy ta śmiała się jak pięciolatka, a jej cycki niemal eksplodowały z sukienki. David zaśmiał się.
- Wiem. Ona go oszukuje, a on  nawet tego nie przyznaje. Jest obojętny. Wszyscy wiedzą, jak zazdrosny jest jeżeli chodzi o jego dziewczynę. - Kendall zachichotała.
- Pamiętasz, jak był zazdrosny o mnie i Justina?

David zarzucił głowę do tyłu śmiejąc się zanim wziął łyk alkoholu.
- Połowę czasu chciał go zamordować. Czy kontaktowałaś się z nim tak w ogóle? - Zapytał z uśmiechem. Kendall uśmiechnęła się przenosząc wzrok na ziemię, przez jej umysł przeszły wydarzenia z Nowego Jorku.
- Tak. Spotkaliśmy się w Nowym Jorku. - Powiedziała cicho, gryząc dolną wargę.

David niemal zakrztusił się swoim drinkiem.
- Bez jaj. - Powiedział z uśmieszkiem w kącikach ust. Kendall zachichotała kiwając głową.
- Był zachwycony widząc mnie. Nie mógł w to uwierzyć. Czułam się winna, moje zniknięcie dotknęło go. - Powiedziała czując uścisk w piersi na wspomnienie ich głębokiej rozmowy, jego miękkiego głosu, jego smutnych piwnych oczu. To po prostu sprawiło, że czuła się jeszcze bardziej winna.
- Więc spotkałaś się z nim naprawdę?
- Tak. Byłam w tym czasie na Bronx. Justin był na Manhattanie, więc mogłam go obserwować aż nabrałam tyle odwagi, by z nim porozmawiać. - Powiedziała śmiejąc się nerwowo.

- Ty co? - Usłyszała wściekły, męski głos za sobą. Powoli odwróciła się i ujrzała z gniewnym wzrokiem Jasona, na jego ramieniu były widoczne żyła, a dłonie miał zaciśnięte w pięści. Kendall zmarszczyła brwi.
- Byłaś w Nowym Jorku by się spotkać z Justinem? - Mruknął przez zaciśnięte zęby, stojąc przed Kendall i patrząc na nią, gdy David oddalił się do tyłu oniemiały.
- Podsłuchiwałeś naszą rozmowę? - Warknęła gniewnie, zaciskając wargi w jedną linię. Jason zacisnął szczękę.
- Pierwszy pytałem. - Syknął. Kendall oblizała usta, odwracając na sekundę wzrok, by ponownie na niego spojrzeć.
- Tak. Byłam na Manhattanie i spotkałam się z Justinem. Poszliśmy do jego mieszkania i rozmawialiśmy. Co jest w tym złego?  - Powiedziała zniecierpliwiona.

Jason wytrzeszczył oczy przejeżdżając dłonią po włosach, jego szczęka była zaciśnięta, gdy ostro wdychał i wydychał powietrze przez nozdrza.
- Spędziłaś u niego noc? - Wymamrotał, próbując kontrolować swą złość. Piorun przeszył niebo i słyszalny był huk, a następnie w ich skórę uderzały krople deszczu, ale nie zwracali na to uwagi. Jason przełknął gulę w gardle, chwytając ją za ramiona, potrząsając nią trochę. - Odpowiedz mi. - Krzyknął, a dźwięk deszczu uderzającego o asfalt stawał się coraz głośniejszy z każdą sekundą, jak patrzyli na siebie.
- Tak. - Krzyknęła głośniej.

 Jego serce zaczęło szybko bić w klatce sprawiając, że ciężko było mu oddychać.
- Więc ty.. ty z nim spałaś? - Wymamrotał z rozczarowaniem, żalem i złamaniem widocznym w jego bursztynowych oczach. Kendall dyszała uwalniając się z jego uścisku.
- Nie! Oczywiście, że nie! Jak możesz tak mówić! Nie jestem jakąś dziwką z ulicy, kretynie. - Zawołała zaciskając dłonie w pięści, a złość się w niej gotowała. Jason wypuścił drżący oddech, czując jak jego ciało się relaksuje.
- Dobra, dobra, przestań. Przepraszam, Jezu. - Mruknął chwytając jej pięści w próbie obrony samego siebie.
- Chodźmy już. Pada i jest burza. - Wymamrotał David trzymając Kendall za ramię, by oderwać ją od Jasona, gdy ta odwróciła się, by na niego spojrzeć.

- Musimy stąd wyjechać, teraz. - Oświadczył Don ponosząc ręce, wskazując na niebezpieczeństwo.
- Co? Musimy wyjechać? Teraz? Dlaczego? - Kendall zmarszczyła brwi podczas suszenia swoich długich, czekoladowych włosów ręcznikiem. Don westchnęła, pocierając skronie.
- Mam złe wieści. Żniwiarze znają nasz plan, każdy pieprzony szczegół. - Warknął gniewnie, formując dłonie w pięści.
- Kurwa. - Mruknąłem pod nosem. 
- Jak się kurwa dowiedzieli? - Wypalił Wesley swoim angielskim akcentem. 
- Nie mam pojęcia. Nikt oprócz nas nie zna planu. Cała praca poszła na marne. - Krzyknął waląc nogą w pobliskie krzesło. Zauważyłem, jak Christina zamarła, a jej oczy były rozszerzone, gdy patrzyła na ziemię. Ponownie spojrzałem na Dona. Wyglądał jakby miał powiedzieć coś naprawdę ważnego. 

- Spakujcie jakieś ubrania. Wyjeżdżamy dzisiaj. - Rozkazał Don.
- Co? Czemu musimy? Dlaczego nie możemy.. ich pokonać? Tak.. - Wypaliła Kendall, czując się zdenerwowana, gdy wszyscy na nią spoglądali. Max zaśmiał się kręcąc głową, a ona zmarszczyła brwi zdezorientowana, gdyż on nie był tym, który dużo mówi.
- To jest Detroit, Kendall. - Powiedział cicho.
- Jesteśmy w LA. Musisz pomyśleć dwa razy zanim coś zrobisz, bo będziesz żałować. Nie chodzi o to, kto jest najodważniejszy lub najszybszy, czy też najsilniejszy. Jeśli pójdziesz za daleko udowodniłeś wszystkim jaki jesteś. Chodzi o to, kto jest najmądrzejszy, i kto najlepiej rozgrywa karty. Chodzi o podjęcie wszelkiego ryzyka, by bronić siebie. To się nazywa przetrwanie. Chodzi o użycie wszystkiego co masz pod ręka. Znam Żniwiarzy. Wiem, co zamierzają zrobić. I wiem, że kiedy jesteśmy tutaj to przyjdą. I jeśli będziemy z nimi teraz walczyć to będziemy tego żałować, w piekle. - Zachichotał przewracając oczami. - Odważny człowiek docenia siłę swoich wrogów.

Zacisnąłem usta, gdy znajome zdanie przyprowadziło tak wiele wspomnień. To był ulubiony cytat mojego brata. I słyszałem jego głos w głowie. Przypomniałem sobie, kiedy wiele razy słyszałem Alexa mówiącego to mi i przez jakiś dziwny, głupie powód, rozumiem to teraz. I rozumiałem, dlaczego Alexa szanował Maxa tak bardzo. Bo Max był naprawdę odważny.

- Christina podwozimy cię dzisiaj do mieszkania Chanel. - Powiedział Don wyrzucając mnie z zamyślenia.
- Co? Dlaczego? - Zawołała wkurzona.
- Nie możemy cię z nami zabrać. Jesteś bezpieczniejsza z Chanel. Zaufaj mi. - Don przewrócił oczyma.
- Więc co, ona może z wami jechać, a ja nie? - Wskazała na Kendall.
- Tak. Teraz zamknij się i szykuj się.
- To niesprawiedliwe. - Splunęła.
- Ona potrafi się zająć, a nie jak ty i umie trzymać broń. Jest wytrenowana, Christina. Nie wkurwiaj mnie teraz. - Ostrzegł ją Don.
- Escúchame! [Posłuchaj mnie] - Rozkazała swoim hiszpańskim akcentem, a ja przewróciłem oczy. Nienawidziłem, gdy taka się stawała. - Żyłam tak całe moje życie, a ona żyje tak tylko kilka miesięcy. Chcę kurwa też jechać. - Don zamknął oczy wdychając powietrze.
- Zostajesz z Chanel i koniec. Zadzwonimy do ciebie, gdy wyjedziemy z terenu i odbierzemy cię, gdy to się skończy.
Kiedy pochyliłem się, by ją pocałować, odwróciła się do mnie policzkiem, powodując, że moje usta wylądowały na nim. Przewróciłem oczyma. Nie byłem w nastroju na jej bzdury.
- Baw się dobrze. - Mruknęła zanim trzasnęła drzwiami furgonetki, gdy ja przeklinałem pod nosem.


Spojrzałem na lewo widząc Kendall opartą o szybę auta, kolana miała przyciągnięte pod brodę, a ramionami przytulała się i drżały. Jej dolna warga drżała, a oczy miała zamknięte. Zmarszczyłem brwi, lekko rozchylając usta zdezorientowany, gdy zauważyłem, że miała na sobie ciepłe ubrania.
- Kendall. - Szepnąłem. Brak odpowiedzi. Zbliżyłem się do niej, dotykając jej ramienia, a jej oczy otworzyły się i wyglądała na przerażoną. - W porządku, to tylko ja. -Wyszeptałem podnosząc ręce w obronie. - Jesteś zimna i blada. Chcesz moją kurtkę? - Zapytałem starając się najmilej, jak mogłem. Zamrugała zastanawiając się, jednakże pokręciła głową w odpowiedzi. Była uparta. I wciąż na mnie zła. Świetnie. Zajebiście.

Westchnąłem rozpinając kurtkę i okrywając nią ją.
- Mówiłam ci, że nie chcę. - Jęknęła.
- Zamknij się i weź kurtkę. Zamarzasz. - Rzuciłem wściekły. Dlaczego taka jest? Próbowałem się nią tylko zająć.
- Dzięki. - Wymamrotała łącząc usta w cienką linię.
- Co tu się dzieje? - Powiedział Don patrząc na widok w lusterku.
- Kendall ma dreszcze. Jest jej zimno. Możesz włączyć ogrzewanie?
- Już włączyłem. - Wzruszył ramionami.
- Cholera. - Mruknąłem pod nosem słysząc jej dyszenie. - Prawdopodobnie zachorowała na imprezie, kiedy zaczęło padać. - Oznajmił Max.
- Cóż w tym przypadku, lepiej zatrzymajmy się w motelu, czy coś. Potrzebuje odpoczynku i tylko się jej pogorszy. - Powiedział Wesley, by na nas spojrzeć, a ja zmarszczyłem brwi.

- Tak, daj spokój, Don. Jedziemy już od godziny i jest środek nocy. Jestem pewien, że Żniwiarze teraz nas nie szukają. Zanocujmy gdzieś na noc i rozstrzygnijmy, co zrobimy jutro. - Jęknął David.
- Tak, stary, jest prawie północ. - Wzruszyłem ramionami. - W pobliżu jest motel. Widziałem znak kilka kilometrów temu. Zatrzymajmy się tam. - Zaproponowałem.
- Dobra. - Powiedział Don w końcu się poddając. Gdy dotarliśmy przed budynek zauważyłem, że Kendall zasnęła. Jednak wciąż drżała, co oznacza, że potrzebowała łózka.

- Pomóc ci nią nieść?
- Nie, mam ją. - Powiedziałem sucho do Wesleya, który patrzył na mnie podejrzliwie, zanim dołączył do Maxa, Dona i Davida. Powoli podniosłem Kendall z siedzenia i pchnąłem drzwi biodrem. Biadoliła pod nosem, rękoma trzymając się mojej białej koszuli, gdy ukryła głowę w szyi. Zamarłem na sekundę, jej słodki zapach dotarł do mojego nosa. To nie była tylko jej perfum. Ona pachniała dobrze. Pachniała jak... jak Kendall. I tęskniłem za jej zapachem tak bardzo. I kiedy tak się mnie trzymała, czułem się nieograniczony. To nie ma sensu i nie sądzę, aby ktokolwiek kiedyś to zrozumiał. Ale czułem jakąś wolność, której wcześniej nie doświadczyłem. Czułem się, jakbym był nieskończony. Niektóre nieskończoności są większe niż innych. Ale to, mając ją w ramionach, jakby nikt nie mógł zrobić jej krzywdy, jak była moja, to, to było największą nieskończonością.

- Jezu, Kendall. Jesteś lekka jak pieprzona poduszka. - Mruknąłem pod nosem, szybko pędząc do korytarzu motelu z powodu zimna, które powodowało jej gęsią skórkę. Usiadłem obok recepcji, gdy Don kontynuował rozmowę z facetem przy biurku. Kilka minut później namówił mnie, abym wstał i poszedł za nim na drugie piętro.
- W porządku, mieli tylko trzy wolne pokoje. Więc będziemy musieli zadecydować. - Don wzruszył ramionami. Westchnąłem.
- Zanieśmy ją pierwszą do łóżka. - Mruknąłem patrząc na stare blade ściany na korytarzu drugiego piętra.
- Ja i David będziemy dzielić ze sobą pokój. - Powiedział otwierając drzwi, by zobaczyć prosty, beżowego koloru pokój z dwoma łóżkami. Drugi pokój był taki sam. Zaś trzeci miał tylko jedno podwójne łóżko.

- Ałć. - Zaśmiał się David. Przewróciłem oczami, zanim delikatnie położyłem Kendall na łóżku.
- Facet w recepcji pewnie pomyślałeś, że jesteście.. tak. - Przerwał Don, drapiąc się po szyi, gdy ja unikałem kontaktu wzrokowego.
- Jest tylko pięć łóżek, więc... ktoś będzie musiał dzielić je z Kendall. - Przemówił Don z uśmiechem na ustach. Zmrużyłem na niego oczy.
- Nie martw się, coś ustalimy. - Syknąłem. Wesley podszedł delikatnie swoim palcem wskazującym i środkowym dotykając czoła dziewczyny.
- Jest gorąca. - Powiedział. - Ma gorączkę.
 - Wiem. - Odpowiedziałem monotonnie.
- Potrzebuje ciepła, aby jej temperatura się zbiła.
- Nie ma tutaj rzeczy do tego. - Wzruszył ramionami Don.
- Więc, jak powiedział Max, ktoś musi dzielić łóżko z Kendall, wiesz.. by utrzymać ją ciepłą i w ogóle. - Uśmiechnął się David unosząc brwi na mnie, gdy ja zacisnąłem szczękę stając się niecierpliwy.

- Ja mogę dzielić z nią łóżko, by było jej ciepło. Nie mam nic przeciwko. - Wzruszył ramionami Wesley.
- Nie ma kurwa mowy. - Zaprotestowałem.
- Coś nie tak, McCann? - Zażartował. - Nie ufasz mi wystarczająco, aby..
- Nie. W ogóle ci nie ufam jeśli chodzi o nią. - Rzuciłem wściekły. Denerwował mnie celowo, a ja nie byłem w nastroju na jego bzdury, zwłaszcza, że Kendall była chora. Westchnąłem przejeżdżając dłonią po włosach.
- Ja będą z nią dzisiaj spał. To w porządku. - Wzruszyłem ramionami zamykając na chwilę oczy. - To nic, czego wcześniej nie robiliśmy. - Mruknąłem do siebie, mimo, że wiedziałem, iż oni to usłyszą.

- W porządku, więc idę spać. Dobranoc. - Powiedział Max odwracając się na piętach. Wesley otworzył usta, by przemówić, a moja twarz przybrała pytający wyraz, gdy odwrócił wzrok na Kendall, ale postanowił nic nie powiedzieć udając się za Maxem. Uśmiechnąłem się do siebie usatysfakcjonowany.
- Pójdę po torby. - Powiedział David opuszczając pokój.
- Jesteś pewien, że nie przeszkadza ci to? - Zmarszczył brwi Don wskazując sytuację.
- Tak, spoko. Nie martw się. Po prostu robię to, bo nie mam innego wyboru, i ona potrzebuje ciepła. Nic się nie stanie. - Podniosłem rękę w obronie uśmiechając się do niego uspokajająco.  - Tylko nie mów o tym twojej siostrze. Zabije mnie kurwa, gdy się dowie. - Wypaliłem.

- Nie martw się, stary. To nie tak, że lubię ciebie przy jej tyłku. - Walczyłem z chęcią zaśmiania się, co żałośnie mnie zawiodła. - W porządku, dobranoc.
- Dobranoc. - Odpowiedziałem. Zdjąłem koszulkę rzucając ją na podłodze zanim ostrożnie przykryłem Kendall kołdrą. Dołączyłem do niej krótko po tym. To było coś dziwnego, muszę przyznać. Mając ją obok siebie było czymś niezwykłym. Oddech uwiązł mi w gardle i czułem, że nie mogę oddychać, a pierś się zacisnęła, zaś całe ciało zdrętwiało, gdy zamknęła lukę między nami, nie pozostawiając przestrzeni. Moje dłonie dotarły do jej szyi, gdy pocałowałem ją delikatnie w czoło.

 O jej obecności tak blisko mnie po tak długim czasie był bardzo niezwykłego. Mój oddech związał się na moim gardle i czułem się tak, jakbym nie mogła oddychać, moja pierś dokręcania i całe moje ciało będzie zdrętwiałe jak zamknęła lukę między nami, nie pozostawiając miejsca. Moje ręce udał się do jej szyi, jak nacisnąłem moje usta do jej czoła cicho.

Usłyszałem śmiech nadchodzący z drzwi, który należał do nikogo innego niż Davida.
- Widzę, że stajesz się czuły dla swojej starej znajomej. - Powiedział podkreślając dwa ostatnie słowa.
- Wyluzuj kurwa. Po prostu... próbowałem zmierzyć jej temperaturę. - Syknąłem w obronie. 
- Tak jasne, temperaturę mojego tyłka. - Zaśmiał się. - Cokolwiek, idę spać. Dobranoc. - Uśmiechnął się zanim wyłączył światło i zamknął drzwi.

Westchnąłem patrząc na drżącą Kendall. Wpatrywałem się w nią. Boże, jest taka piękna. Delikatnie palcami dotknąłem jej policzka i szyi próbując złagodzić jej chorobę. Pozwoliłem swoim dłoniom przejechać do jej talii przyciągając ją jeszcze bliżej, o ile to możliwe. Przez sen objęła swoimi ramionami mnie, a głowę miała opartą na zgięciu szyi. Wypuściła drżący oddech i zaczęła się relaksować, czując moje ciepło tuż obok jej skóry. Kreśliłem niewidoczne kształty na jej plecach wielokrotnie całując ją w czoła. Czułem bicie jej serce na mojej klatce. Zgaduję, że ona moje też. Czułem, jakbym śnił, jakbym cofnął się w czasie, jakbyśmy żyli innym życiem. Znowu czułem się dobrze. Nie czułem się tak, od kiedy odszedłem. Cholernie za nią tęskniłem. 

Pamiętałem, jak jej rytmiczne bicie serca było tym, co zawsze chciałem słuchać zanim zasnąłem. I to było to, tak prawdziwe, że czułem jakby to był sen. Jej ciało było przyciśnięte mocno do mojego, nasze nogi oplątane razem, jej serce naprzeciwko mojej klatki.

I w tym momencie, przysięgam, czułem się nieskończony.
___________________________________________________________________________
Kocham końcówkę. Adsafasfwqr<3 My feelings:')

PS. POLECAM TO OPOWIADANIE:)
PS2. JEŻELI CHCECIE NA NIE WEJŚĆ TO KLIKNIJCIE SŁOWO "TO" W PIERWSZYM PS:)

52 komentarze:

  1. o mój boże, bjhbjhbjhbjhbjhbjhbj, kochammmmmmmmmmmm to!

    OdpowiedzUsuń
  2. o matko kasufhiwerkdnfiufhdfih uwielbiam <33333

    OdpowiedzUsuń
  3. jezu, kocham to asdjakdjaks
    @bieberauss

    OdpowiedzUsuń
  4. Jksadjkja końcówka najlepsza !!!!
    Mam nadzieje, że w końcu będą razem !
    Kocham to :*
    Czekam na kolejny <3 /Gooosia

    OdpowiedzUsuń
  5. omg omg omg ong jedno wielkie O M G
    koniec rozdzialu taki assfhsjgsjl soooooo sweet
    ta christina wydaje mi sie podejrzana, nawet bardzo^^
    Justin + Kendal + jedno lozko = haloo jestem w niebie
    urocze moje aniolki ktore musza byc razem!!!! tak tak tak tyle slodkosci!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Koooooooocham <3 końcówka jest poprostu Idealna !! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak słodko ! Tak tak tak nareszcie Christina zniknęła !

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasem nie nadążam na Jason'em, ale to jaki jest opiekuńczy jkedgewkur

    OdpowiedzUsuń
  9. aaaaaaaaaaaaaa! Cudo! Nie mam słów żeby opisać ten rozdział :c Jest idealny! xx

    OdpowiedzUsuń
  10. Omfg gabanajbansjshabanjajssbnajwnw mam łzy w oczach
    JASON TY DUPKU, ODZYSKAJ JĄ, BO TWOJA OBECNA DZIEWCZYNA TO ZDRADLIWA PIZDA.
    Z poważaniem,
    Ja.

    OdpowiedzUsuń
  11. o Boże kocham tą końcówkę, wspaniały rozdział

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam to tłumaczenie i Cb, ponieważ dodajesz rozdziały tak często ;) ogólnie ten rozdział strasznie mi się podoba. Nie wiem, według mnie jest poprostu taki uroczy, jak on jest zazdrosny i się opiekuje Kendall i jak się tak troszczy, żeby ich relacje były wmiare dobre. I ogólnie to Ci powiem, że to moje ulubione opowiadanie i zawsze przed snem około 23 patrze czy jest coś nowego, ale stwierdziłam, że jak dodajesz tak często rozdziały to zajrze już teraz i mam świetną niespodzianke. Także jeszcze raz dzięki za rozdział i do następnego ;***


    /Sky ;*

    OdpowiedzUsuń
  13. Cuuudowny rozdział! Kocham to opowiadanie! I Ciebie za częste rozdziały!! <33

    OdpowiedzUsuń
  14. Zakochałam sie w końcówce *.* Jason taki kochany :D i taki zaborczy zazdrośnik yfjgfhgfhhfghhjg *.*

    OdpowiedzUsuń
  15. o mój boże! ta końcówka jest jkudfghysj*O*
    wgl. ten rozdział adfgljhsudilg
    jezu ldfiughsdliugjh
    haha co mi? wtf
    to chyba kurwa przez ten rozdział ahahaha
    omg czekam na następny! x
    @wmedlasy

    OdpowiedzUsuń
  16. swietnie tlunaczysz,najlepsze ff

    OdpowiedzUsuń
  17. Omg boski *, * mam nadzieję że wroca do siebie *, * czekam na kolejny ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  18. Aww.. będzie się działo jak Kendall się obudzi!! <33

    OdpowiedzUsuń
  19. awwwwwwwww
    jaki słodki
    uwielbiam ich razem
    niech on w końcu rzuci tą christine no!

    OdpowiedzUsuń
  20. Awwwe końcówka jest najlepsza*.* *.* *.* *.* Juz widze mine Kendall jak sie obudzi hahsha

    OdpowiedzUsuń
  21. Awwwww kocham.to hxjcjcjvhhxjhxgdhzh*.*

    OdpowiedzUsuń
  22. Ooooo jak uroczo. Swietnemy rozdzisl jak zawsze oooooo no slodki jak c**j

    OdpowiedzUsuń
  23. najlepszy! <3

    OdpowiedzUsuń
  24. idealny <3 !!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  25. awww kochany lof

    OdpowiedzUsuń
  26. Jej ten koniec nmmmmmmm:D

    OdpowiedzUsuń
  27. Kocham to! <33

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak zwykle nic dodać nic ująć po prostu rozdział idealny. Tak bardzo dziękuje że to tłumaczysz ^^ Oby Jason i Kendall wrócili do siebie. Było by już totalnie idealnie. Prosze tłumaczcie dalej opowiadanie niesamowite :D Nie moge się od niego oderwać. Pozdrawiam :) Wiktoria ^^

    OdpowiedzUsuń
  29. aghjncvabjao nie moge się doczekać aż w końcu bd razem @ <3

    OdpowiedzUsuń
  30. jajajjajjjajajajaj11 lipca 2014 15:17

    Naprawde swietnie tlumaczysz no i dziekuje ze tak czestp dpdajesz. Dziekuje za tp ze poswoecasz swoj czas i twoje checi ;)

    OdpowiedzUsuń
  31. koncowka >>>>>>>>>>>>>>>

    OdpowiedzUsuń
  32. asdfghjk ja chce juz kolejny rozdzial *o*

    OdpowiedzUsuń
  33. umarlam, serio

    OdpowiedzUsuń
  34. uwielbiam to ff

    OdpowiedzUsuń
  35. niech oni beda razem pls

    OdpowiedzUsuń
  36. kocham kocham kocham

    OdpowiedzUsuń
  37. zazdrosny Jason mmmmm

    OdpowiedzUsuń
  38. Kendall chyba go zabije jak sie obudzi...

    OdpowiedzUsuń
  39. ciekawe, co u Justina

    OdpowiedzUsuń
  40. to jest jedno z moich ulubionych ff *u*

    OdpowiedzUsuń
  41. Jednall feels omfg

    OdpowiedzUsuń
  42. kolejny rozdzial mnie zabije

    OdpowiedzUsuń
  43. o jezuu, kocham ♥

    OdpowiedzUsuń
  44. chce już następnyy <3 Kendall będzie wkuuurwiona uuuuu

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie mogę doczekać się nn! :33

    OdpowiedzUsuń
  46. Końcówka *.*
    Kocham to!! Już nie mogę doczekać się nexta! <33

    OdpowiedzUsuń
  47. Koocham <3 nie mogę się doczekać następnego

    OdpowiedzUsuń
  48. Nie mogę się doczekać *o* Justiin taaki sweet I love it !

    OdpowiedzUsuń
  49. ubóstwiam to opowiadanie! srsly

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Layout by Celivia